Jacek Dąbała - Prawo Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Dąbała - Prawo Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Prawo Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Prawo Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Powieść traktująca o Idalgo, mistrzu miecza i łowcy bandytów. Mroczne fantasy, gdzie ludzkość odpiera ataki zmutowanych szczuro-ludzi, na świecie pojawiają się ludzie obdarzeni magicznym dotykiem, a nawet goście ze świata równoległego. Całości dopełniają realistyczne, często szokujące wręcz opisy scen batalistycznych.

Prawo Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Prawo Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Gadaj teraz – odezwał się Human, poklepując konia po szyi.

– Mutanty idą na starego Syriusa ze wszystkich stron. – Z zajadłą i złośliwą satysfakcją zaczął tłumaczyć Waldo. – Od wschodu, południa i zachodu was duszą… A od północy płyną już łodzie Abotta z Szybgadii… Mało wam? O dzieciaku wiem… Podobno życie wraca i choroby leczy. Nie utrzymacie go, szczury was zagryzą…

– Łapacza szukam – przerwał mu Human. – Idalga ze szponem na skroni…

– Dziewkę byś lepiej wychędożył… – zaśmiał się krzywo handlarz. – Szczury już go pewnie zepsuły. Słyszałem o nim, ale na oczy nie widziałem…

Human skinął głową w milczeniu, wyjął sznur i zarzucił handlarzowi na szyję. Zanim tamten zorientował się, o co chodzi, był już związany i zarzucony na koński grzbiet jak worek. Maqui wyrwał z ziemi kępę trawy i wetknął handlarzowi w gardło. Wiedział, co ma robić, i nie starał się okazywać niezadowolenia. Olbrzym wskoczył na konia i podjechał do zwiadowcy.

– Książę potrzebuje języka – szepnął, pochylając się nad Maquim. – Jeśli szczęścia nie zbraknie, to go znajdę. Pojadę przy trakcie…

Zwiadowca dosiadł konia i pociągnął za sobą wierzchowca ze związanym handlarzem niewolników. Miał przeczucie, że nie powinni się rozstawać. Polubił olbrzyma i wolałby go nie opuszczać. Drogi i lasy zapchane były wrogimi wojskami, a pellegrisi i setki przypadkowych band zagrażali każdemu samotnemu jeźdźcowi. Human odczekał, aż Maqui zniknie w gęstwinie, po czym ostro pognał w stronę Kreporu.

12

Human poruszał się bardzo ostrożnie. Kilkakrotnie dostrzegał sunące na północ oddziały mutantów i starannie ukrywał się przed nimi w krzakach. Niekiedy w ostatniej chwili zbaczał z wąskich dróżek przy starym trakcie i zatrzymywał się za drzewami. Szczury nie zauważały go. Były tak pewne siebie i tak bardzo pochłonięte marszem na księstwo, że nie zwracały uwagi na drobiazgi. Wszędzie widać było pośpiech. Czasami olbrzym trafiał na ślady walki i mijał jeszcze świeże trupy. Zwykle znajdował mutanty i strażników królestwa. Potyczki były zajadłe i nikt nie brał jeńców. Walczono do ostatniego przeciwnika. Human rozpoznawał cięcia zadane już po bitwie. Rannych, którzy przeżyli, dobijano, podcinając gardła.

Zdarzało się również tak, że Human wynurzał się z lasu, wjeżdżał na polanę i zatrzymywał wśród dziesiątków martwych ciał. Szczególnie zajadłe były boje szczurów z pellegrisami. Wówczas poodgryzane palce, ręce i nosy leżały prawie wszędzie. Porwane pazurami brzuchy i strzaskane na miazgę czaszki wleczono całymi kilometrami. Ani jedni, ani drudzy nie poddawali się. Tak walczyli tylko ci, którzy nienawidzili się bardziej od ludzi.

