Wziela wiec karte, usiadla przy biurku i napisala: „Przeniesienie na V Oddzial Wschodni, Kardiochirurgia; Diagnoza: Chirurgiczna biopsja tkanki licznych guzow plucnych. Stan pacjenta: stabilny”.
Pisala spokojnie, zalecenia co do diety, lekow, czynnosci. Doszla do linijki, w ktorej nalezalo podac sposob reanimacji. Automatycznie wpisala: Pelen zakres. Potem spojrzala na Mary Allen lezaca bez ruchu na lozku. Zaczela sie zastanawiac, jak moze sie czuc ktos, kto ma osiemdziesiat cztery lata, rozleglego raka, niewiele dni przed soba, z ktorych kazdy niosl ze soba glownie bol. Czy pacjent nie wolalby wybrac szybszej i lagodniejszej smierci? Abby nie potrafila odpowiedziec na to pytanie.
– Doktor DiMatteo? – To byl glos wzywajacy ja przez glosnik.
– Tak? – odezwala sie Abby.
– Bylo do pani wezwanie ze wschodniej czworki okolo dziesieciu minut temu. Chca, aby pani tam wstapila.
– Neurochirurgia? Mowili, dlaczego?
– Chodzi o pacjentke Terrio. Chca, zeby pani porozmawiala z jej mezem.
– Karen Terrio juz nie jest moja pacjentka.
– Ja tylko przekazuje wiadomosc.
– W porzadku, dziekuje.
Z ciezkim westchnieniem Abby wstala i podeszla do lozka Mary Allen, aby jeszcze raz spojrzec na monitor przedstawiajacy prace serca. Puls byl troche za szybki. Pacjentka znowu sie poruszala i jeczala z bolu. Abby spojrzala na pielegniarke.
– Prosze podac jeszcze dwa miligramy morfiny – powiedziala.
Monitor EKG wyswietlal wykres o powolnym, spokojnym rytmie.
– Jej serce jest takie silne – powiedzial Joe Terrio przyciszonym glosem. – Nie poddaje sie. Ona nie chce sie poddac.
Siedzial przy lozku swojej zony, trzymajac jej dlon i sledzac wzrokiem zielona linie pulsujaca na ekranie. Wydawal sie zagubiony w tej ilosci sprzetu otaczajacego zone. Rurki, monitory, pompy. Odczuwal ogromny lek i cala swa uwage skupil na monitorze EKG. Wierzyl, ze jezeli pozna tajniki tego magicznego pudelka, bedzie wiedzial juz wszystko. Zrozumie, dlaczego siedzi przy lozku kobiety, ktora kocha, ktorej serce bije rytmicznie, jakby byla zdrowa.
Minely szescdziesiat dwie godziny od momentu, kiedy pijany kierowca uderzyl swoim wozem w samochod Karen Terrio. Jest trzydziestoczteroletnia kobieta, nie ma AIDS, nie ma raka, nie ma zadnych innych infekcji. Ma tylko martwy mozg. Stala sie zyjacym supermarketem zdrowych organow. Serce. Pluca. Nerki. Trzustka. Watroba. Kosci. Rogowka. Skora. Jeden wypadek i mozna bedzie uratowac zycie lub poprawic zdrowie tuzinowi ludzkich istnien.
Abby przesunela stolek i usiadla naprzeciwko mezczyzny. Byla jedynym lekarzem, ktory wczesniej poswiecil troche czasu na rozmowe z Joem. Dlatego wlasnie pielegniarki wezwaly ja, zeby teraz z nim pomowila. Miala go przekonac, ze powinien podpisac dokumenty i pozwolic swojej zonie spokojnie umrzec. Usiadla cicho na chwile przy Karen Terrio, ktorej piers unosila sie i opadala z zaprogramowana czestotliwoscia dwudziestu pieciu oddechow na minute.
– Masz racje, Joe – zaczela – jej serce jest silne. Mogloby jeszcze pracowac przez jakis czas. Ale nie przez wiecznosc. W koncu organizm to wie. Pojmuje wszystko.
Joe spojrzal na nia, oczy mial zaczerwienione od placzu i braku snu.
– Pojmuje?
– Rozumie, ze mozg jest martwy. Ze serce nie ma juz po co bic.
– Jak to mozliwe?
– Mozg jest niezbedny. Nie tylko po to, zebysmy mogli myslec i czuc, ale takze po to, aby pozostalym organom naszego ciala dac motywacje. Kiedy tej motywacji zabraknie, serce, pluca, i inne rzeczy zaczynaja zawodzic. – Abby spojrzala na wentylator. – Za nia oddycha maszyna.
– Wiem. – Joe potarl dlonmi twarz. – Wiem, wiem, wiem…
Abby nic nie powiedziala. Joe kolysal sie w tyl i w przod, rekami obejmujac glowe, palce wczepil we wlosy, raz po raz cicho jeczal, ale nie mogl pozwolic sobie na szlochanie. Kiedy podniosl glowe, kosmyki wlosow mial posklejane i wilgotne od lez. Raz jeszcze spojrzal na monitor. Jedyne miejsce, na ktore mogl bez obawy patrzec.
