Jack poderwał się z miejsca i szukał wzrokiem Cindy. Musiał jej coś powiedzieć, zaraz, natychmiast, ale dziewczyna już zniknęła. Wybiegła z sali, gdy tylko sędzia Tate ogłosiła koniec posiedzenia.
Stał więc za stołem obok Manny'ego i rozpaczliwie rozglądał się po sali. Gdzie ona jest? Ocknął się, gdy Manny dotknął jego ramienia.
– Musimy porozmawiać – szepnął adwokat.
– A ja muszę porozmawiać z Cindy – westchnął Jack z głębi serca.
Jack pędził do domu jak szalony, nie bacząc, ze to godzina szczytu. Z ulgą stwierdził, że auto Cindy stoi na podjeździe. A więc nie odeszła, a przynajmniej – jeszcze nie. Wbiegł do domu i zamarł słysząc hałas otwieranych szuflad i szaf.
– Co robisz? – spytał, wchodząc do sypialni.
Walizki, już prawie spakowane, leżały na łóżku.
– A jak ci się wydaje? – odparła, wrzucając kolejną partię rzeczy do torby.
– No cóż – westchnął – postępujesz dokładnie tak, jak i ja bym postąpił. Zasłużyłem na to. Ale, błagam cię, zmień zdanie.
Nawet na niego nie spojrzała, nie przerwała pakowania.
– A dlaczego?
– Ponieważ proszę cię i przepraszam. Nawet nie wiesz, jak mi jest przykro i jak bardzo cię kocham.
– Przestań, na litość boską, przestań tak mówić!
– Cindy – błagał – to nie jest tak, jak myślisz. Pamiętaj, że było to tuż po procesie Gossa, kiedy cały świat oszalał. Ktoś mnie prześladował, chciał przejechać na ulicy, zabił Czwartka. A wtedy, w nocy, byłem u Gossa, zraniłem się w rękę. Gina przekonywała mnie, że jestem naiwny, jeśli wyobrażam sobie, że wrócisz. Powiedziała, że ty z Chetem, właśnie, że ta podróż wcale nie jest „służbowa".
– Dość tego! – przerwała, nie wierząc w ani jedno słowo. – Czy ty nie zdajesz sobie sprawy, o czym mówisz? Nie minęło nawet dwanaście godzin od czasu, gdy wyjechałam, a już poszedłeś do łóżka z moją najlepszą przyjaciółką, niby dlatego, że straciłeś we mnie wiarę. Toż to bzdura, Jack – zakończyła kpiącym tonem i znów zabrała się do pakowania.
– Byłem pijany…
– Nic mnie to nie obchodzi. A zresztą, czy teraz, przez ostatnie dwa miesiące, też byłeś pijany? Dlatego nic mi nie powiedziałeś? Czy może wyobrażałeś sobie, że najlepiej się stanie, jeśli dowiem się o wszystkim w sądzie, na oczach tłumu, żeby mnie do końca upokorzyć?!
– Chciałem ci powiedzieć – rzekł nieśmiało.
– Czyżby? A może jednak myślałeś, że jakoś to będzie, jak z ojcem, z którym powinieneś porozmawiać o tych sprawach, a mimo to ciągle tego nie robisz? No cóż, nie udało się i nigdy się nie uda. Wszystko, co zrobiliście z Gina, było obrzydliwe, ale to, że mi nic nie powiedziałeś, jest podłością i tego ci nie wybaczę. – Zatrzasnęła walizkę i bez słowa wyszła z sypialni.
Powlókł się za nią do hallu.
– Cindy, nie odchodź.
– Puść mnie – podeszła do drzwi.
– Nie możesz wyjechać. Jesteś świadkiem na procesie, mogą cię w każdej chwili ponownie wezwać, a jeśli nie stawisz się, to oskarżą cię o utrudnianie działania wymiaru sprawiedliwości. Takie są przepisy.
– Nie muszę wyjeżdżać, zamieszkam w hotelu.
– Cindy…
– Żegnaj, Jack.
Rozpaczliwie szukał w myślach słów, które mogłyby ją przekonać.
– Jest mi przykro i żałuję – rzucił, gdy dziewczyna schodziła po schodkach z ganku.
Zatrzymała się, spojrzała oczami pełnymi łez.
– Mnie też jest przykro – powiedziała z goryczą – zniszczyłeś, zrujnowałeś wszystko.
