– Żałuję, że cię wtedy nie widziałem.
– Czułem się bardzo dziwnie. Kiedy spojrzałem w lustro, miałem wrażenie, że stoję twarzą w twarz z obcym człowiekiem. Później dokładnie sprzątnąłem po sobie, spakowałem farbę do włosów, nożyczki i golarkę, starannie zamiotłem podłogę, domyślałem się bowiem, że policja może szczegółowo przeszukiwać domek. Ubrałem się grubo. Zaparzyłem dzbanek bardzo mocnej kawy i połowę wypiłem na miejscu, a resztę przelałem do termosu. Wyszedłem z domku około pierwszej. Nie podejrzewałem, żeby gliniarze zjawili się tam w nocy, mimo to wolałem uniknąć zbędnego ryzyka. Zdawałem sobie sprawę, że minie trochę czasu, zanim zidentyfikują blazera i skontaktują się z Trudy, poza tym decyzja skontrolowania domku też nie mogła zapaść od razu. Nie obawiałem się więc specjalnie, że ktoś mnie tam zauważy, niemniej o pierwszej w nocy wolałem się już stamtąd wynieść.
– Czy wówczas pomyślałeś choć przez chwilę o żonie?
– Raczej nie. Wiedziałem, że powinna dobrze znieść wiadomość o mojej śmierci, nie miałem też żadnych wątpliwości, iż zostaną ściśle wykonane zapisy testamentu dotyczące mojego pochówku. Podejrzewałem, że przez jakiś miesiąc Trudy będzie odgrywała rolę pogrążonej w żałobie wdowy, potem zaś rozpocznie szczęśliwie nowe życie, ciesząc się odszkodowaniem z polisy ubezpieczeniowej. Zapewne przeżywała swoje chwile triumfu. Miała kupę forsy, mogła więc zwrócić na siebie uwagę. Nie, Karl, już wtedy nie żywiłem absolutnie żadnych uczuć względem tej kobiety. Nie musiałem się również martwić jej losem.
– Czy kiedykolwiek jeszcze wróciłeś do domku myśliwskiego?
– Nie.
Huskey nie mógł się opanować, żeby nie zapytać:
– Pod twoim łóżkiem znaleziono karabin, śpiwór i namiot Peppera. Skąd one się tam wzięły?
Patrick zerknął na niego ze zdziwioną miną, po czym szybko odwrócił głowę. Sędzia natychmiast odnotował w myślach tę reakcję, od lat bowiem wyczekiwał szczególnie na taką właśnie chwilę. Doskonale rozpoznawał ów błysk zdumienia w oczach, będący efektem nagłego zderzenia z brutalną rzeczywistością, a później wstydliwe odwrócenie wzroku.
W którymś ze starych, klasycznych filmów kryminalnych znalazło się takie oto zdanie: „Osoba dopuszczająca się morderstwa popełnia dwadzieścia pięć różnych błędów. Ktoś, kto wcześniej pomyśli o piętnastu z nich, jest prawdziwym geniuszem zbrodni”. Być może Patrick, mimo szczegółowego zaplanowania swojej akcji, po prostu zapomniał o rzeczach Peppera zostawionych w domku myśliwskim. Może zanadto się śpieszył.
– Nie wiem – mruknął gniewnie Lanigan, usilnie wpatrując się w przeciwległą ścianę.
Karl zyskał już to, czego oczekiwał, postanowił więc nie naciskać dalej.
– Dokąd pojechałeś?
– Przeistoczyłem się w widmowego motocyklistę rodem z piekieł – odparł z wyraźnym ożywieniem. – Temperatura wynosiła wówczas zaledwie osiem stopni, ale mimo grubego ubrania podczas jazdy wydawało mi się, że spadła do dwudziestu poniżej zera. Trzymałem się bocznych dróg, z dala od ludzkich siedzib, i jechałem bardzo wolno, gdyż lodowaty wiatr chłostał jak nożem. Wyjechałem na szosę tylko na krótko, przekraczając granicę Alabamy, po czym znów skręciłem w boczne drogi. Samotny motocyklista o trzeciej nad ranem z pewnością przyciągnąłby uwagę znudzonych policjantów z patrolu, omijałem więc łukiem wszystkie miasta. Wreszcie około czwartej dotarłem na przedmieścia Mobile. Miesiąc wcześniej znalazłem tam podrzędny motelik, gdzie pobierano opłaty w gotówce i nie zadawano żadnych pytań. Prześliznąłem się przez parking, ukryłem motocykl na tyłach budynku i wkroczyłem do motelu frontowymi drzwiami, jakbym przed chwilą zajechał taksówką. Zapłaciłem trzydzieści dolarów za pokój. Nikt nie żądał wpisu do księgi meldunkowej. Przez godzinę nie mogłem się rozgrzać. Potem przespałem dwie godziny i ocknąłem się o wschodzie słońca. A kiedy ty się dowiedziałeś o wypadku na autostradzie?
