– Tym bardziej nie powinieneś był przychodzić.
– Oczywiście. Po takim incydencie policjant nie powinien mieć kontaktu z rodziną ofiary. Myślisz, że nie znam zasad?
– To po co przyszedłeś?
– Bo zastrzeliłem jej męża, a w podręczniku ani słowem nie wspomina się o tym, że po czymś takim człowiek czuje się rozdarty i szuka odpowiedzi, a może po prostu chce, by ktoś mu powiedział: „Postąpił pan słusznie, wybaczam panu, może pan spokojnie żyć dalej, wszystko będzie dobrze”.
D.D. wypuściła powietrze z ust.
– O Jezu, Bobby…
Nie dał jej dokończyć. Nie chciał tego więcej słyszeć.
– Pani Gagnon zadzwoniła do mnie około wpół do jedenastej – powiedział szorstko. – Po przyjeździe do Back Bay zaparkowałem wóz i przyszedłem tu na piechotę. Podchodząc do domu, zobaczyłem w oknie na trzecim piętrze sylwetkę wiszącego człowieka. Przyspieszyłem kroku. Po wejściu do holu kamienicy zobaczyłem panią Gagnon i jej syna, skulonych na podłodze pod windą, wyraźnie przerażonych. Poleciłem im nie ruszać się z miejsca i wszedłem po schodach do drzwi jej apartamentu. Miałem nabity pistolet kaliber 9 milimetrów, na który mam pozwolenie. Przeszukałem całe mieszkanie, piętro po piętrze, aż w końcu wszedłem przez otwarte drzwi do głównej sypialni, gdzie znalazłem wiszące na krokwi ciało Prudence Walker. Po przeczytaniu listu leżącego na materacu wyszedłem z pokoju, uważając, by niczego nie dotknąć, i zamknąłem drzwi, chwytając klamkę przez mankiet koszuli. Potem wróciłem na dół i powiadomiłem panią Gagnon, że trzeba wezwać policję.
D.D. dostroiła się do jego napuszonego, urzędowego tonu.
– I jak pani Gagnon zareagowała na tę wiadomość?
– Sprawiała wrażenie zaskoczonej.
– Co powiedziała?
– Że ponieważ Prudence była lesbijką, raczej nie mogła być kochanką Jimmy’ego Gagnona.
– Naprawdę? – To zainteresowało D.D. Coś sobie zapisała. – Masz na to dowody?
– Moglibyśmy spytać o to Prudence – powiedział Bobby z sarkazmem – ale nie żyje.
D.D. przewróciła oczami.
– O czym jeszcze rozmawiałeś z panią Gagnon?
– Niepokoiła się, co policja pomyśli po przeczytaniu listu. Ponieważ walczy z teściami o prawo do opieki nad synem, obawiała się, że list ten może zostać wykorzystany przeciwko niej.
– I słusznie.
– Powiedziałem jej, że policja ma dość oleju w głowie, by zorientować się, że samobójstwo zostało upozorowane.
– Nie zrobiłeś tego!
– A właśnie że tak.
– Jezu Chryste, Bobby, szkoda, że nie pozwoliłeś jej zniszczyć dowodów.
– Gdybym jej tego nie powiedział, nie byłoby jej tu teraz, D.D. Zabrałaby dziecko i uciekła.
– A ty byś ją powstrzymał?
– Niby jak? Grożąc bronią jej i czteroletniemu dziecku? Wątpię, by potraktowała mnie poważnie.
– Nie miałeś prawa zdradzać informacji o przestępstwie. Rozmyślnie utrudniasz prowadzenie śledztwa…
– Wezwałem was. Beze mnie nie mielibyście nic.
– Z tobą też nic nie mamy.
– Macie nazwisko.
– Jakie?
– James Gagnon.
D.D. zamrugała szybko i spojrzała na niego z autentycznym zdumieniem.
– Sędzia Gagnon? Myślisz, że to on zabił Prudence Walker?
– Catherine tak sądzi. Albo kogoś wynajął.
– Po co?
– Żeby wrobić ją w zabójstwo męża. Popytaj ludzi, D.D. Nie jest tajemnicą, że sędzia Gagnon jest głęboko wstrząśnięty śmiercią syna. I że winą obarcza Catherine.
– Na litość boską, Bobby, on jest sędzią sądu apelacyjnego…
– Który wczoraj zaprosił mnie do swojego apartamentu hotelowego, gdzie zaproponował mi, że wycofa oskarżenie przeciwko mnie, jeśli zeznam, że w noc zabójstwa słyszałem, jak Catherine sprowokowała Jimmy’ego do sięgnięcia po broń.
– Przecież nie mogłeś tego słyszeć.
– Wspomniałem o tym. Powiedział, żebym się nie przejmował, on wszystko załatwi.