– To wszystko dzieje sie za szybko. Za wczesnie.
– Nie jest za wczesnie. Jest niewiele czasu do chwili, kiedy organy przestana prawidlowo funkcjonowac. Wtedy juz nie bedzie ich mozna uzyc. W ten sposob nikomu nie pomozemy, Joe.
Spojrzal na nia ponad cialem swojej zony.
– Przyniosla pani dokumenty?
– Tak.
Prawie nie patrzyl na formularze. Po prostu podpisal i oddal papiery. Pielegniarka z oddzialu intensywnej terapii i Abby byly swiadkami przy skladaniu podpisow. Kopie formularzy mialy trafic do karty Karen Terrio, do Banku Organow w Nowej Anglii oraz do akt dzialu koordynujacego transplantacje w Bayside. Potem organy mialy byc pobrane.
Dlugo po pogrzebie Karen Terrio fragmenty jej ciala beda zyly. Serce, ktorego bicie czula, kiedy biegala jako dziecko, kiedy zakochala sie i wychodzila za maz w wieku lat dwudziestu i kiedy pozniej rodzila dzieci, to samo serce bedzie bilo w obcej piersi. Ludzkosc chyba zaczela zblizac sie do niesmiertelnosci.
Nie moglo to jednak byc zadnym pocieszeniem dla Joego Terrio, ktory wciaz jeszcze czuwal, teraz w milczeniu, przy lozku zony.
Abby znalazla Vivian Chao w przebieralni przy sali operacyjnej. Vivian wlasnie zakonczyla trwajaca cztery godziny operacje, ale na jej kitlu, ktory lezal teraz na lawce, nie bylo widac sladu potu.
– Mamy zgode na pobranie organow – powiedziala Abby.
– Dokumenty podpisane? – spytala Vivian.
– Tak.
– To dobrze. Zarzadze wykonanie proby krzyzowej limfocytow. – Vivian siegnela po swiezy fartuch. Miala teraz na sobie tylko bielizne. Na jej watlej, plaskiej piersi mozna byloby policzyc wszystkie zebra. Uosobienie humanitaryzmu – pomyslala Abby – to stan swiadomosci, a nie ciala.
– Jak wygladaja jej funkcje zyciowe? – zapytala Vivian.
– Utrzymuja sie na stalym poziomie.
– Trzeba podniesc troche jej cisnienie krwi. Nerki poddac perfuzji. Nie co dzien pojawia sie para nerek od osoby z grupa krwi AB RH+. – Vivian wpuscila w spodnie dol koszuli. Kazdy jej ruch byl precyzyjny i pelen elegancji.
– Bedziesz przy pobraniu? – spytala Abby.
– Jezeli moj pacjent dostanie to serce – bede. Pobranie to latwiejsza czesc. Dopiero przeszczep staje sie naprawde interesujacy. – Vivian zatrzasnela drzwiczki szafki i zalozyla klodke. – Masz chwile? Przedstawie cie Joshowi.
– Joshowi?
– Mojemu pacjentowi. Jest na oddziale intensywnej opieki.
Wyszly z przebieralni i skierowaly sie korytarzem do windy. Vivian miala krotkie nogi, ale nadrabiala szybkim krokiem.
– Nie mozesz przewidziec rezultatow przeszczepu serca, jezeli nie znasz stanu pacjenta przed i po operacji – stwierdzila Vivian. – Chce ci wiec pokazac stan przed. Moze bedzie ci dzieki temu troche latwiej.
– Co przez to rozumiesz?
– Twoja pacjentka ma serce, ale nie ma mozgu. Moj pacjent ma mozg i wlasciwie nie ma juz serca. – Drzwi windy otworzyly sie. Vivian weszla do srodka. – Kiedy pogodzisz sie z tragedia, wszystko zaczyna miec sens.
Jechaly winda w milczeniu. Oczywiscie, ze to ma sens – myslala Abby. Ma to sens, ktory dla Vivian jest oczywisty. Ale trudno jest mi zapomniec o dwoch malych dziewczynkach stojacych przy lozku swojej mamy i bojacych sie jej dotknac… Vivian poprowadzila. Joshua O’Day spal na lozku numer 4.
– Ostatnio duzo spi – wyszeptala pielegniarka, blondynka o milej twarzy. Na identyfikatorze miala napisane „Hannah Love, pielegniarka oddzialowa”.
– Jakies zmiany w podawanych lekach? – spytala Vivian.
– Wedlug mnie pogorszylo mu sie. – Hannah westchnela. – Juz od tygodni jestem jego pielegniarka. Odkad zostal przyjety do szpitala. To taki wspanialy dzieciak, wie pani? Naprawde mily. Troche zwariowany. Ale ostatnio tylko spi. Albo patrzy sie na swoje odznaki. – Ruchem glowy wskazala na tablice przy lozku, do ktorej przyczepiono rozne nagrody i wstegi. Jedna z nich to honorowe czlonkostwo w Pinewood Derby. Abby slyszala o Pinewood Derby. Jej brat rowniez nalezal kiedys do Mlodych Skautow.
Читать дальше