– Wygląda pan lepiej, agencie Crowne, co za ulga. Myśleliśmy, że nadal będzie pan nieprzytomny.
Jack uśmiechnął się. Osłabiający ból głowy był już tylko tępym pulsowaniem, prawdopodobnie dzięki magicznym lekarstwom doktora Posta.
– Spałem od godziny, byłem ledwie przytomny, kiedy ta żująca gumę nastolatka przyszła tutaj, żeby pobrać krew. Tak sobie myślę, Rachael, że nie powinnaś na razie oddalać się, przynajmniej dopóki nie załatwimy tutaj wszystkiego. Jak myślisz?
Rachael uporczywie milczała.
– No dobrze, Sherlock, a gdzie jest Savich?
– Oto i on – odpowiedziała Sherlock i uśmiechnęła się na widok Dillona wchodzącego do pokoju badań.
– No, chłopie – powiedział Savich, ściskając dłoń Jacka. Nie wyglądasz już tak chorobliwie blado. Jak głowa i noga?
– Będę żył.
– To bardzo dobra nowina.
– Agencie Savich, proszę mi powiedzieć, gdzie jest mój samochód? – spytała Rachael.
– Odholowali twój samochód do najlepszego i najrzetelniejszego mechanika w Parlow – jest godny zaufania jak żaden inny tak powiedział mi Mort, dyspozytor szeryfa Hollyfielda. Ale może zająć się twoim samochodem dopiero za kilka dni – jest bardzo zajęty.
– Jasne – odparła Rachael. – Założę się, że zastraszył go pan i musiał tak powiedzieć.
– To bardzo możliwe – przyznała Sherlock, uśmiechając się promiennie do Rachael. – Jest do tego zdolny.
– Ona czasami lubi podlizać się szefowi – zauważył Savich. – Tak jak powiedziałem, w Parlow jest wielu mechaników, większość działa przy stacjach benzynowych, ale szeryf stanowczo ich odradzał. Jego dyspozytor też. Pewnie wiedzą, co mówią, Rachael.
– Musi tu być jakiś inny godny polecenia mechanik.
– No tak, jest jeszcze jeden, ale coś mu się stało z kręgosłupem i leży w łóżku. – Savich wzruszył ramionami. Zwrócił się do Jacka. – Doktor MacLean nadal jest nieprzytomny, więc nie ma pewności, co mu jest. Mówią, że jego stan jest stabilny. Tommy Jerkins powinien tu być lada chwila, aby zbadać samolot. Sherlock, pójdziesz ze mną? Muszę wykonać parę telefonów z biura szeryfa Hollyfielda. Chcę też upewnić się, czy przysłał strażników do pilnowania doktora MacLeana. Naprawdę czujesz się lepiej? – zapytał Jacka.
– Nie narzekam, a to już coś – odpowiedział Jack.
– To dobrze. Jack, możesz wypytać Rachael, może przypomni sobie coś więcej na temat katastrofy. Pamiętaj, Rachael, że cokolwiek sobie przypomnisz, będzie dla nas wielką pomocą. Do zobaczenia później.
Mam nie spuszczać Rachael z oczu, pomyślał Jack. Kiedy już zostali sami, Jack zapytał:
– Zdradzisz mi w końcu swoje nazwisko?
– Abercrombie – powiedziała. Dlaczego właśnie to idiotyczne nazwisko przyszło jej do głowy? – Jak twoja noga?
– Do wesela się zagoi, dzięki za troskę. Przez tydzień nie będę mógł chodzić na siłownię, potem też będę musiał uważać. – Jack zapiął koszulę, potem zrzucił prześcieradło, którym był przykryty, i ze zdziwieniem odkrył, że ma na sobie tylko bokserki. Szybko naciągnął prześcieradło z powrotem. – Skoro moja głowa nie eksploduje, jestem gotowy, żeby wstać. Doktor Post powiedział, że o ile nie zamierzam startować w maratonie, mogę wstawać. – Uśmiechnął się do niej. – Podasz mi spodnie, Rachael? Są na wieszaku obok drzwi.
Podała mu brudne, podarte spodnie i wyszła z sali, mówiąc:
– Będziesz w nich wyglądał, jakbyś wrócił z wojny z gangiem narkotykowym.
– Przyjemny obrazek.
Opuścili klinikę Parlow, słuchając, jak pielęgniarka mamrocze pod nosem coś o twardzielu z muskularni zamiast mózgu, Jack trzymał w garści receptę na środki przeciwbólowe. Spojrzawszy na receptę, Rachael powiedziała:
– Chodźmy najpierw do apteki.
