– Cóż, nie weszliśmy – powiedziała Sachs cierpko. – Rhyme kazał czekać policjantom z oddziału specjalnego, aż przyjadę.
Detektyw się skrzywił.
– Mam nadzieję, że nie nagrali tego. Potrzebujemy Pollinga do przeprowadzenia kontroli. – Zerknął na dziewczynę. – Już ją przesłuchałaś?
– Nie, właśnie zaczęłam.
Z przykrością włączyła radio. Usłyszała natarczywy głos Rhyme’a.
– …es tam? To cholerne urządzenie nie…
– Jestem – powiedziała oschle.
– Co się stało?
– Myślę, że zakłócenia. Jestem z ofiarą.
Dziewczyna zamrugała, słysząc głos. Sachs uśmiechnęła się do niej.
– Nie mówię do siebie. – Pokazała na mikrofon. – To centrala. Jak się nazywasz?
– Monelle. Monelle Gerger.
Sachs spojrzała na ramię dziewczyny, odsłoniła bandaż i przyjrzała się ranie.
– Przesłuchaj ją szybko – poinstruował Rhyme. – Potem zbadaj miejsce przestępstwa.
Zakryła ręką mikrofon.
– Ten człowiek jest jak wrzód na dupie. Ciężko się z nim współpracuje… – Wyszeptała wściekła do Sellitta:
– Ustępuj mu…
– Amelio! – warknął Rhyme. – Odpowiedz mi!
– Rozmawiamy z nią – burknęła.
– Czy możemy się dowiedzieć, co się wydarzyło? – spytał Sellitto.
Monelle zaczęła nieskładnie mówić, że była w pralni w piwnicy w East Village. On się ukrył, czekał na nią.
– Gdzie ta piwnica? – zapytał Sellitto.
– To jest Niemiecki Dom. Tam mieszkają głównie emigranci i studenci z Niemiec.
– Co się zdarzyło potem? – pytał dalej Sellitto.
Sachs zauważyła, że chociaż ten potężnie zbudowany detektyw był bardziej gburowaty niż Rhyme, to jednak więcej w nim było współczucia.
– Wrzucił mnie do bagażnika i przywiózł tutaj.
– Czy widziałaś jego twarz?
Dziewczyna zamknęła oczy. Sachs powtórzyła pytanie i Monelle odpowiedziała, że nie. Miał na twarzy – tak jak przypuszczał Rhyme – granatową maskę.
– Und rękawiczki.
– Opisz je.
Ciemne. Nie mogła sobie przypomnieć, jakiego koloru.
– Jakieś znaki szczególne?
– Nie. Biały – tyle mogę powiedzieć.
– Widziałaś numer taksówki? – spytał Sellitto.
– Was? – zapytała dziewczyna.
– Czy widziałaś…
Sachs aż podskoczyła, gdy usłyszała głos Rhyme’a:
– Das Nummernschild.
Skąd on to wiedział, zdziwiła się. Powtórzyła słowo, ale dziewczyna pokręciła głową i zmarszczyła brwi.
– O jaką taksówkę wam chodzi?
– Nie jechał żółtą taksówką?
– Taksówką? Nein. Nie. To był zwykły samochód.
– Słyszysz, Lincoln?
– Tak. Nasz chłopiec ma inny samochód. I ponieważ wsadził ją do bagażnika, nie jest to furgonetka czy hatchback.
Sachs powtórzyła. Dziewczyna skinęła głową.
– Raczej sedan.
– Jakieś szczegóły, kolor pojazdu? – kontynuował Sellitto.
– Myślę, że jasny. Może srebrny. Albo… jak się mówi na jasno-brązowy?
– Beżowy?
Skinęła głową.
– Być może beżowy – Sachs dodała do charakterystyki.
– Czy było coś w bagażniku? Obojętnie co. Narzędzia, ubrania, walizki? – zapytał Sellitto.
Monelle odpowiedziała, że nie. Był pusty.
Teraz Rhyme zadał pytanie:
– Jaki był zapach w bagażniku?
Sachs przekazała pytanie.
– Nie wiem.
– Oleju i smaru?
– Nie. Pachniało… czystością.
– Może to był nowy samochód – zauważył Rhyme.
Monelle się rozpłakała. Następnie pokręciła głową. Sachs chwyciła ją za rękę i dziewczyna w końcu zaczęła mówić:
– Jechaliśmy bardzo długo. Wydawało mi się, że jechaliśmy bardzo długo.
– Nic ci nie będzie, kochanie – powiedziała Sachs. – Powiedz jej, żeby się rozebrała – przerwał Rhyme.
