James Grippando - Prawo Łaski

Здесь есть возможность читать онлайн «James Grippando - Prawo Łaski» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Prawo Łaski: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Prawo Łaski»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

"Ludzie zebrali się o zmroku, aby czuwać całą noc. Była pełnia, ale po północy gęste chmury skryły niebiosa – z żalu albo przeciwnie, obojętności – chciały zasłonić wszechogarniający wzrok. Za sześć godzin ciemności ustąpią, skończy się wyczekiwanie. Wschodzące słońce obleje czerwienią sosny, palmy i całą północno-wschodnią Florydę. Wtedy, punktualnie o siódmej, Raul Fernandez zostanie stracony".

Prawo Łaski — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Prawo Łaski», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Poważnie mówię, Gina. Zamknęłaś drzwi na klucz, jak ci mówiłem?

– Oczywiście.

– A drzwi od ogrodu?

– Zawsze zamykam, kiedy włączam klimatyzację.

– To i tak żadna przeszkoda dla Gossa, jeśli to on. – Wysunął się z niej. – Jestem pewien, że coś słyszałem. – Ześlizgnął się z łóżka, podszedł do drzwi, przez chwilę pilnie nadsłuchiwał. Założył szlafrok, zabrał pistolet z nocnego stolika.

– Przyszedłeś do mnie z bronią?! – rozgniewała się.

– Uhm, i chyba dobrze zrobiłem.

– Proszę, Jack, żadnej strzelaniny. Lepiej zadzwoń po policję.

– Nie da rady. Telefon wyłączony.

Skrzywiła się ponuro. Chyba po raz pierwszy w życiu miała sobie coś za złe.

Załadował magazynek. Zarepetował. Sprawdził. Wszystko w porządku.

– Rozejrzę się na dole. Ty zostań tutaj.

– Bądź ostrożny.

Otworzył drzwi na korytarz. Broń trzymał w pogotowiu. W hallu było ciemno. W całym mieszkaniu panowała cisza. Wyszedł na korytarz przymykając po cichu drzwi za sobą. Usłyszał, że Gina przekręca klucz w zamku. Nie było odwrotu. Wytężył wzrok patrząc w dół. Nie zauważył niczego szczególnego. Zaczął schodzić, po kilku stopniach przystanął. Z tego miejsca widział już prawie cały parter, poza kuchnią. Telefon ciągle leżał na podłodze z odłożoną słuchawką. Zszedł na sam dół i zatrzymał się, nadal jednak niczego specjalnego nie dostrzegł, nic też nie było słychać, poza biciem serca. Powoli przemierzył cały salon. Po drodze odłożył słuchawkę na widełki i w tym momencie zobaczył, że drzwi wejściowe są otwarte na oścież.

Cofnął się, gdy ciszę nagle rozdarł głośny dźwięk. Minęła chwila, nim zdał sobie sprawę, że to alarm w jego własnym samochodzie. Bez namysłu wyskoczył z domu, zostawiając otwarte drzwi. Zamarł, gdy na własne oczy przekonał się, że nawet dwudziestoletni mustang powinien mieć system alarmowy. Składany dach był rozciachany na całej długości, od maski po kufer.

– Rany boskie! – jęknął i w tej chwili usłyszał przeraźliwy pisk dobiegający z domu. Wskoczył na schody, wbiegł do środka.

– JAAAACK! – krzyczała Gina z sypialni Cindy.

Pobiegł na górę, wyciągając przed siebie rękę z pistoletem. Gina, w satynowym zielonym szlafroku, stała jak skamieniała przy mosiężnym łóżku Cindy. Oprócz niej nie było nikogo. Jack z trudem łapał oddech. Łóżko było rozebrane. Różowa kapa starannie złożona. Na śnieżnobiałym prześcieradle widniała okropna plama – wilgotna, jaskrawoczerwona jak krew. Pochylił się, dotknął palcem.

– Ketchup – potwierdziła Gina, wskazując wzrokiem pustą butelkę, która jeszcze niedawno stała w lodówce.

