– Matka! – krzyknęła Gant przez otwartą klapę nad sobą.
– Tak? – doleciał gdzieś z oddali głos Newman.
– Znalazłaś sygnał?
– Będę go miała za dwie sekundy! Gant popatrzyła spod oka na Hagerty’ego.
– Chcę spróbować sfingować sygnał emitowany przez serce prezydenta.
Matka siedziała przed komputerem w głównej kabinie AWACS-a.
Ekran monitora ukazywał mikrofalowy sygnał, docierający do Strefy 7 z satelity, poruszającego się po bardzo niskiej orbicie. Był to ten sam obraz, który Mózgowiec wywołał na początku zamieszania w zniszczonym teraz boeingu – o sekwencji odbicia długości 25 sekund.
Gant wyszła z ładowni z pomarańczowym pudełkiem w ręku. W gniazdo z jego boku wsadziła wtyczkę, łącząc urządzenie z komputerem Matki. Na małym podświetlanym ekraniku u góry czarnej skrzynki natychmiast pojawił się zygzakowaty rysunek.
– Widzisz sygnał poszukiwawczy? – zwróciła się Gant do Matki, pokazując najwyższy „szpic”. – Chcę, żebyś ustawiła jego częstotliwość na czarnej skrzynce jako „znalezione”.
Kiedy inspektorzy, badający przyczyny katastrofy samolotu, szukają czarnej skrzynki, używają radioprzekaźnika, wysyłającego mikrofalowy sygnał o częstotliwości określanej jako „znalezione”. Gdy transponder odkryje ten sygnał, wysyła odpowiedź i ujawnia przy tym miejsce, w którym skrzynka się znajduje.
– Chwileczkę… – odpowiedziała Matka -…gotowe.
– Doskonale – odparła Gant. – Teraz tę odbitą częstotliwość – szpic w dół – ustaw jako sygnał zwrotny.
– Już się robi.
– Czy sygnał będzie wystarczająco silny, aby dotrzeć do satelity? – spytał prezydent.
– Sądzę, że tak. Sygnałów mikrofalowych używano do rozmów z Armstrongiem na Księżycu, a SETI stosuje je do przesyłania komunikatów jeszcze dalej w kosmos. – Gant uśmiechnęła się. – To nie siła sygnału o tym decyduje, ale jego jakość.
– Gotowe! – zameldowała Matka. – No więc, Nieustraszony Wodzu, co udało mi się stworzyć?
– Jeżeli się nie pomyliłaś, to po uaktywnieniu transpondera w czarnej skrzynce będziemy naśladować sygnał nadawany przez serce prezydenta.
– I co teraz? – spytał prezydent.
– No właśnie – złośliwie wtrącił Hagerty. – Włączamy?
– Nie. Jeżeli to zrobimy, satelita zacznie odbierać dwa identyczne sygnały, co może spowodować zdetonowanie bomb. Tego nie wolno nam ryzykować. Na razie wykonaliśmy jedynie pracę wstępną – teraz czas na trudniejszą część. Musimy zastąpić prezydencki sygnał tym z czarnej skrzynki.
– A jak tego dokonamy? – spytał Hagerty. – Proszę mi tylko nie mówić, że przeprowadzi pani scyzorykiem operację na otwartym sercu prezydenta Stanów Zjednoczonych.
– Nie jestem McGyverem. Według mnie wygląda to następująco: Cezar Russell jakimś sposobem umieścił przekaźnik w sercu prezydenta…
– Zgadza się. Zrobił to podczas operacji, którą miałem kilka lat temu.
– …ale moim zdaniem włączył go dopiero dzisiaj. Inaczej skanery Białego Domu natychmiast stwierdziłyby obecność nieautoryzowanego sygnału.
– Czyli… – ponaglił ją Hagerty.
– Czyli Cezar Russell ma gdzieś w tej bazie urządzenie, które aktywuje i dezaktywuje przekaźnik w sercu prezydenta. Myślę, że znajduje się ono – prawdopodobnie jest to niewielki aparacik z klawiszem do włączania i wyłączania – w tym samym pomieszczeniu co Cezar.
– Oczywiście! – zawołał prezydent, przypominając sobie małe urządzenie, które Russell włączył na samym początku „wyścigu”. – Miał je, kiedy pokazał się w telewizji na początku tego zamieszania. Jest czerwone, mieści się w dłoni i ma krótką czarną antenkę.
– No to wspaniale – stwierdziła Gant. – Pozostaje nam tylko znaleźć centrum dowodzenia. – Odwróciła się do Juliet. – Twoi ludzie sprawdzali to miejsce. Masz jakiś pomysł?
