– Czy to wy jesteście tymi idiotami, którzy do mnie telefonowali? – zapytał, przypatrując się nam nieufnie. – Oczywiście, że to wy.
– Porucznik Lindsay Boxer – przedstawiłam się. – A to Warren Jacobi, inspektor z wydziału zabójstw. – Nie ma pan nic przeciwko temu, żebyśmy weszli?
– Mam – odparł, ale otworzył siatkowe drzwi. – Jeśli chodzi o mojego syna, niczego się ode mnie nie dowiecie. Mogę przyjąć jedynie przeprosiny za to, że go zamordowaliście.
Poprowadził nas pachnącymi stęchlizną, odrapanymi korytarzami do małego pokoiku. Wyglądało na to, że nikt inny tu nie mieszka.
– Mieliśmy nadzieję, że odpowie nam pan na parę pytań dotyczących syna – rzekł Jacobi.
– Słucham – mruknął Danko, sadowiąc się na przykrytej patchworkową narzutą kanapie. – Trzeba było pytać o niego trzydzieści lat temu. Mój syn był dobrym chłopcem, ale był też indywidualnością. Wychowaliśmy go tak, by umiał samodzielnie myśleć, i to się nam udało; dokonywał wyborów zgodnie z własnym sumieniem… i jak się potem okazało, były to trafne wybory. Śmierć Williama spowodowała, że straciłem wszystko, co miałem. Żonę… – wskazał głową czarno – biały portret kobiety w średnim wieku. – Wszystko!
– Przykro nam, że tak się stało. – Przysiadłam na brzeżku poplamionego fotela. – Nie chcieliśmy przypominać panu o tej bolesnej stracie, ale… Jestem pewna, że słyszał pan o ostatnich wydarzeniach w San Francisco. Zginęło wielu ludzi.
Danko potrząsnął głową.
– Minęło trzydzieści lat, a wy ciągle nie pozwalacie mu spoczywać w spokoju.
Zerknęłam na Jacobiego. Zapowiadała się trudna rozmowa. Zaczęłam opowiadać o Jill i o tym, jak odkryliśmy powiązanie między jej ojcem a nalotem na dom przy Hope Street. Potem powiedziałam, że inna z ofiar, Lightower, również miała coś wspólnego z Berkeley i buntami studenckimi.
– Nie chcę podważać waszych kwalifikacji – Danko uśmiechnął się – ale wasze domniemania wydają mi się absurdalne.
– Pański syn miał pseudonim August Spies – powiedziałam. – Ludzie, którzy dokonują tych wszystkich morderstw, również podpisują się tym nazwiskiem.
Carl Danko parsknął szyderczo i sięgnął po fajkę. Wyglądało na to, że cała ta sytuacja go bawi.
– Zna pan kogoś, kto może być w to zamieszany? – zapytałam. – Któregoś z przyjaciół Billy’ego? Czy żaden z nich nie kontaktował się z panem w ostatnim czasie?
– Ktokolwiek to jest, niech go Bóg błogosławi. – Danko wytrząsnął fajkę. – Prawdę mówiąc, straciliście tylko czas, przyjeżdżając tutaj. Nie mogę wam w niczym pomóc. Zresztą nawet gdybym mógł… mam nadzieję, że jesteście w stanie zrozumieć, dlaczego nie mam ochoty pomagać policji San Francisco. A teraz proszę opuścić mój dom.
Oboje z Jacobim wstaliśmy. Zrobiłam krok w stronę drzwi, modląc się o jakieś natchnienie. Zatrzymałam się przed portretem jego żony i zauważyłam obok niego fotografię. Było to grupowe zdjęcie rodziny.
Coś mi podszepnęło, żeby przyjrzeć się twarzom.
Na zdjęciu był także drugi, młodszy syn. Mógł mieć około szesnastu lat. Podobny jak dwie krople wody do matki. Wszyscy czworo uśmiechali się radośnie na tle przyjemnej, słonecznej scenerii dawno minionego dnia. Odwróciłam się do Danka.
– Pan ma drugiego syna.
– Charles… – Wzruszył ramionami.
Wzięłam fotografię do ręki.
– Spróbujemy z nim porozmawiać. Może będzie coś wiedział.
– Wątpię. – Carl Danko popatrzył na mnie. – On też nie żyje.
Wróciwszy do explorera, zatelefonowałem do Cappy’ego.
– Dowiedz się wszystkiego o Charlesie Danku. Facet urodził się w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym trzecim lub czwartym roku, prawdopodobnie nie żyje. To wszystko, co o nim wiem. Zbadaj jego przeszłość, najdokładniej jak tyko się da. Jeśli nie żyje, chciałabym zobaczyć świadectwo zgonu.
