Jeffery Deaver - Tańczący Trumniarz

Здесь есть возможность читать онлайн «Jeffery Deaver - Tańczący Trumniarz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tańczący Trumniarz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tańczący Trumniarz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Detektyw Lincoln Rhyme, duma i chwała nowojorskiej policji kryminalnej, ściga nieuchwytnego, seryjnego mordercę zwanego Tańczącym Trumniarzem. Ten niezwykle inteligentny zbrodniarz uderza znienacka, błyskawicznie, zawsze w odmienny sposób, po czym znika bez śladu. Tylko jedna z jego ofiar zauważyła charakterystyczny szczegół, o którym przed śmiercią zdążyła powiedzieć policji. Ten szczegół to niezwykły tatuaż na ramieniu mordercy, przedstawiający śmierć tańczącą z kobietą przed otwartą trumną.Co oznacza zagadkowy tatuaż? Czy ta skromna wskazówka pomoże Rhyme'owi ocalić kolejne ofiary działającego z żelazną konsekwencją zabójcy? Opromieniony sławą detektyw zdaje sobie sprawę, że oto trafił na godnego siebie przeciwnika, najbardziej zaś dręczy go graniczące z pewnością przeczucie, że już gdzieś, kiedyś go spotkał…

Tańczący Trumniarz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tańczący Trumniarz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Jeden ruch i nie żyjesz.

3

KUNSZT

[Sokół] zerwał się do lotu. Szybował: jak potworna latająca ropucha, jak pierzasta sowa, jak fruwający Ryszard III z garbem na plecach, zbliżał się do mnie, lecąc nisko przy ziemi. Skrzydła miarowo rozcinały powietrze, para oczu w opuszczonej nisko głowie wpatrywała się we mnie w upiornym skupieniu.

„Jastrząb gołębiarz”

T.H. White

Rozdział dziewiętnasty

45 godzin – godzina dwudziesta trzecia

Krótka lufa, pewnie kolt, smittie albo podróbka dago, z której dawno nie strzelano, albo której nie smarowano.

Czuję rdzę.

Co nam mówi rdza na broni, żołnierzu?

Melduję, że dużo.

Stephen Kall uniósł ręce.

Wysoki i drżący niepewnością głos powiedział:

– Rzuć broń. I walkie-talkie.

Walkie-talkie?

– No już. Bo za chwilę twój mózg wyląduje na ścianie. – Głos załamywał się z emocji. Napastnik pociągnął nosem.

Żołnierzu, czy zawodowcy grożą?

Melduję, że nigdy. Ten człowiek jest amatorem. Mam go unieszkodliwić?

Jeszcze nie. Nadal jest groźny.

Tak jest.

Stephen upuścił broń na kartonowe pudło.

– Gdzie… gdzie jest twoje radio?

– Nie mam radia – odrzekł Stephen.

– Odwróć się. Nie próbuj żadnych sztuczek.

Stephen ostrożnie obrócił się i stanął twarzą w twarz z chudym mężczyzną, który patrzył na niego wyzywająco. Człowiek był bardzo brudny i wyglądał na chorego. Z nosa mu ciekło, miał niepokojąco zaczerwienione oczy. Jego brązowe włosy były skołtunione. Poza tym cuchnął. Zapewne bezdomny. Menel, jak nazwałby go ojczym Stephena. Albo ćpun.

Wysłużony stary colt z krótką lufą napierał na brzuch Stephena. Kciuk menela odwiódł kurek. Spust mógł zaskoczyć w każdej chwili, zwłaszcza że rewolwer był stary. Stephen uśmiechnął się łagodnie. Nie poruszył żadnym mięśniem.

– Posłuchaj – powiedział. – Nie chcę jakichkolwiek kłopotów.

– Gdzie masz radio? – powtórzył człowiek.

– Nie mam.

Człowiek nerwowym ruchem stuknął jeńca w pierś. Stephen z łatwością mógł go zabić – napastnik wydawał się rozkojarzony. Czuł, jak palce włóczęgi badawczo przesuwają się po jego ciele. Wreszcie facet odsunął się od niego.

– Gdzie twój partner?

– Kto?

– Nie wciskaj mi kitu. Przecież wiesz.

Nagle znowu robaki… Coś było nie tak.

– Naprawdę nie wiem, o czym mówisz.

– Gliniarz, co tu był przed chwilą.

– Gliniarz? – szepnął Stephen. – W tym budynku?

W oczach włóczęgi błysnęła niepewność.

– Tak. Nie jesteś jego partnerem?

Stephen podszedł do okna i wyjrzał.

– Nie ruszaj się. Bo strzelę.

– Wyceluj gdzie indziej – polecił mu Stephen, spoglądając na niego przez ramię. Przestał się bać starego rewolweru. Zaczynał pojmować swój błąd i mdłości ścisnęły mu żołądek.

– Stój. Kurwa, nie żartuję – zaskrzeczał człowiek.

– W alejce też są? – spytał spokojnie Stephen.

Upłynęła chwila milczenia.

– Naprawdę nie jesteś gliną?

– W alejce też są? – powtórzył stanowczym głosem Stephen.

Człowiek rozejrzał się zaniepokojony po pomieszczeniu.

– Kilku przed chwilą było. Wystawili worki ze śmieciami. Nie wiem, gdzie potem poszli.

