– Nie mogę go znaleźć.
– Jesteś pewna, że nie ma go w domu albo w gazecie?
– Sprawdzałam. Jest gdzieś na mieście i szuka guza – wybuchnęła Virginia.
– Kochanie – powiedziała szefowa – właśnie mamy zamiar pójść z Cahoonem na śniadanie. Chciałaby cię o czymś powiadomić. Nie udzielaj nikomu żadnych informacji o ostatnim zabójstwie ani o tożsamości ofiary aż do odwołania. Na razie śledztwo jest w toku. Musimy zyskać na czasie z uwagi na tę drugą sprawę.
– Uważam, że to rozsądne – odpowiedziała Wirginia, patrząc w lusterko i rozglądając się na boki.
Minęła się z Brazilem o dwie minuty, co zresztą zdarzyło się już kilkakrotnie w ciągu tych kilku godzin. Skręciła w jakąś ulicę, podczas gdy on zaraz potem przejechał obok miejsca, gdzie dopiero co była. Krążył teraz w okolicy Cadillac Grill na West Trade Street, rozglądając się po zabitych deskami slumsach, odwiedzanych przez władców nocy. Z daleka zobaczył młodą prostytutkę, pochyloną nad thunderbirdem. Rozmawiała z facetem, który chciał coś zainwestować. Młody dziennikarz był w bojowym nastroju, podjechał nieco bliżej i patrzył. Klient dodał gazu i zniknął, a kurewka odwróciła się do Brazila z wrogością w oczach, zła, że zepsuł jej interes. Andy opuścił szybę.
– Hej! – krzyknął do niej.
Cykuta spojrzała z kpiną w oczach na tego, którego na ulicy nazywali Blondie. Ruszyła wolno wzdłuż krawężnika. Ten kapuś-przystojniaczek ciągle za nią łaził, najwyraźniej miał coś do niej, szykował się, a może myślał, że uda mu się zdobyć jakieś nowe informacje dla policji i gazety. To wydało jej się zabawne. Brazil odpiął pasy i zaczął opuszczać szybę po stronie pasażera. Tym razem mu nie umknie. O, nie. Schował pistolet pod siedzenie i ruszył powoli do przodu.
– Przepraszam! Przepraszam panią! – wołał za nią. – Chcę porozmawiać.
W tym samym czasie Judy Hammer przejeżdżała tuż obok, a Cahoon jechał za nią swoim czarnym mercedesem sedanem 600S V-12 ze skórzaną tapicerką. W tej części miasta nie czuł się bezpiecznie i jeszcze raz sprawdził zamki, podczas gdy komendantka włączyła policyjne radio i poprosiła dyspozytora o dziesięć-pięć z jednostką siedemset. Po chwili miała już łączność w eterze z Virginią.
– Szukany przez ciebie osobnik znajduje się na rogu West Trade i Cedar – przekazała jej wiadomość. – Powinnaś szybko tam pojechać.
– Dziesięć-cztery.
Policjanci byli zdumieni, wręcz gubili się w domysłach, gdy usłyszeli rozmowę między szefową i jej zastępczynią. Nie zapomnieli jeszcze tego, co komendant Hammer mówiła o śledzeniu i nękaniu obywateli. Może byłoby rozsądniej odczekać chwilę lub dwie, aż zorientują się, o co w tym wszystkim chodzi. Virginia dodała gazu, cofając wóz w stronę West Trade.
Cykuta zatrzymała się i powoli zaczęła iść w kierunku Brazila, w jej oczach tliła się obietnica takich wrażeń, jakich ten kapuś w BMW nie potrafiłby sobie nawet wyobrazić.
Komendant Hammer nie była pewna, czy to odpowiedni moment, aby wprowadzić Cahoona do Presto Grill. Aura kłopotów unosiła się nad ulicą jak żar w upalny dzień, a Judy doskonale wiedziała, że nie osiągnęłaby w życiu niczego, gdyby ignorowała swój instynkt. Jedynie w sprawach osobistych szukała kompromisu, wyciszała się i zaprzeczała temu, co było oczywiste. Skręciła na parking All Right obok baru i pomachała przez okno do Cahoona. Zatrzymał swój samochód obok jej nieoznakowanego wozu i także opuścił szybę.
– Co się dzieje? – zapytał.
– Zaparkuj i wsiadaj do mnie. – Co?
Judy Hammer rozejrzała się po okolicy. Z całą pewnością zanosiło się na coś niedobrego. Czuła odór zła, rozpoznawała smród bestii. Nie było czasu do stracenia.
