Zostawiłyśmy furgonetkę na rogu Beale i Folsom i zaczęłyśmy biec. Kiedy byłyśmy jeszcze kilka przecznic od miejsca eksplozji, zobaczyłyśmy dym unoszący się nad Rincon Center.
Musiałyśmy się dostać do wejścia Y od strony Steuart Street, mijając po drodze Red Herring i hotel Harbor Court.
– Niedobrze, cholernie niedobrze, Lindsay – jęczała Claire.
Pierwszą rzeczą, która mnie uderzyła, był zapach kordytu. Szklane drzwi wejściowe atrium zostały wyrwane z zawiasów. Zakrwawieni, poranieni potłuczonym szkłem ludzie siedzieli na krawężnikach, próbując wykrztusić dym z płuc. Ze środka wyprowadzano coraz to nowych rannych, co oznaczało, że najgorsze znajduje się wewnątrz.
Nabrałam powietrza.
– Chodźmy. Uważaj na siebie, Claire.
Wszystko było pokryte czarną gorącą sadzą. Dym wżerał się w płuca. Policja starała się zrobić nieco wolnego miejsca. Strażacy gasili coraz to nowe wybuchy ognia.
Claire klęknęła przy kobiecie, która miała spaloną twarz i krzyczała, że nic nie widzi. Minęłam je i weszłam głębiej. W środku atrium, obok Deszczowej Kolumny, która nie przestała spływać do sadzawki, leżało kilka ciał. Co ci wariaci wyprawiają? Czy naprawdę uważają, że tylko takimi metodami mogą zrealizować swój cel?
Wokół kręciło się mnóstwo policjantów, porozumiewających się przez przenośne radiotelefony, ale jeden z nich, bardzo młody, stał bezczynnie, połykając łzy.
Mój wzrok padł na kłębowisko drutów i połamanego drewna w środku atrium – były to szczątki fortepianu. Obok zobaczyłam Nika Magitakosa z ekipy saperskiej. Miał wyraz twarzy, którego nigdy nie zapomnę – tak straszny, że ciarki przeszły mi po grzbiecie.
Podeszłam do niego.
– Wybuch nastąpił w tym miejscu – powiedział, rzucając kawałek zwęglonego drewna na połamany fortepian. – Co za skurwysyny, Lindsay… Ludzie właśnie jedli lunch.
Mimo że nie byłam ekspertem, od razu zorientowałam się, gdzie podłożono bombę. W kręgu o promieniu zatoczonym z miejsca w środku atrium widać było plamy spalenizny, połamane ławki i zniszczone rośliny.
– Dwaj świadkowie twierdzą, że widzieli dobrze ubranego czarnego mężczyznę. Zostawił pod fortepianem aktówkę i odszedł. Prawdopodobnie zastosowali tę samą technikę jak na Marina. C-cztery, z elektronicznym detonatorem, uruchamianym przez telefon.
W tym momencie przybiegła do nas kobieta w mundurze ekipy saperskiej, niosąc coś, co wyglądało jak część rozerwanej wybuchem skórzanej walizeczki.
– Zabezpiecz to – polecił jej Niko. – Mogą być na tym odciski palców, a może nawet znajdziemy rączkę.
– Poczekaj! – zawołałam, gdy już odchodziła. To, co znalazła, było szerokim skórzanym paskiem z zapięciem na zatrzask, zamykającym wieko walizki. Widniały na nim dwie złote litery: A.S.
Poczułam falę mdłości w żołądku. Oni się z nami bawili, drwili sobie z nas. Wiedziałam oczywiście, co znaczą te litery. A.S. August Spies. Odezwała się moja komórka. To była Cindy.
– Jesteś tam, Lindsay? – spytała. – Nic ci się nie stało?
– Jestem. O co chodzi?
– Przyznali się do zamachu – powiedziała. – Zadzwonili do gazety. Rozmówca przedstawił się jako August Spies. Powiedział: „Strzeżcie się za trzy dni! Dzisiaj to była tylko wprawka”.
Późnym popołudniem uświadomiłam sobie, że przez ostatnie dwie noce nie przespałam nawet jednej godziny. Miałam wrażenie, że wymyka mi się coś ważnego dla prowadzonej przeze mnie sprawy. Byłam tego niemal pewna.
Zadzwoniłam do Cindy i Claire z propozycją spotkania. Byłam tak zmęczona tropieniem Hardawaya, że zatęskniłam do jakiejś odmiany.
