James Grippando - Prawo Łaski

Здесь есть возможность читать онлайн «James Grippando - Prawo Łaski» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Prawo Łaski: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Prawo Łaski»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

"Ludzie zebrali się o zmroku, aby czuwać całą noc. Była pełnia, ale po północy gęste chmury skryły niebiosa – z żalu albo przeciwnie, obojętności – chciały zasłonić wszechogarniający wzrok. Za sześć godzin ciemności ustąpią, skończy się wyczekiwanie. Wschodzące słońce obleje czerwienią sosny, palmy i całą północno-wschodnią Florydę. Wtedy, punktualnie o siódmej, Raul Fernandez zostanie stracony".

Prawo Łaski — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Prawo Łaski», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Zawsze może powiedzieć, że spadł ze schodów.

– Może – w głosie detektywa zabrzmiały poważniejsze nuty. – Ale jak wytłumaczy, że wiedział, że Goss zginął od kuli.

– Nie rozumiem.

– Ja mu tego nie powiedziałem. Sprawdziłem w radiu i w telewizji. Pierwsze informacje o zabójstwie nadano dopiero po ósmej, my zaś byliśmy u Swytecka o siódmej i powiedzieliśmy tylko, że jego klient nie żyje. Natomiast on już wtedy wiedział, że Goss został zastrzelony. Wymknęło mu się, a nie mógł o tym wiedzieć od nas.

McCue słuchał z całą uwagą.

– Coś w tym jest, co mówisz, Lonnie – pocierał skronie w zamyśleniu – może rzeczywiście powinieneś go zamknąć, na przykład pod zarzutem włamania czy podobnym, jeśli już chcesz popędzić mu kota.

– Chcę więcej – policjant zmrużył złowrogo oczy – chcę, żeby drań siedział, żeby dostał wyrok.

– Za to, co ci zrobił na sprawie Gossa? – spytał McCue bez ogródek.

– Za to, że jest winny, a to, że przyszpilę go z całą przyjemnością, nie ma najmniejszego znaczenia. Nie mam zamiaru mścić się ani na nim, ani na którymkolwiek z tych kowbojów z Instytutu Wolności. Chodzi jednak o to, że Swyteck zabił. Jestem tego pewien. Coś mu odbiło i wykończył tego bydlaka, swojego klienta. Tak zrobił, a ja chcę, żeby za to zapłacił.

Prokurator westchnął głęboko.

– W tej sprawie nie możemy sobie pozwolić na żadną pomyłkę.

– Nie ma pomyłki. Gdybyś zobaczył Swytecka dziś rano tak jak ja, wiedziałbyś, że nie ma mowy o pomyłce. Ja to czuję i nie wyssałem tego z palca. Podpowiada mi to doświadczenie zdobyte w ciągu wielu lat pracy w policji, a służę, jak wiesz, całe życie. Sam zresztą powiedz: czy zawiodłeś się kiedyś na moich przeczuciach?

McCue spuścił wzrok. Miał absolutne zaufanie do przyjaciela, ale też pytanie Stafforda, choć retoryczne, przypomniało co najmniej jeden przypadek, kiedy Lonzo popełnił błąd, śmiertelny błąd. Chodziło wtedy o morderstwo z premedytacją, proces był poszlakowy. McCue zawierzył przyjacielowi i wniósł oskarżenie. Rozprawa nie dobiegła końca, gdy prokurator zaczął nabierać wątpliwości, czy Lonzo wskazał rzeczywistego sprawcę. Sprawa należała już do historii i nie było co roztrząsać, zwłaszcza że ława przysięgłych uznała oskarżonego za winnego, a gubernator Swyteck podpisał nakaz egzekucji. Człowieka stracono, ale McCue nigdy go nie zapomni. Nazywał się Raul Fernandez.

– Muszę to przemyśleć – rzekł tymczasem.

– Czego jeszcze chcesz?

McCue poczuł się niepewnie.

– Chodzi o to – odparł – że zbyt wielu ludzi chciało śmierci Gossa. Trzeba przesłuchać także innych potencjalnych sprawców, porozmawiać z sąsiadami. Trzeba się upewnić, czy nagle nie znajdzie się jakiś świadek, który przysięgnie, iż na własne oczy widział, że ktoś wypada z mieszkania Gossa z dymiącym jeszcze pistoletem w garści, i że owym kimś z całą pewnością nie był Swyteck, bo był to, powiedzmy, wyjątkowo wysoki Murzyn albo kobieta, albo przyjaciel jednej z ofiar Gossa czy, dajmy na to…

– Policjant – wtrącił Stafford szyderczo. – Wystraszyłeś się tego telefonu pod dziewięćset jedenaście, że podobno kręcił się tam jakiś policjant?

McCue zdjął szkła.

– A i owszem, zwróciłem na to uwagę. Twój szef zresztą też, dlatego powiedział ci o tym zaraz na samym początku.

– Wiesz równie dobrze jak ja, że gdyby Gossa załatwił któryś z naszych chłopców, to po pierwsze nie poszedłby na robotę w mundurze. A po drugie zatrzymałby go pod byle pretekstem na ulicy i dał mu w czapę niby w samoobronie i jeszcze wsadził mu w rękę jakiegoś gnata bez numerów, żeby wszystko uprawdopodobnić.

