Thom nalał kawę, po czym wszyscy usiedli nad mapą przyniesioną przez Dellraya. Rhyme, już w wózku, podjechał do stołu i przyjrzał się planowi.
– Wszyscy na miejscach? – spytał Sellitta i Dellraya.
Ludzie Haumanna z 32-E i jednostka specjalna FBI z południowych i wschodnich dzielnic byli gotowi. Zajmowali pozycje pod osłoną nocy, idąc kanałami, piwnicami i dachami domów w pełnym kamuflażu; Rhyme był przekonany, że Trumniarz obserwuje swój cel.
– Dziś na pewno nie będzie spał – mówił Rhyme.
– Jesteś pewien, Linc? – pytał Sellitto.
Pewien? – pomyślał rozdrażniony. Kto może być czegokolwiek pewien w przypadku Trumniarza?
Jego najniebezpieczniejszą bronią jest podstęp…
– Pewien na dziewięćdziesiąt dwa koma siedem procent – odrzekł drwiąco Rhyme.
Sellitto parsknął zgryźliwym śmiechem.
Rozległ się dzwonek u drzwi. Chwilę później w drzwiach salonu zjawił się krępy człowiek w średnim wieku, którego Rhyme nie znał.
Westchnienie Dellraya mogło sugerować, że zanosi się na większe kłopoty. Sellitto chyba też znał przybyłego i powściągliwie skinął mu głową.
Mężczyzna przedstawił się jako Reginald Eliopolos, zastępca prokuratora okręgowego. Rhyme przypomniał sobie, że to on prowadził sprawę Phillipa Hansena.
– Pan Lincoln Rhyme? Słyszałem o panu wiele dobrego. Mhm. – Krępy człowiek ruszył ku niemu, odruchowo wyciągając na powitanie rękę. Zaraz się jednak zorientował, że to bezcelowy gest, więc nie opuszczając ramienia, podał dłoń Dellrayowi, który uścisnął ją niechętnie.
– Fred, miło cię widzieć. – Choć zostało to powiedziane wesoło, oznaczało coś wręcz przeciwnego. Rhyme zastanawiał się, dlaczego traktują się nawzajem z chłodnym dystansem.
Prokurator nie zwrócił uwagi na Sellitta i Mela Coopera. Thom instynktownie wyczuł co i jak; nie zaproponował gościowi kawy.
– Mhm, mhm. Słyszałem, że prowadzicie jakąś poważną operację. Nie konsultujecie się za bardzo z górą, ale, do diabła, rozumiem, że niekiedy trzeba improwizować. Czasem nie warto czekać, żeby ktoś podpisywał dokument w trzech egzemplarzach. – Eliopolos podszedł do mikroskopu i zajrzał w okular. – Mhm, mhm – wymruczał, choć to, co zobaczył, nadal stanowiło dla Rhyme’a zagadkę.
– Może… – zaczął Rhyme.
– Do rzeczy? – Eliopolos obrócił się na pięcie. – Proszę bardzo. Pod budynkiem federalnym w centrum stoi opancerzona furgonetka. Chcę, żeby w ciągu godziny znaleźli się w niej świadkowie w sprawie Hansena. Percey Clay i Brit Hale. Zostaną zawiezieni do Shoreham na Long Island, obiektu strzeżonego przez FBI. Tam zaczekają na przesłuchanie przed sądem przysięgłych w poniedziałek. Kropka. Co wy na to?
– Sądzi pan, że to dobry pomysł?
– Mhm. Tak właśnie uważamy. Lepszy niż żeby byli przynętą w jakichś osobistych porachunkach departamentu nowojorskiego.
Sellitto westchnął.
– Otwórz oczy, Reggie – powiedział Dellray. – Pomyśl: wcale nie jest tak, że nie masz na nic wpływu. Czy ktoś tu prowadzi jakąś operację? Oddział specjalny?
– Jeszcze jedno – dodał z roztargnieniem Eliopolos. Całą uwagę skupił na Rhymie. – Naprawdę sądzi pan, że nikt w mieście nie pamięta, że ten sam facet zabił pana techników pięć lat temu?
Cóż, hm, Rhyme miał nadzieję, że nikt nie pamięta. Ponieważ okazało się jednak, że o tym nie zapomniano, zdaje się, że razem z całym zespołem pakowali się w niezłe tarapaty.
– Ale, ale – rzekł wesoło prokurator. – Nie chcę wojny o wpływy. Myślicie, że chcę? Po co? Chcę Phillipa Hansena. Dlaczego wszyscy chcą głowy Hansena? Bo to on jest grubą rybą.
W istocie Rhyme niemal zapomniał o Phillipie Hansenie, więc dopiero teraz zaczynał rozumieć, o co chodzi Eliopolosowi. I bardzo się zaniepokoił.
