Mówiła dalej.
– Gary powiedział, że nawet cień takiego podejrzenia, jakikolwiek ślad i Jim Pine zwolniłby całą kancelarię. Cała nasza praca dla nich byłaby podejrzana, stanowiłaby podstawę apelacji lub procesu, bezwartościowa – zaczerpnęła powietrza. – Tak czy inaczej nie wiem, czy w tym mieście jest jeszcze dla mnie praca. Cokolwiek to znaczy, to Gary zdawał się mieć tego świadomość. Odprawa była całkiem porządna.
– Więc wszystko załatwione? – spytał Hunt, wymuszając kolejny uśmiech.
– Tak, ale… – przerwała. – Cóż, to, że ty i ja, nigdy nie mieliśmy okazji…
Łagodnie podniósł dłoń i położył dwa palce na jej ustach.
– Nie martw się o siebie i o mnie. Jesteś gwiazdą, Andrea. Idź i bądź gwiazdą.
Skinęła, westchnęła i uśmiechnęła się do niego.
– Wiedziałam, że zrozumiesz, Wyatt.
– Rozumiem. Całkowicie – po raz ostatni spróbował się uśmiechnąć. – No więc kiedy wyjeżdżasz?
– Uwierzyłbyś? Chcą mnie od poniedziałku. Wylatuję jutro.
* * *
Hunt siedział na chłodziarce w alejce, trzymając w obu dłoniach kubek pełen piwa, gdy w drzwiach pojawiła się Connie.
– Mogę spędzić minutkę z panem Huntem? – spytała.
– Możesz nawet godzinę, jeśli chcesz, ale Devin mógłby być niezadowolony.
– Nie. Lubi, gdy spędzam czas z innymi mężczyznami. Mówi, że zawsze wypada lepiej w porównaniu.
Hunt musiał się uśmiechnąć.
– Jest jedyny w swoim rodzaju, to fakt.
– Nie jest zły, nie cały czas, w każdym razie. Hunt objął ją ramieniem.
– Jeśli to flirt, to masz pół godziny, żeby przestać.
– Wyrobię się – powiedziała. Spojrzała przez ramię, żeby upewnić się, że nikt ich nie słyszy. – Chciałam ci powiedzieć, poważnie, jak jestem – wszyscy jesteśmy – ci wdzięczni. I jestem dumna.
Hunt odwrócił się, żeby na nią spojrzeć.
– Za co?
– Cóż, może umknęło to twojej uwadze w natłoku wydarzeń, Wyatt, ale gdy zbierałeś całą sławę i chwałę za odnalezienie Andrei Parisi, dla mnie ważne jest, że ocaliłeś przy tym życie mojego męża. On też o tym pamięta.
– Nie.
– Nie zaczynaj ze mną i tą skromnością, Wyatt. To nie na miejscu. Uratowałeś mu życie. Uratowałeś ich wszystkich. Nigdy nie będę w stanie odwdzięczyć ci się za to, ani dzieci, a one nie mają jeszcze o tym, co naprawdę zaszło, pojęcia.
– Nie jestem skromny, Con, ale takie były okoliczności. Mogło potoczyć się inaczej i to on ocaliłby mnie. Wiesz, nie jest gliną roku za nic.
– Nie. Wiem o tym. Ale nie byłby gliną roku, gdyby coś nie zrobiło z niego z powrotem tego, kim jest.
– Myślę, że to trochę też twoja zasługa. Przytaknęła.
– Przyjęłam, ale to ty rozpaliłeś w nim ogień. To dzięki tobie. Myślę, że ocaliłeś więcej niż jego życie, Wyatt. Dzięki tobie wrócił do tego, kim jest.
– Cóż, to wspaniały facet.
– Tak i zawsze nim był, choć czasami o tym zapomina. Ale, gdy to się dzieje, ja jestem przy nim, by mu przypominać. Ty. I sądzę, że tobie też niezbyt często przypomina się, że również jesteś naprawdę wyjątkowy. Więc pomyślałam, że przyjdę i ci to powiem – położyła mu rękę na ramieniu. – Słyszysz mnie?
Hunt wypuścił powietrze.
– Tak. Dziękuję.
– Proszę – Connie na chwilę przytuliła się do niego, po czym wstała i spojrzała za siebie. – Okay. Gdzie ona jest? Nie zamieniłam z nią nawet dziesięciu słów.
– Kto?
– On pyta „Kto?”. Sławna Andrea Parisi. Może twoja dziewczyna, nie żebym pytała.
Hunt starał się nadać swoim słowom lekki ton.
– Musiała iść. Dostała nową pracę w Nowym Jorku i zaczyna w poniedziałek.
