– Była pijana, Dev – odparł Hunt. – Zabrałem ją do siebie, żeby wydobrzała. Potem, około południa, odwiozłem ją do domu.
– To byłoby wczoraj, ostatni raz, gdy ktokolwiek ją widział
– Juhle zrobił przerwę. – Przeleciałeś ją?
Pytanie całkiem niespodziewanie zamurowało Hunta na wystarczająco długo.
– Osz cholera. Przeleciałeś ją…
– Tego nie powiedziałem.
Juhle nie miał wystarczającej cierpliwości.
– Zrobiłeś to. Daj spokój. A teraz jesteś jeszcze ostatnim, który widział ją żywą.
– I co, też jestem teraz podejrzany?
– To wcale nie jest takie śmieszne, jak ci się wydaje. Nie żartuję. Shiu też na to wpadnie, gwarantuję ci.
– I wtedy co? Aresztuje mnie?
– Nie przeginaj, Wyatt. Nie dawaj mu powodu, bo to zrobi. – Po chwili Juhle dodał: – A więc to Parisi cię wczoraj wystawiła – to nie było pytanie. Połapał się i teraz postawił stopę na osobistym terenie Hunta. Ściszył głos do podszytego złością szeptu. – Może pamiętasz, że wczoraj powiedziałeś mi, że nie zajmowała się osobiście dużą ilością spraw związku? Oprócz cotygodniowych spotkań z moją ofiarą zabójstwa? Wiedziałeś też, że z nim sypiała?
– Nie wiedziałem. Nigdy bym tego nie podejrzewał.
– Lepiej dla ciebie. Ale cała reszta, nie sądziłeś, że to ważne? Hunt poczuł ucisk w żołądku i zdał sobie sprawę, że się rumieni. Zasłużył sobie.
– Wiem, że to ważne, Dev. Co mogę rzec? Powinienem był ci powiedzieć. Spieprzyłem. Przykro mi.
– Cholerna racja, że spieprzyłeś.
– Racja. Wiem. Cierpiała. Była w rozsypce. Chyba chciałem ją chronić.
– Przede mną?
– Przed wszystkim. Ale przed tobą też. Zgadza się.
– Wiesz co? To mnie naprawdę wkurza. Jeśli jest niewinna, to nie trzeba jej chronić ani przede mną, ani nawet przed kimkolwiek, kapujesz?
– Ta, ale jeśli to wyjdzie na jaw, to nie będzie miało znaczenia, czy zabiła tych dwoje, czy nie. Jeśli w czasie prowadzenia swojej największej sprawy sypiała z sędzią, to jest ugotowana.
– Nie mój problem. Ani twój. Muszę ją znaleźć.
– Ja też.
– Jeśli ci się uda, to muszę się z nią zobaczyć.
– Dev, nie będę ją przed tobą ukrywał.
– Nie? Miejmy nadzieję. Ale skoro już o tym mowa, to o czym jeszcze mi nie powiedziałeś?
Hunt milczał.
– Bez pośpiechu, Wyatt. Mam cały dzień.
– I tak się dowiesz, jak przeszukasz jej dom – powiedział w końcu. – Ma w jadalni kolekcję pistoletów.
– Bomba. Rewelacja. Kurwa, kapitanie.
– Ona… – Hunt przerwał. Nie było sensu kłócić się o to z Juhle’em, albo ją z tego tłumaczyć. Było to, czym było.
– Coś jeszcze? – spytał Juhle. – O czymś wiesz, co mogłoby być ważne?
Po kolejnej minucie ciszy Hunt powiedział.
– Nic. – Po czym: – Nie. Moment – zastanowił się, czy faktycznie było to cokolwiek i wreszcie rzekł: – Myślę, że mnie nie wystawiła.
Juhle cofnął się pół kroku, opuścił wciąż zagniewany wzrok.
– Cieszę się twoim szczęściem. Co to ma niby, do cholery, znaczyć?
– To ona wpadła na pomysł kolacji. Powiedziała, że tak czy inaczej do mnie zadzwoni. Nie zrobiłaby tego, gdyby planowała ulotnienie się z miasta. Zadzwoniłaby. Więc cokolwiek się dzieje, to nie z jej woli. To się jej przytrafiło.
– Więc to ona jest ofiarą? Tak jak każdy skazaniec, w każdym więzieniu świata?
– Nie mówię, że ona uważa się za ofiarę, Dev. Mówię, że może być ofiarą. To moja najszczersza opinia.
Gliniarz cofnął się jeszcze o krok.
