– Aaronie, słyszałeś?
Niechętnie spojrzał znad swego drinka.
– Co takiego?
– Vivian Chao wybrała Bayside, chociaż mogła iść do Mass Gen. Naprawdę Aaronie, tutaj jesteś w samej czołówce. Dlaczego miałbyś odejść?
– Odejść? – Abby spojrzała na Aarona, ale on patrzył na swoją żonę.
Najbardziej dziwiło Abby to, że oboje tak nagle zamilkli. Z drugiego końca trawnika dobiegały odgłosy śmiechu i fragmenty rozmów, ale tu państwo Levi nie odezwali się.
Aaron odchrząknął.
– Rozważałem tylko różne możliwości – powiedział – wie pani, mam ochotę wyjechać z miasta, przenieść się do jakiejś małej miejscowości. Każdy ma podobne marzenia, chociaż tak naprawdę nikt nie chce się przenosić do małego miasteczka.
– Ja na pewno nie – stwierdziła Elaine.
– Ja wychowałam się w małym mieście – powiedziała Abby. – Pochodzę z Belfastu w stanie Maine. Nie mogłam się doczekać, kiedy się stamtąd wyrwę.
– Tak właśnie sobie to wyobrażam – wtrąciła Elaine. – Każdy stara się uciec do cywilizacji.
– No, nie było aż tak źle.
– Ale pani nie wróci tam, prawda? Abby zawahała się.
– Moi rodzice nie żyją. Obie moje siostry przeniosły się do innych stanów. Właściwie nie mam po co tam wracać. Mam za to wiele powodów, żeby zostać tutaj.
– To było tylko takie fantazjowanie – powiedział Aaron i pociągnął łyk ze swej szklanki. – Nigdy nie mówiłem o tym poważnie.
Po słowach Leviego zapadła trochę nienaturalna cisza. Abby usłyszała, jak ktoś woła ją po imieniu. Odwróciła się i zobaczyła, że Mark macha w jej stronę ręką.
– Przepraszam – powiedziała i poszła po trawniku w kierunku przyjaciela.
– Archer oprowadza po swoim sanktuarium – powiedział Mark.
– Jakim sanktuarium?
– Chodź, to zobaczysz. – Wziął ją za rękę i poszli przez taras, po schodach na drugie piętro domu. Już kiedyś Abby była na górze domu Archerów. Wtedy oglądała olejne obrazy wiszące tam w prywatnej galerii. Dzisiaj została zaproszona do pokoju na końcu korytarza.
Archer czekał już w środku. Na skórzanych fotelach siedzieli doktorzy Frank Zwick i Raj Mohandas. Abby nie zwróciła na nich uwagi, gdyż zaabsorbował ją sam pokój.
Znalazła się w muzeum antycznych instrumentów medycznych. W gablotach umieszczono różnorodne narzędzia, które wzbudzały zarówno podziw, jak i przerażenie. Skalpele, specjalne pojemniki do upuszczania krwi, słoje na pijawki, kleszcze położnicze ze szczękami, które z łatwością mogły zmiażdżyć czaszkę noworodka. Nad kominkiem wisiał olejny obraz – walka o życie młodej kobiety toczona przez Śmierć i Lekarza. Z głośników płynęła muzyka Bacha – któryś z Koncertów Brandenburskich. Archer ściszył muzykę, tak że tylko w tle słychać było szept melodii, i pokój nagle wydał się dziwnie cichy.
– Czy Aaron nie przyjdzie? – zapytał Archer.
– Wie o spotkaniu. Na pewno już idzie na górę – stwierdził Mark.
– To dobrze. – Archer uśmiechnął się do Abby. – Co pani sądzi o mojej małej kolekcji?
Uważnie oglądała zawartość gabloty.
– Jest fascynująca. Nawet nie wiem, do czego niektóre z tych instrumentów służą.
Archer wskazał na dziwny przyrząd z dźwigniami i bloczkami.
– To urządzenie jest niezwykle interesujące. Miało zadanie wytwarzać prąd elektryczny o małym natężeniu, pod wpływem którego leczono różne części ciała. Podobno miało to pomagać dosłownie na wszystko – od dolegliwości kobiecych po cukrzycę. Zabawne, prawda? W jakie nonsensy wierzono wówczas w medycynie naukowej!
Abby zatrzymała się przed obrazem – czarno odziana Śmierć i Lekarz jako bohater, jako zwycięzca – myślała. No i oczywiście ratuje kobietę. Piękną kobietę.
Otworzyły się drzwi.
