Lee Child - Podejrzany

Здесь есть возможность читать онлайн «Lee Child - Podejrzany» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Podejrzany: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Podejrzany»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Sierżant Amy Callan i porucznik Caroline Cook miały ze sobą wiele wspólnego. Obie służyły w armii, obie stały się ofiarami napastowania seksualnego, obie musiały zrezygnować ze służby – obie nie żyją. Ich ciała znalezione we własnych łazienkach, zanurzone w wojskowej farbie maskującej. Żadnych śladów przemocy, żadnych oznak walki. Jack Reacher znał każdą z kobiet. FBI zmusza go do współpracy z grupą dochodzeniową, w skład której wchodzi Julia Lamarr, specjalistka od portretów psychologicznych. Reacher kwestionuje opracowany przez nią motyw zbrodni – zemstę – uważa, że jej przyczyn należy szukać zupełnie gdzie indziej. Jego teoria bierze w łeb, gdy w podobny sposób ginie następna dziewczyna.

Podejrzany — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Podejrzany», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Eliminacja świadków przed procesem ma sens? Leighton skinął głową.

– Ma, i to cholernie duży – przyznał.

– Więc… kim jest ten facet? Leighton znów potarł oczy.

– Nie mamy pojęcia. Przecież nawet nie wiemy, czy jest jakiś facet. Na razie istnieje tylko w sferze przypuszczeń. Teoretycznie.

– Nikt nic nie mówi?

– Nikt nie puścił cholernej pary z cholernej gęby. Pytamy, oczywiście. Pytamy bez przerwy od dwóch miesięcy. Mamy ze dwa tuziny gości i wszyscy trzymają gęby na kłódkę. Dlatego myślimy, że naprawdę boją się tej naszej grubej ryby.

– Jest przerażający, to fakt – przyznała Harper. – Jak wynika z tego, co o nim wiemy.

W biurze zapadła cisza. Tylko drobne krople deszczu stukały w szyby.

– Jeśli istnieje – podsumował w końcu Leighton.

– Istnieje. Leighton skinął głową.

– Nam też się tak wydaje – przytaknął.

– No i chyba potrzebujemy jego nazwiska – wtrącił się Reacher.

Odpowiedziała mu cisza.

– Powinienem pogadać z McGuire’em. W twoim imieniu – dodał.

Leighton uśmiechnął się.

– Tak mi się wydawało, że niedługo to od ciebie usłyszę. Chciałem powiedzieć: „Nie, to wbrew przepisom”, ale wiesz co? Właśnie zmieniłem zdanie. Postanowiłem powiedzieć: „Jasne, nie żałuj sobie. Bądź moim gościem”.

*

Areszt znajdował się poniżej poziomu ziemi, jak zawsze w regionalnych kwaterach żandarmerii, pod przysadzistym ceglanym budynkiem z żelaznymi drzwiami, stojącym samotnie po drugiej stronie klombu. Leighton poprowadził ich tam w deszczu, ukrytych za podniesionymi kołnierzami, z podbródkami mocno przyciśniętymi do piersi. Przycisnął guzik staroświeckiego dzwonka. Żelazne drzwi otworzyły się niemal natychmiast. Za nimi był jasno oświetlony korytarz, a w korytarzu stał potężnie zbudowany starszy sierżant. Sierżant odsunął się na bok, Leighton, Reacher i Harper weszli do środka.

Ceglany mur był od wewnątrz wyłożony białą glazurą. Sufit i podłogę z wyszpachlowanego betonu pomalowano na lśniącą zieleń. Światło rzucały lampy fluorescencyjne ukryte za grubymi metalowymi siatkami. Żelazne drzwi miały u góry okienka, również okratowane. We wnęce po prawej stał drewniany regał na klucze doczepione do metalowych obręczy. Na wielkim biurku piętrzył się stos magnetowidów nagrywających mlecznobiały, drżący obraz widoczny na dwunastu małych monitorach. Ukazywały wnętrza cel, jedenastu pustych i jednej zajętej przez kogoś, kto leżał skulony na pryczy i przykryty kocem.

– Spokojna noc w Hiltonie – powiedział Reacher. Leighton skinął głową.

– W sobotnie noce bywa tu interesująco, ale na razie McGuire jest naszym jedynym gościem.

– Nagranie wideo to może być pewien problem.

– Te urządzenia ciągle się psują.

Leighton pochylił się, przyjrzał obrazom na monitorach. Oparł dłonie na biurku. Pochylił się jeszcze niżej. Zwinął prawą dłoń w pięść, kostkami palców dotknął wyłącznika. Magnetowidy ucichły, kontrolki nagrywania w rogu ich wyświetlaczy zgasły.

– Widzicie? System jest bardzo zawodny.

– Naprawa potrwa parę godzin – powiedział sierżant. – Co najmniej.

Z sierżanta był kawał chłopa o lśniącej skórze koloru kawy. Dopasowaną kurtkę mundurową miał tak wielką, że z powodzeniem mogła służyć za namiot. Reacher i Harper zmieściliby się pod nią bez problemu, a możliwe, że Leighton też. Prawdziwy ideał podoficera żandarmerii.