– W Nowym Jorku. Ale co z tobą?
– Co ze mną? Mam się dobrze.
– Wcale nie. Lubiłeś ją. I to bardzo. Ale pokręcił głową.
– Nigdy jej naprawdę nie znałem, Con. Tylko tyle, że była piękna i mądra, i zabawna, i miła.
– No cóż, mój drogi, to brzmi całkiem nieźle. Wiesz, niektórzy szukają takich cech u potencjalnych partnerów.
– To pozytywne cechy, o ile pasują.
– Ale nie pasują wystarczająco dokładnie? O to chodzi?
– Ładnie powiedziane – odparł po chwili namysłu. – Gdy odwrócił się do Connie, tym razem jego uśmiech był autentyczny. – Tak jest lepiej, Con. Naprawdę uważam, że tak jest lepiej.
Pierwsze i największe podziękowania należą się mojej towarzyszce życia, przyjaciółce i muzie Lisie Sawyer. Jej siła, rozsądek i fundamentalna, życiowa radość czynią z niej najlepszą partnerkę, jaką można sobie wyobrazić. Bez trwałego i szczęśliwego domu, nie jestem zdolny do żadnej kreatywnej pracy. Do naszego domowego spokoju, jak również do tonu tych książek, przyczynia się znacząco nasz syn Jack Sawyer Lescroart, który pozostaje niezmiennie najlepszym kumplem, żartownisiem, krytykiem i, ogólnie, wszechstronnym osobnikiem.
Pozostając w kręgu ludzi bliskich, mój długoletni współpracownik Al Giannini ponownie towarzyszył mi od najwcześniejszych etapów tej pracy. Jego rozeznanie w labiryntach najbardziej wewnętrznych mechanizmów działania społeczności prawniczej, encyklopedyczna wiedza na temat zarówno prawa, jak i ludzkiej natury, oraz instynkty twórcze były i są częścią podbudowy każdej z moich książek związanych z San Francisco i moja wobec niego wdzięczność nie zna granic. Andy Jalakas przez około trzydzieści lat pracował w Służbie Ochrony Dzieci w Nowym Jorku i wiele z jego doświadczeń pomogło mi w stworzeniu historii najważniejszej postaci tej powieści. Andy zasugerował mi lekturę potężnej i ważnej książki Marca Parenta „Turning Stones: My Days and Nights with Children at Risk”, z której czerpałem.
Z wdzięcznością uchylam również kapelusza przed Davidem Corbettem, znakomitym pisarzem i byłym prywatnym detektywem, który bez wahania poświęcał mi swój czas, dzielił się wiedzą i był wyrozumiały. Moja asystentka, Anita Boone, nieprzerwanie w roli majordoma, eksperta wydajności, kontrolera i generalnie prawej ręki. Jest nieocenioną pomocą i być może najcierpliwszą osobą na świecie, szczególnie w przypadku pisarzy opanowanych czasami przez swoisty strach.
W czasie kilku minionych lat korespondencja internetowa odegrała ważną rolę w mojej bezpośredniej komunikacji z czytelnikami. Niektórzy z nich zasugerowali tematy, którymi mógłbym być zainteresowany. Nim nawet zacząłem planować „Wyścig z czasem”, jeden z moich korespondentów, Joe Phelan, polecił mi, bym przyjrzał się California Correctional Peace Officers Association (CCPOA), innymi słowy Związkowi Zawodowemu Strażników Więziennych. Sugestia ta odegrała fundamentalną rolę w tej książce i jestem mu wdzięczny za wszystkie materiały. Jednocześnie powtarzam, że choć informacje na temat CCPOA w książce oparte są na faktach i autentycznych wydarzeniach, to powieść jest dziełem fikcji i pozwoliłem sobie na sporą dowolność w przedstawieniu struktury organizacyjnej oraz kierownictwa związku (uwielbiam poznawać komentarze moich czytelników i można skontaktować się ze mną poprzez moją stronę http://www.johnlescroart.com).
Za różnorodne rady techniczne chciałem podziękować: oficerowi policji San Francisco Shawnowi Ryanowi za mrożące krew w żyłach szczegóły strzelaniny, w której brał udział; mojemu przyjacielowi Peterowi J. Diedrichowi Esq. za dziwne, mroczne szczegóły życia prawniczego, które doprawiły tę opowieść, oraz Frankowi Seidlowi za jego rozległą wiedzę na temat hrabstwa Napa i przemysłu winiarskiego, który, ku mojemu zachwytowi, miałem nareszcie okazję zgłębić. Karen Hlavacek jest niezastąpionym korektorem i nigdy nie będę w stanie się jej odwdzięczyć.
Читать дальше