Pocałował ją i ten spontaniczny gest był bardziej intymny niż zmysłowe zbliżenie.
– Zostaniesz ze mną na noc? – szepnęła.
Poczuła we włosach jego ciepły oddech, gdy odparł:
– Jeśli dasz się zaprosić na kolację…
– Och, zupełnie zapomniałam o jedzeniu.
– To podstawowa różnica między kobietami a mężczyznami. Mężczyzna nigdy o tym nie zapomina.
Usiadła na łóżku, uśmiechając się.
– Więc przygotuj coś do picia, a ja zrobię ci kolację.
Sączyli oboje martini, gdy Catherine przyrządzała sałatkę i steki. Męska kuchnia, pomyślała z rozbawieniem. Mięso z rusztu dla nowego mężczyzny w jej życiu. Gotowanie nigdy nie było równie przyjemne. Moore uśmiechał się, podając jej sól i pieprz. Czuła przyjemny szum w głowie. Dawno już jedzenie nie smakowało jej tak bardzo. Miała wrażenie, jakby została wypuszczona z zalakowanej butelki, i doświadczała po raz pierwszy całego bogactwa zapachów i smaków.
Jedli kolację przy kuchennym stole, popijając wino. W kuchni, gdzie królowały białe kafelki i białe szafki, zrobiło się nagle kolorowo od rubinowego wina, zielonej sałaty i serwetek w niebieską kratkę. Moore siedział naprzeciw niej. Uważała kiedyś, że jest bez wyrazu, jak wszyscy inni mężczyźni, których mija się na ulicy. Dopiero teraz dostrzegła jego czerstwą cerę i zmarszczki wokół oczu – wszystkie urocze defekty sympatycznej twarzy.
Mamy przed sobą całą noc, pomyślała i ta perspektywa wywołała jej uśmiech. Wstała, wyciągając do niego rękę.
Doktor Zucker zatrzymał taśmę wideo z nagraniem seansu hipnotycznego doktora Polocheka i zwrócił się do Moore’a i Marquette’a:
– To może być fikcyjne wspomnienie. Cordell mogło się tylko wydawać, że słyszy drugi głos. Na tym właśnie polega problem z hipnozą. Pamięć często zawodzi. Można nią manipulować według potrzeb. Doktor Cordell przyszła na sesję, wierząc, że Capra miał wspólnika. I proszę! Pojawił się głos drugiego mężczyzny! – Zucker pokręcił głową. – To mało wiarygodne.
– Są też inne poszlaki, wskazujące na istnienie drugiego sprawcy – powiedział Moore. – Włosy, które przysłano doktor Cordell, mogły zostać jej obcięte tylko w Savannah.
– To ona tak twierdzi – zauważył Marquette.
– Pan też jej nie wierzy?
– Porucznik ma rację – oznajmił Zucker. – Chodzi o niezrównoważoną emocjonalnie kobietę. Nawet dwa lata po napadzie może jeszcze mieć zaburzenia.
– Jest wybitnym chirurgiem.
– Tak, i w pracy świetnie się spisuje. Ale została okaleczona. Dobrze pan o tym wie. Gwałt wycisnął na niej piętno.
Moore zamilkł, przypominając sobie dzień, gdy poznał Catherine. Pamiętał jej powściągliwe, opanowane ruchy. Nie przypominała zupełnie bawiącej się w słońcu na przystani beztroskiej dziewczynki, którą ujrzał podczas seansu hipnotycznego. Zeszłej nocy ta radosna, młodziutka Catherine ożyła w jego ramionach. Czekała długo, by ktoś uwolnił ją ze skorupy, w której zamknęła się przed światem.
– Jakie wnioski wyciągamy z tego seansu? – spytał Marquette.
– Nie twierdzę, że ona nie wierzy w to, co mówi – oświadczył Zucker. – I że nie ma tego wszystkiego w pamięci. Jeśli powie się dziecku, że na podwórku był słoń, po jakimś czasie uwierzy w to tak mocno, że potrafi opisać jego trąbę, kawałki słomy na grzbiecie, złamany kieł. Wytwór wyobraźni staje się rzeczywistością.
– Nie możemy całkowicie dyskredytować jej wspomnień – stwierdził Moore. – Może pan jej nie wierzyć, ale nasz sprawca wyraźnie się nią interesuje. To, co zapoczątkował Capra, ma swój dalszy ciąg.
– Ktoś go naśladuje? – spytał Marquette.
– Albo miał wspólnika – powiedział Moore. – Zdarzały się już podobne przypadki.
Zucker skinął głową.
