Jeffery Deaver - Kolekcjoner Kości

Здесь есть возможность читать онлайн «Jeffery Deaver - Kolekcjoner Kości» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kolekcjoner Kości: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kolekcjoner Kości»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Lincoln Rhyme to jeden z najwybitniejszych kryminalistyków na świecie. Od czasu tragicznego wypadku jest sparaliżowany od szyi w dół. Przykuty do łóżka planuje samobójstwo, gdy od swojego dawnego partnera z policji otrzymuje propozycję, której nie może odrzucić…
Kolekcjoner Kości – morderca i porywacz mający obsesję na punkcie starego Nowego Jorku – zostawia wskazówki, które tylko Lincoln Rhyme może odszyfrować. W wyznaczonym czasie, dzielącym od śmierci kolejne ofiary, Lincoln Rhyme i Amelia Sachs – policjantka, która jest jego rękami i nogami – starają się znaleźć miejsca ukrycia porwanych, korzystając ze wskazówek podrzuconych przez Kolekcjonera Kości.
Powoli kryminalistyk zawęża krąg poszukiwań wokół porywacza. Jednak okazuje się, że Kolekcjoner Kości ma swoje plany i zaciska pętlę wokół Lincolna Rhyme'a…

Kolekcjoner Kości — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kolekcjoner Kości», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ruszyła w ich kierunku. Jednak w tym momencie z hukiem pękły drzwi do kotłowni i po pokoju zaczęła się rozlewać płonąca plama oleju. Otoczyła woreczek ze wskazówkami, który spłonął w ciągu kilku sekund.

Sachs patrzyła bezradnie. Usłyszała krzyk kobiety. Schody płonęły już na całej długości. Sachs wykopnęła gaśnicę spod tlącego się stołu. Plastikowa rączka i dysza uległy stopieniu, metal był zbyt rozgrzany, by za niego chwycić. Nożem odcięła nogawkę spodni i złapała przez nią kołnierz skwierczącej gaśnicy. Wrzuciła ją na szczyt schodów. Gaśnica chwilę kołysała się jak muśnięty kręgiel, a potem zaczęła staczać się po stopniach.

Sachs wyciągnęła glocka i kiedy czerwony walec znalazł się w połowie schodów, strzeliła.

Piana pokryła schody. Odłamki metalu świstały nad jej głową.

– Teraz! Biegniemy! – wrzasnęła.

Podtrzymując Carole, Sachs przeskakiwała po dwa stopnie. Pchnęła drzwi prowadzące do ognistych czeluści na parterze.

Oparły się o ścianę, gdy dotarły do wyjścia. Pękające witraże obsypały je kolorowymi fragmentami wizerunków Jezusa, Marii, ewangelistów i samego Boga.

Rozdział dwudziesty dziewiąty

Czterdzieści minut później obandażowana, pozszywana i wysmarowana różnymi maściami Sachs siedziała obok Carole Ganz. Wpompowano w nią tyle tlenu, że odnosiła wrażenie, iż za chwilę poszybuje jak balon. Kobiety patrzyły na to, co pozostało z kościoła: prawie nic.

Tylko dwie ściany i – o dziwo – fragment podłogi drugiego piętra, wiszący na kilku nadpalonych filarach nad przypominającą księżycowy krajobraz stertą popiołu i osmalonych desek.

– Pammy, Pammy… – jęczała Carole. Po chwili chwyciły ją mdłości, zaczęła pluć. Nałożyła na twarz maskę tlenową i przechyliła się do tyłu. Była wyczerpana z bólu.

Sachs przyjrzała się kolejnemu nasączonemu alkoholem tamponowi, którym otarto jej twarz. Początkowo były prawie brązowe, teraz – lekko różowe. Rany nie były poważne – rozcięte czoło, oparzenia drugiego stopnia na ramieniu i ręce. Jednak jej usta nie pozostały nieskazitelne. Na dolnej wardze miała założone trzy szwy.

Carole była zatruta dymem i miała złamany lewy nadgarstek, na który nałożono prowizoryczny opatrunek. Patrzyła na niego i szeptała przez zaciśnięte zęby. Każdy jej oddech brzmiał groźnie.

– Skurwysyn! – Zakaszlała. – Dlaczego… Pammy? Dlaczego, do cholery? Trzyletnie dziecko! – Gniewnie wytarła łzy sprawną ręką.

– Może nic jej nie zrobi. Przecież przywiózł cię do kościoła.

– Nie – parsknęła. – Skrzywdzi ją. On jest chory! Widziałam, jak na nią patrzył. Zabiję go. Zajebię. – Jej ostre słowa stłumił gwałtowny kaszel.

Sachs wykrzywiła twarz z bólu. Odruchowo wbiła paznokieć w oparzony palec. Wyciągnęła notatnik.

– Czy możesz powiedzieć, co się wydarzyło?

Opowieść Carole o porwaniu przerywały ataki płaczu i kaszlu.

– Chcesz, żebym do kogoś zadzwoniła? – spytała Sachs. – Do twojego męża?

Carole nie odpowiedziała. Wcisnęła głowę między kolana. Ciężko oddychała.

Sachs ścisnęła ramię kobiety oparzoną prawą ręką i powtórzyła pytanie.

– Mój mąż… – Spojrzała na Sachs dziwnym wzrokiem. – Mój mąż nie żyje.

– Och, przepraszam.

