Jacek Dąbała - Prawo Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Dąbała - Prawo Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Prawo Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Prawo Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Powieść traktująca o Idalgo, mistrzu miecza i łowcy bandytów. Mroczne fantasy, gdzie ludzkość odpiera ataki zmutowanych szczuro-ludzi, na świecie pojawiają się ludzie obdarzeni magicznym dotykiem, a nawet goście ze świata równoległego. Całości dopełniają realistyczne, często szokujące wręcz opisy scen batalistycznych.

Prawo Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Prawo Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Zabiję się – wrzasnęła Bathy, zasłaniając się gałęzią.

Mugaba zaśmiał się szeroko i podciągnął poncho.

– Gap się, na, poigraj… – stęknął, drobiąc w miejscu swoimi wielkimi stopami.

Bathy zaczęła się wycofywać w kierunku konia. Starzec szedł za nią i nie przestawał tańczyć. Bathy starała się nie patrzyć na jego przyrodzenie. Mrugała oczami, nerwowo machała gałęzią i wzniecała na placu kłęby kurzu. Kiedy oparła się plecami o konia, Mugaba zrobił zatroskaną minę i zapytał:

– Chyba nie pojedziesz sama? Nie mam zamiaru zostawać w tym śmierdzącym chutorze. Człek godziny niepewny, a i widok zepsuty… Sami zakręceni tutaj…

Dziewczyna otworzyła szeroko oczy i z jeszcze większym przerażeniem obserwowała Mugabę. On nie przestawał szczerzyć krzywych zębów i kontynuował:

– Moczary wkoło, pół dnia przed nami i droga niepewna. Koń może nie trafić, a szczęście łatwo da gardła… Człeka jakiego musimy stąd zabrać, przewodnika…

– Kim jesteś? – wyszeptała blada i drżąca.

– Teraz jestem Mugaba – odparł spokojnie starzec. – A wcześniej byłem Ghi-sppi…

Bathy nie wytrzymała i osunęła się na ziemię. Kilka postaci kręcących się w pobliżu splunęło na ten widok z lekceważeniem i odwróciło wzrok. Starzec przywołał gestem garbatego karła z obwisłą twarzą. Tamten podbiegł posłusznie i wyjąkał:

– Czy… czy da… dajecie mi… te, te… suuuukę?

– Konia drugiego przysposobisz i przez moczary ruszymy – odparł rozkazującym tonem Mugaba. – Dziewkę wychędożę z daleka… U nas powietrze chore, a ziemia truciznę nosi. Ruszaj, bo dnia nie starczy…

Kiedy pół godziny później wyjechali ze wsi, dziewczyna przewieszona przez grzbiet jednego z koni zaczęła dochodzić do siebie. Poruszyła się, otworzyła oczy i z wysiłkiem podniosła głowę. Pomogła sobie rękami i wspięła się na siodło. Była blada, wystraszona i nerwowo rzucała wzrokiem na Mugabę i garbusa. Miała ochotę ściągnąć wodze i rzucić się do ucieczki, ale zauważyła bulgocące wokoło bagno i zrezygnowała. W dzień wszystko wyglądało groźniej niż w nocy. Na brunatnej, nieprzeniknionej wodzie kołysała się rzęsa i pływały gąbczaste liście. Drzewa zwieszały długie gałęzie, a grube pnie zasłaniały słońce. Wilgoć i upał stawały się coraz bardziej dokuczliwe. Bathy obejrzała się i zobaczyła tuż za sobą łeb wierzchowca Mugaby. Nie podniosła oczu, czuła wstręt do starca i nie ufała mu. Wolała patrzeć na plecy garbusa, który pewnie posuwał się do przodu.

– Dokąd jedziemy? – rzuciła pytanie w powietrze.

– Za bagno – odpowiedział sztywno Mugaba.

– A on? – Pokazała palcem garbusa.

– Wiedzie nas – wyjaśnił starzec.

– Nie zbłądzi? – zapytała, nie starając się nawet ukryć lęku.

Przewodnik odwrócił się i zaśmiał paskudnie. Dziewczyna wyraźnie widziała jego pomarszczone ciało i oślizły język przypominający olbrzymią czerwoną brodawkę.

– Zdrowa jesteś, dziewko – zarechotał garbus. – Zmacałem cię, kiedyś osłabła…

– Prawda to? – wybuchnęła z wściekłością. Dopiero teraz odważyła się spojrzeć w oczy Mugabie.

Starzec zaśmiał się tak, jakby go ktoś nagle połaskotał w brzuch. Wydawało jej się, że rozpoznaje ten śmiech. Nie mogła tylko znieść widoku jego twarzy. Despotyczna władza i niehamowane namiętności uczyniły z rysów Mugaby swoistą mapę perwersji. Mimo przywiązania do Ghi-sppi dziewczyna nie potrafiła przełamać w sobie niechęci i obrzydzenia.

– Prawda – potwierdził skwapliwie starzec. – Wyklepał cię ździebko… Nie frasuj się, on nie dla ciebie. To plugawe nasienie złej krwi. Padlina prawie… A brechtać może takie jak on, garbate…

– Lepszy jestem niż młodzi – odciął się z irytacją garbus. – A w nocy każde ścierwo czarne…

– Nie chcę tego gadania słuchać. – Bathy skrzywiła się i splunęła ze złością w wodę. – Rzekłbyś lepiej, czy droga dobra, bo słońce gaśnie… Bezpiecznie tu?