– Nie, teraz nie potrzebuję tabletek od bólu.
– Ale niedługo będziesz potrzebował.
– Myślę…
– Zamknij się, Jack.
Jack wziął ją pod ramię, jakby obawiał się, że mu ucieknie, u wiedział, że nie byłby w stanie jej złapać.
– Agent Savich zapewne zarezerwował ci pokój w tym samym hotelu, gdzie wszyscy się zatrzymaliśmy. Kiedy rozejrzysz się wokół, wszystko tutaj kojarzy się z kaczkami. Myślałam, że Old Squaw Lane to pospolita zniewaga, ale nie, to kaczka.
– Oczywiście, że tak. – Jack uśmiechnął się, zmierzając w kierunku apteki. Z całą fiolką środka przeciwbólowego w kieszeni podreptał z Rachael pod rękę do biura szeryfa znajdującego się na końcu First Street, obok budynku straży pożarnej. – Ciekawe, czy strażacy mają tutaj ręce pełne roboty, spójrz tylko na te wszystkie stare drewniane budynki.
– Hej, czy to ty jesteś pilotem tego, co zostało z tej ratunkowej cesny?
Jack uśmiechnął się na widok wysokiej, szczupłej, na oko pięćdziesięcioletniej kobiety o krótkich siwych włosach i wibrującym władczym głosie. Stała naprzeciw nich na chodniku, przed wielkim oknem biura szeryfa.
– Tak – odpowiedział Jack, unosząc brew.
– Jestem Dot – Doroty Malone – bardzo głupie imię, ale mój ojciec uwielbiał ją, tę aktorkę. Zdążyłam już trochę przyjrzeć się twojemu samolotowi. Myślę, że to była bomba, ale frajerowi nie udał się podstęp, dzięki Bogu.
– Właściwie – powiedziała Rachael – dzięki Bogu za dolinę Cudlow. Dot pokiwała głową.
– Na pewno, ale ty też wykonałeś kawał dobrego lądowania.
– Dziękuję.
– Szeryf Hollyfield przydzielił strażników do pilnowania szczątków samolotu.
– Bardzo słusznie – powiedział Jack, uścisnął jej rękę i otworzył drzwi do biura szeryfa.
Jack wiedział, że Dot Malone miała rację. Jeżeli bomba zadziałałaby, jak należy, po nim i Timothym pozostałyby tylko wspomnienia. Na szczęście miał czas, żeby wysłać sygnał SOS i dostrzec wąską dolinę Cudlow rozciągającą się pośród tej niewyobrażalnej masy gór.
Recepcja była pusta, więc Jack i Rachael weszli do dużego pomieszczenia podzielonego na około dziesięć boksów, z których trzy zajęte były przez umundurowanych policjantów, którzy obserwowali każdy ich krok. Jack skinął głową do każdego z mężczyzn i za głosem Savicha podążał do niewielkiego gabinetu szeryfa Hollyfielda. Przez otwarte drzwi widać było Savicha rozmawiającego przez telefon. Rachael popchnęła go na krzesło i przyjrzała mu się uważnie.
– Sądziłam, że czujesz się na tyle dobrze, żeby trochę się przejść, ale jednak nie. Znowu cię boli. Usiądź tu i nie ruszaj się. Tabletka zaraz zacznie działać.
– Nie, jestem…
– Cicho bądź. Teraz powinieneś leżeć i odpoczywać. Odchyl głowę do tyłu i zamknij oczy. Kiedy Savich odłożył słuchawkę, pojawił się Tommy Jerkins.
Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Savich, Sherlock i szeryf Hollyfield pojechali z Tommym na miejsce katastrofy. Dziesięć minut później, kiedy Jack w końcu poczuł zbawienną moc środka przeciwbólowego i był w stanie widzieć wszystko wyraźnie, razem z Rachael udali się do Greeb's Point, najlepszego hotelu w Parlow. Rachael podtrzymywała go, kiedy pani Flint meldowała go w ostatnim wolnym pokoju.
– To pan jest tym agentem federalnym, którego samolot został zestrzelony i wylądował na autostradzie, prawda? – zapytała pani Flint.
– Mniej więcej – odpowiedział Jack. Rachael pomogła mu wejść po schodach. Pokój był uroczy, z wysokim sufitem i oknami wychodzącymi na Canvasback Lane. Było tutaj wszystko, czego potrzebował.
– Jeszcze więcej kaczek – powiedział Jack i patrząc na tapetę z kaczym motywem, opadł na łóżko. – Już mi lepiej, Rachael. Możemy pojechać i zobaczyć, co z samolotem. Rany, to łóżko jest wspaniałe i…
Читать дальше