– Paul nie chce już żadnych testów.
– Nie rozumiem jego sprzeciwu. – Pokręciła głową w zdumieniu.
– Wydaje mi się, że podjął taką decyzję po rozmowie z prawnikiem.
Gdy odszedł, Claire wzięła kartę Taylora. Otworzyła ją na informacjach o przebiegu badań i z rosnącym przerażeniem czytała wpis DelRaya.
Historia choroby i objawy podyktowane Diagnoza:
1. Ostra psychoza, wywołana nagłym odstawieniem ritaliny.
2. Zespół zaburzeń koncentracji uwagi.
Claire opadła na najbliższe krzesło, bo nogi się pod nią ugięły i zrobiło jej się niedobrze. A więc taką przyjęli strategię obrony. Że chłopiec nie odpowiada za swoje czyny. Że wina leży po stronie Claire, ponieważ odstawiła ritalin, wywołując załamanie psychotyczne. Że to ją należy oskarżyć. Wyląduję w sądzie.
A więc dlatego Paul nie chciałby we krwi chłopca znaleziono jakiś narkotyk. Bo to zdjęłoby winę z Claire.
W zdenerwowaniu przewróciła strony karty i na początku przeczytała zalecenia DelRaya:
Odwołać szczegółową analizę na narkotyki i toksyny. Wszystkie pytania i raporty z laboratorium przekazywać mnie osobiście. Dr Elliot nie jest już lekarzem prowadzącym.
Zamknęła kartę, czując narastające mdłości. Teraz nie chodziło już tylko o życie Taylora, ale także o jej praktykę i reputację.
Pomyślała o pierwszej regule medycyny defensywnej: chroń własną dupę. Nie można pozwać do sądu kogoś, kto jest w stanie udowodnić, że nie popełnił błędu. Kto jest w stanie poprzeć diagnozę wynikami badań laboratoryjnych.
Potrzebowała próbki krwi Taylora. Miała ostatnią szansę, by pobrać krew – do jutra wszelki narkotyk zniknie z krwi.
Z magazynku za dyżurką pielęgniarek wzięła jednorazową strzykawkę, waciki z alkoholem i trzy sterylne, szczelnie zamykane probówki na krew. Serce waliło jej jak młotem, gdy szła przez hol do pokoju Taylora. Chłopiec nie był już jej pacjentem i nie miała prawa tego robić, musiała jednak wiedzieć, co – jeśli w ogóle cokolwiek – krąży w jego żyłach.
Policjant stanowy kiwnął jej głową.
– Muszę pobrać krew – powiedziała. – Czy mógłby pan przytrzymać jego rękę?
Nie wyglądał na zachwyconego, ale wszedł za nią do pokoju.
Pobierz szybko krew i wynoś się stąd. Trzęsącymi się rękami założyła opaskę uciskową i otworzyła opakowanie strzykawki z igłą. Wynoś się stąd, zanim ktokolwiek odkryje, co robisz. Przetarła miejsce wkłucia alkoholem. Taylor wrzasnął z wściekłością, usiłując wyzwolić się z mocnego uchwytu policjanta. Puls Claire przyśpieszył, gdy przebiła skórę i wyczuła ten szczególny moment, gdy igła weszła w żyłę. Szybciej, szybciej. Napełniła jedną probówkę, wsunęła do kieszeni kitla, napełniła kolejną. Wypłynęła ciemna krew.
– Nie mogę go utrzymać – powiedział policjant, starając się unieruchomić przeklinającego i wierzgającego chłopca.
– Już prawie skończyłam.
– Chce mnie ugryźć!
– Proszę go trzymać! – ucięła krótko. Wrzask chłopca dzwonił jej w uszach. Podsunęła trzecią probówkę i patrzyła, jak świeży strumień krwi ją napełnia. Jeszcze tylko ta. No dalej, dalej.
– Co tu się, do diabła, dzieje?
Claire uniosła głowę, tak zaskoczona, że pozwoliła igle wysunąć się z żyły. Krew kapała z miejsca wkłucia na prześcieradło. Szybko zdjęła opaskę uciskową i przyłożyła gazik. Z płonącymi ze wstydu policzkami odwróciła się do Paula Darnella i Adama DelRaya, którzy wpatrywali się w nią z niedowierzaniem. Zza drzwi zerkały dwie pielęgniarki.
– Pobierała tylko krew – wyjaśnił policjant. – Chłopiec narobił hałasu.