– Zajmę się tym – obiecał Cappy. – A tymczasem mam dla ciebie coś na temat George’a Bengosiana. Miałaś rację, ukończył w Chicago studia przygotowawcze na medycynę, ale dopiero po przeniesieniu się tam z Berkeley w sześćdziesiątym dziewiątym.
– Dzięki, Cappy. Doskonale się spisałeś. Tylko tak dalej.
Mieliśmy więc już trzy osoby – Jill, Lightowera i Bengosiana – powiązane z nalotem policji na Hope Street, a pseudonimem August Spies posługiwał się Billy Danko.
Na razie jednak nie wiedziałam, co z tym wszystkim zrobić. Jak słusznie powiedział Carl Danko, wszystko obracało się w sferze domniemań.
Kiedy wracaliśmy, udało mi się na chwilę zasnąć. To był mój pierwszy sen od trzech dni. Dotarliśmy do ratusza koło szóstej.
– Gdyby cię to interesowało – rzekł Jacobi – to informuję, że chrapałaś.
– Pomrukiwałam – poprawiłam go. – Ja mruczę.
Przed powrotem do siebie postanowiłam zajrzeć do Molinariego. Pobiegłam na górę i wśliznęłam się do jego biura. Odbywało się tam jakieś zebranie. Nie miałam pojęcia, czego dotyczyło.
Przy biurku Molinariego siedział Tracchio. Prócz niego byli tam jeszcze Tom Roach z FBI i Strickland, który odpowiadał za bezpieczeństwo podczas szczytu G-8.
– Gdy robiono nalot na kryjówkę BNA, Lightower studiował w Berkeley – oznajmiłam, z trudem mogąc ukryć podniecenie. – Bengosian tak samo. Zresztą nie tylko oni.
– Wiem – odparł Molinari.
Wystarczyła mi jedna sekunda.
– Dotarłeś do akt FBI na temat BNA?
– Więcej – odparł Molinari. – Odnalazłem agenta FBI, który dowodził oddziałem biorącym udział w szturmie na Hope Street. William Danko był pełnoprawnym członkiem Synoptyków. Widziano go, jak węszył wokół regionalnych biur Grummana, które we wrześniu tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego dziewiątego roku zostały wysadzone w powietrze. Jego pseudonim, August Spies, pojawiał się w podsłuchiwanych przez policję rozmowach telefonicznych Synoptyków. Ten młodzieniec wcale nie był taki niewinny, Lindsay. Był zamieszany w morderstwo.
Podsunął mi żółty liniowany bloczek z notatkami.
– FBI zaczęło go śledzić jakieś trzy miesiące przed nalotem. Prócz niego śledzono jeszcze kilku innych ludzi z komórki w Berkeley. FBI zdołało jednego z nich zwerbować jako tajnego współpracownika. Zdumiewające, jak łatwo perspektywa spędzenia dwudziestu pięciu lat w więzieniu federalnym przegrywa z obiecującą karierą lekarską.
– Bengosian! – wykrzyknęłam. Krew zaczęła we mnie żywiej krążyć.
Molinari kiwnął głową.
– Masz rację, Lindsay, to właśnie jego skaperowali. Dlatego mogli zrobić nalot na Hope Street. Bengosian zdradził swoich towarzyszy. Miałaś rację. Ale jest jeszcze coś…
– Lightower? – spytałam domyślnie.
– Mieszkali z Dankiem w jednym pokoju – powiedział Molinari. – Uniwersytet zabrał się za aktywistów SDS i prawdopodobnie Lightower uznał, że lepiej przenieść się na parę semestrów za granicę. Prowadzący szturm agent FBI, który wszedł do tamtego mieszkania ze swoimi ludźmi, dostał pochwałę. Przepracował dwadzieścia lat w Biurze, po czym przeszedł na emeryturę. Mieszkał tutaj, w San Francisco. Nazywał się Frank T. Seymour. Czy to nazwisko coś ci mówi?
Moja radosna antycypacja zamieniła się w przygnębienie. Frank T. Seymour był jednym z zabitych w wybuchu w Rincon Center.
Zapadł wieczór, a Michelle zawsze lubiła tę porę dnia. Mogła wtedy oglądać The Simpsons , powtórkę Friends . Zawsze ją to śmieszyło, jak w czasach zanim to wszystko się zaczęło, jak wtedy, gdy jako dziecko chodziła do Eau Claire.
Читать дальше