– Mniej więcej o tej porze, kiedy jechałeś na motocyklu bocznymi drogami przez Alabamę. Doug Vitrano zadzwonił do mnie kilka minut po trzeciej. Wybił mnie ze snu, a ja strasznie tego nie lubię. Siedziałem więc po ciemku, pogrążony w żałobie, podczas gdy ty udawałeś Easy Ridera i radośnie zmierzałeś ku nowemu życiu.
– Wcale nie było mi tak radośnie.
– Może i nie, ale z pewnością nie zawracałeś sobie głowy starymi przyjaciółmi.
– Naprawdę było mi przykro z tego powodu, Karl.
– Nie chrzań.
– Masz rację, nie myślałem o przyjaciołach.
Lanigan uśmiechnął się szeroko. Sprawiał wrażenie nadzwyczaj ożywionego, wręcz beztroskiego.
– Zatem obudziłeś się o wschodzie słońca jako całkiem inny człowiek w nowym świecie. Mogłeś zupełnie zapomnieć o dotychczasowych kłopotach i zmartwieniach.
– W każdym razie o większości z nich. Byłem jednocześnie podekscytowany i przerażony. Nie mogłem już zasnąć. Do ósmej trzydzieści oglądałem telewizję, ciekaw, czy powiedzą coś o mojej śmierci. Później się wykąpałem, przebrałem w czyste ciuchy…
– Zaraz. A co zrobiłeś z farbą do włosów i golarką?
– Wyrzuciłem je do pojemnika ze śmieciami gdzieś w okręgu Washington w Alabamie. Z motelu zamówiłem taksówkę, ale w Mobile trzeba dosyć długo czekać. Wreszcie kierowca podjechał i kazałem się zawieźć do śródmieścia. Nie wymeldowałem się, motocykl zostawiłem na tyłach motelu. Poszedłem do centrum handlowego, które otwierają najwcześniej z rana, i w supermarkecie kupiłem tanią marynarkę, dwie pary spodni oraz pantofle.
– Jak płaciłeś?
– Gotówką.
– Nie miałeś karty kredytowej?
– Owszem, fałszerz z Miami dostarczył mi podrobioną kartę Visa, ale mogłem z niej skorzystać tylko raz. Bałem się ujawnienia fałszerstwa. Zostawiałem ją sobie na wynajem samochodu.
– Ile wziąłeś ze sobą gotówki?
– Około dwudziestu tysięcy dolarów.
– Skąd pochodziły te pieniądze?
– Gromadziłem je od pewnego czasu. Nieźle zarabiałem, chociaż Trudy byłaby w stanie roztrwonić nawet dwukrotnie wyższą pensję. Po cichu załatwiłem z księgową kancelarii, żeby w tajemnicy przed żoną wpłacała część moich dochodów na drugie konto. Nawet jej to nie zdziwiło, powiedziała, że większość adwokatów postępuje w ten sposób. Założyłem drugi rachunek bankowy. Opróżniałem konto dość regularnie, a forsę trzymałem w ukryciu. Ty tego nie robisz?
– Nie. No więc kupiłeś ubranie i pantofle.
– W drugim sklepie wybrałem koszulę i krawat. Przebrałem się w toalecie publicznej. Upodobniłem się do jednego z tysięcy podróżujących bez przerwy handlarzy. Dokupiłem jeszcze trochę ubrań na zapas, zaopatrzyłem się w podstawowe akcesoria podróżne, spakowałem wszystko do nowiutkiej walizki i pojechałem dalej taksówką. Wysiadłem na lotnisku w Mobile. Tam zjadłem śniadanie i zaczekałem na samolot Northwest Airlink z Atlanty. Kiedy wylądował, wmieszałem się w tłum pasażerów, rozgorączkowanych i zabieganych, po czym wraz z dwoma innymi podróżnymi wpadłem do biura wynajmu samochodów firmy Avis. Tamci mieli zarezerwowane auta, ja zaś musiałem załatwiać wszelkie formalności. Posługiwałem się fałszywym prawem jazdy z Georgii, fałszywym paszportem i podrobioną kartą kredytową, toteż byłem przerażony jak diabli. Numer karty odnosił się do autentycznego rachunku bankowego jakiegoś faceta z Decatur, bałem się więc, że na koncie może być za mało pieniędzy i system komputerowy podniesie alarm. Nic takiego się jednak nie stało. Wypełniłem odpowiednie formularze i odjechałem stamtąd w pośpiechu.
Читать дальше