Stephen King - Po zachodzie słońca

Здесь есть возможность читать онлайн «Stephen King - Po zachodzie słońca» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Po zachodzie słońca: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Po zachodzie słońca»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Najnowszy zbiór opowiadań mistrza horroru, Stephena Kinga, zawiera 13 krótkich tekstów, w tym wiele nowych, nigdy dotąd niepublikowanych. Niewielka wyrwa w otaczającej nas rzeczywistości potrafi sprawić, że świat staje się przerażającym i zadziwiającym miejscem. Po zmroku, po zachodzie słońca to, co oczywiste, staje się inne, nierozpoznawalne i niepokojące. Poznaj obsesje dręczące Gingerbread Girl i dwóch sąsiadów, którzy bez reszty zaangażowani w spór o ziemię, trafiają do naprawdę paskudnego miejsca. Przeczytaj o człowieku, który chciał interweniować w przypadku przemocy domowej i starszych ludziach, którzy w poszukiwaniu sposobu na przerwanie monotonii codzienności, posunęli się ciut zbyt daleko, o głuchoniemym autostopowiczu pomagającym pewnemu kierowcy uporać się z romansem jego żony oraz niewidomej dziewczynie, której pocałunki mają niezwykłą moc. Granica pomiędzy życiem a śmiercią, realnością a szaleństwem, zaciera się z każdą kolejną stron…

Po zachodzie słońca — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Po zachodzie słońca», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Musisz przestać. Musisz oszczędzać siły.

I nagle pomyślał: po co?

O ósmej zaczęło robić się chłodniej. Około dziesiątej woda, w której leżał, również się wychłodziła – właściwie zrobiła się zimna – i zaczął się trząść.

Nic mi nie będzie, dopóki nie zacznę szczękać zębami, pomyślał. Nie zniósłbym tego dźwięku.

O jedenastej Grunwald położył się do łóżka. Leżał w piżamie pod obracającym się wentylatorem, spoglądając w mrok i uśmiechając się. Od wielu miesięcy nie czuł się tak dobrze. Cieszyło go to, ale wcale nie zaskakiwało. „Dobranoc, sąsiedzie”, powiedział i zamknął oczy. Po raz pierwszy od pół roku przespał noc, ani razu się nie budząc.

O północy niedaleko prowizorycznej celi Curtisa jakieś zwierzę – prawdopodobnie pies, ale jemu zdawało się, że to hiena – zawyło długo i żałośnie. Zaszczękały mu zęby. Ten dźwięk był dokładnie tak okropny, jak się spodziewał.

Po długim, trudnym do wyobrażenia czasie zasnął.

* * *

Kiedy się obudził, cały dygotał. Podskakiwały mu nawet stopy, stepując niczym u ćpuna na odwyku. Jestem chory, muszę iść do pieprzonego doktora, boli mnie całe ciało, pomyślał, a potem otworzył oczy, zobaczył, gdzie jest, przypomniał sobie, gdzie jest, i wydał z siebie głośny rozpaczliwy okrzyk.

– Ochhhhh… nie! NIE!

Odpowiedzią było jednak: och tak. W toalecie nie panowała przynajmniej zupełna ciemność. Przez okrągłe dziury wpadało światło; różanopalca jutrzenka. Wkrótce zrobi się jaśniej i cieplej. Zanim się spostrzeże, znowu będzie się gotował na parze.

Grunwald wróci. Miał całą noc, żeby to przemyśleć; zrozumie, że to czyste szaleństwo, i wróci. Wypuści mnie.

Curtis nie wierzył w to. Chciał w to wierzyć, ale wiedział, że to się nie zdarzy.

Potwornie chciało mu się sikać, ale niech go diabli wezmą jeśli odleje się do kąta – mimo że po jego wczorajszych podrygach wszędzie leżało gówno i zużyty papier toaletowy. Czuł, że robiąc to – coś tak odrażającego – przyzna jakby, że porzucił wszelką nadzieję.

Bo porzucił wszelką nadzieję.

Nieprawda. Nie do końca. Zmęczony i obolały, przerażony i przygnębiony, żywił jednak nadal niewielką nadzieję. I były przecież pewne plusy tej sytuacji: nie miał już ochoty wsadzać sobie palców do gardła i w ciągu całej nocy – choć wydawała się trwać całą wieczność – nawet przez minutę nie wyczesywał łupieżu z głowy.

Nie musiał zresztą odlewać się do kąta. Podniesie po prostu jedną ręką deskę klozetową, a drugą wyceluje i puści strugę. Oczywiście ze względu na nową konfigurację przenośnej toalety oznaczało to sikanie horyzontalne, a nie skierowane łukiem w dół, lecz parcie w pęcherzu sugerowało, że nie będzie to stanowiło żadnego problemu. Jedna albo dwie strugi mogły naturalnie wylądować na podłodze, ale…

– Tak to już jest na wojnie – powiedział i zaskakując sam siebie, wybuchnął ochrypłym śmiechem. – A jeśli idzie o deskę klozetową… nie muszę jej, kurwa, trzymać. Mam lepszy pomysł.

