Noah spojrzał z ukosa i zauważył, że Taylor Darnell uchwycił ławkę obiema rękoma i wpatrywał się w klasówkę, na której pani Horatio czerwonym flamastrem napisała wielką dwójkę plus. Taylor pokrył całą kartkę gniewnymi czarnymi krechami. Koło upokarzającego stopnia napisał: „Śmierć pani Kurwatio”.
– Noah, uważaj.
Noah zarumienił się i skierował spojrzenie na katedrę. Pani Horatio uniosła żabę, by wszyscy mogli ją zobaczyć. Miało się wrażenie, że przeprowadzanie tego doświadczenia sprawia jej przyjemność. Z błyszczącymi oczyma i ściągniętymi wargami przyłożyła koniec igły punkcyjnej do głowy żaby i wcisnęła ją w rdzeń przedłużony. Tylne nogi żaby tłukły w blat, błoniaste stopy kurczyły się z bólu.
Amelia pisnęła i opuściła głowę, a jej blond włosy opadły kaskadą na ławkę. W całej klasie skrzypiały krzesła.
– Proszę pani, czy mogę wyjść? – zawołał ktoś z nutą desperacji w głosie.
– … Musimy energicznie poruszać igłą tam i z powrotem. Nie przejmujcie się tymi bijącymi nogami. To czysto odruchowa reakcja. Po prostu rdzeń kręgowy wysyła impulsy.
– Proszę pani, ja muszę do toalety…
– Za chwilę. Najpierw popatrzcie, jak to robię. – Pani Horatio pokręciła igłą i rozległ się lekki trzask.
Noah o mało nie zwymiotował. Starając się ze wszystkich sił zachować pozory chłodnej nonszalancji, odwrócił wzrok, zaciskając pod ławką dłonie. Nie rzygaj, nie rzygaj, nie rzygaj. Skupił się na blond włosach Amelii, które tak mu się podobały. Włosy królewny z bajki. Wpatrywał się w nie, myśląc, jak bardzo chciałby je pogłaskać. Nigdy nie odważył się przemówić do Amelii. Była jak dziewczynka w złotej bańce mydlanej, poza zasięgiem zwykłego śmiertelnika.
– No właśnie – powiedziała pani Horatio. – Tylko o to chodzi. Widzicie? Całkowity paraliż.
Noah zmusił się, by spojrzeć na żabę. Leżała na katedrze, nieruchoma i bezwładna. Jeśli wierzyć starej Horatio, wciąż żyła, ale nie dawała żadnych oznak życia. Przeszyło go uczucie nagłego i przejmującego współczucia dla żaby. Wyobraził sobie siebie, rozpłaszczonego na stole, z otwartymi oczyma, świadomego, ale niezdolnego się poruszyć. Igły paniki biegnące donikąd, po prostu wybuchające jak petardy w mózgu. On też poczuł się sparaliżowany i bez czucia.
– A teraz niech każdy dobierze sobie partnera do doświadczenia – powiedziała pani Horatio. – Zsuńcie razem ławki.
Noah przełknął ślinę i spojrzał kątem oka na Amelię. Bezradnie skinęła głową.
Przesunął swój stolik do jej stolika. Nie rozmawiali ze sobą – partnerstwo polegało wyłącznie na siedzeniu obok siebie, ale wszystko jedno, ważne, że była blisko. Wargi Amelii drżały. Chciał ją pocieszyć, ale nie wiedział jak, więc po prostu siedział, a jego twarz z przyzwyczajenia przybrała znudzony wyraz. Powiedz jej coś miłego, kretynie. Coś, co zrobi na niej wrażenie. Może nigdy nie będziesz miał następnej okazji!
– Żaba wygląda na całkiem martwą – wykrztusił.
Wzdrygnęła się.
Pani Horatio szła przejściem między ławkami ze słojem pełnym żab. Zatrzymała się koło Noaha i Amelii.
– Weźcie jedną. Każda para pracuje na jednej żabie. Krew odpłynęła z twarzy Amelii. Wypadło na Noaha. Wsunął rękę do słoja i chwycił wyślizgującą się żabę. Pani Horatio rzuciła im na stolik igłę punkcyjną.
– Zaczynajcie – powiedziała i przeszła dalej.
Noah spojrzał na trzymane w dłoni zwierzątko. Wpatrywało się w niego wyłupiastymi oczyma. Ujął igłę i znów spojrzał na żabę. Te oczy błagały go: Pozwól mi żyć! Pozwól mi żyć! Odłożył igłę, bo znów zbierało mu się na wymioty, i popatrzył z nadzieją w oczach na Amelię.
– Może ty?