Rhyme okrążył na wózku Eliopolosa jak kojot.
– Ma pan tam dobrych agentów, prawda? – spytał z niewinną miną. – Do ochrony świadków.
– W Shoreham? – rzekł niepewnie prokurator. – Oczywiście. Mhm.
– Poinstruował ich pan o wymogach bezpieczeństwa? O tym, jak groźny może być Trumniarz? – Dalej grał niewiniątko.
Chwila milczenia.
– Poinstruowałem.
– I jakie dostali rozkazy?
– Rozkazy? – udał zdziwienie Eliopolos. Nie był głupi. Zorientował się, że go przyłapano.
Rhyme roześmiał się. Zerknął na Sellitta i Dellraya.
– Rozumiecie, nasz przyjaciel prokurator ma nadzieję, że dzięki trzem świadkom będzie miał w ręku Hansena.
– Trzem?
– Percey, Hale… i sam Trumniarz – wyliczył z szyderstwem w głosie Rhyme. – Chce go złapać, żeby mieć jeszcze jeden dowód. – Spojrzał na Eliopolosa. – Czyli pan także chce wykorzystać Percey jako przynętę.
– Tyle że chce ją wsadzić w środek pułapki. – Dellray zachichotał. – Chwytam, chwytam.
– Dobrze pan wie – ciągnął Rhyme – że sprawa przeciw Hansenowi nie wygląda najlepiej, bez względu na to, co widzieli Percey i Hale.
Pan Mhm postanowił spróbować szczerości.
– Widzieli, jak pozbywał się jakichś cholernych dowodów. Cholera, może nawet nie widzieli. Jeżeli znajdziemy te worki i uda się ustalić związek Hansena ze śmiercią dwóch żołnierzy poprzedniej wiosny, świetnie, będzie sprawa. Być może. Ale, po pierwsze – możliwe, że wcale nie znajdziemy worków, i po drugie, dowody mogły ulec zniszczeniu.
Wtedy, po trzecie, wezwijcie mnie, pomyślał Rhyme. Umiem znaleźć materiał dowodowy choćby w nocnym wietrzyku.
– Jeżeli jednak będziesz miał żywego człowieka wynajętego przez Hansena – wtrącił Sellitto – możliwe, że facet wsypie szefa.
– Otóż to. – Eliopolos skrzyżował ręce na piersi w geście, którego z pewnością używał w sądzie, wygłaszając ostatnie zdanie oskarżenia.
Sachs przysłuchiwała się rozmowie, stojąc w drzwiach. Zadała pytanie, które Rhyme miał na końcu języka.
– Na jakie okoliczności łagodzące może w zamian liczyć Trumniarz?
– Kim pani jest? – spytał Eliopolos.
– Sierżant Sachs, wydział wsparcia dochodzeniowego.
– To chyba nie jest kwestia, która mogłaby interesować technika od zabezpieczania miejsc zbrodni.
– Wobec tego interesuje mnie – warknął Sellitto. – A jeżeli nie uzyskam odpowiedzi, to pytanie zada burmistrz.
Rhyme przypuszczał, że Eliopolosa czeka kariera polityka. Prawdopodobnie całkiem niezła. Prokurator powiedział:
– Ważne, żeby udało się oskarżyć Hansena. Z dwojga złego jest znacznie groźniejszy. Zdolny do czynienia większego zła.
– No dobrze – rzekł Dellray, marszcząc czoło. – Ale to nie jest odpowiedź. Co dasz Trumniarzowi, jeśli zgodzi się podkablować Hansena?
– Nie wiem – odparł wykrętnie prokurator. – O tym jeszcze nie było mowy.
– Dziesięć lat dozoru? – mruknęła Sachs.
– O tym nie było mowy.
Rhyme myślał o zasadzce, którą dokładnie opracowali, siedząc do czwartej nad ranem. Jeżeli teraz przewiozą Percey i Hale’a gdzie indziej, Trumniarz na pewno to wywęszy. Zmieni plany. Dowie się, że są w Shoreham, ominie strażników, którzy dostali rozkaz ujęcia go żywego, zabije Percey i Hale’a – i jeszcze paru ludzi – a potem zniknie.
– Zostało niewiele czasu – zaczął prokurator.
– A ma pan papier? – przerwał mu Rhyme. – Miałem nadzieję, że będziecie skłonni do współpracy.
– Nie będziemy.
– Pan jest cywilem.
– Ja nie – powiedział Sellitto.
– Mhm. Rozumiem. – Spojrzał na Dellraya, ale nawet nie spytał agenta, po czyjej jest stronie.
Читать дальше