– Co?
– Zdejmij jej ubrania.
– Nie zrobię tego.
– Niech lekarz da jej fartuch. Potrzebujemy jej ubrań, Amelio.
– Ale ona płacze – szepnęła Sachs.
– Proszę – rzekł Rhyme natarczywym głosem. – To ważne.
Sellitto skinął głową i Sachs wyjaśniła dziewczynie, o co chodzi. Była zdziwiona, że Monelle zgodziła się bez ociągania. Ochoczo zdjęła zakrwawioną odzież. Aby jej nie krępować, Sellitto odszedł na bok. Naradzał się z Bo Haumannem. Monelle włożyła fartuch, który dał jej lekarz, i sportowy płaszcz policjanta. Sachs zapakowała dżinsy i koszulki do torby.
– Mam je – rzuciła do mikrofonu.
– Niech teraz razem z tobą obejdzie miejsce przestępstwa – powiedział Rhyme.
– Co?!
– Powinna iść za tobą. Nie może zanieczyścić śladów.
Sachs spojrzała na młodą kobietę leżącą na wózku stojącym obok samochodów.
– Ona nie jest w stanie tego zrobić. Rozciął jej ramię i nogę do kości. Straciła dużo krwi, poza tym pogryzły ją szczury.
– Czy może chodzić?
– Chyba tak. Ale wiesz przecież, co przeżyła.
– Ona powinna pokazać drogę, którą szli. Powinna powiedzieć, gdzie on stał.
– Jedzie do szpitala. Straciła dużo krwi.
Chwila wahania.
– Poproś ją – powiedział miłym głosem.
Ale jego uprzejmość była udawana. Sachs słyszała zniecierpliwienie w głosie. Mogła zaryzykować twierdzenie, że Rhyme nie był człowiekiem, który by rozpieszczał ludzi mu się sprzeciwiających. Lubił, gdy wszystko szło po jego myśli.
– Tylko raz po miejscu przestępstwa – naciskał.
Do cholery, sam się przejdź, Lincolnie Rhymie.
– To jest…
– Ważne. Wiem.
Cisza po drugiej stronie telefonu.
Patrzyła na Monelle. Po chwili usłyszała swój głos:
– Wchodzę do środka, by poszukać śladów. Pójdziesz ze mną?
Dziewczyna przeszyła wzrokiem Sachs. Wybuchnęła płaczem.
– Nie, nie, nie. Nie zrobię tego. Bitte nicht, oh, bitte nicht…
Sachs kiwnęła głową, uścisnęła ramię kobiety. Zaczęła mówić do mikrofonu, spodziewając się reprymendy.
– Dobrze, Amelio – zaskoczył ją Rhyme. – Nie zmuszaj jej. Zapytaj tylko, co się wydarzyło, gdy dotarli na miejsce.
Dziewczyna powiedziała, że go kopnęła i uciekła do sąsiedniego tunelu.
– Tam znowu go kopnęłam – oznajmiła z satysfakcją w głosie. – Ściągnęłam mu rękawiczkę. Potem zaczął mnie dusić. On…
– Nie miał rękawiczki? – przerwał Rhyme.
Sachs powtórzyła pytanie.
– Zgadza się – odparła Monelle.
– Doskonale, odciski! – krzyknął Rhyme tak głośno, że mikrofon zniekształcił jego głos. – Kiedy to się wydarzyło? Przed iloma minutami?
Monelle sądziła, że było to około półtorej godziny temu.
– Cholera – mruknął Rhyme. – Odciski na skórze utrzymują się godzinę, najwyżej półtorej. Czy potrafisz zbierać odciski palców ze skóry, Amelio?
– Nigdy tego nie robiłam.
– No to teraz to zrobisz. Tylko szybko. W walizce znajduje się paczka z napisem „Kromekote”. Wyjmij jedną kartkę.
Znalazła paczkę z kartkami przypominającymi papier fotograficzny.
– Mam. Czy posypać jej szyję jakimś proszkiem?
– Nie. Przyłóż papier gładką stroną do miejsca, gdzie, jak przypuszcza, jej dotykał. Przyciskaj trzy sekundy.
Sachs zrobiła to, podczas gdy Monelle ze stoickim spokojem patrzyła w niebo. Następnie Rhyme poinstruował ją, żeby posypała kartkę metalicznym proszkiem.
– I co? – skwapliwie zapytał Rhyme.
– Niedobrze. Jest ślad palca, ale nie widać linii papilarnych. Wyrzucić kartkę?
Читать дальше