Jacek Dąbała - Prawo Śmierci
Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Dąbała - Prawo Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Prawo Śmierci
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Prawo Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Prawo Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Prawo Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Prawo Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Bathy, która obudziła się pierwsza, potarła zmarznięte ramiona i wciągnęła nosem powietrze. Zapach dymu zdradzał obecność ludzi. Potrząsnęła chrapiącym Ghi-sppi i pokazała palcem przed siebie. W ciemnościach dostrzegli oboje kontury chat. Księżyc wyraźnie oświetlał kominy i wydostające się z nich smużki dymu.
– Wieś – stwierdziła z nadzieją w głosie. – Nareszcie coś zjemy…
Kiedy wjechali pomiędzy drewniane, chłopskie chaty, ciemność rozpłynęła się i wzeszło słońce. Dopiero teraz mogli ocenić miejsce, w którym się znaleźli. Wzgórza wokół doliny w rzeczywistości były większe. Niektóre miały nawet szczyty pokryte śniegiem. Pola przy wsi porośnięte były zbożem, a na drzewach jabłoni dojrzewały kwiaty. Wieś sprawiała wrażenie starannie utrzymanej i zadbanej. Dziewczyna w żaden sposób nie mogła jej porównać z zaniedbanymi i brudnymi wioskami na pograniczu. W dolinie panował porządek i każdy kąt był zagospodarowany. Ściany chat lśniły w słońcu od białka, okiennice dokładnie zakrywały okna, a nawóz leżał w jednym wyznaczonym miejscu. Grubasek rozejrzał się po pustym placu i westchnął z uśmiechem:
– Wasz żywot jest paskudny… Głód, nędza, brud, ból, strach… Licho wie, co jeszcze. W kościach mnie łamie, nie wiem, gdzie jestem, kto mnie zaraz napadnie. W dodatku grubas ze mnie i prawie karzeł. Nie ma co, ładnie mnie wysłali… Kto będzie się liczył ze słabizną, jaka dziewka oko zatrzyma? Zapomnieli, że ja tu u was też do zabawy chętnie się wezmę. A oni nie dali mi nawet szansy, psiekrwie!
– Dziwnie tu… Pusto – odezwała się dziewczyna.
– U was wszędzie dziwnie – zaśmiał się grubasek.
W tym momencie w jednej z chat rozległ się płacz dziecka. Bathy i Ghi-sppi obejrzeli się i utkwili spojrzenie w drzwiach. Uchyliły się powoli i ostrożnie. Ze środka wyjrzała głowa starca z długimi, siwymi włosami. Jego twarz wyglądała jak zalana woskiem. Ubrany był w długą chlamidę przewiązaną w pasie grubym sznurem. Wyszedł z chaty i sztywno skierował się w ich stronę. Patrzył przy tym przenikliwie i świdrująco. Wydawało się, że ocenia przydatność konia do jazdy. Dziewczyna poczuła chłodny wzrok starca i nerwowo poprawiła się w siodle. Grubasek przyjmował to obojętnie. On również patrzył zimno i czujnie. Starzec zatrzymał się blisko dziewczyny i ukłonił się.
– Jestem Mugaba – powiedział cichym, gardłowym głosem. – Czy przyjeżdżacie w pokoju?
– Trzeba nam odpoczynku i jedzenia – odpowiedziała wymijająco Bathy. – Gdzie jesteśmy?
– W Sinie. Mieszka tu rodzina Mugaba – wyjaśnił beznamiętnie starzec. – Zostawcie konia i wejdźcie do chaty. Nasza rodzina go nakarmi i napoi…
Dziewczyna z uczuciem ulgi zeskoczyła na ziemię i pomogła zsiąść grubaskowi. Kiedy skierowali się za starcem do chaty, drzwi innych chat otworzyły się i zaczęli z nich wychodzić ludzie. Mężczyźni ubrani byli podobnie do starca, kobiety nosiły krótkie spódniczki i rozpuszczone włosy. Byli ładni i bardzo do siebie podobni. Dzieci, które wybiegły na dziedziniec, stanowiły wierną kopię dorosłych. Wszyscy poruszali się tak samo sztywno jak Mugaba.
Bathy przekroczyła próg chaty i odnalazła wzrokiem stół i krzesła. Wewnątrz panował półmrok i przyjemny chłód. Obok rozpalonej kuchni stała siwa kobieta z nienaturalnie dużą głową, z której wyglądało tylko jedno zniekształcone oko. Dziewczyna dopiero po chwili dostrzegła, że dłonie staruszki są małe jak u dziecka.
– Bywajcie. – Głos kobiety z trudem i niewyraźnie wydobywał się z gardła.
