– Cieszę się, że mnie kochasz – powiedział niezbyt wyraźnie. – Teraz jest nas dwoje.
Wydawało mu się, że słyszy jej śmiech. Czuł dotyk jej dłoni na policzku.
Powoli zaczął odpływać, nie czuł już bólu i to było wspaniałe. Zapadł w głęboki sen.
– Proszę się nie martwić. – Pielęgniarka uśmiechnęła się do Becky. -Wszystko będzie dobrze. Pani też powinna odpocząć, panno Matlock.
Becky pocałowała go lekko w usta i wyszła z pokoju. Poszła do poczekalni. Była tam matka Adama, która bawiła się z Seanem, a Sherlock i Savich ogłaszali co chwila nazwę innego kościoła i inną datę ślubu. Krewnym Adama, trudno było dogodzić. W tym pierwszym terminie jeden miał Iowa łososie na Alasce, w drugim – ktoś inny jechał w interesach do Włoch, a jakaś kuzynka musiała właśnie wtedy spotkać się ze swoim prawnikiem. Ciągnęło to się bez końca.
– Z radością zawiadamiam was -powiedziała Becky już od drzwi- że Adam poprosił, żebym za niego wyszła, a ja się zgodziłam. Co prawda, wszystko go wtedy bolało, więc kiedy się zbudzi, może o tym nie pamiętać, ale gdyby tak było, to sama poproszę, żeby się ze mną ożenił.
– Na pewno to zapamięta. – Ojciec Adama uśmiechnął się do Becky. Adam był do niego bardzo podobny. – Pierwszą rzeczą, jaką powiedział, kiedy mógł już mówić, była wiadomość, że zmieni te ohydne zielone kafelki w łazience na górze, żebyś się przypadkiem nie rozmyśliła.
– Wybiorę nowe kafelki i zobaczymy, jak szybko uda mi się doprowadzić go do ołtarza.
Wszyscy się roześmieli. Chyba ją polubili. Matka Adama wydawała się prawdziwie przebojową kobietą. – Miała salon Volvo w Aleksandrii, a przy okazji prowadziła aukcje. Ojciec, był właścicielem stada ogierów w Wirginii. – Becky dowiedziała się o tym od starszego brata Adama.
No i jej ojciec żył, a to było najważniejsze. Nie była pewna, czym on się właściwie zajmuje, ale czy to ważne? Pomyślała o jego domu, tym domu, w którym bywała matka. Już go nie było, został tylko szkielet. I to też nie było ważne. Najważniejsze, że ojciec żył.
Pojechała windą na szóste piętro, na oddział intensywnej terapii. Była tam już tyle razy, że trafiłaby z zamkniętymi oczami.
Na szczęście administracji szpitala udało się utrzymać reporterów z daleka od tego miejsca. Becky weszła do dużej sali, w której stały przeróżne maszyny i pachniało jak w gabinecie dentystycznym.
Przed parawanem, który otaczał łóżko ojca, siedział agent FBI.
– Wszystko w porządku, panie Austin?
– Nie ma problemu – powiedział, uśmiechając się złowieszczo. – Wdarł się tu tylko jakiś dzielny reporter. Powaliłem go na ziemię, rozebrałem do naga i wrzuciłem do wózka, którym wożą pranie. Pielęgniarki wywiozły go stąd związanego i zakneblowanego, i od tego czasu nikt nie ośmielił się tu pokazać.
– Dobra robota, panie Austin. – Becky roześmiała się. Rozchyliła parawan i usiadła przy łóżku ojca. Teraz spał, ale to nie miało znaczenia. Dostawał tak silne leki, że kiedy się budził, nie potrafił się na niczym skupić. Leżał pod tlenem, oddychając powoli.
– Cześć, tato – powiedziała. – Świetnie wyglądasz. Jesteś bardzo przystojny. Adam też niedługo wyzdrowieje, ale nie wygląda tak interesująco jak ty. Na pewno się ucieszysz, jak ci powiem, że mamy zamiar się pobrać. Chyba cię to zanadto nie zdziwi.
Jego klatka piersiowa była całkowicie pokryta bandażami i miał mnóstwo igieł w rękach. Leżał nieruchomo, ale oddech miał głęboki i równy.