– Nie mogę tu zostawić samochodu – zauważył rozsądnie Cahoon, ponieważ jego mercedes byłby jedynym wozem na tym parkingu, a prawdopodobnie także w promieniu osiemdziesięciu kilometrów, który kosztował około stu dwudziestu tysięcy dolarów.
Komendantka połączyła się z dyspozytorem.
– Przyślijcie radiowóz na parking All Right, West Trade pięćset. Niech pilnują aż do odwołania najnowszego modelu mercedesa.
Dyspozytor Radar nie przepadał za Judy Hammer, ponieważ była kobietą. Ale ponieważ była też szefową policji, a on miał dobrego nosa, nie chciał się narazić tej suce. Nie miał pojęcia, co komendantka robi o tak późnej porze na ulicy, lecz na wszelki wypadek wysłał dwa radiowozy pod wskazany adres. Cykuta wolno zbliżała się do samochodu Brazila od strony okna dla pasażera, uśmiechając się do własnych myśli. Zajrzała do środka, jak to miała w zwyczaju, i taksującym spojrzeniem oceniła wypielęgnowaną, skórzaną tapicerkę. Zauważyła teczkę, długopisy, firmowe notesy „Charlotte Observera”, starą skórzaną kurtkę lotniczą, a przede wszystkim policyjny skaner i radio.
– Jesteś z policji? – zapytała, przeciągając sylaby i zastanawiając się, kim, do diabła, był Blondie.
– Jestem dziennikarzem. Z „Observera” – odrzekł Andy, ponieważ nie czuł się już policjantem.
Porucznik West wystarczająco dobitnie dała mu to do zrozumienia.
Cykuta ze złowrogą kokieterią zastanawiała się, na ile go oceniać. Dziennikarze nieźle zarabiali, a przy okazji prawda wyszła na jaw. Blondie nie jest kapusiem. Był tym pismakiem, którego artykuł tak rozgniewał Dyniogłowego.
– Co sprzedajesz, chłopczyku? – zapytała.
– Informacje. – Serce Brazila waliło jak młotem. – Płacą mi za to.
Kobiecie zaświeciły się oczy, rozchyliła usta w wesołym uśmiechu, ukazując rzadko rozstawione zęby. Okrążyła wóz i podeszła do okna od strony kierowcy. Jej zapach był intensywny jak woń kadzidełka.
– A jakich potrzebujesz, chłopczyku? – chciała wiedzieć.
Andy rozumiał, że powinien być ostrożny, ale okazja wydawała się intrygująca. Nigdy przedtem nie znalazł się w takiej sytuacji i usiłował sobie wyobrazić doświadczonych, obytych mężczyzn i sekretne rozkosze, jakim się oddawali. Był ciekaw, czy się bali, pozwalając komuś takiemu jak ona wsiąść do samochodu. Czy zapytaliby ją o imię lub jakieś szczegóły z życia?
– Interesuje mnie, co się tu dzieje – zaczął wyjaśniać nerwowo. – Te morderstwa. Widywałem cię już przedtem w tej okolicy. To znaczy, czasami. Może wiesz coś o tym.
– Może tak, a może nie – odpowiedziała tajemniczo, przesuwając palcem po jego ramieniu.
Virginia West jechała bardzo szybko, mijając te same obskurne miejsca, obok których nie tak dawno przejeżdżał Brazil. Judy Hammer podążała za nią. Cahoon nabijał strzelbę, oczy miał szeroko otwarte, jakby nagle znalazł się w rzeczywistości zupełnie innej niż jego życie.
– To będzie cię kosztowało pięćdziesiątkę, chłopczyku – oświadczyła Cykuta.
Nie miał tyle przy sobie, ale nie chciał się do tego przyznać.
– Dwadzieścia pięć – próbował negocjować cenę, jakby robił to od zawsze.
Prostytutka cofnęła się o krok, taksując go spojrzeniem i myśląc o Dyniogłowym, który siedział w swojej furgonetce i obserwował ich. Poprzedniego dnia nakrzyczał na nią i dotkliwie ją pobił. Karał ją za to, co Brazil napisał w gazecie. Cykuta poczuła, że ogarnia ją nienawiść, i podjęła decyzję, która raczej nie była mądra, zważywszy na to, że razem z Dyniogłowym załatwili już tego wieczora jednego dzianego frajera, co wystarczyłoby im na tydzień, a poza tym w okolicy kręciły się gliny.
Wyglądała na zadowoloną z czegoś, o czym Brazil nie mógł wiedzieć.
Читать дальше