– Cassandra – powiedział głośno.
■ ■ ■
Parę minut wcześniej Jill poczuła dłoń tego mężczyzny zaciskającą się na jej karku.
Facet był silny. Jego palce znalazły wrażliwy punkt i sprawiały dotkliwy ból. Potem zobaczyła mamę i pana Novaka związanego na podłodze. Jill była przerażona.
– Puść je – powiedziała jej mama.
Sposób, w jaki to mówiła, trochę uspokoił Jill. Mama zrobi wszystko, żeby ją uratować. I Jill wiedziała, że musi jej pokazać, że zrobi wszystko dla niej.
Mężczyzna zacisnął palce. Jill jęknęła i spojrzała na jego twarz. Wyglądał na szczęśliwego. Przeniosła spojrzenie na Yasmin. Yasmin patrzyła na Jill. Nieznacznie poruszyła głową. Tak robiła w klasie, kiedy chciała przekazać Jill jakąś wiadomość, mimo że nauczyciel patrzył.
Jill nie zrozumiała. Yasmin znacząco spojrzała na swoją dłoń.
Zdziwiona Jill powiodła wzrokiem za jej spojrzeniem i nagle pojęła.
Yasmin tak ułożyła kciuk i wskazujący palec, że jej dłoń naśladowała pistolet.
– Dziewczynki?
Trzymający ich szyje mężczyzna ścisnął je i obrócił, zmuszając, by na niego spojrzały.
– Jeśli uciekniecie, zabiję mamusię i tatusia. Rozumiecie?
Obie skinęły głowami. Ich spojrzenia znów się spotkały. Yasmin otworzyła usta. Jill zrozumiała. Mężczyzna puścił je. Jill czekała, aż Yasmin odwróci jego uwagę, co szybko nastąpiło.
Yasmin wrzasnęła, a Jill pobiegła, chcąc ratować życie. Nie tylko swoje. Ich wszystkich.
Poczuła palce mężczyzny na swojej kostce, ale wyrwała się. Usłyszała, jak zawył z bólu, ale się nie odwróciła.
– Jill! Twoja mamusia zginie, jeśli zaraz tu nie zejdziesz!
Nie miała innego wyjścia. Pobiegła na górę. Przypomniała sobie anonimowy e – mail, który zaledwie dzień wcześniej wysłała do pana Novaka.
Posłuchaj mnie, proszę. Musisz lepiej chować swoją broń.
Teraz modliła się, żeby nie przeczytał tej wiadomości lub nie zdążył jeszcze posłuchać tej rady. Wpadła do sypialni i wyciągnęła szufladę. Wysypała jej zawartość na podłogę.
Broni nie było.
Podupadła na duchu. Usłyszała krzyk z dołu. Ten człowiek zabije ich wszystkich. Zaczęła rozrzucać stertę wysypanych rzeczy i jej dłoń natrafiła na metal.
Pistolet.
– Jill! Ostatnia szansa!
Jak się go odbezpiecza? Niech to szlag. Nie wiedziała. Nagle jednak coś sobie przypomniała.
Yasmin schowała broń w pośpiechu. Pistolet zapewne był odbezpieczony.
Usłyszała krzyk Yasmin.
Jill podniosła się z podłogi. Jeszcze nie doszła do schodów, gdy zawołała najcieńszym, najbardziej dziecinnym głosikiem, jaki zdołała z siebie wydobyć:
– Proszę, nie rób krzywdy mojej mamusi.
Zbiegła na dół. Zastanawiała się, czy zdoła nacisnąć dostatecznie mocno, żeby broń wypaliła. Pomyślała, że chwyci kolbę obiema rękami i dwoma palcami ściągnie spust.
Okazało się, że to wystarczyło.
■ ■ ■
Nash usłyszał wycie syren.
Zobaczył broń i się uśmiechnął. Chciał uskoczyć, ale Cassandra pokręciła głową. On właściwie też tego nie chciał. Dziewczynka się wahała. Zrobił krok w jej kierunku i wysoko uniósł nóż.
Kiedy Nash miał dziesięć lat, zapytał ojca, co się z nami dzieje, kiedy umieramy. Ojciec odparł, że zapewne Szekspir ujął to najlepiej, pisząc, że śmierć jest nieodkrytą krainą, z której żaden podróżny nie powrócił.
Krótko mówiąc, co o niej wiemy?
Pierwsza kula trafiła go w pierś.
Chwiejnie zrobił kolejny krok, trzymając nóż w podniesionej ręce i czekając.
Nash nie wiedział, dokąd przeniesie go następna kula, ale miał nadzieję, że do Cassandry.