– Nie mogę – szepnęła. – Proszę, nie zmuszaj mnie.
Jedna z dziewczynek krzyknęła. Noah rzucił okiem w tamtą stronę: Lydia Lipman zerwała się z krzesła i uciekła od swego partnera, Taylora Darnella. Z głuchym stukotem drewna Taylor zawzięcie wbijał igłę w żabę. Krew rozpryskiwała się po stoliku.
– Taylor! Przestań, Taylor! – powiedziała pani Horatio. Nie przestawał. Stuk, stuk. Żaba przypominała już zielonego hamburgera.
– Dwa plus – mamrotał pod nosem. – Cały tydzień kułem do tego testu. Nie możesz dać mi dwa plus!
– Taylor, idź do gabinetu dyrektorki. Mocniej wbił igłę w żabę.
Nie możesz dać mi marnego dwa plus! Nauczycielka chwyciła go za przegub i usiłowała odebrać mu igłę.
– Idź do pani Cornwallis, natychmiast!
Taylor wyrwał się, zrzucając martwą żabę ze stolika. Poleciała łukiem na kolana Amelii, która z krzykiem zerwała się na równe nogi. Małe ciałko spadło na podłogę.
– Taylor! – krzyknęła pani Horatio. Znów chwyciła go za rękę, tym razem zmuszając do wypuszczenia z dłoni igły. – Natychmiast wyjdź z klasy!
– Odpierdol się!
– Coś ty powiedział?!
Wstał i cisnął krzesłem o podłogę.
– Odpierdol się!
– Zostajesz zawieszony! Od tygodnia zachowujesz się niegrzecznie i pokazujesz humory! Dosyć tego, kolego. Wynoś się z klasy!
Kopnął krzesło, które przeleciało wzdłuż przejścia i uderzyło w stolik. Pani Horatio złapała Taylora za koszulę i chciała odprowadzić go do drzwi, ale wyrwał się i pchnął ją z taką siłą, że upadła na katedrę, przewracając i rozbijając słój. Żaby wydostały się na wolność i rozpełzły na boki, tworząc zielony, drgający dywan.
Nauczycielka powoli wstała z podłogi. W jej oczach płonęła wściekłość.
– Postaram się, żebyś wyleciał ze szkoły!
Taylor sięgnął do plecaka.
Pani Horatio zamarła, patrząc na pistolet w jego dłoni.
– Odłóż to – powiedziała. – Taylor, odłóż to!
Strzał trafił ją w podbrzusze. Chwiejnie zrobiła krok w tył, trzymając się za brzuch, i upadła na ziemię z wyrazem niedowierzania na twarzy. Wydawało się, że czas stanął w miejscu. Noah gapił się w przerażeniu na strumień jasnej krwi, płynący ku jego butom. W końcu przerażony krzyk którejś z dziewczynek przerwał ciszę i w jednej chwili rozpętał się chaos. Noah słyszał, jak trzaskają przewrócone krzesła, widział, jak uciekająca dziewczynka potyka się i pada na kolana w rozbite szkło. Powietrze wydawało się gęste od krwi i paniki.
Rozległ się kolejny strzał.
Noah rozejrzał się, jakby w zwolnionym tempie rejestrując miotające się tu i tam ciała, i zobaczył, jak Vernon Hobbs pada na stolik. Klasa wydawała się pełna rozwianych włosów i wierzgających nóg, ale Noah nie był w stanie się ruszyć.
Jego stopy tkwiły niczym przyklejone do podłogi w żywym koszmarze, a ciało odmawiało posłuszeństwa idącym z mózgu rozkazom: Uciekaj! Uciekaj!
Wrócił wzrokiem do Taylora Darnella i z przerażeniem zobaczył, że pistolet jest teraz wymierzony w głowę Amelii.
Nie, przemknęło mu przez mózg. Nie!
Taylor strzelił.
Jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej na skroni Amelii ukazała się strużka krwi i spłynęła powoli na jej policzek, ale dziewczyna stała dalej, wpatrzona w pistolet niby zahipnotyzowane zwierzę.
– Proszę, Taylor – szeptała. – Proszę, nie…
Taylor znów uniósł broń.
Naraz nogi Noaha wyzwoliły się z koszmarnego paraliżu, a ciało zaczęło działać odruchowo. Jego mózg zarejestrował naraz całe mnóstwo szczegółów. Zobaczył, jak Taylor podrywa głowę i odwraca się w jego stronę. Pistolet powoli przesunął się łukiem w jego kierunku. Zobaczył jeszcze błysk zaskoczenia w oczach Taylora, gdy na niego skoczył.
Читать дальше