Rhyme bez trudu odszukał informację, że w 1741 roku na Manhattanie wybuchł bunt niewolników. Wielu z nich – a także niektórych ze wspierających ich białych abolicjonistów – powieszono na wysepce znajdującej się na jeziorze Collect. Wyspa była znanym miejscem straceń. Znajdowały się tam też nielegalne cmentarze.
Gdzie to jezioro było? – Rhyme usiłował sobie przypomnieć. Tam gdzie styka się Chinatown z Lower East Side. Ale nie mógł tego powiedzieć z całą pewnością, ponieważ jezioro zostało zasypane bardzo dawno temu. Zostało…
Tak! – pomyślał. Jego serce zaczęło gwałtownie bić. Jezioro zostało zasypane, ponieważ było tak zanieczyszczone, że władze miasta obawiały się, iż może stać się wylęgarnią chorób. Wśród głównych trucicieli znajdowały się garbarnie na wschodnim wybrzeżu. Nieźle posługując się już telefonem, Rhyme wprowadził numer. Nie pomylił ani jednej cyfry i za pierwszym razem uzyskał połączenie z burmistrzem. Osobisty sekretarz powiedział, że burmistrz jest na przyjęciu w ONZ. Jednak gdy Rhyme się przedstawił, sekretarz powiedział:
– Proszę poczekać minutę.
Minęło zaledwie kilkanaście sekund, gdy Rhyme usłyszał głos mężczyzny mającego usta pełne jedzenia:
– Proszę mówić, detektywie. Chodzi panu o tego pieprzonego mordercę?
– Funkcjonariusz 5885 – powiedziała Amelia Sachs, odpowiadając na wezwanie.
Rhyme słyszał w jej głosie zdenerwowanie.
– Sachs?
– Niedobrze – powiedziała. – Nie mamy szczęścia.
– Sądzę, że ja mam.
– Gdzie?
– East Van Brewoort. W pobliżu Chinatown.
– Skąd wiesz?
– Burmistrz skontaktował mnie z prezesem Towarzystwa Historycznego. Prowadzono tam badania archeologiczne na starym cmentarzu. Po przeciwnej stronie ulicy znajdowała się duża garbarnia. Były tam też rezydencje rządowe. W tej okolicy znajduje się kryjówka przestępcy.
– Jadę.
W głośniku usłyszał pisk opon, a potem odgłos syreny.
– Dzwoniłem do Lona i Haumanna – dodał. – Oni też tam jadą.
– Rhyme – powiedziała natarczywie. – Ja ją uratuję.
Amelio, masz dobre serce policjanta, serce zawodowca, pomyślał Rhyme. Ale wciąż jesteś żółtodziobem.
– Sachs? – odezwał się.
– Tak?
– Właśnie czytałem tę książkę. 823 wybrał wyjątkowo przerażającą postać jako wzorzec.
Nic nie odparła.
– Chcę ci powiedzieć – kontynuował – że niezależnie od tego, czy dziewczynka tam jest, czy nie, jeżeli natkniesz się na przestępcę, nie wahaj się go zastrzelić.
– Ale jeżeli dostaniemy go żywego, może nam powiedzieć, gdzie jest dziewczynka. Możemy…
– Nie, Sachs. Słuchaj mnie. Zastrzel go. Nawet jeżeli nie będzie sięgał po broń ani wykonywał innych podejrzanych ruchów. Masz go zlikwidować.
Rozległy się trzaski.
– Rhyme, jestem na Van Brevoort – usłyszał po chwili jednostajny głos. – Miałeś rację. Wygląd miejsca odpowiada opisowi.
Osiemnaście nieoznakowanych pojazdów, dwa wozy oddziału szybkiego reagowania i furgonetka Sachs zgromadziły się wokół opustoszałej ulicy na Lower East Side.
East Van Brevoort wyglądała jak Sarajewo. Budynki były opuszczone, dwa z nich wypaliły się całkowicie. Na wschodniej stronie ulicy znajdował się stary szpital z zawalonym dachem. Obok był ogrodzony wykop. Prowadzono tam wykopaliska archeologiczne, o których wspominał Rhyme. Wychudzony, zdechły pies leżał w rynsztoku. Częściowo zjadły go szczury.
Pośrodku innego placu przy ulicy stał budynek z marmurową fasadą, lekko różową. Obok znajdowała się powozownia. Był w trochę lepszym stanie niż inne budynki wzdłuż Van Brevoort.
