Migotanie komor. Wykres umierajacego serca.
– Rurka do intubacji, siedem i pol! – krzyknal ktos.
Dopiero wtedy Abby zauwazyla Vivian Chao pochylona nad glowa Josha. Vivian juz miala gotowy laryngoskop. Pielegniarka od wozka zerwala folie zabezpieczajaca rurke i podala ja Vivian.
– Nie przerywac masazu serca! – nakazala Vivian. Anestezjolog przylozyl maske do twarzy Josha, kilkakrotnie sciskajac pojemnik w ksztalcie balona, recznie pompujac powietrze do pluc chlopca.
– W porzadku – powiedziala Vivian. – Intubujemy.
Technik zdjal maske. W przeciagu kilku sekund Vivian wprowadzila rurke i podlaczyla tlen.
– Lidokaina podana – powiedziala pielegniarka. Stazysta obserwowal monitor.
– Cholera. Ciagle jeszcze ma migotanie komor. Dajcie znowu te pletwy. Dwiescie dzuli. – Pielegniarka podala mu elektrody, defibrylatora. Lekarz przylozyl je do piersi chlopca w te same miejsca, na ktorych pozostal zel. Jedna elektroda przy mostku, druga za sutkiem. – Odsunac sie.
Wstrzas elektryczny przebiegl przez cialo Josha, pobudzajac wszystkie miesnie do jednoczesnego skurczu. Chlopiec szarpnal sie, a potem lezal nieruchomo. Wzrok wszystkich skierowany byl na monitor.
– Ciagle nie wyszedl z migotania – powiedzial ktos. – Bretylium, dwa piecdziesiat.
Hannah automatycznie powrocila do wykonywania rytmicznych uciskow serca. Byla spocona i czerwona z wysilku, na twarzy widac bylo przerazenie.
– Zastapie cie – zaproponowala Abby.
Hannah chetnie odsunela sie. Abby weszla na stoleczek i ulozyla dlonie na piersi Josha w dolnej czesci mostka. Klatka piersiowa chlopca byla slaba i krucha. Wygladala, jakby mogla zlamac sie pod zbyt mocnym naciskiem. Abby zaczela masaz. To zadanie nie wymagalo myslenia. Wystarczylo pamietac i utrzymac rytm: nacisnij, zwolnij, nacisnij, zwolnij, nacisnij, zwolnij. Uczestniczyla w tym zamieszaniu, a jednoczesnie byla jakby poza nim. Jej mysli biegly wstecz. Nie mogla teraz zdobyc sie, zeby spojrzec na twarz Josha. Cala swoja uwage koncentrowala na klatce piersiowej chlopca i na swoich dloniach. To mogl byc ktokolwiek: starszy mezczyzna, ktos obcy. Nacisnij, zwolnij. Starala sie skoncentrowac. Nacisnij, zwolnij.
– Wszyscy cofnac sie raz jeszcze! – znowu ktos krzyknal.
Abby odsunela sie. Cialo chlopca poderwalo sie pod wplywem wstrzasu elektrycznego. Migotanie komor. Serce daje znac o tym, ze dlugo juz nie wytrzyma. Abby skrzyzowala dlonie i ponownie polozyla je na piersi chlopca. Nacisnij, zwolnij. Wroc do nas, Joshua, zdawaly sie mowic jej rece, wroc do nas!
Nowy glos dolaczyl do innych.
– Sprobujmy jeszcze podac duza dawke chlorku wapnia. Sto miligramow – powiedzial Aaron Levi. Stal przy nogach lozka ze wzrokiem utkwionym w monitor.
– Ale on jest na dygoksynie – stwierdzil jeden ze stazystow.
– W tej chwili nie mamy nic do stracenia. Pielegniarka napelnila strzykawke i podala ja lekarzowi.
– Sto miligramow chlorku wapnia. – Zawartosc wstrzyknieto do kroplowki.
– W porzadku, sprobujcie raz jeszcze defibrylacje – powiedzial Aaron. – Tym razem czterysta dzuli.
– Wszyscy do tylu! – Abby znowu odsunela sie. Nogi chlopca zadrzaly i opadly nieruchomo. – Znowu – zarzadzil Aaron. Kolejny wstrzas. Linia na ekranie podskoczyla w gore. Kiedy wrocila do poprzedniego poziomu, pojawil sie pojedynczy skok – poszarpany wierzcholek wykresu zespolu komorowego. Niemal natychmiast cofnal sie z powrotem do stanu migotania komor.
– Jeszcze raz! – powiedzial Aaron.
Elektrody przylozono do klatki piersiowej Josha. Cialem szarpnelo czterysta dzuli. Wszyscy jednoczesnie spojrzeli na monitor. Znowu zespol komorowy. Jeszcze jeden. I nastepny.
– Mamy sinusoide – stwierdzil Aaron.
– Wyczuwam puls! – powiedziala pielegniarka. – Czuje puls!