– Możliwe. Chodzi jednak o to, że mamy do czynienia z synem gubernatora, i to jest morderstwo z premedytacją. Nie wyślę wniosku, dopóki nie będę miał dowodu, i to solidnego.

Oczy detektywa rozbłysły, jakby się zezłościł. W rzeczywistości był spokojny jak nigdy. Ostatnie zdanie prokuratora potraktował jak wyzwanie.

– Postaram się o dowód – powiedział z mocą – znajdę coś, czym go przyszpilę.

– Nie wątpię, nie wątpię, że coś takiego istnieje – przytaknął McCue.

– Istnieje – powtórzył Stafford z całą powagą. – Pewnie, że istnieje, bo ja wiem – uderzył się w piersi – czuję, że Swyteck jest winny. – Wstał energicznie i ruszył do drzwi, a jednocześnie, niby to bezwiednie, wsadził rękę do kieszeni marynarki.

– Co to, u diabła, jest?! – wykrzyknął z udawanym zdziwieniem, wyciągając jakiś przedmiot w przezroczystej torebce plastikowej.

McCue zaśmiał się. Znał zagrania swego przyjaciela.

– Niech mnie kule – detektyw pacnął się w czoło teatralnym gestem, śmiejąc się od ucha do ucha – byłbym zapomniał o najważniejszym. Otóż zwróciłeś pewnie uwagę, że w czasie, gdy dokonywano zabójstwa, nikt nie słyszał strzałów. Wydaje się to niemożliwe, żeby w takiej kamienicy nikt niczego nie usłyszał, chyba… – zawiesił głos dla większego efektu – chyba że zabójca Gossa miał tłumik na gnacie. To był kaliber.38. I właśnie to jest najważniejsze – podsunął prokuratorowi pod nos torebkę z tajemniczym przedmiotem.

– A cóż to takiego?

– Tłumik. Tłumik do spluwy kaliber.38.

– Skąd go wziąłeś?

– Z samochodu Jacka Swytecka. Leżał pod przednim siedzeniem.

Oczy McCue'a zabłysły ciekawością, po sekundzie zmarszczył brwi i z całą powagą zapytał:

– Mam nadzieję, że miałeś nakaz rewizji.

– Nie było potrzeby. Dostarczyli nam to chłopcy z Kaiser Auto Repair – warsztatu, z którego korzysta Swyteck. Okazuje się, że nasz ulubiony adwokat odstawia tam swego mustanga praktycznie co drugi dzień. W rzeczy samej to auto to złom. Ostatnio był tam we czwartek rano, żeby załatać składany dach. Około południa właściciel złapał jednego z pracowników, jak obrabiał samochody klientów. Zadzwonił do nas. A ów smoluch obrobił między innymi wóz Swytecka. I jak myślisz, co zwędził? Właśnie – uśmiechnął się z zadowoleniem – tłumik!

– Czy nie sądzisz, że to dziwny zbieg okoliczności, Lonnie, że akurat jakiś złodziejaszek dobrał się do wozu Swytecka. Jesteś pewien, że tak to było?

– Właściciel warsztatu potwierdzi to w stu procentach – mrugnął porozumiewawczo do prokuratora.

McCue odchylił się na krześle. Z błogim wyrazem twarzy złożył ręce na brzuchu.

– Lonnie – zaśmiał się krzywo – no, teraz to co innego.

19

– Czterdzieści trzy telefony od dziennikarzy, panie gubernatorze – meldowała sekretarka, wbiegając za Harrym Swyteckiem do gabinetu, w którym urzędował głównie wieczorami. W ciągu dnia bowiem brał udział w wiecach i spotkaniach, prowadząc kampanię wyborczą przed kolejną kadencją. -… i to w ciągu jednej godziny – dokończyła.

– Na litość boską – westchnął Harry, zrzucając marynarkę. Nosił ciemne ubrania, jak przystoi gubernatorowi. Cisnął marynarkę na kanapę, poluźnił krawat i z ulgą padł na skórzany fotel z wysokim oparciem. Przed kampanią nader chętnie rozsiadał się za rzeźbionym mahoniowym biurkiem, między dwiema flagami – państwową i stanową – w miejscu, skąd emanowała władza. Lubił spoglądać na brązowe żyrandole pod kasetonowym, białym sufitem i wielkie, zwieńczone łukami okna, okolone draperiami z czerwonego aksamitu. Odpoczywał pieszcząc w sobie świadomość gubernatorskiej władzy. Teraz jednak, gdy kampania weszła w szczytowy okres, pełne majestatu otoczenie jak zadra przypominało mu ciągle, że jeśli chce korzystać z atrybutów władzy przez następne cztery lata, to musi zapewnić sobie ponowny wybór.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Prawo Łaski»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Prawo Łaski» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


James Grippando - Blood Money
James Grippando
James Grippando - Found money
James Grippando
James Grippando - A King's ransom
James Grippando
James Grippando - Born to Run
James Grippando
James Grippando - Afraid of the Dark
James Grippando
James Grippando - Leapholes
James Grippando
James Grippando - The Abduction
James Grippando
James Grippando - Money to Burn
James Grippando
James Grippando - When Darkness Falls
James Grippando
James Grippando - Beyond Suspicion
James Grippando
James Grippando - Last Call
James Grippando
James Grippando - Hear No Evil
James Grippando
Отзывы о книге «Prawo Łaski»

Обсуждение, отзывы о книге «Prawo Łaski» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x