– Bywajcie – odpowiedziała Bathy i usiadła przy stole. Ghi-sppi milczał. Przestał się uśmiechać i spoglądał w róg kuchni, gdzie stało łóżko. Dziewczyna przechwyciła jego wzrok i z ciekawością tam spojrzała. Prawie natychmiast zbladła i odechciało jej się jeść. Spod kołdry patrzyły na nich oczy potworka. Z torsu dorosłego mężczyzny wyrastały małe, chude rączki, a w miejscu głowy i szyi skupiał się gąszcz kilkunastu oczu.
– Co to jest, gospodarzu? – zapytał Ghi-sppi, siadając jak najbliżej okna.
– Kaleka – odparł chłop, sięgnął po drzazgę i zapalił sobie fajkę.
– Chchch…ro…my… – zacharczała, jąkając się, staruszka. Postawiła na stole wielką miskę z kartoflami polanymi skwarkami i wprawnym ruchem wbiła w nie dwie drewniane łyżki. Mugaba wypuszczał dym i przyglądał się przez okno, jak ludzie otwierają okiennice, pokazując palcami jego chatę.
Bathy i Ghi-sppi jedli w milczeniu, starając się nie patrzeć w stronę łóżka. Podziękowali skinieniem głowy za zsiadłe mleko w glinianych garnkach, wypili je duszkiem i prawie w tym samym momencie wstali od stołu.
– Dzięki wam, gospodarzu. – Grubasek próbował się uśmiechnąć i zapomnieć o potworku w rogu kuchni. – Konia nam trzeba. Dobrze zapłacimy…
– Monety u nas nie w cenie… – odezwał się chłop, wytrząsając z fajki resztki tytoniu. – Nie mają ducha i śmierć w nich zapisana. Byle kto je nosi, byle kto płaci i byle kto ściboli… Inne my mamy ceny za gościnę…
– Dziwne rzeczy gadacie, gospodarzu – wtrącił zaskoczony grubasek. – Monet nie chcecie, gardzicie bogactwem… Ale konia nam… dacie?
Starzec pokiwał tylko głową i skinął na nich, aby szli za nim. Opuścili chałupę i znów znaleźli się na dziedzińcu wsi. Teraz kwitło tam życie. Bathy z przerażeniem zauważyła, że wśród posągowo wyglądających kobiet i mężczyzn poruszają się zdeformowane potworki. Niektóre miały po cztery ręce, dwie głowy lub trzy nogi. Były małe, duże i zachowywały się tak, jakby to nie ich dotyczyło kalectwo. Dziewczyna po raz pierwszy z lękiem popatrzyła na Ghi-sppi. W powietrzu unosiły się nawoływania i niezrozumiałe krzyki. Kiedy zbliżyli się do studni, przy której stał rozsiedlany koń Bathy, Mugaba stanął i wydał z siebie przejmujący, cienki spazm. Wieśniacy natychmiast zamilkli i zaczęli gromadzić się wokół starca. Bathy i Ghi-sppi stanęli za jego plecami i z niepokojem obserwowali zachowanie chłopów.
– Modliliśmy się długo o radość i wreszcie do nas przyszła – zaczął mówić podekscytowanym głosem Mugaba. – Od wielu lat nasza rodzina nie opuszcza tego miejsca i nigdy nie opuści… Tutaj żyli nasi dziadowie, tutaj umierali i tutaj płodzili dzieci. Byli bardzo szczęśliwi i nie potrzebowali obcych. Całe zło gniło daleko za bagnami i do nas nie miało dostępu. Nasze żony były żonami nas wszystkich, a mężowie służyli wszystkim kobietom… Także nasze córki oddawały swoje ciała w rodzinie. I nagle świat na nas plunął! Odebrał nam zdrowe dzieci i zasypywał kalekami. Przyszła śmierć i smutek…
– I wstręt! I wstręt! – odezwały się okrzyki wśród chłopów.
– I wstręt – potwierdził Mugaba. – Nasze kobiety przestały nam się podobać i straciły chuć… Nasi młodzieńcy zapadli na choroby i obojętność. Zła krew, zbyt dużo złej krwi płynie teraz w naszych żyłach. Dzieci rodzą się coraz rzadziej, a chuć umiera…
Bathy ze strachem spojrzała na Ghi-sppi. Odpowiedział jej uśmiechem, w którym nie było nic wesołego. Oboje nie rozumieli nic z tego, co się działo. Widzieli tylko szaleństwo i dziesiątki kalek. Czuli na swoich twarzach ciekawskie, świdrujące oczy i ciepło bijące od wielu ciał. Mugaba odwrócił się do nich i pokazał palcem na grubaska.
– Jest naszą modlitwą – kontynuował z uduchowioną miną. – Jest obcy, ale ma dobrą krew…
Na dziedzińcu zrobiło się nagle bardzo cicho. Chłopi rozdziawili usta i zesztywnieli. Teraz patrzyli już tylko na grubaska. Bathy również posłała mu zdziwione spojrzenie.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Prawo Śmierci»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Prawo Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Prawo Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.