– Cisnienie siedemdziesiat na czterdziesci… rosnie… dziewiecdziesiat na piecdziesiat…
Przez sale przeszlo zbiorowe westchnienie ulgi. Siedzaca w nogach lozka Hannah nie kryla placzu. Witaj z powrotem, Josh – pomyslala Abby, patrzac na chlopca przez lzy. Powoli wszyscy zaczeli wychodzic, ale Abby nie miala sily, zeby sie ruszyc. W milczeniu pomagala pielegniarkom pozbierac zuzyte strzykawki, fiolki, kawalki plastiku i szkla, czego zawsze bylo pelno po kazdej reanimacji. Hannah Love pociagala nosem, wycierajac jednoczesnie zwilzonym recznikiem slady zelu z piersi Josha. Jej ruchy byly delikatne.
Vivian przerwala cisze.
– Mogl juz teraz miec nowe serce – przerwala cisze Vivian. Wziela do reki wstege Mlodego Skauta. Pinewood Derby, trzeci stopien. – Mogl dzis rano znalezc sie na sali operacyjnej. Do dziesiatej transplantacja bylaby zakonczona. Jezeli go stracimy, bedzie to twoja wina, Aaron. – Vivian spojrzala na Aarona Leviego, ktory wlasnie mial zlozyc swoj podpis na karcie pacjenta.
– Doktor Chao – powiedzial cicho. – Czy nie powinnismy porozmawiac o tym na osobnosci?
– Nie dbam o to, kto slucha! To serce jest idealnie dopasowane. Chcialam, zeby Josh rano trafil na stol. Ale pan zwlekal z decyzja. Wszystko pan opoznia. Cholera. – Wziela gleboki oddech i spojrzala na wstege, ktora trzymala w dloni. – Nie wiem, co wy wszyscy robicie. Wy wszyscy.
– Dopoki pani sie nie uspokoi, nie zamierzam z pania o tym rozmawiac – powiedzial Aaron, po czym odwrocil sie i wyszedl.
– Ale bedzie pan musial. – Vivian wyszla za nim.
Przez otwarte drzwi Abby slyszala, jak Vivian naciskala Aarona. Pytala. Zadala wyjasnien.
Abby pochylila sie i podniosla upuszczona przez Vivian zielona wstege. Ten kolor nie byl kolorem zwyciestwa – po prostu uhonorowanie godzin pracy nad kawalkiem drewna, scieranie, malowanie, smarowanie osi, zakladanie olowianych ciezarkow. Caly wysilek musial zostac nagrodzony. Wrazliwe ego malego chlopca potrzebuje takich nagrod.
Wrocila Vivian. Byla blada, milczala. Stanela przy lozku Josha i dlugo patrzyla na unoszaca sie i opadajaca piers chlopca.
– Zabieram go – powiedziala w koncu.
– Co takiego? – Abby spojrzala z niedowierzaniem. – Dokad?
– Do Massachusetts General. Do zespolu transplantacyjnego tamtego szpitala. Przygotuj Josha do przewiezienia. Ja musze wykonac pare telefonow.
Dwie pielegniarki nie ruszyly sie. Patrzyly na Vivian zdziwione. Hannah zaprotestowala.
– On moze tego nie przezyc.
– Jezeli zostanie tutaj, to na pewno nie przezyje – powiedziala Vivian. – Stracimy go. Czy chcecie do tego dopuscic?
Hannah spojrzala na watla piers, ktora unosila sie i opadala pod trzymanym przez pielegniarke recznikiem.
– Nie – powiedziala. – Chce, zeby zyl.
– Ivan Tarasoff byl moim profesorem na Harvardzie. Kieruje tamtejszym zespolem transplantacyjnym. Skoro nasz zespol nie chce tego zrobic, to zwroce sie do Tarasoffa.
– Nawet jezeli Joshua przezyje przeniesienie – wtracila Abby – nadal bedzie potrzebowal serca.
– No to bedziemy musieli je zalatwic. – Vivian spojrzala prosto w oczy Abby. – Serce Karen Terrio.
Abby od razu zrozumiala jaka jest jej rola w planie Vivian. Skinela glowa.
– Porozmawiam zaraz z Joem Terrio.
– Musimy to miec na pismie. Dopilnuj, zeby to podpisal.
– A co z pobraniem? Nie mozemy korzystac z zespolu w Bayside.
– Tarasoff przysle swojego czlowieka. My bedziemy asystowac. Serce dostarczymy mu pod sam prog. Nie mozemy dopuscic do zadnych opoznien. Wszystko zostanie przeprowadzone szybko i sprawnie, zanim ktokolwiek zdola nas powstrzymac.
– Zaczekajcie – przerwala jedna z pielegniarek. – Wy nie mozecie wydac dyspozycji co do przeniesienia pacjenta do szpitala Mass Gen.
– Alez moge – stwierdzila Vivian. – Josh O’Day podlega opiece stazystow, czyli mnie. Biore na siebie cala odpowiedzialnosc. Wy tylko robcie, o co prosze. Przygotujcie go do przewiezienia.
Читать дальше