Na powierzchni jest teraz ciemno, więc przerwali pracę przy kadłubie. Spróbuję wysłać tę wiadomość w kapsule komunikacyjnej. Jest spora szansa, że jej nie zauważą. Nasza pozycja [pierwsze cyfry skreślone] 32°43’15”N – 161°18’22”W.
Podana pozycja nie pasuje do niczego. Jest o ponad 500 mil od ostatniej pozycji, jaką meldował okręt. Pomiędzy meldunkiem a datą katastrofy upłynęło zbyt mało czasu, by zdołał pokonać tę odległość, nawet płynąc pełną szybkością, do czego zresztą nie miał powodów. Zagadki przeczą sobie wzajemnie i człowiekowi zaczyna kończyć się wyobraźnia. Nie da się wszystkiego wytłumaczyć szaleństwem Dupree!
Nie szukajcie nas, bo to i tak nic nie da. Oni nie pozwolą na odnalezienie choćby najmniejszego śladu. Gdybym wiedział, że użyją takiego wybiegu, wszyscy żylibyśmy do teraz. Proszę przekazać tę wiadomość do rąk admirała Leigh Huntera w Pearl Harbor.
Tak kończą się zapiski i to ostateczna zagadka. Dlaczego akurat mnie? Nigdy nie spotkałem komandora Dupree, „Starbuck” mi nie podlegał w żaden sposób. Wobec tego dlaczego zostałem adresatem testamentu okrętu i załogi? Jedyną rzeczą, która jest pewna, jest fakt, że okręt rzeczywiście spoczywa na dnie gdzieś na północ od Wysp Hawajskich, ale z jakich przyczyn zatonął i gdzie, tego nie wiemy.
Pitt siedział pochylony przy barze w hotelu Royal Hawaiian i wpatrując się tępo w drinka, przypominał sobie wydarzenia minionego dnia. Sceny przesuwały się przed oczami wyobraźni niczym stary, niemy film. Jedna przebijała się na plan pierwszy i nie chciała zniknąć: ściągnięta, blada twarz Huntera. Gdy admirał skończył lekturę, uniósł wolno głowę i skinął nią w milczeniu. Pitt podał mu bez słowa dłoń, ukłonił się pozostałym i niczym zahipnotyzowany wyszedł. Nie pamiętał, jak dojechał do hotelu, jak wszedł do pokoju, umył się i ubrał. Dopiero gdy znów znalazł się na ulicy, kierując się w stronę baru, powoli odzyskał pamięć. Nawet i teraz siedząc nad szkocką, której nawet nie tknął, z trudem porządkował myśli pogrążony we własnym świecie. Nie słyszał gwaru i prowadzonych w sąsiedztwie rozmów.
W odkryciu kapsuły było coś dziwnego i groźnego, ale nie bardzo mógł sobie zdać sprawę co. Za każdym razem, kiedy próbował się skoncentrować na tym problemie, rozpływał się on w nicość, by po chwili znów powrócić jak ćmienie zęba.
Kątem oka dostrzegł mężczyznę siedzącego przy barze o kilka stołków dalej, który uniósł w jego kierunku szklankę z napojem. Pitt otrząsnął się z zadumy. Był to kapitan Orl Cinana ubrany podobnie jak on w spodnie i wielobarwną hawajską koszulę w kwiaty. Dirk skinął mu głową i Cinana z drinkiem w ręce przysiadł się do niego. Otarł chustką czoło, które mimo to pozostało mokre od potu.
– Mogę pełnić honory domu? – spytał z nieszczerym uśmiechem przybysz.
– Dzięki, ale nawet jeszcze nie ruszyłem. – Pitt wskazał na nietkniętą whisky.
Przy pierwszym spotkaniu nie poświęcił Cinanie większej uwagi i teraz był nieco zaskoczony, dostrzegając wyraźne podobieństwo w ich wyglądzie. Gdyby nie fakt, że Cinana był cięższy od Pitta o dobre piętnaście funtów, można by ich wziąć za krewnych. Oczywiście istniały pewne różnice, jak kolor oczu – zielone kontra piwne i wiek – trzydzieści pięć przeciwko pięćdziesięciu, lecz wzrost, kolor włosów i budowę ciała mieli podobne. Badawczy wzrok Pitta wprawił oficera w zakłopotanie; zaczął bawić się drinkiem i wiercić na stołku, aż w końcu wykrztusił, nie podnosząc wzroku:
– Chciałbym przeprosić za to małe nieporozumienie, które miało dziś miejsce.