– Główny hangar – odparła Juliet. – Budynek z widokiem na hangar. Na górze ma w pełni wyposażoną centralę dowodzenia.
– No to idziemy tam. Plan jest prosty: najpierw zajmujemy centralę dowodzenia Cezara Russella, a później – między sygnałami poszukiwawczymi, wysyłanymi z satelity, użyjemy urządzenia Russella do wyłączenia przekaźnika w sercu prezydenta i zaraz potem włączymy czarną skrzynkę. – Gant popatrzyła na prezydenta z chytrym uśmieszkiem. – Jak mówiłam, to proste.
Pięciu pozostałych przy życiu członków oddziału Charlie posuwało się szybko niskim betonowym tunelem. Biegli zgięci wpół, a obok nich truchtał Kevin, który z powodu wzrostu nie musiał się schylać.
Oddział Charlie właśnie wrócił znad jeziora Powell – po zabiciu Bothy, przejęciu Kevina i stwierdzeniu utonięcia Schofielda.
Posadzili swoje penetratory na zewnątrz bazy i wchodzili teraz do niej przez wejście, łączące główny kompleks z jednym z zewnętrznych hangarów – znane jako „górne drzwi”.
Tunel, zaczynający się za „górnymi drzwiami”, kończył się w szybie windy osobowej z trzydziestocentymetrowej grubości tytanowymi drzwiczkami.
Oddział Charlie dotarł do srebrnej przegrody.
Pyton Willis wcisnął na klawiaturze w ścianie kod. Było to szczególne wejście – jeżeli znało się ten kod, można było otworzyć drzwi w każdej chwili – nawet przy pełnym zamknięciu bazy.
Grube drzwi otworzyły się…
…i Pyton zamarł.
Tuż pod stopami miał dach kabiny windy.
Na dachu stał Kobra Carney i czterech komandosów oddziału Echo.
Druga połowa oddziału Echo – Pyton widział ich przez otwartą klapę w dachu kabiny – była w windzie.
– Jezu, Kobra… przestraszyłeś mnie. Nie spodziewałem się was tutaj.
– Cezar kazał po was przyjść. Sprawdzić, czy wszystko w porządku.
Pyton przesunął do przodu Kevina i postawił go na dachu windy.
– Straciliśmy pięciu ludzi, ale dostaliśmy go.
– To dobrze – odparł Kobra. – Znakomicie.
W tym momencie Pyton dostrzegł przez otwartą klapę, że w kabinie znajduje się jeszcze czterech ludzi.
Byli to Azjaci.
Zmarszczył czoło.
Rano siedzieli jeszcze w komorze dekompresyjnej – kapitan Robert Wu i porucznik Chet Li z 7. Szwadronu oraz dwaj chińscy robotnicy. Ludzie, którzy przynieśli do Strefy 7 najnowszy szczep sinowirusa.
– Kobra, co tu się dzieje?
– Przykro mi, Pyton – powiedział dowódca oddziału Echo i dał swoim ludziom znak głową.
Czwórka komandosów błyskawicznie uniosła karabinki szturmowe i skierowała ogień na oddział Charlie.
Pyton Willis dostał tyle postrzałów, że jego twarz i pierś w ułamku sekundy zmieniły się w krwawą papkę. Żołnierze za jego plecami padli jak pozbawione sznurków marionetki – jeden po drugim. Przy tytanowych drzwiach została tylko jedna postać – przerażony Kevin.
Kobra Carney podszedł do chłopca i złapał go brutalnie za ramię.
– Uśmiechnij się, dzieciaku. Idziesz teraz ze mną.
W pomieszczeniu operacyjnym na piętrze budynku w głównym hangarze panowała cisza.
Boa McConnell i czterej ludzie, którzy pozostali z oddziału Bravo, siedzieli na podłodze w kącie. Byli pokrwawieni i brudni, dwóch z nich odniosło poważne rany. Zajmował się nimi pułkownik Jerome T. Harper, formalnie dowódca Strefy 7, a w rzeczywistości sługus Cezara Russella.
W głębi pomieszczenia był ktoś jeszcze – ukryty w cieniu. Choć przebywał tu od rana, nie powiedział ani słowa, obserwował jedynie wszystko w milczeniu.
Obecny był także major Kurt Logan – wraz z resztkami oddziału Alfa. Stał teraz obok Cezara i coś do niego cicho mówił. Jego oddział wcale nie poradził sobie lepiej od oddziału Bravo – z dziesięciu ludzi zostało mu czterech.
Читать дальше