– Już jest – powiedział Mark. – Zastanawialiśmy się, Aaronie, czy nie zapomniałeś o naszym spotkaniu. – Aaron wszedł do pokoju. Nic nie powiedział. Skinął tylko głową i usiadł w fotelu.
– Czy mogę zrobić pani nowego drinka, Abby? – spytał Archer.
– Nie, dziękuję.
– Tylko kropelkę brandy. Mark prowadzi, prawda? Abby uśmiechnęła się.
– No dobrze. Dziękuję.
Archer podał jej napełnioną szklaneczkę. W pokoju nagle zrobiło się cicho, jakby wszyscy czekali na zakończenie części formalnej. Dopiero teraz Abby zauważyła, że jest tu jedyną stażystką. Bili Archer wydawał tego rodzaju przyjęcia co kilka miesięcy, żeby powitać nową grupę stażystów, którzy zaczynali swoje zajęcia na urazówce i chirurgii klatki piersiowej. Tego wieczoru oprócz Abby na przyjęciu było sześciu innych stażystów, którzy teraz prawdopodobnie spacerowali po ogrodzie. Tutaj, w prywatnym gabinecie Archera, zebrali się tylko członkowie zespołu transplantacyjnego. I Abby.
Usiadła na kanapie obok Marka i zaczęła powoli sączyć drinka. Czuła, jak po jej ciele rozchodzi się miłe ciepło wywołane alkoholem. Miała także satysfakcję, że spotkało ją tak niezwykłe wyróżnienie. Jako stażystka patrzyła na tych tu mężczyzn z podziwem. Samo asystowanie przy operacji przeprowadzanej przez Archera i Mohandasa było uważane za zaszczyt. Ponieważ w życiu osobistym związana była z Markiem, przyjęto ją do tego grona na stopie towarzyskiej. Nie zapomniała jednak, kim byli ci mężczyźni i jaki mogli mieć wpływ na jej karierę.
Archer usiadł naprzeciwko niej.
– Słyszałem o pani wiele dobrych rzeczy, Abby. Od generała. Rozmawiałem z nim dziś wieczorem, zanim wyszedł, powiedział wiele komplementów pod pani adresem.
– Doktor Wettig, naprawdę? – Abby była tak zaskoczona, że nie mogła powstrzymać uśmiechu. – Prawdę mówiąc, nigdy nie jestem pewna, co naprawdę myśli o mojej pracy.
– On już taki jest. Musi podtrzymywać trochę niepewności w swoim otoczeniu.
Wszyscy zaczęli się śmiać. Abby również.
– Pochwała z ust Colina to nie byle co – powiedział Archer. – Wiem, że uważa panią za jednego z najlepszych lekarzy z drugiego roku stażu. Pracowałem z panią, więc wiem, że ma rację.
Abby niespokojnie poruszyła się na kanapie. Mark lekko uścisnął jej rękę. Archer zauważył ten gest i uśmiechnął się.
– Oczywiście Mark uważa, że jest pani kimś wyjątkowym. Właśnie dlatego powinniśmy coś z panią przedyskutować. Wiem, że może się to wydawać trochę przedwczesne, ale zawsze stawiamy na długoterminowe plany. Nigdy nie zaszkodzi zbadanie terenu, zanim się tam udamy.
– Chyba nie całkiem pana rozumiem – powiedziała Abby. Archer sięgnął po karafkę brandy i wlał trochę do swojej szklanki.
– Nasz zespół interesuje się tylko najlepszymi. Najlepszymi w teorii i praktyce. Zawsze przyglądamy się stażystom pod kątem ewentualnego przyjęcia do naszego zespołu. Oczywiście nasze motywy są egoistyczne. Przygotowujemy w ten sposób nowych członków naszego zespołu. – Na chwilę przerwał. – Zastanawialiśmy się, czy pani byłaby może zainteresowana chirurgią transplantacyjną.
Abby spojrzała zaskoczona na Marka. On tylko skinął głową.
– Nie musi pani teraz podejmować decyzji – powiedział Archer. – Chcielibyśmy jednak, żeby rozważyła pani naszą propozycję. Mamy jeszcze kilka lat, żeby lepiej się poznać. Do tego czasu może nie będzie już pani chciała przyłączyć się do naszego zespołu. Może się okazać, że chirurgia transplantacyjna nie jest w kręgu pani zainteresowań.
– Ależ nie. – Pochyliła się lekko. Na jej twarzy pojawił się rumieniec. – Chyba jestem trochę… i zaskoczona, i pochlebia mi to. Jest tylu doskonałych lekarzy na stażu w Bayside. Choćby Vivian Chao.
Читать дальше