Garbus nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ z liany nad jego głową zsunął się długi, ciemnoskóry wąż i błyskawicznie oplatał mu się wokół szyi. Przewodnik szarpnął się, chwycił za nóż, ale nie zdążył go użyć. Wąż podciągnął się i garbus zawisł w powietrzu. Dusił się, wierzgał nogami, próbował krzyczeć, ale uścisk ani na moment nie zelżał. Koń spłoszył się, skoczył w bok i zarył kopytami w bagnie. Powoli zaczął tonąć. Rżał żałośnie, chciał wyskoczyć z grząskiej mazi, ale było za późno. Z wody wyłoniły się kolejne węże i zaczęły oplatać jego grzbiet. Niektóre ślizgały się zygzakami na wodzie i uderzały zębami w wyprężoną szyję.

Dopiero teraz Bathy i Mugaba zobaczyli, że znaleźli się wśród setek węży. Wszystkie były ciemnoskóre, długie i kłębiły się w wodzie i na gałęziach.

– Wężowisko! Ruszaj! – krzyknął starzec i końcem wodzy uderzył konia dziewczyny po zadzie.

Wierzchowiec szarpnął się do przodu i przyspieszył. Dziewczyna przylgnęła do grzywy i zamknęła oczy. Drugie uderzenie w zad poderwało konia do szalonych skoków. Zwierzę rozbryzgiwało bagienną płyciznę, uderzeniami łba odtrącało zsuwające się z gałęzi węże i przeraźliwie charczało. Dziewczyna czuła opadające na jej plecy gady i histerycznie piszcząc, strącała je, zanim zdołały się owinąć. Kilkakrotnie poczuła ugryzienia osłabione przez ubranie. Słyszała sapanie Mugaby i kwik jego konia. Węże owinęły się wokół tłukących o wodę kopyt i po chwili chrapy po raz ostatni nabrały powietrza. Splątane nogi osłabły, znieruchomiały i ugięły się. Woda zakryła łeb, a Mugaba wyleciał z siodła i wpadł prosto pod zsuwające się z góry węże. Nie krzyczał, nie walczył i nie bał się. Kiedy jego ciało znalazło się w wodzie, zobojętniał i bez sprzeciwu pozwolił się dusić. Nie bronił się nawet wtedy, gdy spod wystających korzeni drzewa majestatycznie wyłonił się olbrzymi, blisko pięćdziesięciometrowy wąż, wbił w niego zęby i zaczął połykać.

Twardy grunt pojawił się nagle. Koń wyskoczył na podmokłą łąkę i dopiero teraz nabrał rozpędu. Im bardziej sucha stawała się trawa, tym szybciej uderzały o ziemię kopyta. Strach zwierzęcia znalazł ujście w niczym nie hamowanym pędzie. Wierzchowiec poniósł, a Bathy nic nie próbowała zrobić, aby temu przeszkodzić. Była zbyt przestraszona i zbyt silnie zaplątała ręce w wodze i końską grzywę. Palce zesztywniały, nogi docisnęły strzemiona do brzucha, a zęby wgryzły się w wargi. Myślała tylko o tym, żeby nie spaść. Po raz pierwszy tak bardzo cieszył ją wiatr, zachwycało słońce i sucha przestrzeń rozciągająca się aż po horyzont.

Koń zwolnił dopiero wtedy, gdy z jego pyska zaczęła spadać całymi płatami piana, a oddech zamienił się w nerwowe rzężenie. Jego skóra pokryta była potem, a wyczerpane mięśnie chorobliwie drżały. Dziewczyna zsunęła się z siodła i miękko upadła na ziemię. Oddychała ciężko, obserwując, jak zwierzę osuwa się na trawę, wyrzuca z pyska kłąb piany, krztusi się, ryje kopytami ziemię i nagle sztywnieje. Nie musiała sprawdzać. Wiedziała, że wierzchowiec padł.

Spod siodła wysunął się cienki i oślizły gad. Był młody i zagubiony. Miał nie więcej niż dwa metry długości. Początkowo uniósł do góry łeb i wyczekująco wpatrywał się w Bathy. Nie atakował jednak. Wydawało się, że wącha wiatr i podejmuje jakąś decyzję. Po chwili opadł na trawę i powoli zaczął pełznąć w stronę bagna. Bathy ostrożnie rozpięła kurtkę i wsunęła dłonie pod pachy. Sprawdziła również nogawki i kieszenie. Dopiero wtedy uspokoiła się i wstała.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Prawo Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Prawo Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Paweł Jaszczuk - Akuszer śmierci
Paweł Jaszczuk
Catherine Coulter - Godzina śmierci
Catherine Coulter
Rachel Caine - Pocałunek śmierci
Rachel Caine
Jacek Komuda - Imię Bestii
Jacek Komuda
William Wharton - Niezawinione Śmierci
William Wharton
James Grippando - Prawo Łaski
James Grippando
Jacek Dukaj - Inne pieśni
Jacek Dukaj
libcat.ru: книга без обложки
Jacek Komuda
libcat.ru: книга без обложки
Janusz Zajdel
Отзывы о книге «Prawo Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Prawo Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x