Sellitto, Banks i Haumann stali obok pojazdu oddziału specjalnego. Podobnie jak inni policjanci mieli na sobie kamizelki kuloodporne. Uzbrojeni byli w karabinki M-16. Sachs podeszła do nich i bez pytania włożyła na głowę hełm. Zaczęła zapinać kamizelkę kuloodporną.
– Sachs, nie jesteś policjantem operacyjnym – powiedział Sellitto.
Odpinając pas, zaczęła przyglądać się badawczo detektywowi, dopóki nie ustąpił i powiedział:
– Okay. Ale będziesz zabezpieczała tyły. To jest rozkaz.
– Będziesz w Oddziale Drugim – dodał Haumann.
– Tak jest. Mogę z tym żyć.
Jeden z policjantów podał jej karabinek MP-5. Pomyślała o Nicku – o ich randce na strzelnicy. Dwie godziny ćwiczyli strzelanie z broni automatycznej. Strzelali, wbiegając do pomieszczeń treningowych, szybko przy tym wymieniając magazynki w kształcie bananów. Potem czyścili karabinki, usuwając z nich piasek, który jest prawdziwą zmorą dla broni automatycznej. Nick lubił staccato karabinów maszynowych, jednak Sachs była trochę przerażona hałasem robionym przez broń o dużym kalibrze. Zaproponowała pojedynek. Trzykrotnie pokonała go w strzelaniu z glocka z odległości 15 metrów. Roześmiał się i pocałował ją mocno, gdy ostatnia łuska wyskoczyła z komory jej pistoletu i upadła na strzelnicy.
– Będę używała mojej broni osobistej – powiedziała policjantowi.
Podbiegli do nich Chłopcy Twardziele, kuląc się i klucząc, jakby byli ostrzeliwani przez snajperów.
– Sprawdziliśmy. Wokół nikogo nie ma. Budynek jest…
– …całkowicie opuszczony.
– Szyby są wybite. Wejście z tyłu…
– …prowadzące na aleję. Drzwi są otwarte.
– Otwarte? – powtórzył Haumann, spoglądając na kilku swoich policjantów.
Saul potwierdził.
– Nie chodzi mi o to, że nie są zamknięte na klucz, ale że są otwarte na oścież.
– Jakieś pułapki?
– Nie widzieliśmy, co nie znaczy…
– …że ich nie ma.
– Są jakieś pojazdy w alei? – zapytał Sellitto.
– Nie.
– Od frontu mamy dwa wejścia. Główne drzwi do budynku…
– …które chyba są zamknięte na stałe oraz drzwi do starej powozowni – podwójne, zmieściłyby się w nich dwa pojazdy. Była tam kłódka i łańcuch.
– Ale leżały na ziemi.
Haumann kiwnął głową.
– Może jest w środku.
– Może – rzekł Saul i dodał: – Powiedz mu, co chyba słyszeliśmy.
– Słaby odgłos. Mógł to być płacz.
– Tak. Mógł to być płacz.
– Małej dziewczynki? – spytała Sachs.
– Niewykluczone. W jaki sposób Rhyme odszukał to miejsce?
– Mnie też nie zdradza, jak pracuje jego umysł – odparł Sellitto.
Haumann przywołał jednego ze swoich dowódców i wydał rozkazy. Chwilę później dwa pojazdy oddziału specjalnego pojechały na skrzyżowanie i zamknęły ulicę.
– Oddział Pierwszy – drzwi frontowe. Użyjcie niewielkich ładunków. Oddział Drugi – w aleję. Na trzy ruszacie. Zrozumiano? Unieszkodliwcie go, ale ponieważ może tam być ta dziewczynka, sprawdźcie najpierw, czy macie wolną linię strzału. Sachs, czy na pewno chcesz brać w tym udział?
Stanowczo potwierdziła.
– Okay, chłopcy i dziewczęta. Ruszamy.
Rozdział trzydziesty drugi
Sachs i pięciu innych policjantów z Oddziału Drugiego wbiegli na skwarną aleję, zablokowaną przez pojazdy oddziału specjalnego. Zielsko obficie porastało brukowaną ulicę. To oraz popękane fundamenty i puste place przypominały jej grób, który odkryła wczoraj rano.
Ma nadzieję, iż ofiara nie żyje. Uchroniło ją to przed czymś znacznie gorszym…
Haumann rozkazał, żeby policjanci z policji konnej zajęli stanowiska na dachach sąsiednich domów. Lufy ich karabinów sterczały jak anteny.
Oddział zatrzymał się przy drzwiach z tyłu domu. Towarzyszący jej policjanci przyglądali się, gdy Sachs sprawdzała taśmę, którą okleiła buty. Słyszała, jak jeden z nich powiedział coś cicho o przesądzie.
Читать дальше