– Mamy go, rozumiesz? – powiedziała. Reacher milczał.
– Powinnam zadzwonić do Blake’a, przekazać mu dobrą nowinę.
Reacher potrząsnął głową.
– Jeszcze nie – zaprotestował.
– Dlaczego nie?
– Niech Leighton skończy sprawę. Jeśli teraz włączy się Quantico, to mu ją odbiorą. Jest tylko kapitanem. Wciągną w nią jakiegoś dwugwiazdkowego dupka, a on nic nie znajdzie, bo nie potrafi. Zostawcie Leightona, niech ma chwilę chwały.
Harper poszła do łazienki. Przyjrzała się ręcznikom wiszącym na wieszakach, buteleczkom szamponu, mydełkom w opakowaniach. Wyszła i zdjęła marynarkę.
– Możesz patrzeć na mnie bezpiecznie – powiedziała. – Włożyłam stanik.
Reacher milczał.
– Coś ci chodzi po głowie?
– Tak sądzisz?
– Jasne. To dla mnie nie tajemnica. Jestem kobietą. Mam intuicję.
Tym razem spojrzał jej wprost w oczy.
– Szczerze mówiąc, wolałbym nie być w jednym pokoju z tobą i łóżkiem.
Harper uśmiechnęła się radośnie, figlarnie.
– Kusi cię?
– Jestem tylko człowiekiem.
– Ja też. Jeśli potrafię oprzeć się pokusie, to jestem pewna, że ty też.
Reacher nie odpowiedział.
– Wezmę prysznic – oznajmiła Harper.
– Chryste – mruknął pod nosem.
*
To standardowy pokój motelowy, jak tysiące innych pokoi motelowych, znanych ci osobiście, od oceanu do oceanu. Drzwi, po prawej łazienka, po lewej szafa, łóżko półtora na dwa metry, komoda, stół, dwa krzesła. Stary telewizor. Wiaderko z lodem. Okropne obrazki na ścianach. Wieszasz płaszcz w szafie, ale nie zdejmujesz rękawiczek. To bez sensu upstrzyć tu wszystko odciskami palców. Wprawdzie szanse, by kiedykolwiek doszli, gdzie się zatrzymałeś, są praktycznie zerowe, ale całe swe życie zbudowałeś przecież na ostrożności. Zdejmujesz je wyłącznie wówczas, gdy się myjesz, a motelowe łazienki są najzupełniej bezpieczne. Wyprowadzasz się o jedenastej, a o dwunastej pokojówka spryskuje wszystko środkiem czyszczącym i przeciera wilgotną ścierką. Nikt nigdy nie znalazł sensownych odcisków palców w motelowej łazience.
Przechodzisz przez pokój, siadasz na krześle po lewej. Prostujesz plecy, odchylasz głowę, zamykasz oczy. Zaczynasz myśleć. Jutro. To musi być jutro. Ramy czasowe określasz, posuwając się wstecz. Wyjdziesz dopiero wtedy, gdy zrobi się ciemno, to sprawa podstawowa rządząca wszystkim innym. Ale chcesz, by znalazł ją gliniarz z dziennej zmiany. Oczywiście wiesz, że to z twojej strony kaprys i tylko kaprys, ale do cholery, jeśli nie wolno ubarwić sobie życia jednym i drugim wymyślnym kaprysem, to co to za pieprzone życie? Zatem musisz być gotów, kiedy będzie ciemno, lecz przed ostatnią wizytą gliniarza w toalecie. Masz już czas oznaczony całkiem dokładnie: gdzieś między szóstą a szóstą trzydzieści. Przyjmijmy margines błędu: piątą czterdzieści pięć. Nie, piątą trzydzieści, bo przecież musisz wrócić na pozycję, by zobaczyć jego twarz.
Piąta trzydzieści. W porządku. Wprawdzie bardziej zmierzch niż mrok, ale jest to do przyjęcia. W żadnym poprzednim miejscu nie zajęło ci to więcej niż dwadzieścia dwie minuty. W zasadzie należałoby uznać, że i teraz nie potrwa dłużej, przyjmujesz jednak pełne pół godziny. Więc musisz być w środku i zacząć o piątej. Następnie stawiasz się w jej sytuacji i widzisz, że trzeba zadzwonić o drugiej.
A więc wymeldowujesz się z tej nory o jedenastej. Jesteś na miejscu przed dwunastą, czekasz, patrzysz, dzwonisz o drugiej. Decyzja zapadła. Otwierasz oczy, wstajesz, rozbierasz się, idziesz do łazienki. Odrzucasz kołdrę, wsuwasz się do łóżka. Nagi, jeśli nie liczyć rękawiczek.