– Niech pan o tym zapomni. Sam nie byłem wzorem cnót i dobrego wychowania.
– Parszywa sprawa ze „Starbuckiem”. – Cinana wyraźnie odetchnął i upił tęgi łyk Collinsa.
– Większość tajemnic została w końcu rozwiązana, choćby „Thresher”, „Bluefin” czy „Scorpion”. US Navy nigdy nie zrezygnuje, dopóki nie zlokalizuje swej własności.
– Tym razem dawno zaniechano poszukiwań. – Orl był w ponurym nastroju. – Nigdy go nie znajdziemy.
– Nigdy więcej nie mów nigdy.
– Trzy tragedie, o których pan wspomniał, majorze, miały miejsce na Atlantyku. „Starbuck” miał pecha zniknąć na Pacyfiku. – Otarł pot z karku i dodał: – Mamy takie przysłowie o jednostkach, które giną na Pacyfiku: Tych, którzy leżą w głębinach Atlantyku, wskrzeszają pomniki, kwiaty i wiersze, natomiast ci, którzy spoczęli w Pacyfiku, leżą zapomniani na całą wieczność.
Pitta zafascynował ton głosu Cinany. Niemal wyobraził sobie spoconego oficera w roli kaznodziei wygłaszającego z ambony kazanie do okolicznych rybaków wyruszających na połów.
– Dupree podał dokładne położenie – odparł. – Przy odrobinie szczęścia sonar powinien wykryć go pierwszego dnia, a przy pechu pod koniec pierwszego tygodnia.
– Morze tak łatwo nie zdradza swoich tajemnic i nie oddaje ofiar. – Cinana odstawił puste naczynie. – Cóż, muszę się zbierać. Miałem tu kogoś spotkać, ale widocznie panienka położyła na mnie krzyżyk.
– Znam to uczucie – uśmiechnął się Pitt, ściskając podaną dłoń.
– Do widzenia. Powodzenia, majorze.
– Wzajemnie, kapitanie.
Cinana przecisnął się do wyjścia, a Pitt ponownie pogrążył się w rozmyślaniach, tym razem na temat samotności. Niespodziewanie nabrał ochoty, by się upić i zapomnieć o istnieniu czegoś takiego jak USS „Starbuck”. Pragnął skoncentrować się na czymś naprawdę poważnym, jak na przykład poderwanie nauczycielki na wakacjach, która w domu w Nebrasce pozostawiła wszystkie przesądy seksualne. Jednym haustem wychylił drinka i zamówił następnego.
Właśnie osiągnął stan nasycenia niezbędny dla dobrego humoru, gdy poczuł na karku łagodny nacisk kobiecych piersi. Para delikatnych dłoni objęła go w pasie. Niespiesznie odwrócił się i znalazł się oko w oko z przewrotnie uśmiechniętą Adrienne Hunter.
– Witaj, Dirk – szepnęła czule. – Potrzebujesz partnera do picia?
– Możliwe. Co z tego będę miał?
– Możemy iść do mnie, obejrzeć kino nocne i wymienić wrażenia.
– Nie da się. Muszę być wcześnie w domu. Mama kazała.
– No nie! Nie odmówisz chyba starej przyjaciółce skandalicznego wieczoru, prawda?
– Po to właśnie są przyjaciółki, co? – spytał sarkastycznie, odsuwając jej dłoń jednoznacznie zmierzającą w stronę rozporka. – Powinnaś sobie znaleźć nowe hobby. Przy szybkości z jaką realizujesz dotychczasowe, dziw człowieka ogarnia, że jeszcze cię nie sprzedano na złom.
– Całkiem interesująca możliwość – uśmiechnęła się rozmarzona. – Gotówka zawsze się przyda. Ciekawe, ile by za mnie dali?
– Prawdopodobnie cenę zużytej prezerwatywy.
– Rani się tylko tych, których się kocha – stwierdziła nie zmieszana. – Przynajmniej tak mówią.
Pitt przyznał, że pomimo wyniszczającego nocnego życia, nadal była atrakcyjna. Nie mógł też zapomnieć, jak doskonałą partnerką była w łóżku oraz że nigdy nie udało mu się zaspokoić jej oczekiwań.
– Nie chciałbym zmieniać tematu naszej podniecającej pogawędki – oznajmił – ale dziś po raz pierwszy spotkałem twego ojca.
– Naprawdę? – W jej głosie nie było śladu zaskoczenia czy zainteresowania. – A o czym to gawędziłeś z lordem Nelsonem?
Читать дальше