Carole poczuła się słabo po środkach uspokajających i lekarka zaprowadziła ją do ambulansu. Sachs uniosła wzrok i zauważyła Lona Sellitta i Jerry’ego Banksa biegnących w ich kierunku od spalonego kościoła.

– Jezus Maria, Sachs! – Sellitto przyglądał się spustoszeniom na ulicy. – Co z dziewczynką?

– Wciąż ją przetrzymuje.

– Nic ci się nie stało? – spytał Banks.

– Nic poważnego. – Sachs spojrzała na ambulans. – Ofiara, Carole, nie ma pieniędzy. Nie ma też gdzie się zatrzymać. Czy mógłby pan to załatwić?

– Oczywiście – odparł Sellitto.

– Podrzucone ślady? – zapytał Banks. Skrzywił się, gdy dotknął opatrunku, jaki miał nad prawym okiem.

– Stracone – odparła Sachs. – Widziałam je w piwnicy, ale nie zdążyłam w porę. Spaliły się.

– Boże – mruknął Banks. – Co się z nią stanie?

O czym pomyślał?

Podeszła do wraku furgonetki i poszukała radia. Nałożyła słuchawki. Chciała połączyć się z Rhyme’em, ale się zawahała. Co może jej powiedzieć?

Spojrzała na spalony kościół. Jak można badać miejsce przestępstwa, gdy go w zasadzie nie ma?

Stojąc z rękami opartymi na biodrach, patrzyła na tlące się zgliszcza kościoła. Usłyszała odgłos, którego nie mogła zlokalizować – jękliwy, mechaniczny dźwięk. Nie zwróciłaby na niego uwagi, gdyby nie zauważyła, że Lon Sellitto stanął jak wryty i otrzepał popiół z wymiętej koszuli.

– Nie wierzę swoim oczom – wykrztusił.

Odwróciła się w stronę ulicy.

Duży czarny van zaparkował przecznicę dalej. Z boku wysunęła się hydrauliczna rampa. Sachs zmrużyła oczy. W pierwszej chwili wydawało się jej, że na rampie znajduje się robot służący do rozbrajania bomb.

Robot zjechał na chodnik.

Wybuchnęła głośnym śmiechem.

Machina ruszyła w ich kierunku.

Wózek inwalidzki skojarzył się jej z pontiakiem firebirdem. Miał małe tylne kółka. Duża bateria i silnik były zamontowane pod siedzeniem.

Thom szedł obok, ale Lincoln Rhyme sam kierował wózkiem za pomocą czujnika, który trzymał w ustach – połączonego z pulpitem. Jego ruchy były pełne osobliwego wdzięku. Podjechał do niej i zatrzymał się.

– No dobrze, kłamałem – powiedział szorstko.

Westchnęła.

– Mówią, że nie możesz korzystać z wózka?

– Przyznaję, że kłamałem. Wiem, że jesteś zła, Amelio. Ale pozłość się i wybacz mi…

– Czy zauważyłeś, że gdy jesteś w dobrym nastroju, mówisz do mnie Sachs, a gdy w złym – Amelio?

– Nie jestem w złym humorze – burknął.

– Rzeczywiście nie jesteś – przyznał Thom. – On nienawidzi tylko, gdy łapie się go na kłamstwie. – Wskazał na imponujący wózek. – Cały czas stał w pomieszczeniu obok sypialni, gdy on opowiadał wzruszającą historię o swoim nieszczęściu. Pozwoliłem mu na to.

– Bez takich uwag, Thom. Dziękuję. Bardzo mi przykro. Przepraszam.

– Ma go od wielu lat – kontynuował Thom. – Nauczył się nim kierować przy użyciu czujnika umieszczonego w ustach. Jest w tym bardzo dobry. Nawiasem mówiąc, do mnie zawsze zwraca się: Thom. Nigdy nie miałem tej satysfakcji, żeby zwrócił się do mnie po nazwisku.

– Męczyło mnie, że ludzie się na mnie gapią – powiedział Rhyme zgodnie z prawdą. – Zrezygnowałem zatem z przejażdżek. – Spojrzał na rozciętą wargę Sachs. – Boli?

Dotknęła ust.

– Piecze jak diabli.

Rhyme spojrzał w bok.

– Banks, co ci się stało? Goliłeś się na czole?

– Stanąłem na drodze wozu strażackiego. – Młody mężczyzna skrzywił się i ponownie dotknął bandaża.

– Rhyme – zaczęła Sachs. Uśmiech zniknął jej z twarzy. – Tutaj nic nie ma. Przetrzymuje dziewczynkę, ale nie zdążyłam zabrać podrzuconych śladów.

– Ależ Sachs, zawsze coś się znajdzie. Uwierz w zasadę monsieur Locarda.

– Widziałam, jak paliły się wskazówki. Jeżeli nawet coś z nich pozostało, to pokryte jest tonami popiołu.

– Więc szukajmy śladów, które zostawił nieumyślnie. Będziemy razem badać miejsce przestępstwa. Ty i ja. Zaczynamy.

Dwukrotnie krótko dmuchnął w czujnik i wózek ruszył do przodu. Przejechał kilka metrów.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kolekcjoner Kości»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kolekcjoner Kości» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jeffery Deaver - The Burial Hour
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Steel Kiss
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Kill Room
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Tańczący Trumniarz
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - XO
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Carte Blanche
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Edge
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The burning wire
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - El Hombre Evanescente
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Twelfth Card
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Stone Monkey
Jeffery Deaver
Отзывы о книге «Kolekcjoner Kości»

Обсуждение, отзывы о книге «Kolekcjoner Kości» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x