*
Harper wyszła z łazienki ubrana wyłącznie w ręcznik. Twarz miała wymytą do czysta i mokre włosy. Pozbawiona makijażu wydawała się bardzo wrażliwa. Wyglądałaby na czternastolatkę, gdyby nie przeszło metr osiemdziesiąt wzrostu. Motelowe ręczniki nie są przeznaczone dla takich ludzi i jako strój nie spełniają swego zadania.
– Chyba jednak zadzwonię do Blake’a – powiedziała. – Powinnam się zameldować.
– Tylko nic mu nie mów. Jestem śmiertelnie poważny. Sprawy wymkną się nam spod kontroli.
Skinęła głową.
– Powiem tylko, że jesteśmy już blisko. Reacher potrząsnął głową.
– Nie aż tak dokładnie, dobrze? Powiedz, że jutro spotykamy się z pewnym facetem, który może wiedzieć o czymś związanym ze sprawą.
– Będę ostrożna – obiecała Harper. Usiadła przed lustrem. Ręcznik powędrował do góry. Przyglądała się swoim włosom.
– Mógłbyś podać mi telefon? – spytała. – Jest w torebce.
Podszedł do łóżka, posłusznie wsunął rękę do torebki. Przesuwał ręką drobiazgi, czując jej słaby zapach. Odnalazł telefon i podał go jej.
– Nic mu nie mów, dobrze? – powtórzył. Harper skinęła głową. Otworzyła telefon.
– Nie martw się – powiedziała.
– Chyba też wezmę prysznic.
– Baw się dobrze – powiedziała. – Nie wejdę do łazienki, obiecuję.
Reacher wszedł do łazienki, zamknął drzwi. Na haczyku po ich wewnętrznej stronie wisiały jej rzeczy. Wszystkie, łącznie z białymi koronkowymi majteczkami. Pomyślał, że weźmie lodowaty prysznic, ale w końcu zdał się wyłącznie na siłę woli i nastawił bardzo gorący. Zrzucił ubranie, cisnął je na podłogę. Wyjął z kieszeni składaną szczoteczkę, umył zęby samą wodą. Wszedł pod prysznic, skorzystał z tego samego mydła i szamponu co ona. Stał pod nim bardzo długo, ale poddał się wreszcie, przestawił na zimny jak lód. Wytrzymał dwie minuty, walcząc o oddech. Uznał, że wystarczy, zaczął po omacku szukać ręcznika.
Usłyszał pukanie do drzwi.
– Skończyłeś? Chciałabym odzyskać moje rzeczy. Rozwinął ręcznik, zawiązał go w pasie.
– W porządku, możesz wejść! – krzyknął.
– Lepiej mi je podaj!
Zdął rzeczy Harper z haczyka. Uchylił drzwi, wyciągnął rękę. Harper zabrała ubranie i odeszła. Reacher wytarł się do sucha, ubrał niezdarnie w ograniczonej przestrzeni. Przeczesał palcami włosy. Przez dobrą minutę stał nieruchomo, a potem wyszedł.
Harper stała obok łóżka, niekompletnie ubrana; większość jej stroju wisiała na oparciu krzesła stojącego obok komody. Zdążyła się uczesać. Zamknięty telefon leżał obok wiaderka na lód.
– Co mu powiedziałaś?
– Tylko to, co kazałeś. Rano spotykamy się z pewnym facetem. Same ogólniki.
Miała na sobie koszulę, ale krawat wisiał na oparciu krzesła. Biustonosz też. I spodnie od garnituru.
– A on miał nam coś do powiedzenia?
– Poulton jest w Spokane. Z Hertzem nie wyszło, okazało się, że to jakaś kobieta podróżująca w interesach, za to facet z UPS może się nam przydać. Będą z nim rozmawiali dzisiaj wieczorem, ale u nich jest trzy godziny wcześniej, więc jeśli się czegoś dowiemy, to pewnie dopiero rano. W każdym razie odtworzyli datę po tym wydarzeniu z baseballu i UPS grzebie w papierach.
– Jedno wiemy na pewno, nie znajdą w nich LaSalle Krugera.
– Prawdopodobnie nie, ale co to ma za znaczenie? Żadne, prawda? Dorwaliśmy go! – Harper przysiadła na krawędzi łóżka, plecami do Reachera. – I to dzięki tobie! Miałeś rację, po prostu sprytny facet mający przyzwoity, prosty, mocny motyw.
Wstała. Nie mogła sobie znaleźć miejsca. Nerwowo chodziła po małym kawałku wolnej przestrzeni między łóżkiem i stolikiem. Włożyła majteczki. Widział je przez rozcięcia koszuli. Miała cudowny tyłeczek. Smukłe nogi. Bardzo długie. I małe jak na jej wzrost delikatne stopy.
Читать дальше