– Wśród morderców dość często się to zdarza. Uważamy zwykle, że seryjni zabójcy to samotne wilki, ale sprawcami jednej czwartej tego typu zabójstw są przestępcy działający wspólnie. Zarówno Henry Lee Lucas, jak i Kenneth Bianchi mieli partnerów. W ten sposób łatwiej im działać; schwytać ofiarę i kontrolować sytuację. Polują razem, aby mieć gwarancję powodzenia.
– Jak wilki – zauważył Moore. – Może Capra brał z nich przykład?
Marquette wziął do ręki pilota do magnetowidu, przewinął taśmę do tyłu i włączył ją. Na ekranie pojawiła się Catherine. Siedziała z zamkniętymi oczami i opuszczonymi ramionami.
„Kto wypowiada te słowa, Catherine? Kto mówi: «Teraz moja kolej, Capra»? Nie wiem. Nie znam tego głosu”.
Marquette zatrzymał taśmę i twarz Catherine zastygła na ekranie. Spojrzał na Moore’a, mówiąc:
– Minęły ponad dwa lata, odkąd została napadnięta w Savannah. Dlaczego wspólnik Capry miałby czekać tyle czasu.
Dlaczego zaczął działać właśnie teraz?
Moore pokiwał głową.
– Też się nad tym zastanawiałem. Chyba znam odpowiedź. – Otworzył skoroszyt, który przyniósł na spotkanie i wyjął artykuł wydarty z Boston Globe. – To ukazało się siedemnaście dni przed zabójstwem Eleny Ortiz. Reportaż o kobietach-chirurgach z Bostonu. Poświęcony w jednej trzeciej doktor Cordell, jej karierze i osiągnięciom. Z załączonym kolorowym zdjęciem. – Podał fragment gazety Zuckerowi.
– To interesujące – przyznał Zucker. – Co pan widzi, Moore, patrząc na tę fotografię?
– Atrakcyjną kobietę.
– A poza tym? Co wyraża jej postawa, spojrzenie?
– Pewność siebie. – Moore zawahał się. – I dystans.
– Właśnie. To kobieta sukcesu. Z założonymi rękami i podniesioną dumnie głową. Nietykalna. Niedostępna dla większości śmiertelników.
– Do czego pan zmierza? – spytał Marquette.
– Proszę pomyśleć, co podnieca naszego sprawcę. Okaleczone kobiety, skażone przez gwałt. W symboliczny sposób pokonane. I oto widzi Catherine Cordell, kobietę, która zabiła jego wspólnika, Andrew Caprę. Nie przypomina okaleczonej ofiary.
Na tym zdjęciu wygląda jak zdobywczyni. Jak pan sądzi, co on czuł, kiedy to zobaczył? – Zucker spojrzał pytająco na Moore’ a.
– Gniew.
– Raczej dziką, niepohamowaną wściekłość. Gdy opuściła Savannah, wyruszył za nią do Bostonu, ale nie mógł jej dopaść, bo dobrze się zabezpieczyła. W oczekiwaniu na stosowną chwilę zabija inne kobiety. Wyobraża sobie zapewne, że Cordell jest słabą, okaleczoną istotą, i gdy nadejdzie pora, stanie się jego łupem. Pewnego dnia rozkłada gazetę i zamiast ofiary widzi na zdjęciu tę wyniosłą sukę. – Zucker oddał artykuł Moore’owi. – Nasz chłopaczek próbuje ją zastraszyć, aby straciła pewność siebie.
– Jaki ma w tym cel? – spytał Marquette.
– Chce sprowadzić ją do takiego poziomu, żeby była dla niego dostępna. Atakuje tylko kobiety, które zachowują się jak ofiary. Które są tak okaleczone i upokorzone, że nie czuje się przez nie zagrożony. Jeśli rzeczywiście Andrew Capra był jego wspólnikiem, nasz sprawca kieruje się jeszcze jednym: żądzą zemsty za to, co Cordell zniszczyła.
– Do czego prowadzi nas zatem teoria o istnieniu tajemniczego wspólnika? – spytał Marquette.
– Jeśli Capra nie działał sam – stwierdził Moore – musimy wrócić do tego, co zaszło w Savannah. Znaleźliśmy się w ślepym zaułku. Przesłuchaliśmy prawie tysiąc osób i nie mamy żadnych podejrzanych. Chyba pora przyjrzeć się ludziom z otoczenia Andrew Capry. Sprawdzić, czy ktoś z nich nie pojawił się w Bostonie. Frost rozmawia już przez telefon z detektywem Singerem z Savannah. Może tam polecieć i przejrzeć materiał dowodowy.
Читать дальше