I wtedy, tak ulotny, że nie mógł ocenić skąd dochodził, usłyszał męski głos. Czekał cierpliwie, nie chcąc ujawnić swej obecności, aż będzie całkiem pewien, co działo się na zewnątrz. W końcu dotarł do niskiej ścianki ostatniej przegrody i przeszedł na twardą ziemię niczyją w samym środku stodoły, zatrzymując się w cieniu wciąż daleko od drzwi.
Teraz głos kobiety. Ostry i władczy, choć słowa pozostawały niezrozumiałe. Z całą pewnością nie była to Tamara, a Hunt nie mógł uwierzyć, żeby Carol Manion mówiła takim tonem do Juhle’a. Kto zatem?
Przemieścił się w lewo i w stronę drzwi. Cicho, cicho. Pistolet prosto przed sobą. Jeszcze jeden krok i widział Juhle’a, najwyraźniej żywego i całego, który siedział z rękami za sobą obok Chiurco, na brzegu pustej niecki, na środku zasłanego śmieciami dziedzińca. Opanowała go niesamowita ulga i nawet opuścił broń i zrobił kolejny krok w stronę drzwi – gdzie zobaczył całą scenę.
Shiu też tam był!
Juhle musiał zmięknąć i zadzwonił po niego, gdy siedzieli znudzeni w obozie i powiedział, że pewnie jednak wolałby tu przyjechać. Najwyraźniej Juhle chciał dopuścić go do aresztowania, chroniąc żałosny tyłek swojego partnera, bo inaczej mogłoby się to źle skończyć dla Shiu, który wyglądałby, jakby nie chciał prowadzić dochodzenia przeciwko ludziom, dla których wykonywał tyle pracy ochroniarskiej.
Obecność Shiu nie była częścią oryginalnego planu Hunta, ale niewiele tej nocy zdawało się dziać wedle zaplanowanego scenariusza. Poza tym Dev był zawsze tak niepoprawnie dobrym facetem, a jeśli wezwanie Shiu bez zawiadomienia o tym Hunta było częścią wprowadzenia planu w życie, nie zamierzał na to narzekać.
Shiu stał przed przerdzewiałym traktorem, obok Carol Manion, trzymając broń.
Właśnie miał dojść do drzwi i wyjść na zewnątrz, ale coś w układzie postaci zatrzymało go. Ponownie spojrzał na Juhle’a - który miał ręce za plecami.
Przyjrzał się dokładniej, zauważył błysk metalu.
Chryste! Juhle był skuty.
Co mogło oznaczać tylko, że Shiu…
Shiu?
– Jak twoja dziewczyna ma na imię? – Shiu celował w twarz Craiga Chiurco.
– Tamara.
– Zawołaj ją.
– Nie ma jej tu – powiedział Chiurco.
– Juhle powiedział, że jest.
– Myliłem się – wyjaśnił Juhle.
– Zamknij się, Devin. Rozmawiam z twoim przyjacielem.
– Juhle mówi prawdę, sir. Pomylił się. Zeszła szlakiem z tyłu, gdy on wchodził na górę.
– Zatem obawiam się, że okaże się to bardzo niekorzystne dla ciebie.
– Panie Shiu – odezwała się Carol Manion. – Proszę nie…
– Nie teraz, pani Manion – Shiu nieprzerwanie wpatrywał się w Juhle’a, lecz mówił do Carol. – Jakby pani nie spanikowała i nie porwała Parisi, nawet by nas tu nie było. Ale nie, pani musiała z nią porozmawiać, żeby dowiedzieć się, co ona wie, prawda? I przez to wszystko się spieprzyło. Nie rozumie pani? Jakby zostawiła pani wszystko mnie, nic z tego by się nie wydarzyło. Więc niech mi pani nie mówi, co mam robić. Ja podejmuję decyzje.
– No więc, co pani zrobiła z Parisi? – spytał Juhle. – Nie żyje?
– Prawdopodobnie – odparł Shiu. – Już nie – po czym wrócił do Chiurco. – Zawołaj swoją dziewczynę.
Craig zaczerpnął trochę powietrza i przełknął.
– Powiedziałem już. Nie ma jej tu.
Shiu postąpił szybko krok w przód, spojrzał w dół lufy i pociągnął za spust – wystrzał odbił się echem w całej dolinie. Craig wydał zduszony krzyk i padł na ziemię.
– Tamara! – krzyknął Shiu. – To było ostrzeżenie. Następny będzie w jego głowę. Wyjdź natychmiast.
Krzycząc, Tamara wybiegła zza cienia chäteau do nich, w stronę światła.