Jackowi serce podeszło do gardła, gdy wyobraził sobie, co mogłoby się stać, gdyby Cindy nie wyjechała. Wiedział oczywiście, że nie należy niczego dotykać, ale też był przekonany, że jeszcze coś jest pod poduszką, coś, co intruz, kimkolwiek był, chciał, aby Jack znalazł. Wyciągniętą ręką, żeby być możliwie najdalej, ostrożnie chwycił za rąbek poszewki i podniósł poduszkę.

– Jack – Gina dygotała z przerażenia, głos jej drżał – co ty, u diabła, robisz?

Pod spodem leżała gałązka chryzantemy.

– Goss! – krzyknął i odłożył poduszkę na miejsce.

Ciszę rozdarł dzwonek telefonu. Spojrzeli po sobie. Widać było, że Gina, przerażona do ostatnich granic, nie podniesie słuchawki.

– Halo – Jack z całej siły starał się mówić spokojnie.

Cztery ulice dalej, w budce telefonicznej ledwo rozświetlonej blaskiem miejskich lamp, mężczyzna w wytartych niebieskich dżinsach i żółtawym podkoszulku zasłaniał mikrofon kawałkiem szmaty.

– Za wcześnie przyszedłeś na przyjęcie – rzucił oskarżycielskim tonem.

Jack wstrzymał oddech. Głos chyba ten sam, ale jakby inny, drżący i zdyszany, jak po biegu.

– Przyszedłeś za wcześnie, Swyteck. Zrobiłeś mi wielką przykrość.

Jack milczał. Nie odkładał słuchawki, ale też nie był w stanie się odezwać. Paraliżował go głos szaleńca, zły, nienawistny, zdyszany z wściekłości.

– Proszę – wykrztusił wreszcie – proszę cię, musimy porozmawiać.

– Mówiłem: wpół do piątej rano! – syknął rozmówca. – Punktualnie. Wpół do piątej i ani sekundy wcześniej. To twoja ostatnia szansa, Swyteck. Masz być o wpół do piątej.

Jack chciał coś jeszcze powiedzieć, ale połączenie zostało przerwane. Odłożył więc słuchawkę pełen ponurych myśli.

– Co to było? – zapytała jeszcze bardziej przerażona Gina.

– Zaproszenie. Ostateczne – odparł.

16

Dwie godziny później, gdy miasto spowiła cisza, a ostatni pijacy opuścili bary, brzask zaś nie wygonił jeszcze z domów tych, co zaczynają dzień o świcie, gdy Miami pogrążało się w najgłębszym śnie, rozległo się pukanie, a po chwili ktoś zaczął walić pięściami w drzwi. Eddy Goss usiadł na łóżku. Półprzytomny, nie był pewien, czy to sen, czy jawa. Ponowny łomot przekonał go, że nie śni. Wstał, odczekał jeszcze chwilę, aby oswoić wzrok z otaczającym mrokiem. Nie próbował zapalić światła. Nie było po co. Prąd odcięto, gdy nie zapłacił rachunku. Niespiesznie pokuśtykał do drzwi, nie było mu pilno otwierać. Po drodze wyjął rewolwer ze schowka w kanapie. Przycisnął policzek do drzwi i zerknął przez wizjer. Niewiele zobaczył. Żarówka nad drzwiami w korytarzu dawno się przepaliła. W mroku widać było tylko niewyraźny zarys postaci, chyba w policyjnym mundurze, a przynajmniej tak mu się wydawało. Schował więc broń, bo, wiadomo, nikt z wyrokiem nie dostaje pozwolenia, a on swoje odsiedział. Następnie otworzył drzwi i chciał potraktować stróża prawa z góry, bo zawsze tak robił.