– Powiem ci teraz, co się wydarzyło. Michaił strzelił ci w klatkę piersiową. Masz zespół mokrego płuca, jak to nazywają lekarze, i zrobili ci torakotomię. Otworzyli klatkę piersiową i włożyli ci dren. To się nazywa drenaż opłucnowy. Słyszę te bąbelki. Kiedy się obudzisz, będzie cię trochę bolało. Dają ci kroplówki i jeszcze przez jakiś czas będziesz miał w nosie rurki z tlenem. Poza tym jesteś w świetnej formie. – Po chwili milczenia, dodała:
– Nie ma już domu i to jest bardzo smutne. – Niczego nie dało się uratować. Przykro mi, tatusiu, ale najważniejsze, że wszyscy żyjemy. Na szczęście po śmierci mamy złożyłam jej rzeczy w przechowalni w Bronksie. Są tam fotografie i mnóstwo drobiazgów. Mogą nawet być listy, nie wiem, nie miałam czasu przejrzeć wszystkich papierów. Będziemy mieć te pamiątki. To początek drogi.
Czy zaczął teraz szybciej oddychać? Nie była tego pewna.
Najważniejsze, że żył i że wyzdrowieje.
Przytuliła głowę do ramienia ojca, słuchając bicia jego serca.
Tego wieczoru, o ósmej, ktoś odnalazł ją telefonicznie w szpitalu. Wyszła właśnie od ojca i szła, żeby posiedzieć przy Adamie, kiedy zawołała ją pielęgniarka.
– Panno Matlock, telefon do pani.
Była zdumiona. Po raz pierwszy wzywano ją tu do telefonu.
Dzwonił Tyler; zaczął mówić, zanim zdążyła powiedzieć „cześć”.
– Dzięki Bogu, że nic ci się nie stało. Jezu, omal nie oszalałem ze strachu. Pokazywali płonący dom twojego ojca i rozpostartą przez strażaków siatkę. Mówili, że omal nie zginęłaś, tam na dachu, razem z tym maniakiem, i że w końcu go zastrzeliłaś. Naprawdę nic ci się nie stało?
– Wszystko w porządku, Tyler. Nie martw się o mnie. Jestem cały czas w szpitalu. Mój ojciec i Adam Carruthers są ranni, ale na pewno przeżyją. Przed szpitalem czeka cały tłum dziennikarzy, fotoreporterów i kamerzystów, ale jeszcze długo będą na mnie czekać. Sherlock przynosi mi ubranie i wszystko, co potrzeba, więc nie muszę stąd wychodzić. Jak się czuje Sam?
W słuchawce zapadła cisza.
– Okropnie za tobą tęskni – powiedział po chwili. – Całkowicie przestał mówić. Bardzo mnie to martwi, Becky. Chciałem, żeby mi coś powiedział o mężczyźnie, który go porwał, ale on tylko kręcił głową i nie odezwał się ani słowem. Mówiono w telewizji, że ten facet podpalił na sobie ubranie i chciał się na ciebie rzucić. Czy to prawda?
– Tak, to prawda. Tyler, uważam, że powinieneś zaprowadzić Sama do dziecięcego psychiatry.
– To oszuści i krwiopijcy. Będą chcieli poddać mnie psychoanalizie i udowodnić, że nie jestem odpowiednim ojcem. Powiedzą mi, że powinienem przeleżeć na ich kozetce co najmniej sześć lat i zostawić u nich mnóstwo kasy. Powiedzą, że to ja mam kłopoty, a nie Sam. Nie ma o tym mowy, Becky. Mały chce tylko ciebie zobaczyć.
– Przykro mi, ale muszę tu zostać jeszcze przynajmniej tydzień.
– Becky! – usłyszała nagle cieniutki, zawodzący głosik.
To był Sam, a jego głos brzmiał tak, jakby chłopiec za chwilę miał umrzeć. Nie wiedziała, co robić. To przez nią Sam miał problemy, tylko przez nią.
– Tyler, daj go do telefonu. Porozmawiam z nim. Ale Sam nie odezwał się ani słowem.
– To źle wygląda, Becky – powiedział Tyler. – Bardzo źle.
– Proszę cię, Tyler, zaprowadź go do psychiatry. On potrzebuje pomocy.
– Wróć, Becky. Musisz wrócić.
– Przyjadę, kiedy tylko będę mogła – obiecała i odłożyła słuchawkę.
Następnego dnia Adam czuł się o wiele lepiej, próbował nawet żartować z pielęgniarką. Ojciec natomiast dostał zapalenia płuc i omal nie umarł.
– To czyste wariactwo – powiedziała Becky do agenta Austina. – Przeżył postrzał w klatkę piersiową i dostał zapalenia płuc.
– To ironia losu. – Agent Austin pokręcił głową. – W każdym razie jakieś cholerne draństwo.
– Wyjdzie z tego – uspokajał ją lekarz.
Becky dotknęła lekko ramienia ojca. To dziwne, ale zawsze, kiedy go dotykała, wydawało jej się, że on się odpręża i oddycha o wiele spokojniej.
Читать дальше