Po kilkunastu dniach Human zauważył, że las rzednie. Drzewa stawały się wyższe, a krzaki bardziej przejrzyste. Trudniej było znaleźć kryjówkę i łatwiej wpaść w ręce wroga. Olbrzym żuł suszone mięso i kłusem posuwał się do przodu. Domyślał się, że w pobliżu powinien znajdować się obóz mutantów. Na drogach napotykał coraz więcej wozów i kolumn z niewolnikami. Wszystkich pędzono na wschód. Zwykle kobiety, dzieci i mężczyźni wędrowali w otoczeniu kilkunastu konnych szczurów. Szli tam, gdzie zamierzano ich wykorzystać i zabić. Jeńców było tak wielu, że mutanty przestały się o nich troszczyć. Rzadko podawały wodę, a jeszcze rzadziej jedzenie. Ludzie padali na drogach, umierali ze zmęczenia lub byli dobijani mieczami. Dzieci zostawały bez matek, ojcowie bez rodzin, a młode dziewczęta wybierano dla szczurów do zabawy. Niebezpieczeństwo wzrastało. Olbrzym wiedział, że stał się widoczny i w każdej chwili jakiś oddział mógł go zaczepić. Do tej pory chronił go mnisi habit, zdarty na drodze z trupa barczystego mutanta.

Pojawiły się pierwsze pagórki, oznaka, że wysokie góry Kreporu lada chwila mogły zarysować się na horyzoncie. Ziemia stała się skalista, a drzewa smuklejsze i wyższe. Human sypiał przytulony do konia, który kładł się posłusznie na ziemi i nie wstawał, dopóki jego pan nie obudził się. Tylko dlatego przetrwał chłód nocy i mógł nie rozpalać ogniska. Żywił się wyłącznie zapasami suszonego mięsa i owoców, znajdowanymi w torbach zabitych szczurów lub strażników. Nie odzywał się do nikogo i nie odpowiadał na pytania. Wiedział, że zainteresowanie losem łapacza może im obu tylko zaszkodzić. Dodatkowo musiał uważać na przytroczone do siodła, starannie owinięte w koce, dwa miecze Idalga. Dla zmyślnego złodzieja nie było problemem wysupłanie broni, która dla znawcy mogła stanowić prawdziwy majątek.

Human schudł, a jego policzki zapadły się. Coraz częściej łapał się na tym, że podsłuchuje przypadkowych ludzi. Na drogach pełno było usłużnych i głodnych donosicieli. Węszyli wśród sunących za mutantami taborów niewolników, jeńców i włóczęgów, których nawet szczury nie potrafiły zniszczyć. Wystarczyło zwrócić na siebie uwagę i jak spod ziemi pojawiał się oddział w habitach i z mieczami w dłoniach.

Krepor ugiął się, przegrał i płacił cenę za swoją dawną dumę i potęgę. Mutanty nie przebierały w środkach i na każdym kroku upokarzały mieszkańców królestwa. Na drogach zaczęły pojawiać się krzyże ze zwisającymi resztkami ludzkich ciał. Od czasu do czasu w spalonych wsiach i osadach olbrzym zauważał nagie dziewki i młodzieńców w dybach. Kto chciał, chędożył ich dla uciechy i szedł zaspokojony dalej. Pogarda dla wszystkiego, co kreporskie, stawała się coraz bardziej widoczna.

Mutanty poczuły się pewnie i nie zasłaniały już szczurzych pysków kapturami. Bezczelnie i pogardliwie naśmiewały się z tych, które kapturów nie zdejmowały. Human wiedział, że niedługo może się spodziewać momentu, kiedy ktoś go odkryje. Z każdym dniem zbliżał się do głównego obozu. Po drodze minął pięć mniejszych, ale nigdzie łapacza nie znalazł. Dwa razy zapytał o przyjaciela wędrownych żebraków. Potwierdzili, że mijał ich oddział szczurów, które wiozły chudego, wysokiego mężczyznę ze szponem wytatuowanym na skroni. Za godziwą zapłatę i ze strachu przed jej utratą woleli trzymać język za zębami.