Nie udało się. Najpierw zmieszał się nieco, widząc człowieka w mundurze, ale poza krótkim „Co jest, do cholery!" nie było mu dane powiedzieć nic więcej. Intruz bowiem wpadł do mieszkania, zatrzasnął drzwi i pchnął Gossa pod ścianę. Eddy nie zdążył nawet pomyśleć, ogarnąć, o co chodzi. W pół sekundy zobaczył przed sobą złowrogą czeluść lufy pistoletu z tłumikiem. Trwoga i przerażenie, jakie zwykł widzieć na obliczach swych młodocianych ofiar, wykrzywiły mu twarz i odjęły mowę. Dostał dwie kule, które przeszyły policzki, rozrywając czaszkę. Eddy osunął się na podłogę, a ściana spłynęła krwawym strumieniem. Martwe ciało padło bezkształtną masą w kałużę krwi. Chwilę później drzwi uchyliły się cicho, cień wysunął się na mroczny korytarz, przemknął po schodach i wtopił się w noc, a wraz z nim głuche echo znoszonych obcasów stukających o chodnik, jakby właśnie posterunkowy kończył nocny obchód.

III

Wtorek, 2 sierpnia

17

O piątej dwadzieścia pięć w Komendzie rozdzwonił się telefon 911. Alarmowano, że spod drzwi jednego z mieszkań na East Adams Street sączy się krew, zebrała się już cała kałuża. Dzwoniła sąsiadka, która właśnie wracała z nocnej zmiany w szpitalu. Wobec rozgłosu, jaki wzbudził proces Gossa, wszyscy w wydziale morderstw z miejsca skojarzyli adres, a niejeden detektyw ucieszył się w duchu, że ten drań wreszcie dostał za swoje. Szef wydziału nie miał żadnych wątpliwości, kogo wysłać na miejsce.

– Podrywaj tyłek, Lon! – zawołał od progu, otwierając drzwi do pokoju detektywa Lonza Stafforda z takim hukiem, że zadrżały żaluzje w oknach. – Słońce jeszcze nie wstało, a ja już gwarantuję ci wspaniały dzień.

Stafford oderwał się od wiadomości sportowych w „Miami Herald". Jak zwykle zjawił się w pracy pełne półtorej godziny przed czasem. Poranna zmiana obejmowała służbę dopiero o siódmej, więc siedział tymczasem przy biurku, nad gazetą, kawą i pączkami. Służył w policji prawie od czterdziestu pięciu lat. Przedtem był żołnierzem piechoty morskiej. Wszyscy wiedzieli, że jest pracoholikiem i że przesiaduje w biurze świątek czy piątek, kosztem wolnego czasu. Złośliwi twierdzili, że z wiekiem stał się mniej sprawny, a więc musi się bardziej przykładać, by mieć jakie takie efekty, i że jest z nim jak z Aladynem, który musiał aż trzy razy potrzeć lampę, aby spełniła jedno życzenie. W latach świetności był najlepszym detektywem w całej policji, nie tylko w wydziale morderstw. Nie popełniał błędów, jeśli pominąć ten jeden jedyny raz, kiedy rzeczywiście z gorliwości przesadził, i to tak, że prokurator przegrał stuprocentową skądinąd sprawę. W czasie przesłuchania, nagrywanego na taśmę wideo, odwołał się do sumienia podejrzanego i rzeczywiście wymusił na nim przyznanie się do winy. Rzecz przeszła do historii jako „przemówienie o chrześcijańskim pochówku", za sprawą którego Stafford spieprzył sprawę Eddy'ego Gossa – bo to o niego chodziło. Ostateczny rezultat był zaś taki, że detektyw serdecznie znienawidził Jacka Swytecka, który zauważył i wykorzystał jego błąd.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Prawo Łaski»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Prawo Łaski» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


James Grippando - Blood Money
James Grippando
James Grippando - Found money
James Grippando
James Grippando - A King's ransom
James Grippando
James Grippando - Born to Run
James Grippando
James Grippando - Afraid of the Dark
James Grippando
James Grippando - Leapholes
James Grippando
James Grippando - The Abduction
James Grippando
James Grippando - Money to Burn
James Grippando
James Grippando - When Darkness Falls
James Grippando
James Grippando - Beyond Suspicion
James Grippando
James Grippando - Last Call
James Grippando
James Grippando - Hear No Evil
James Grippando
Отзывы о книге «Prawo Łaski»

Обсуждение, отзывы о книге «Prawo Łaski» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x