Mike siedział w tym samym pokoju przesłuchań co poprzednio. Tym razem był z synem.
Agent Darryl LeCrue i asystent prokuratora generalnego Scott Duncan próbowali poskładać całą tę sprawę. Mike wiedział, że są tutaj wszyscy – Rosemary, Carson, DJ Huff, zapewne z ojcem, oraz pozostali goci. Rozdzielili ich w nadziei, że pójdą na ugody i złożą zeznania.
Byli tu od kilku godzin. Mike i Adam nie odpowiedzieli jeszcze na ani jedno pytanie. Hester Crimstein, ich adwokat, nie pozwoliła im mówić. Na razie Mike i Adam siedzieli sami w pokoju przesłuchań.
Mike spojrzał na syna i poczuł, że kraje mu się serce.
– Będzie dobrze – powiedział chyba po raz piąty lub szósty.
Adam nie reagował. Zapewne był w szoku. Oczywiście, granica między szokiem a młodzieńczym uporem jest bardzo cienka. Hester była w kiepskim humorze, który stale się pogarszał. Było to po niej widać. Co chwilę wpadała i zadawała im pytania. Adam tylko potrząsał głową, kiedy domagała się szczegółów.
Ostatnią wizytę złożyła im pół godziny temu i zakończyła ją trzema słowami skierowanymi do Mike'a.
– Nie jest dobrze.
Teraz drzwi znowu się otworzyły. Hester weszła, wzięła krzesło i postawiła je bliżej Adama. Usiadła i przysunęła twarz do jego twarzy. Odwrócił głowę. Ujęła jego twarz w dłonie i obróciła ku sobie.
– Spójrz na mnie, Adamie – powiedziała.
Zrobił to bardzo niechętnie.
– Oto twój problem. Rosemary i Carson obwiniają ciebie, Mówią, że to był twój pomysł, żeby ukraść recepty ojca i zrobić na tym interes. Mówią, że to ty do nich przyszedłeś. Zależnie od nastroju twierdzą także, że twój ojciec też brał w tym udział. Obecny tutaj tatuś miał niby szukać źródła dodatkowych dochodów. Oficerowie DEA z tego budynku właśnie odnieśli spory sukces, aresztując lekarza z Bloomfield za to samo – sprzedaż recept na czarnym rynku. Dlatego podoba im się ta wersja, Adamie. Chcą lekarza i jego syna jako wspólników przestępstwa, ponieważ to narobi szumu w mediach i zapewni im awans. Rozumiesz, co mówię?
Adam kiwnął głową.
– Zatem dlaczego nie powiesz mi prawdy?
– To nie ma znaczenia – rzekł Adam.
Rozłożyła ręce.
– Nie rozumiem?
Tylko potrząsnął głową.
– Moje słowa przeciwko ich słowom.
– Racja, ale widzisz, są dwa problemy. Po pierwsze, to nie tylko oni. Mają paru kolegów Carsona, którzy potwierdzają tę wersję. Oczywiście, poproszeni przez Carsona i Rosemary ci kumple powiedzieliby, że jesteś kosmitą, który robił im badania odbytu. Tak więc nie to jest naszym głównym problemem.
– Zatem co nim jest? – zapytał Mike.
– Najważniejszym dowodem są te bloczki recept. Nie można ich bezpośrednio powiązać z Rosemary i Carsonem. Nie da się tego udowodnić. Jednak można powiązać je z panem, doktorze Baye. Po prostu. Są pańskie. Za ich pomocą można także dowieść, w jaki sposób dostały się z punktu A – od pana, doktorze Baye – do punktu B, czyli na czarny rynek. Za pośrednictwem pańskiego syna.
Adam zamknął oczy i pokręcił głową.
– No co? – spytała Hester.
– Nie uwierzycie mi.
– Kochany, posłuchaj mnie. Wierzenie ci to nie moje zadanie. Ja mam cię bronić. Możesz się martwić tym, czy uwierzy ci mamusia, jasne? Ja nie jestem twoją mamusią. Jestem twoim adwokatem i w tym momencie tak jest o wiele lepiej.
Adam spojrzał na ojca.
– Ja ci uwierzę – rzekł Mike.
– Przecież mi nie ufałeś.
Mike nie wiedział, co na to odpowiedzieć.
– Umieściliście coś w moim komputerze. Podsłuchiwaliście moje prywatne rozmowy.
– Martwiliśmy się o ciebie.
– Mogliście zapytać.
– Pytałem, Adamie. Pytałem tysiąc razy. Mówiłeś, żebym zostawił cię w spokoju. Kazałeś mi wyjść z twojego pokoju.
Читать дальше