Kiedy Human dotarł do obrzeży obozowiska, słońce wyznaczało już środek dnia. W górach nie dokuczało tak, jak na nizinach. Łagodny wiatr studził ostre promienie i przynosił z sobą charakterystyczną, mdłą woń mutantów. Wokoło obozu rozłożyło się tysiące handlarzy, złodziei, kucharzy, przemytników, dziewek, najemnych żołnierzy i bandytów, rzemieślników i włóczęgów, żebraków i wędrownych artystów. Błyskawicznie powstawały zajazdy i rodziły się nowe majętności. Krzyżowały się rasy i nikt niczemu się nie dziwił. Wrzaski, zdrada, bijatyki, donosicielstwo i pijaństwo opanowały północny kraniec gór Krepom.

Human zbliżył się do drewnianej, masywnej bramy prowadzącej do głównego obozu mutantów. Trzy pilnujące jej szczury snuły się smętnie tam i z powrotem, wypatrując zachodu słońca. Wtedy właśnie mogły zejść z warty i nacieszyć się wojną. Olbrzym skrzywił się i pokiwał z pogardą głową. Palisada, którą otoczono obóz, nie pozwalała zajrzeć do środka. W otworach na górze poruszały się co najwyżej szczurze pyski, wypatrujące niebezpieczeństwa. Olbrzym oparł się o stragan z warzywami, pogłaskał konia po chrapach i poprawił kaptur. Materiał niewygodnie wrzynał się w kark, a widoczność ograniczała się do wąskiej szczeliny z przodu.

– Złaź z drogi, bo jeńców wiedziemy! – Za plecami Humana rozległ się piskliwy głos.

Olbrzym odsunął się, rzucając spojrzenie na związanych sznurem ludzi. Wtedy poczuł, że w jego głowie wybucha ogień. Z wrażenia o mało nie zsunął kaptura. Na jednym ze zmęczonych wierzchowców siedziała Bathy, córka jubilera Herlinga. Poznał ją po włosach, pięknym profilu i kształtnej sylwetce. Dziewczyna była związana, jej ubranie podarte, a na twarzy zwracał uwagę duży siniak. Ręka Humana opadła gwałtownie na szablę. Olbrzym rozejrzał się po straganach i ocenił sytuację. Wszędzie panował tłok i snuły się szczurze patrole. Nie znał gór, nie widział lasu, w którym mógłby się schronić, i dostrzegał kusze, wiszące przy siodłach mutantów. Mimo tego gotów był zaryzykować i odbić dziewczynę. Zauważył, że obok niej jechał tak samo związany i znacznie bardziej pobity młodzieniec. Dopiero po chwili olbrzym uświadomił sobie, że podobnie jak książę Syrius chłopak nie miał oka. Oczodół był pusty, a wokół zakrzepłej krwi wirowały setki drobnych muszek. Human rozpoznał barwy królewskich posłańców. Zrozumiał, dlaczego pozostawiono ich przy życiu. Z ręką na rękojeści szabli przyglądał się, jak konwój staje przed bramą obozowiska. – Paskudny widok… – Obok uszu Humana rozległ się spokojny szept. Olbrzym odwrócił się i spod kaptura spojrzał na włóczęgę z wielkim kosturem w dłoni. Nie musiał zgadywać, że miał do czynienia ze ślepcem. Oczy Glassa nie miały źrenic. Przypominały dwie wiśniowogranatowe dojrzałe śliwki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Prawo Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Prawo Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Paweł Jaszczuk - Akuszer śmierci
Paweł Jaszczuk
Catherine Coulter - Godzina śmierci
Catherine Coulter
Rachel Caine - Pocałunek śmierci
Rachel Caine
Jacek Komuda - Imię Bestii
Jacek Komuda
William Wharton - Niezawinione Śmierci
William Wharton
James Grippando - Prawo Łaski
James Grippando
Jacek Dukaj - Inne pieśni
Jacek Dukaj
libcat.ru: книга без обложки
Jacek Komuda
libcat.ru: книга без обложки
Janusz Zajdel
Отзывы о книге «Prawo Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Prawo Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x