– Doktor Elliot nie powinno tu być – powiedział Darnell. – Czy nie słyszał pan o nowym poleceniu?
– Jakim poleceniu?
– Teraz ja jestem lekarzem chłopca – oznajmił sucho DelRay. – Doktor Elliot nie ma żadnych praw. Nie powinna tu nawet być.
Policjant patrzył na Claire z wyraźnym gniewem. Wykorzystałaś mnie.
Darnell wyciągnął rękę.
– Proszę o probówki z krwią, doktor Elliot.
Pokręciła głową.
– Trzeba wyjaśnić odstępstwo od normy w jego analizie krwi. Może to wpłynąć na leczenie pańskiego syna.
– Nie jest już pani jego lekarzem! Proszę o probówki. Przełknęła ślinę.
– Bardzo mi przykro, ale nie mogę.
– To napaść! – Darnell zwrócił się do innych obecnych. – Wiecie, że tak jest! Zaatakowała go tą igłą, a wie, że nie ma do tego prawa. – Spojrzał na Claire. – Teraz będzie pani miała do czynienia z moim adwokatem.
– Paul – wtrącił się DelRay, z upodobaniem grając rolę mediatora. – Jestem przekonany, że doktor Elliot nie chce komplikować sobie życia. – Zwrócił się do niej, perswadując z fałszywą życzliwością: – Daj spokój, Claire. Robi się z tego cyrk. Po prostu oddaj mi probówki.
Spojrzała na dwie trzymane w ręku probówki, oceniając ich znaczenie. Na drugiej szali spoczywało oskarżenie o napaść i być może utrata przywilejów szpitalnych. Czuła, że wszyscy w pokoju na nią patrzą, a może nawet delektują się jej upokorzeniem.
W milczeniu wyciągnęła rękę z probówkami. DelRay wziął je z wyrazem triumfu na twarzy.
– Ten chłopiec jest moim pacjentem – zwrócił się do policjanta. – Czy to jasne?
– Całkowicie, panie doktorze.
Nikt się nie odezwał do Claire, gdy wychodziła z pokoju, wiedziała jednak, że za nią patrzą. Nie spuszczając wzroku, minęła zakręt korytarza i nacisnęła guzik windy. Dopiero w kabinie, gdy drzwi się za nią zamknęły, wsunęła rękę do kieszeni.
Trzecia probówka wciąż tam była.
Zjechała windą do laboratorium w suterenie. Anthony siedział przy stole laboratoryjnym, otoczony stojakami pełnymi probówek.
– Mam próbkę krwi chłopca – powiedziała.
– Na analizę szczegółową?
– Tak. Sama wypełnię zamówienie.
– Formularze są tam, na półce.
Wzięła jeden i zmarszczyła brwi, patrząc na nagłówek „Anson Biologicals”.
– Czy korzystamy z nowego laboratorium? Nigdy przedtem nie widziałam tych formularzy.
Uniósł wzrok znad centryfugi.
– Przenieśliśmy się do Anson parę tygodni temu. Szpital podpisał z nimi nowy kontrakt na wszystkie skomplikowane badania chemiczne i radioimmunologiczne.
– Dlaczego?
– Chyba oferowali lepsze warunki finansowe.
Przejrzała formularz i postawiła znaczki przy „chromatografia szczegółowa spektrometria” oraz „szczegółowa analiza leków i toksyn”. W miejscu na uwagi, u dołu strony, napisała: „Czternastoletni chłopiec z psychozą i agresją wywołaną prawdopodobnie narkotykiem. Ta analiza służy jedynie moim własnym celom badawczym. Proszę przesłać wyniki bezpośrednio do mnie”. I podpisała się.
Ktoś zapukał do drzwi. Noah otworzył i zobaczył stojącą w ciemnościach Amelię. Na głowie miała bandaż – biały pas przebiegał jej przez skroń. Najwyraźniej bolało ją, gdy się uśmiechała. Mogła jedynie krzywo unieść kącik ust z jednej strony.
Ta niespodziewana wizyta tak go zaskoczyła, że do głowy nie przychodziło mu żadne inteligentne powitanie, gapił się więc tylko na nią, onieśmielony jak prostak, który znalazł się w obecności królowej.
– To dla ciebie – powiedziała, podając mu małą brązową paczuszkę. – Niestety, nie znalazłam ładnego papieru do pakowania prezentów.
Wziął paczuszkę, nie spuszczając wzroku z twarzy Amelii.
– Dobrze się czujesz?
Читать дальше