Stephen wpatrywał się w alejkę. Worki… Wystawili je, żeby mnie zwabić. Fałszywa zasłona.

– Jak dasz komuś sygnał, przysięgam…

– Cicho bądź. – Stephen powoli lustrował alejkę, z cierpliwością boa, i wreszcie dostrzegł nikły cień na bruku – za kubłem na śmieci. Cień przesunął się o dwa cale.

Na szczycie budynku za bezpiecznym domem – na wieży windy – zauważył inny postrzępiony cień. Byli za dobrzy, żeby wysunąć lufy, ale nie na tyle dobrzy, żeby zasłonić światło odbijające się od stojącej na dachu budynku wody.

Chryste… Lincoln Robak jakimś cudem wiedział, że Stephen nie kupił bajeczki o dwudziestym posterunku. Cały czas czekali na niego tutaj. Lincoln rozgryzł nawet jego plan – według którego Stephen chciał się dostać do domu z tego budynku.

Twarz w oknie…

Stephenowi przyszła do głowy niedorzeczna myśl, że wtedy w Alexandrii z okna zalanego różowym światłem patrzył na niego Lincoln Robak. Oczywiście, to nie mógł być on. Mimo to nie mógł opanować mdłości, rozchodzących się jak skłębione robaki w jego trzewiach.

Zablokowane drzwi, otwarte okna, łopocząca firanka… pieprzone zaproszenie. Do tego alejka: idealna strefa rażenia.

Ocalił go tylko instynkt.

Lincoln Robak zwabił go w pułapkę.

Zagotował się z wściekłości. Przez ciało przepłynęła fala gorąca. Jeżeli się go spodziewają, muszą postępować zgodnie z zasadami rozpoznania. Co oznaczało, że gliniarz, którego widział ten śmieć, niedługo zjawi się tu ponownie. Stephen odwrócił się do chudego włóczęgi.

– Kiedy gliniarz był tu ostatni raz?

W oczach mężczyzny pojawił się lęk.

– Odpowiedz – warknął Stephen, ignorując wycelowaną w siebie czarną gardziel kolta.

– Dziesięć minut temu.

– Jaką miał broń?

– Nie wiem. Chyba jakąś fachową. Pistolet maszynowy albo coś takiego.

– A ty kto jesteś? – zapytał Stephen.

– Nie muszę, kurwa, odpowiadać na twoje pytania – odparł zadziornie włóczęga. Otarł nos rękawem. I to był jego błąd, bo zrobił to ręką, w której trzymał kolta. W ułamku sekundy Stephen wyszarpnął mu broń i rzucił mężczyznę na ziemię.

– Nie, nie rób mi krzywdy!

– Zamknij się – warknął Stephen. Odruchowo otworzył małego kolta, by sprawdzić, ile pocisków jest w bębenku. Nie było ani jednego.

– Pusty? – spytał z niedowierzaniem.

Człowieczek wzruszył ramionami.

– No…

– Groziłeś mi nienaładowaną bronią?

– No… jeżeli cię łapią z pustym gnatem, nie zamykają na długo.

Stephen nie zrozumiał. Pomyślał, że mógłby go zabić za jego głupotę: za to, że chodzi z nienaładowaną bronią.

– Co tu robisz?

– Odejdź i zostaw mnie w spokoju – zaskomlał człowiek, rozpaczliwie próbując podnieść się na nogi.

Stephen wrzucił mu kolta do kieszeni, po czym chwycił berettę i wycelował ją w głowę włóczęgi.

– Co tu robisz?

Mężczyzna otarł twarz.

– Na górze są gabinety lekarzy. W niedzielę nikogo nie ma, to przyszedłem zabrać trochę… no wiesz, próbek.

– Próbek?

– Lekarze dostają bezpłatne próbki lekarstw i innego gówna, w ogóle tego nie wpisują do kartotek. Można nakraść, ile się chce i nikt się nie dowie. Percodan, fiorinal, tabletki na odchudzanie i tak dalej.

Jednak Stephen nie słuchał go. Znowu poczuł chłód Robaka. Lincoln musiał być bardzo blisko.

– Hej, nic ci nie jest? – spytał człowiek, patrząc na twarz Stephena.

Dziwne, ale robaki odeszły.

– Jak się nazywasz? – zapytał Stephen.

– Jodie. Właściwie Joe D’Onofrio. Ale wszyscy mówią mi Jodie. A ty?

Stephen nie odpowiedział. Patrzył przez okno. Na szczycie budynku za bezpiecznym domem mignął następny cień.

– Dobra, Jodie. Posłuchaj mnie. Chcesz zarobić parę groszy?

– No? – pytał niecierpliwie Rhyme. – Co się dzieje?

– Ciągle jest w budynku obok, od strony wschodniej. Jeszcze nie wyszedł na alejkę – zameldował Sellitto.

– Dlaczego? Musi. Przecież nie ma po co zostawać w środku. O co chodzi?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tańczący Trumniarz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tańczący Trumniarz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jeffery Deaver - The Burial Hour
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Steel Kiss
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Kill Room
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Kolekcjoner Kości
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - XO
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Carte Blanche
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Edge
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The burning wire
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - El Hombre Evanescente
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Twelfth Card
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Stone Monkey
Jeffery Deaver
Отзывы о книге «Tańczący Trumniarz»

Обсуждение, отзывы о книге «Tańczący Trumniarz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x