– McGuire ma gościa, sierżancie – powiedział Leighton. Głosem wyraźnie sugerującym, że to odwiedziny prywatne. – Nie musi wpisywać się w dziennik.

Reacher zdjął płaszcz i kurtkę. Złożył je i przewiesił przez krzesło sierżanta. Sierżant zdjął z wieszaka jedne z kluczy na kółku i podszedł do wewnętrznych drzwi. Otworzył je, wpuścił Reachera, sam wszedł, przekręcił klucz w zamku. Wskazał schody.

– Pan pierwszy – powiedział uprzejmie.

Każdy stopień ceglanych schodów miał zaokrągloną krawędź, ściany po obu stronach wyłożono glazurą taką samą jak na górze. Metalowa poręcz umocowana była do ściany śrubami, rozmieszczonymi co trzydzieści centymetrów. Na dole znajdowały się kolejne metalowe drzwi, a za nimi pokój z trojgiem zamkniętych drzwi, prowadzących do trzech bloków cel. Sierżant otworzył środkowe. Pstryknął przełącznikiem; białe światło zamrugało nerwowo i zalało jasnym blaskiem pomieszczenie o wymiarach dwanaście metrów na sześć. Reszta podzielona była na cztery cele z masywnych żelaznych prętów, pokrytych grubą warstwą lśniącej białej emalii. Miały mniej więcej trzy na cztery metry. W każdą z nich mierzyła kamera wideo, zamontowana wysoko pod sufitem. Trzy były puste, z kratami wejścia zsuniętymi na bok, czwarta zamknięta. McGuire budził się właśnie, z trudem. Usiadł, mrużąc oczy oślepione światłem.

– Masz gościa! – zawołał sierżant.

W rogu pomieszczenia, najbliżej drzwi wejściowych, stały dwa stołki. Sierżant ustawił jeden z nich blisko, na wprost celi McGuire’a, sam usiadł na drugim. Reacher zignorował stołek. Stał w milczeniu, z rękami założonymi na plecach, przyglądając się więźniowi przez kraty nieruchomym spojrzeniem.

McGuire odrzucił koc, oparł bose stopy na podłodze. Był wielkim facetem ubranym w oliwkowy podkoszulek i oliwkowe szorty. Miał ponad trzydzieści pięć lat, metr dziewięćdziesiąt wzrostu i ważył ponad setkę. Gruba szyja, potężne mięśnie, ramiona i nogi. Krótko przycięte, rzedniejące włosy. Małe oczka, tatuaże. Reacher stał nieruchomo przyglądając mu się w całkowitym milczeniu.

– Kim jesteś, do diabła? – Głęboki głos McGuire’a doskonale pasował do jego postaci, słowa nikły w połowie, pochłaniane przez wielką pierś. Reacher nie odpowiedział. Tę technikę opanował do perfekcji, gdy był o połowę młodszy. Stać bez najmniejszego ruchu, nie odzywać się, nawet nie mrugać. Poczekać, aż przeciwnik przemyśli sobie sytuację. Nie kumpel, nie prawnik, no to kto? Poczekać, aż zacznie się bać.

– Kim jesteś, do diabła? – powtórzył McGuire. Reacher odsunął się od prętów. Podszedł do siedzącego na stołku sierżanta, pochylił się, wyszeptał mu coś do ucha. Brwi sierżanta podjechały wysoko: „Jesteś pewien?”. Reacher znów coś szepnął. Sierżant skinął głową. Wstał. Dał mu klucze na kółku, wyszedł, zamknął za sobą drzwi. Reacher powiesił klucze na kołku, po czym wrócił pod celę McGuire’a. McGuire gapił się na niego przez pręty.

– Czego chcesz? – spytał.

– Chcę, żebyś na mnie spojrzał.

– Co?

– I co widzisz?

– Nic – powiedział McGuire.

– Jesteś ślepy?

– Nie, nie jestem ślepy.

– No to łżesz. Coś jednak widzisz.

– Widzę jakiegoś faceta.

– Widzisz jakiegoś faceta większego od siebie. Faceta, który przechodził różne specjalne przeszkolenia, kiedy ty przekładałeś papiery w jakimś gównianym magazynie kwatermistrzostwa.

– I co z tego?

– Właściwie nic. Ale może powinieneś o tym pamiętać? Przyda się na później.

– Jakie później?

– Tego dopiero się dowiesz.

– Więc czego chcesz?

– Dowodu.

– Dowodu na co?

– Na to, jakim jesteś gównianym durniem.

McGuire nie odpowiedział. Zmrużył oczy, niemal zniknęły pod fałdą brwi.

– Łatwo ci gadać – powiedział w końcu. – Stoisz dwa metry od kraty.

Reacher zrobił jeden manifestacyjnie długi krok w jego kierunku.

– Teraz stoję o wiele mniej niż metr od kraty. A ty nadal jesteś gównianym durniem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Podejrzany»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Podejrzany» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Podejrzany»

Обсуждение, отзывы о книге «Podejrzany» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x