– Nigdy! – przytuliła się do niego. Przez zapach perfum zaczęła przebijać z kuchni woń przypalającego się jedzenia.
W sali sądowej napięcie sięgało zenitu, gdy w poniedziałek rano bohaterowie dramatu „Swyteck – sprawa o zabójstwo" szykowali się do odegrania pierwszego aktu. Wedle prawideł sztuki w tym akcie najpierw prokurator przedstawia swoją wersję wydarzeń i dokonuje bezlitosnej wiwisekcji ponurych cech charakteru i okrutnych czynów podsądnego. Następnie obrońca próbuje zneutralizować skutki prokuratorskiego prania mózgów przysięgłych i publiczności. Fakt, że przysięgli poddawani takim zabiegom potrafią mimo wszystko wydać sprawiedliwy werdykt, jest sam w sobie zadziwiający. Powiada się, że to najlepszy system wymiaru sprawiedliwości na całym świecie, co wszakże stanowi niewielką pociechę dla niewinnego człowieka, któremu grozi kara śmierci.
– Proszę wezwać pierwszego świadka, panie McCue – poleciła sędzia.
– Oskarżenie wzywa Cindy Paige – obwieścił prokurator.
A więc to nie był blef. Jack poczuł ucisk w sercu.
Morze głów w zgodnym rytmie obróciło się ku wielkim drzwiom z tyłu sali. Cindy wyglądała na zdenerwowaną, ale tylko Jack orientował się, jak bardzo, bo on jeden wiedział, co oznaczają nieznacznie ściągnięte usta, lekko usztywniony krok i zaciśnięte dłonie.
Ubrana była w beżowy kostium i pastelową, błękitną bluzkę. „Masz wyglądać ładnie, ale skromnie" – zalecał Manny, gdy rozmawiali wczoraj wieczorem, i Cindy dołożyła starań, by sprostać temu zadaniu.
– … i przysięga pani mówić prawdę, całą prawdę… – woźny sądowy wypowiadał rotę ślubowania, gdy Cindy podniosła prawą rękę. Lekko drżała, co Jackowi wydało się niezrozumiałe, bo nigdy chyba przed sądem nie stawała osoba bardziej prawdomówna od niej.
Wilson McCue odczekał, aż dziewczyna usiądzie na wyświechtanym krześle za barierką dla świadków, tuż obok sędziowskiego stołu, i zaczął dość niewinnie:
– Proszę podać imię i nazwisko.
Cindy poruszyła się nerwowo na krześle, jakby polecenie sprawiło jej przykrość.
– Cindy Paige – odparła cicho.
– Panno Paige, od jak dawna zna pani oskarżonego?
– Od półtora roku.
– A czy dobrze go pani zna?
– Sądzę, że lepiej niż ktokolwiek inny.
– Czy prawdą jest, że łączy was związek uczuciowy?
– Owszem, mieszkamy razem.
– Ale nie mają państwo ślubu? – McCue nie tyle zapytał, co wyraził opinię o stanie rzeczy.
Cindy zerknęła na ławę przysięgłych. Siwa babcia – emerytowana nauczycielka – w drugim rzędzie zmarszczyła brwi z dezaprobatą.
– Nie, nie mamy ślubu.
– A jak dawno mieszkacie ze sobą?
– Od roku, jeśli nie liczyć krótkiej przerwy.
– Właśnie, pomówmy o tej krótkiej rozłące. Kiedy to było?
Cindy westchnęła w duchu. Pamięć jej nie zawodziła, ale pytano ją o coś, o czym z całego serca wolałaby zapomnieć.
– Prawie trzy miesiące temu.
– Tuż po procesie Eddy'ego Gossa, prawda? – w głosie McCue nie brzmiały przyjazne nuty. – Zaraz po wybronieniu go przez Swytecka przed sądem i uwolnieniu!? – dodał tonem śledczego.
– Sprzeciw, Wysoki Sądzie – Manny poderwał się z miejsca. – Prokurator nie zadaje pytań, tylko wyraża opinie.
– Uznaję sprzeciw – oznajmiła pani sędzia. – Panie McCue, uprzedzam pana, że nie będę tolerować takich nadużyć procedury. Przysięgłym zwracam uwagę, że pan Swyteck staje przed sądem pod zarzutem zabójstwa na osobie Eddy'ego Gossa, a nie dlatego, że był jego obrońcą.
Kilku przysięgłych spojrzało po sobie, jakby nie do końca rozumiejąc, który z dwóch wymienionych czynów Jacka stanowi prawdziwe przestępstwo.