– Craig!
Shiu wycelował do Juhle’a, żeby upewnić się, że nadal ma jego uwagę, po czym ponownie odwrócił się do Chiurco. Cofając się, zrobił miejsce, by Tamara podeszła do Craiga. Chłopak podnosił się do pozycji siedzącej, przestraszony, trzymał się za prawe ucho.
– Nie musiał pan tego robić, panie Shiu – Carol Manion, nawykła do wydawania rozkazów, mówiła ostrym tonem. – W końcu by wyszła.
– Nie mamy w końcu, pani Manion. Mamy ją teraz i ona jest już z nami, więc może uznajmy, że mój sposób zakończył się sukcesem.
– Ciesz się, póki możesz – powiedział Juhle. – To twój pierwszy? Sukces, mam na myśli?
– A więc, nie, Devin. Skoro już o tym mówisz, skucie cię twoimi kajdankami, też bym uznał za sukces. Czy też może będzie to zabicie cię z twojego własnego pistoletu?
Shiu pokręcił głową z rozczarowaniem.
– Co? Żadnej błyskotliwej riposty? Nie wiem czemu, ale wciąż oczekuję, że wymyślisz coś trafnego, pasującego do okoliczności. Zaczynam sądzić, że nie masz do tego wystarczającej wyobraźni.
– Biorąc pod uwagę źródło krytyki, to uznam to za komplement. A mówiąc o wyobraźni, co zamierzasz teraz zrobić, skoro masz już nas wszystkich? Zastanowiłeś się nad tym, pieprzony debilu? Myślisz, że zabicie nas wszystkich ujdzie ci na sucho? – Juhle skorzystał z trwającej dynamiki między Shiu i jego szefem. Odwrócił się do Carol Manion. – Co on miał na myśli, że pani zabrała Parisi i ona prawdopodobnie nie żyje? Nie zajął się tym dla pani, tak jak sędzią i Staci? Zakładam, że zapłaciła mu pani za to.
Shiu ponownie podniósł broń.
– Zamknij się, Devin.
Ale do Juhle’a już celowano. Obecne zagrożenie nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia, do tego stopnia, że nawet zachichotał.
– Albo co, Shiu? Albo mnie zastrzelisz tu i teraz. Nie wydaje mi się. Wszystko bym zakrwawił, a nawet ty powinieneś wiedzieć, że pozostawi to ślady. W niektórych okręgach większość gliniarzy jest kompetentna.
Carol Manion złożyła ramiona przed sobą, na twarzy malował jej się wyraźny niepokój.
– Panie Shiu, on ma rację. Nie możemy…
– Wystarczy! Myślę.
Juhle patrzył na matriarchinię.
– Tylko posłuchajcie, jak te trybiki próbują się poruszać – powiedział. – Sam widok aż boli, prawda? – Po czym, zaczynając sobie zdawać sprawę z faktów, dodał: – Wsadziła ją pani do jaskini, gdzie teraz zamknęła pani Hunta.
– Nie chciałam jej zabić – powiedziała pani Manion. – Nie mogłabym nikogo zastrzelić.
– Nie. Sądzę, że nie.
– Razem z George’em i tą zdzirą… chcieli odebrać mi Todda i nagle, nie było innego wyjścia, tylko pan Shiu… ale ja, ja nie planowałam nic przeciw pannie Parisi. A pan Shiu nie mógł… pracował. To był środek dnia.
– Więc pojechała pani po nią, zabrała ją z garażu i przywiozła tutaj?
Carol skinęła.
– Chciała przyjechać. Powiedziałam, że jestem pod wrażeniem jej pracy w telewizji i chciałabym, żeby pracowała dla nas jako prawnik, dla winiarni, że powinna ją zobaczyć. Nie chciałam jej skrzywdzić. Po prostu musiałam się jej pozbyć – spojrzała na stary, rozpadający się budynek. – Burzymy w tym tygodniu stodołę, wie pan? Oczyszczamy cały teren. Ward chce założyć organiczny zielnik. I położyć stiuk nad starą jaskinią, oczywiście. To doprawdy odrażający widok.
– Wystarczy! – powiedział Shiu. – Wszyscy wstawać.
– Nie wydaje mi się – powiedział Juhle. – Albo kończymy tu, albo wcale.
– W porządku, zatem jeśli tak ma być, to niech będzie i tu – podniósł broń.
Carol Manion zakryła dłonią twarz.
– Nie! Nie może pan tego zrobić.
W stodole Hunt zrozumiał, że jego czas się skończył. Podniósł broń, wyciągnął ramię, celując w Shiu.
Читать дальше