– Taylor cię uderzył?
Wanda spuściła głowę – ofiara wstydząca się tego, że została pobita.
– Od tamtej pory właściwie nie rozmawialiśmy ze sobą. A jeśli nawet rozmawialiśmy, to jasne było, że… – jej głos ścichł do szeptu -… że się nienawidzimy.
Claire delikatnie dotknęła dłoni Wandy.
– Możesz mi nie wierzyć, ale nie lubić swego nastoletniego syna to dość normalne uczucie.
– Ale ja się go w dodatku boję! I to jest jeszcze gorsze. Nie lubię Taylora i boję się go. Gdy mnie uderzył, miałam wrażenie, że to jego ojciec wrócił. – Dotknęła palcami warg, jakby wspominając dawny ból. – Paul i ja wciąż walczymy w sądzie o opiekę. Bijemy się o chłopca, który nie lubi żadnego z nas.
Odezwał się biper Claire. Spojrzała na odczyt – to laboratorium jej poszukiwało.
– Przepraszam na chwilę – powiedziała i wyszła z kaplicy, by zadzwonić z holu szpitala. Telefon odebrał Anthony, szef laboratorium.
– Doktor Elliot? Zadzwoniono właśnie z Bangor. Mają dalsze wyniki analiz Taylora.
– Znaleźli coś?
– Niestety, nie. W jego krwi nie ma śladów alkoholu, marihuany, opiatów ani amfetaminy. Niczego, czego pani szukała.
– A byłam taka pewna – powiedziała zaskoczona. – Nie wiem, co jeszcze mogło spowodować takie zachowanie. Musi być jakiś narkotyk, o którym zapomniałam.
– Być może coś jest. Przepuściłem jego krew przez nasz szpitalny chromatograf gazowy. W czasie retencji jedna minuta dziesięć sekund pojawił się odbiegający od normy pik.
– Co to znaczy?
– To nie wskazuje na żaden konkretny narkotyk. Ale wysoki wzrost znaczy, że w jego krwi krąży coś nienormalnego. To może być coś zupełnie niewinnego – na przykład jakieś lekarstwo ziołowe.
– Jak można wykryć, co to jest?
Trzeba by zrobić dokładniejszą analizę. Laboratorium w Bangor nie ma wystarczającego wyposażenia. Musimy pobrać więcej krwi i wysłać do naszego laboratorium w Bostonie. Są w stanie sprawdzić równocześnie setki różnych narkotyków.
– Więc zróbmy to.
– Tylko że jest pewien problem. Także dlatego pani szukałem. Właśnie dostałem polecenie przerwania jakichkolwiek dalszych testów, mających na celu identyfikację narkotyków. Polecenie podpisał doktor DelRay.
– Co takiego? – Potrząsnęła głową, zdumiona. – Przecież to ja jestem lekarzem Taylora.
– Ale DelRay wydał mi polecenie sprzeczne z pani poleceniami. Nie jestem więc pewien, co mam robić.
– Chwileczkę, porozmawiam z matką Taylora i od razu wyjaśnię tę sprawę. – Claire odłożyła słuchawkę i wróciła do kaplicy.
Jeszcze zanim otworzyła drzwi, usłyszała gniewny męski głos: -… kompletnie żadnej kontroli! Do niczego się nie nadajesz, nic dziwnego, że mu odbiło!
Claire weszła do kaplicy.
– Co się dzieje, Wando? Mężczyzna odwrócił się w jej stronę.
– Jestem ojcem Taylora.
Osobiste kryzysy wyzwalają w ludziach najgorsze instynkty, ale Paula Darnella trudno było chyba lubić nawet wtedy, gdy starał się pokazać od najlepszej strony. Był partnerem w największej firmie księgowej w Two Hills. Elegancja jego ubioru sprawiała, że kostium żony wydawał się jeszcze gorzej skrojony, a ona sama mała i nic nieznacząca. Krótkie spięcie między rozwiedzionymi małżonkami, którego Claire była świadkiem, jasno mówiło, jak wyglądało ich małżeństwo: Paul – agresywny, nieustannie stawiający żądania i narzekający, Wanda – łagodząca konflikty, uległa.
– Co to za historia z narkotykami, które rzekomo bierze mój syn? – spytał Danieli.
– Usiłuję znaleźć przyczynę tego, co się dziś stało. Właśnie pytałam pana żony…
Taylor niczego nie bierze, od kiedy przestała mu pani dawać ritalin. – Przerwał. – A kiedy go brał, wszystko było w porządku. Nie mogę zrozumieć, dlaczego przerwała pani leczenie.
