W odkryciu kapsuły było coś dziwnego i groźnego, ale nie bardzo mógł sobie zdać sprawę co. Za każdym razem, kiedy próbował się skoncentrować na tym problemie, rozpływał się on w nicość, by po chwili znów powrócić jak ćmienie zęba.
Kątem oka dostrzegł mężczyznę siedzącego przy barze o kilka stołków dalej, który uniósł w jego kierunku szklankę z napojem. Pitt otrząsnął się z zadumy. Był to kapitan Orl Cinana ubrany podobnie jak on w spodnie i wielobarwną hawajską koszulę w kwiaty. Dirk skinął mu głową i Cinana z drinkiem w ręce przysiadł się do niego. Otarł chustką czoło, które mimo to pozostało mokre od potu.
– Mogę pełnić honory domu? – spytał z nieszczerym uśmiechem przybysz.
– Dzięki, ale nawet jeszcze nie ruszyłem. – Pitt wskazał na nietkniętą whisky.
Przy pierwszym spotkaniu nie poświęcił Cinanie większej uwagi i teraz był nieco zaskoczony, dostrzegając wyraźne podobieństwo w ich wyglądzie. Gdyby nie fakt, że Cinana był cięższy od Pitta o dobre piętnaście funtów, można by ich wziąć za krewnych. Oczywiście istniały pewne różnice, jak kolor oczu – zielone kontra piwne i wiek – trzydzieści pięć przeciwko pięćdziesięciu, lecz wzrost, kolor włosów i budowę ciała mieli podobne. Badawczy wzrok Pitta wprawił oficera w zakłopotanie; zaczął bawić się drinkiem i wiercić na stołku, aż w końcu wykrztusił, nie podnosząc wzroku:
– Chciałbym przeprosić za to małe nieporozumienie, które miało dziś miejsce.
– Niech pan o tym zapomni. Sam nie byłem wzorem cnót i dobrego wychowania.
– Parszywa sprawa ze „Starbuckiem”. – Cinana wyraźnie odetchnął i upił tęgi łyk Collinsa.
– Większość tajemnic została w końcu rozwiązana, choćby „Thresher”, „Bluefin” czy „Scorpion”. US Navy nigdy nie zrezygnuje, dopóki nie zlokalizuje swej własności.
– Tym razem dawno zaniechano poszukiwań. – Orl był w ponurym nastroju. – Nigdy go nie znajdziemy.
– Nigdy więcej nie mów nigdy.
– Trzy tragedie, o których pan wspomniał, majorze, miały miejsce na Atlantyku. „Starbuck” miał pecha zniknąć na Pacyfiku. – Otarł pot z karku i dodał: – Mamy takie przysłowie o jednostkach, które giną na Pacyfiku: Tych, którzy leżą w głębinach Atlantyku, wskrzeszają pomniki, kwiaty i wiersze, natomiast ci, którzy spoczęli w Pacyfiku, leżą zapomniani na całą wieczność.
Pitta zafascynował ton głosu Cinany. Niemal wyobraził sobie spoconego oficera w roli kaznodziei wygłaszającego z ambony kazanie do okolicznych rybaków wyruszających na połów.
– Dupree podał dokładne położenie – odparł. – Przy odrobinie szczęścia sonar powinien wykryć go pierwszego dnia, a przy pechu pod koniec pierwszego tygodnia.
– Morze tak łatwo nie zdradza swoich tajemnic i nie oddaje ofiar. – Cinana odstawił puste naczynie. – Cóż, muszę się zbierać. Miałem tu kogoś spotkać, ale widocznie panienka położyła na mnie krzyżyk.
– Znam to uczucie – uśmiechnął się Pitt, ściskając podaną dłoń.
– Do widzenia. Powodzenia, majorze.
– Wzajemnie, kapitanie.
Cinana przecisnął się do wyjścia, a Pitt ponownie pogrążył się w rozmyślaniach, tym razem na temat samotności. Niespodziewanie nabrał ochoty, by się upić i zapomnieć o istnieniu czegoś takiego jak USS „Starbuck”. Pragnął skoncentrować się na czymś naprawdę poważnym, jak na przykład poderwanie nauczycielki na wakacjach, która w domu w Nebrasce pozostawiła wszystkie przesądy seksualne. Jednym haustem wychylił drinka i zamówił następnego.
Właśnie osiągnął stan nasycenia niezbędny dla dobrego humoru, gdy poczuł na karku łagodny nacisk kobiecych piersi. Para delikatnych dłoni objęła go w pasie. Niespiesznie odwrócił się i znalazł się oko w oko z przewrotnie uśmiechniętą Adrienne Hunter.