Claire spędziła cały dzień w kostnicy na identyfikowaniu ofiar eksplozji w Rincon Center. Do tej pory przywieziono szesnaście trupów, ale spodziewano się następnych. Mimo to Claire zgodziła się przyjść na parę minut do Susie. Miałyśmy spotkać się przy naszym narożnym stoliku.
Zanim jeszcze dojechałam na miejsce, poczułam ich lęk. Czekały na zewnątrz. Zobaczyłam ten lęk na ich twarzach.
– Komunikat na temat Jill jest kluczem do tej sprawy – oświadczyłam i pijąc herbatę, przedstawiłam im moją najnowszą teorię.
– Oskarżano Jill, że służyła państwu – powiedziała zaskoczona Claire.
– Nie o tym komunikacie mówię. Mam na myśli e-mail, który otrzymała Cindy. Było tam zdanie: „Musiała umrzeć z innego powodu”.
– „To była osobista sprawa” – dokończyła Cindy. – Sądzisz, że Jill znała tego człowieka? – zapytała zdziwiona.
– Nie wiem, co o tym sądzić. Wiem tylko, że każda z ofiar została starannie wybrana. Ani jedno z tych zabójstw nie było przypadkowe. Co ich doprowadziło do Jill? Śledzili ją, dowiedzieli się, gdzie mieszka, a potem porwali. Lightower, Bengosian… Coś ich musiało łączyć z Jill.
– Może któryś z jej procesów? – podsunęła Cindy.
Claire nie wyglądała na przekonaną.
Zamilkłyśmy i rozejrzałyśmy się wokół, a potem równocześnie spojrzałyśmy na puste miejsce przy stoliku.
– Smutno tak tu siedzieć, pić herbatę bez Jill i rozmawiać o niej – westchnęła Claire.
– Mam nadzieję, że nam to pomoże – powiedziałam i spojrzałam na nie.
W oczach obydwu moich przyjaciółek zapaliły się nowe błyski.
– No dobrze – kiwnęła głową Claire. – Ale jak?
– Zbadamy jej stare procesy – oświadczyłam. – Spróbuję posadzić nad tym kogoś z personelu Sinclaire’a.
Cindy zmrużyła oczy.
– Czego będziemy szukały?
– Znasz treść e-maila. Czegoś osobistego – odparłam. – Rozejrzyj się, spójrz na ludzi dokoła, na ulicach. Musimy powstrzymać tych sukinsynów.
Bennett Sinclair przyjął nas w swoim biurze w towarzystwie April, asystentki Jill, i prokurator Wendy Hong, pracującej w jego departamencie. Poprosiłyśmy o materiały procesowe Jill z ostatnich ośmiu lat.
Czekała nas góra papierkowej roboty. Wielkie wózki, podobne do używanych w pralniach, przywiozły nam z archiwum mnóstwo grubych, pozwiązywanych teczek. Ułożono je w wysokich kolumnach w biurze Jill.
Zabrałyśmy się do pracy.
W ciągu dnia prowadziłam śledztwo, starając się zawęzić krąg wokół Hardawaya, a wieczorem i w każdej wolnej chwili schodziłam na dół i przekopywałam się przez akta. Claire i Cindy robiły to samo. Nocami w oknie biura Jill świeciło się światło i wydawało się, że nasza przyjaciółka znowu czuwa na swoim posterunku w ratuszu.
„To osobista sprawa”. Ten fragment e-maila otrzymanego przez Cindy wciąż tkwił w naszych mózgach.
Nie odkryłyśmy jednak niczego. Mnóstwo pracy poszło na marne. Jeżeli w życiu Jill było coś, co miało związek z Augustem Spiesem, to teczki tego nie ujawniały. Ale potwierdzenie tej hipotezy musiało gdzieś istnieć. Tylko gdzie?
W końcu załadowałyśmy ostatnie teczki na wózek i odesłałyśmy je do archiwum.
– Jedź do domu – poradziła mi Claire, sama na ostatnich nogach. – Prześpij się. – Z wysiłkiem podniosła się z krzesła i narzuciła na ramiona płaszcz przeciwdeszczowy. Położyła mi rękę na ramieniu. – Znajdziemy inny sposób, Lindsay. Jestem pewna.
Miała rację. Potrzebowałam snu bardziej niż czegokolwiek na świecie, nawet bardziej niż gorącej kąpieli. Tyle nadziei wiązałam z naszą akcją! Wróciłam na chwilę do biura i zabrałam swoje rzeczy, po czym wsiadłam do explorera i pojechałam przez Brannan w stronę Potrero. Zatrzymałam się na skrzyżowaniu. Czułam w sobie kompletną pustkę.
Читать дальше