– Twoja najszczersza opinia? Okay, wezmę to pod uwagę
– Shiu zatrzymał się przy krawężniku i dał uprzejmy, cichy znak klaksonem. Juhle odwrócił się i otworzył drzwi, po czym rzekł jeszcze do Hunta: – Ale coś ci powiem, Wyatt. Twoje najszczersze opinie znaczyły dla mnie więcej wczoraj, niż znaczą dziś.
Wskutek reprymendy Hunt dosłownie trząsł się na całym ciele. Lub może wskutek wiadomości – to wciąż tylko plotka, upomniał się, choć instynktownie w nią uwierzył – o Andrei i Palmerze. Stał na chodniku przed Freeman Building i wpatrywał się w ślad za samochodem Shiu i Juhle’a, długo po tym, jak zniknął za zakrętem.
Kiedy przyszedł do siebie, wrócił do głównych drzwi firmy Freeman, Farrell, Hardy & Roake, wcisnął przycisk dzwonka używanego po godzinach urzędowania i poczekał na bzyczek zwalniający zamek. Po chwili był już na górze i zapukawszy do drzwi Farrella, sam sobie otworzył. Wu siedziała na kanapie, rozmawiając przez telefon. Farrell rozwiązał krawat i zdjął koszulę, pozostając w dzisiejszym T-shircie – „Widziałeś jeden supermarket, widziałeś i centrum handlowe”. Stał za fotelem i właśnie rzucił piłkę z gąbki w stronę kosza. Żadne z nich nie patrzyło na telewizor, który ponownie był włączony, aczkolwiek wyciszony. Na ekranie widniało zdjęcie Andrei Parisi. Hunt podbiegł i włączył dźwięk.
– …nie widziano od wczesnego popołudnia. Dalszym powodem niepokoju władz jest fakt, że w następstwie pracy panny Parisi, spotykała się regularnie z sędzią George’em Palmerem, który został zastrzelony w swoim domu, w poniedziałek wieczorem. Ktokolwiek posiada jakiekolwiek informacje co do miejsca pobytu panny Parisi, proszony jest o natychmiastowe zgłoszenie się na policję lub do naszej stacji.
Hunt wyciszył głos. Wu nadal trzymała telefon, ale teraz stała, patrząc na ekran. Farrell również się odwrócił, a jego twarz się zachmurzyła.
– Cóż, teraz jest to przynajmniej oficjalne – powiedział.
– Może wydział osób zaginionych się ruszy.
– Nie licz na to – odparł Hunt. – To, że w TV mówią, że ktoś zaginął, nie oznacza jeszcze, że faktycznie tak jest
– Ale ona zaginęła – upierała się Wu. – Wiem, że coś się jej stało. Wszyscy to wiemy. Jeszcze nigdy nie zniknęła na tak długo, nikomu nic nie mówiąc.
– Z kim rozmawiasz? – zapytał Hunt, wskazując na telefon w jej dłoni.
– Ach – robiąc minę „ale ze mnie głupek”, odezwała się do telefonu. – Jason, słyszałeś to?
Farrell siadł na oparciu fotela, zaciskając szczęki.
– Devin chyba nie traktuje jej poważnie jako podejrzanej w sprawie Palmera, prawda Wyatt?
Hunt usiadł na niskiej komodzie obok telewizora.
– Powiedziałbym, że podejrzewa ją w takim samym stopniu jak i żonę.
– A co ty myślisz?
– Naprawdę chcesz wiedzieć? Nie chcesz wiedzieć.
– Myślisz, że nie żyje, tak? – Wu rozłączyła się i siedziała teraz, trzymając dłonie na kolanach, nerwowe niczym dwa ptaki. – Ja też tak myślę.
Twarz Farrella wyrażała, że sam jest raczej daleki od takich myśli, lecz powiedział:
– A porwanie?
– Czemu? – Hunt kręcił głową. – I nikt nie zażądał okupu. To nie ma sensu.
– Tak jak i jej zniknięcie – odparł Farrell. – Chyba, że pojechała w górę wybrzeża albo gdziekolwiek indziej, żeby oczyścić umysł. Pomiędzy tą sprawą z Palmerem a kłótnią ze Spencerem mógłbym sobie wyobrazić, że zaszyła się gdzieś na parę dni.
Ale Wu kręciła przecząco głową
– Powiedziałaby Carli, przynajmniej. I prawdopodobnie Gary’emu Piersallowi
– Może powiedziała, Amy – odezwał się Hunt.
– Nie, Carli nie. Wystarczająco dużo dziś z nią rozmawiałam. Nikt nie umie tak dobrze grać.
– Może nie myślała trzeźwo i zapomniała komukolwiek powiedzieć – zaproponował Farrell.
– To nie w jej stylu – odparła Wu, kręcąc przecząco głową. Miała się dobrze, gdy się z nią rozstawałem – powiedział Hunt.
Читать дальше