– A teraz świadek odpowie na pytanie – zarządziła sędzia.
– Rozstaliśmy się z Jackiem parę dni po procesie Gossa, ale proces nie miał z tym nic wspólnego.
– To pani postanowiła wyprowadzić się od oskarżonego?
– Tak, to była moja decyzja.
– A pan Swyteck odczuł ją bardzo boleśnie?
Cindy zawahała się. Zaskoczyło ją i speszyło, że pytania dotyczą tak głęboko osobistych spraw. Spojrzała na Jacka, przeniosła wzrok na prokuratora.
– Oboje bardzo to przeżyliśmy – odparła patrząc prosto w oczy McCue'a.
– Spróbujmy to ukonkretnić. Doszło do wielkiej awantury, prawda?
– Sprzeciw, Wysoki Sądzie – Manny znów zerwał się z miejsca.
– Sąd odrzuca sprzeciw.
– Owszem, spieraliśmy się.
– Spieraliście się… – powtórzył McCue szyderczo – rozumiem, że bitwę pod Gettysburgiem też nazwałaby pani sporem.
– Sprzeciw! – zawołał Manny.
– Sąd uznaje sprzeciw – pani Tate zgromiła prokuratora wzrokiem. – Ostrzegam pana po raz ostatni, panie McCue, że nie będę tolerować takiego zachowania.
McCue jakby nie usłyszał.
– Czy to prawda, Miss Paige, że oskarżony fizycznie wyrzucił panią z domu?
– Nigdy nie podniósł na mnie ręki. Kłóciliśmy się, owszem, każdemu się to zdarza.
– Ale to nie była zwykła kłótnia. – McCue podszedł krok bliżej do Cindy. – Tego dnia pan Swyteck stracił całkowicie kontrolę nad sobą, prawda? – sugerował cichym, poważnym tonem. – Stał się jakby inną osobą, podziela pani tę opinię?
– Sprzeciw! – zawołał adwokat. – Wysoki Sądzie, te pytania są nie do przyjęcia!
– Jestem skłonna się zgodzić – sędzia spojrzała pytająco na prokuratora.
– Jeśli Wysoki Sąd pozwoli – rzekł McCue – chętnie wyjaśnię, że pytania te mają istotne znaczenie dla sprawy.
– Tylko krótko – skwitowała sędzia, dając znak obu prawnikom, żeby podeszli do stołu. Konferencje w sprawach proceduralnych mają charakter niejawny, chodzi o to, aby ich treść nie wpływała na decyzje przysięgłych. Drobne sprawy załatwia się szeptem przy stole sędziowskim, a gdy spór ma charakter poważniejszy, sędzia zarządza przerwę i zaprasza prokuratora i obrońcę do swojego gabinetu.
– Słuchałem cierpliwie – zaczął Manny, gdy z McCue podeszli do pani Tate – chcąc się zorientować, do czego to ma prowadzić, ale na Boga, zwykła kłótnia pary ludzi, którzy mieszkają ze sobą, nie może mieć absolutnie żadnego związku z istotą niniejszej sprawy. Uwagi pana prokuratora są poniżające i wielce niestosowne.
– Pytania dotyczą sedna sprawy – kontrargumentował McCue ze śmiertelną powagą. – Cóż z tego, że pański klient wygląda tak, jakby nawet muchy nie potrafił zabić, skoro w rzeczywistości jest całkiem inaczej! Wysoki Sądzie, twierdzę, że to szalenie złożona osobowość. Po procesie Gossa nagromadzone emocje wybuchły i wtedy Swyteck zabił swojego klienta. Zeznania świadka są więc istotne dla udowodnienia tej tezy, świadek bowiem może potwierdzić, że oskarżony stracił kontrolę nad swoim postępowaniem. Zamierzam wykazać, że pod wpływem stresu Swyteck stał się kimś zupełnie innym, zdolnym do zabójstwa.
– Panna Paige nie jest psychologiem, ani tym bardziej psychiatrą – zauważył Manny sarkastycznie.
– Nie interesuje mnie opinia lekarska – odpalił McCue – natomiast jestem ciekaw spostrzeżeń świadka. Ta kobieta mieszka z oskarżonym od ponad roku i, jak sama stwierdza, zna go lepiej niż ktokolwiek inny.
Sędzia nie była przekonana do końca, ale skłoniła się ku argumentacji prokuratora.
– Zgadzam się – oznajmiła – ale proszę nie przeciągać.
– Ależ, Wysoki Sądzie… – próbował protestować Manny.
– Wydałam postanowienie – ucięła pani Tatę.
Читать дальше