– Załatwi?
Bobby wzruszył ramionami.
– Wystarczy mu jeszcze jeden świadek, który powie, że słyszał to co ja. Sędzia ma długie ręce i głębokie kieszenie. Domyślam się, że nie tylko do mnie się zwrócił.
– Cholera. – D.D. westchnęła ciężko.
– Mam czas do piątej – powiedział Bobby cicho. – Jeśli skłamię, będę miał spokój. Jeśli powiem prawdę, sędzia mnie zniszczy.
D.D. zamknęła oczy.
– Polityka i zbrodnia. No świetnie. – Otworzyła oczy. – Co zrobisz?
Wyglądał na urażonego.
– Nie powinnaś nawet pytać.
– Nie chciałam, by tak to zabrzmiało.
– Gówno prawda.
– Bobby…
– Byliśmy kiedyś przyjaciółmi. Jeszcze to pamiętam, D.D. A ty?
Nie odpowiedziała od razu. To mu wystarczyło. Odepchnął się od ściany.
– Rób, co chcesz i jak chcesz, D.D. Ale jeśli wolno mi wtrącić swoje trzy grosze, to uważam, że Tony Rocco i Prudence Walker zginęli z tego samego powodu.
– Znali Catherine Gagnon?
– Byli po jej stronie. Rozmawiałem z doktorem Rocco w dniu jego śmierci. Był szczerze przekonany, że Catherine nie robiła Nathanowi krzywdy. Pomagał jej, tak samo Prudence. Teraz nie został jej nikt.
– Ma ojca – przypomniała D.D.
– Naprawdę? Na waszym miejscu wysłałbym do niego kilka radiowozów. Może jest następny.
– A co? Zostanie napadnięty przez rzeźnika z nożem czy się powiesi? Bobby, nawet sposób działania mordercy się nie zgadza.
– Chce ją odizolować.
– Jest ogólnie szanowanym sędzią, który nie musi uciekać się do zabójstwa. Jak sam przyznałeś, ma pieniądze, wpływy i zna wymiar sprawiedliwości od podszewki. Mówiąc wprost, jeśli sędzia Gagnon chce uzyskać prawo do opieki nad wnukiem, to je uzyska. Na pewno nie musi mieszać się w coś takiego.
– Mam czas do piątej – powtórzył Bobby. – Sędzia chce, żebym jutro zeznawał, i najwyraźniej zależy mu na tym, by dostać wnuka w swoje ręce jeszcze dziś. Bardzo mu się spieszy. – Skrzywił się. – Ciekawe dlaczego.
D.D. przesłuchała Catherine w salonie. Nie wpuściła Bobby’ego. Krążył po holu, nadsłuchując stłumionych odpowiedzi Catherine przez zamknięte drzwi. Był zaskoczony, że Copley nie pokazał tu jeszcze swojej zakazanej mordy.
Catherine i Nathana przez większą część dnia nie było w domu. Tyle Bobby usłyszał. Przed wyjściem włączyła system alarmowy, po powrocie nadal był włączony. Nie, nie widziała Prudence przez cały dzień; myślała, że niania wyszła rano, kiedy ona jeszcze spała. Nie, niewiele wie o znajomych i przyjaciołach dziewczyny. Prudence miała komórkę, żeby Catherine mogła się z nią skontaktować w razie potrzeby. Nie, nie próbowała do niej dzwonić, nie miała powodu.
Catherine nie wiedziała, skąd wzięły się świece i sznur. Znaleziono też drabinę. Może z piwnicy? Nie miała pojęcia; piwnica była królestwem Jimmy’ego.
Ostatni raz w sypialni była poprzedniego wieczoru. Bała się, że ktoś może wejść do środka, więc przesunęły z Prudence komodę pod wybite drzwi balkonowe. Nie wiedziała, czy ktokolwiek ją odsunął, raczej wątpi, by mogła to zrobić Prudence, sama nie dałaby sobie rady.
D.D. zapytała z ironią, czy kamera w sypialni była włączona, czy też nadal nie zna się na zegarze.
Catherine odparła zimno, że nie dotykała systemu alarmowego, ale wie na pewno, że żadnych nagrań z sypialni nie będzie, bo policja zarekwirowała wszystkie taśmy.
Ponieważ rozmowa utknęła w martwym punkcie, D.D. przeszła na bardziej neutralny grunt.
Prudence pracowała u niej od pół roku, wyjaśniła Catherine. Poleciła ją agencja z Anglii. Tak, podejmując decyzję o jej zatrudnieniu, po części kierowała się tym, że była lesbijką. To, że pogodziła się z nieustającą niewiernością Jimmy’ego, nie znaczyło, że zamierzała ułatwiać mu zadanie.
Читать дальше