Nie był Herkulesem, ale zarówno uchylona do połowy deska, jak i mocujące ją do ławki zawiasy były z plastiku – deska i klapa z czarnego, zawiasy z białego. Cała ta cholerna kabina była naprawdę tanim prefabrykowanym wyrobem, nie musiał być wielkim specjalistą budowlanym, żeby to spostrzec, i, w przeciwieństwie do ścian i drzwi, nie było blachy na siedzeniu i jego mocowaniach. Wydawało mu się, że zdoła je bez trudu oderwać, a skoro mógł to zrobić, z pewnością to zrobi – choćby po to, by rozładować w jakiejś części lęk i wściekłość.

Curtis złapał klapę i uniósł ją, mając zamiar szarpnąć w bok znajdujące się pod nią siedzisko. Zamiast tego znieruchomiał, wbijając wzrok w okrągłą dziurę oraz znajdujący się za nią zbiornik, i starając się zrozumieć, co widzi.

A widział coś, co wyglądało jak światło dnia.

Przyglądał mu się ze zdziwieniem, czując, jak powoli budzi się w nim nadzieja. Z początku myślał, że to fluorescencyjna farba lub zwykłe złudzenie optyczne. To drugie przekonanie wzmocniło się, gdy jasna kreska zaczęła gasnąć. Stawała się coraz mniejsza i niniejsza…

I nagle, kiedy już miała zniknąć, pojawiła się ponownie: linia światła tak jasnego, że widział ją nawet przez zamknięte powieki.

To światło słoneczne. Dno kabiny – to, co było dnem, zanim Grunwald ją przewrócił – wychodziło na wschód, dokładnie tam, gdzie wzeszło właśnie słońce.

A dlaczego przed chwilą światło zgasło?

– Bo słońce zaszło za chmurę – odpowiedział sam sobie i odgarnął spocone włosy z czoła. – A teraz z powrotem zza niej wyszło.

Sprawdził, czy ta hipoteza nie jest skażona miazmatami myślenia życzeniowego, i żadnych nie odnalazł. Dowód miał przed oczyma: słoneczny blask prześwitujący przez cienką szparę w dnie zbiornika na odchody. A może to było pęknięcie. Gdyby udało mu się tam dostać i poszerzyć to pęknięcie, ten jarzący się otwór na świat…

Nie licz na to.

Żeby się tam dostać, musiałby…

To niemożliwe, pomyślał. Jeśli myślisz o wpełznięciu przez otwór do zbiornika na odchody – niczym jakaś Alicja do unurzanej w gównie krainy czarów – przemyśl to ponownie. Może dałbyś radę, gdybyś był chudym dzieciakiem, jakim kiedyś byłeś, ale tego dzieciaka nie ma już od trzydziestu pięciu lat.

To prawda. Był jednak nadal szczupły – chyba głównie dzięki przejażdżkom rowerowym – i wydawało mu się, że zdoła wpełznąć przez otwór do środka. Niewykluczone, że nie będzie to wcale takie trudne.

A czy zdoła się wydostać z powrotem?

Cóż… jeżeli uda mu się jakoś powiększyć tę szparę, być może nie okaże się to wcale konieczne.

– Zakładając, że w ogóle tam wejdę – rzekł. Pusty żołądek podszedł mu nagle do gardła i po raz pierwszy, odkąd przybył do malowniczej Durkin Grove Village, zachciało mu się rzygać. Rozumowałby jaśniej, gdyby wsadził sobie do gardła dwa palce i…

– Nie – powiedział krótko i szarpnął lewą ręką klapę i siedzisko. Zawiasy zatrzeszczały, ale nie puściły. Zrobił to samo oburącz. Włosy ponownie opadły mu na czoło i szarpnął niecierpliwie głową, by je stamtąd strząsnąć. Szarpnął ponownie. Deska klozetowa trzymała się jeszcze przez chwilę, a potem się oderwała. Jeden z dwóch plastikowych zawiasów wpadł do zbiornika. Drugi, pęknięty w połowie, potoczył się po drzwiach, na których Curtis klęczał.

Cisnął deskę klozetową na bok i zajrzał do zbiornika, opierając dłonie na ławce. Pierwszy powiew zatrutej atmosfery kazał mu się cofnąć z grymasem na ustach. Zdawało mu się, że przywykł już do tego smrodu (albo stępiały nań jego zmysły), ale wcale tak nie było, przynajmniej nie w momencie, gdy znalazł się tak blisko jego źródła. Ponownie zaczął się zastanawiać, kiedy po raz ostatni opróżniono to cholerstwo.

Spójrz na to od jaśniejszej strony: minęło również sporo czasu, odkąd ostatnio ktoś z niego korzystał.

Może i tak, jednak Curtis nie był pewien, czy to w jakimś stopniu ułatwia sytuację. Tam na dole w resztkach płynu dezynfekcyjnego nadal pływało sporo tych rzeczy – nadal pływało sporo gówna. Nawet w przyćmionym świetle nie można było mieć co do tego żadnych wątpliwości. No i była jeszcze kwestia wydostania się z powrotem. Prawdopodobnie powinno mu się to udać – skoro da radę przejść w jedną stronę, prawie na pewno zdoła przejść w drugą – lecz łatwo było sobie wyobrazić, jak będzie potem wyglądał: zrodzone z łajna, cuchnące monstrum, nie człowiek z błota, ale człowiek z gówna.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Po zachodzie słońca»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Po zachodzie słońca» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Po zachodzie słońca»

Обсуждение, отзывы о книге «Po zachodzie słońca» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x