– Nie bierze go już od dwóch miesięcy. Zmiana osobowości nastąpiła niedawno.
– Dwa miesiące temu było z nim wszystko w porządku.
– Nieprawda. Był wciąż zmęczony i niespokojny. Poza tym diagnoza zespołu zaburzeń koncentracji uwagi nigdy nie została potwierdzona. To nie to samo, co zdiagnozowanie nadciśnienia, gdzie możemy kierować się konkretnymi parametrami.
– Doktor Pomeroy był pewien swojej diagnozy.
– Zaburzenia koncentracji uwagi służą teraz jako wygodne wytłumaczenie złego zachowania dzieci. Gdy uczniowi źle idzie w szkole lub pakuje się w kłopoty, rodzice chcą mieć wyjaśnienie. Nie zgadzam się z diagnozą doktora Pomeroya. A kiedy nie jestem całkiem pewna, wolę nie faszerować dzieci lekarstwami.
– No i widzi pani, do czego doszło? Nie można sobie z nim dać rady. Od tygodni nie można sobie z nim dać rady.
– Skąd wiesz, Paul? – spytała Wanda. – Kiedy ostatni raz poświęciłeś choć chwilę swemu synowi?
Paul odwrócił się ku byłej żonie z takim wyrazem nienawiści na twarzy, że Wanda aż się cofnęła.
– Przecież to ty się nim zajmujesz – powiedział. – Byłem pewien, że nie dasz sobie z nim rady. Spieprzyłaś wszystko, jak zwykle, a teraz nasz syn wyląduje w więzieniu!
– W każdym razie to nie ode mnie miał broń – rzekła cicho.
– Co takiego?
– To twój pistolet przyniósł do szkoły. Czy w ogóle zauważyłeś, że go nie masz?
– Co za gnojek! Skąd on…
– To do niczego nie prowadzi – przerwała Claire. – Musimy skupić się na Taylorze i poszukiwaniu wyjaśnień jego zachowania.
Paul spojrzał na żonę.
– Poprosiłem Adama DelRaya, żeby przejął opiekę nad Taylorem. Jest teraz u niego na górze.
Claire zamurowało. A więc to dlatego DelRay wydawał polecenia – on był teraz lekarzem prowadzącym. Właśnie została zwolniona.
– Jego lekarzem jest doktor Elliot! – zaprotestowała Wanda.
– Znam Adama i mam do niego zaufanie. Czy to znaczy, że do mnie nie ma zaufania?
– Nie lubię Adama DelRaya – powiedziała Wanda. – To twój przyjaciel, nie mój.
– Nie musisz go lubić.
– Skoro ma się zajmować moim synem, to muszę.
Paul zaśmiał się zjadliwie.
– To tak wybierasz lekarzy, Wando? Stawiasz na tego, który cię bierze pod włos?
– Robię to, co jest najlepsze dla Taylora!
– I właśnie dlatego wylądował tutaj.
Claire nie wytrzymała.
– To nie jest odpowiednia pora, by robić żonie wyrzuty! – powiedziała.
Spojrzał na nią. W jego wzroku wyczytała pogardę.
– Byłej żonie – poprawił ją. Odwrócił się i wyszedł z kaplicy.
Adam DelRay siedział w dyżurce pielęgniarek i pisał coś w karcie Taylora. Choć był już późny wieczór, jego biały fartuch był wykrochmalony i świeży, Claire przy nim poczuła się wymięta. Wszelkie zmieszanie, jakie być może czuł rano w związku ze sprawą Katie Youmans, odeszło w niepamięć, spojrzał więc na Claire ze zwykłą, irytującą pewnością siebie.
– Właśnie miałem cię poszukać przez pager – powiedział. – Paul Darnell postanowił…
– Już z nim rozmawiałam.
– Ach, więc wiesz. – Przepraszająco wzruszył ramionami. – Mam nadzieję, że nie bierzesz tego do siebie.
– To decyzja rodziców. Mają do niej prawo – przyznała niechętnie. – Skoro jednak przejmujesz pacjenta, uważam, że powinieneś wiedzieć, że chromatografia gazowa wykazała odstępstwo od normy. Sugerowałabym przeprowadzenie całościowej analizy.
Nie sądzę, by to było konieczne. – Odłożył kartę i wstał. – Najbardziej prawdopodobne narkotyki zostały wyeliminowane.
– Ten pik należy zidentyfikować.
Читать дальше