Jack czuł kompletną pustkę. Gdy patrzył, jak Cindy wrzuca walizkę do auta i rusza, miał wrażenie, że całe życie zeń wyszło. Nie czuł nawet złości do Giny. I wtedy, gdzieś w zakamarkach duszy, rozległo się ostrzeżenie, coś w środku przemówiło głosem ojca, powtarzając naukę, którą Harry Swyteck mozolnie i z uporem weń wkładał, tę samą, którą Jack rzucił ojcu w noc egzekucji Raula Fernandeza: „Każdy odpowiada za swoje czyny". Miał wrażenie, że słyszy ojca, ale tamto zdanie nie niosło ze sobą ulgi, choć w głębi serca poczuł wzbierającą siłę.
– Zawsze będę cię kochał – szepnął wcale nie do siebie. – Zawsze – powtórzył, patrząc na odjeżdżające auto.
Szczegółowe sprawozdanie z przebiegu procesu trafiło niezwłocznie na biurko gubernatora. Z zeznań Giny Harry Swyteck dowiedział się, że Jacka ktoś prześladował. Nie miał o tym pojęcia, a odkrycie przyjął zupełnie inaczej niż wszyscy. Dla innych fakt ten wyjaśniał motyw zabójstwa, on zaś widział to inaczej, ponieważ jego też nękano i też wydawało mu się, że prześladowcą jest Goss.
W pierwszym odruchu chciał zaraz złożyć publiczne oświadczenie, ale zaczął się zastanawiać. Nie można było bowiem wykluczyć, że taki krok – a więc ujawnienie, że również jego prześladowano – wzmocniłby argumenty prokuratora, przysięgli zaś mogliby to przyjąć jako wyraźny motyw zabójstwa. Jackowi też nie należy nic mówić, nie byłoby to rozsądne, bo Jack może wystąpić jako świadek, a wtedy musiałby zeznać wszystko.
Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi. Weszła sekretarka.
– Właśnie to przyniesiono – podała mu sporą, szarą, zapieczętowaną kopertę. – Nie chciałam panu przeszkadzać, ale posłaniec mówił, że to ma związek ze sprawą Jacka.
– Dziękuję, Paulo. – Na kopercie nie było nazwiska nadawcy. Harry odczekał, żeby sekretarka zostawiła go samego, i dopiero wtedy ostrożnie rozciął kopertę i zajrzał do środka. Zmroziło go. W środku znalazł zdjęcie. Przypomniał sobie okropności, jakie już raz szantażysta podsunął mu w Miami. Tym razem w kopercie była tylko jedna fotografia, czarnobiała, na błyszczącym papierze. Harry zamarł widząc siebie przed domem Gossa. Nie miał wątpliwości, zdjęcie zrobiono w noc zabójstwa. Harry stchórzył wtedy, nie zastosował się do polecenia szantażysty, który żądał, aby punktualnie o czwartej rano wszedł do mieszkania pod numerem 217 i zostawił tam pieniądze.
Ręce mu drżały, gdy odkładał fotografię na biurko. Wtedy dopiero zobaczył adnotację na odwrocie.
Puścisz parę, przyjacielu,
Glinom albo latorośli,
Zaraz buty się objawią,
A wraz z nimi moc radości.
Rymy prymitywne, ale przesłanie jasne. Gubernator zesztywniał, uświadamiając sobie, że jest przedmiotem manipulacji i od niego samego niewiele zależy. Groźba była poważna i oznaczała, że jeśli wystąpi w obronie syna, to policja „znajdzie" parę obuwia – dowód, kto zostawił ślad przed mieszkaniem Gossa i jeszcze więcej śladów w mieszkaniu kolejnej ofiary, Wilfreda Garcii. To nie wszystko. Kompromitujących materiałów jest bowiem więcej: nagranie na taśmie magnetofonowej to dowód, że Harry zapłacił za zdjęcia ofiary. Gdyby wszystko zostało ujawnione, opinia publiczna dowiedziałaby się, że korzenie zbrodni tkwią głęboko i mają związek z egzekucją niewinnego człowieka.
Gubernator złapał się za głowę w absolutnej bezsilności. Z jednej strony chciał coś zrobić, z drugiej czuł się jak sparaliżowany niezdolny do najmniejszego nawet ruchu. Miał potężnych nieprzyjaciół, więc najpierw trzeba się głęboko zastanowić, czy i jak można pomóc Jackowi, nie niszcząc siebie.
Jack czuł, że nie wytrzyma sam w pustym domu, więc wsiadł w auto i pojechał do Manny'ego, aby naradzić się przed kolejnym dniem rozprawy.
Zaraz na wstępie zwrócił uwagę adwokata, że Gina słowem nie wspomniała, iż miał ze sobą broń, gdy w nocy zjawił się w jej mieszkaniu. Być może podświadomie czuła, że byłby to ostatni gwóźdź do trumny Jacka, i mimo wszystko nie chciała do tego przykładać ręki.
Читать дальше