– Witaj, Dirk – szepnęła czule. – Potrzebujesz partnera do picia?
– Możliwe. Co z tego będę miał?
– Możemy iść do mnie, obejrzeć kino nocne i wymienić wrażenia.
– Nie da się. Muszę być wcześnie w domu. Mama kazała.
– No nie! Nie odmówisz chyba starej przyjaciółce skandalicznego wieczoru, prawda?
– Po to właśnie są przyjaciółki, co? – spytał sarkastycznie, odsuwając jej dłoń jednoznacznie zmierzającą w stronę rozporka. – Powinnaś sobie znaleźć nowe hobby. Przy szybkości z jaką realizujesz dotychczasowe, dziw człowieka ogarnia, że jeszcze cię nie sprzedano na złom.
– Całkiem interesująca możliwość – uśmiechnęła się rozmarzona. – Gotówka zawsze się przyda. Ciekawe, ile by za mnie dali?
– Prawdopodobnie cenę zużytej prezerwatywy.
– Rani się tylko tych, których się kocha – stwierdziła nie zmieszana. – Przynajmniej tak mówią.
Pitt przyznał, że pomimo wyniszczającego nocnego życia, nadal była atrakcyjna. Nie mógł też zapomnieć, jak doskonałą partnerką była w łóżku oraz że nigdy nie udało mu się zaspokoić jej oczekiwań.
– Nie chciałbym zmieniać tematu naszej podniecającej pogawędki – oznajmił – ale dziś po raz pierwszy spotkałem twego ojca.
– Naprawdę? – W jej głosie nie było śladu zaskoczenia czy zainteresowania. – A o czym to gawędziłeś z lordem Nelsonem?
– Na początku o tym, że nie obchodzi go sposób, w jaki się ubieram.
– Nie załamuj się. To, jak ja się ubieram, też go nie interesuje.
– W tym przypadku trudno go winić – mruknął, popijając drinka i obserwując ją znad szkła. – Żaden mężczyzna nie lubi, gdy jego córka ubiera się i zachowuje jak panienka z ulicy.
Zignorowała to, całkowicie nie zainteresowana faktem spotkania ojca z jednym z jej wielu kochanków. Siadła na sąsiednim stołku i spojrzała kusząco. Jej urodę podkreślały długie, czarne włosy opadające na ramiona. Skóra dziewczyny lśniła w przyćmionym świetle jak wypolerowany brąz.
– Co z tym drinkiem? – spytała, widząc że czar niezbyt działa.
Pitt przyjrzał się jej opalonej skórze i przeniósł spojrzenie na barmana.
– Brandy Alexander dla tej… hm… damy – polecił.
Spochmurniała trochę, a potem uśmiechnęła się.
– Wiesz, że to staromodne określenie? – spytała.
– Nadal jest w modzie. Wszyscy chcą mieć pannę taką jak ta, która poślubiła drogiego, starego tatusia. Tylko mało kto ma odwagę ładnie to nazwać.
– Mama była fajna – stwierdziła sztucznie obojętnym tonem.
– A tata?
– Tata był przelotem. Nigdy nie było go w domu, zawsze szukał jakiejś śmierdzącej barki albo starego wraku. Kochał morze bardziej niż rodzinę. Tej nocy, gdy miałam pecha się urodzić, uratował na Pacyfiku załogę tonącego tankowca. Gdy miałam absolutorium, szukał jakiegoś zaginionego samolotu, a gdy zmarła mama, z jakimiś długowłosymi zboczeńcami z Eaton School of Oceanography nanosił na mapę góry lodowe Grenlandii. – Wyraz jej oczu zdradził, że był to przykry temat. – Możesz nie rozpaczać nad stosunkami ojca i córki. Admirał i ja tolerujemy się nawzajem jedynie z powodów czysto towarzyskich.
– Jesteś już dorosła. Dlaczego nie ułożysz sobie życia inaczej?
Barman przyniósł jej drinka, którego zaraz zaczęła popijać.
– A co lepszego może spotkać dziewczynę? Przez cały czas otaczają mnie samce w mundurach. Kilkuset mężczyzn i żadnej konkurencji. Po co mam się stąd wynosić i zadowalać byle czym? Admirał potrzebuje rodziny, a ja potrzebuję go dla korzyści powiązanych z byciem córką admirała US Navy. – Przyjrzała mu się spokojnie i zmieniła temat. – To co? Jedziemy do mnie?
– Będzie pani musiała poszukać innej okazji, panno Hunter – rozległ się za nimi damski głos. – Kapitan czeka na mnie.
Читать дальше