Dean Koontz - Szepty

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Szepty» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Szepty: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Szepty»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Piękna hollywoodzka scenarzystka uśmierca napastnika, który wdarł się do jej domu. Niebawem zaczyna ją prześladować nieznajomy, łudząco podobny do zabitego. Tymczasem z ręki szaleńca padają kolejne ofiary.

Szepty — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Szepty», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nigdy tak bardzo nie tęsknił za Korą, jak tej nocy.

Hilary budziła się kilkakrotnie ze złych snów, ale noc nie wydała się upływać powoli, lecz mknęła z rakietową prędkością. Hilary miała uczucie, że śpieszy w kierunku przepaści i że nie może nic zrobić, by przestać tak pędzić przed siebie.

* * *

O świcie, kiedy Tony się obudził, Hilary odwróciła się do niego, przysunęła się i powiedziała:

– Kochaj się ze mną.

Przez pół godziny zagubili się w sobie nawzajem i chociaż nie było im lepiej niż dotąd, nie było też ani trochę gorzej. Jedwabista rozkosz, wspólne uspokojenie.

Po wszystkim Hilary powiedziała:

– Kocham cię.

– Ja też cię kocham.

– Nieważne, co się stanie – powiedziała. – Mieliśmy tych parę wspólnych dni.

– Nie rozmawiaj ze mną tak fatalistycznie.

– Cóż, nigdy nic nie wiadomo.

– Mamy przed sobą całe lata. Całą nieskończoność. Nikt ich nam nie odbierze.

– Ty myślisz tak pozytywnie, tak optymistycznie. Żałuję, że nie spotkałam cię dużo wcześniej.

– Przeszliśmy przez najgorsze – powiedział. – Znamy już prawdę.

– Jeszcze nie złapali Frye’a.

– Złapią – powiedział uspokajająco Tony. – On myśli, że ty jesteś Katarzyną, więc nie będzie się oddalał od Westwood. Będzie ciągle sprawdzał twój dom, aby zobaczyć, czy się tam pojawisz, i prędzej czy później oddział nadzoru go wypatrzy i będzie po wszystkim.

– Przytul mnie – poprosiła.

– Bardzo proszę.

– Mmmm. To miłe.

– Taaak.

– Takie przytulanie.

– Taaak.

– Już się czuję lepiej.

– Wszystko będzie dobrze.

– Dopóki mam ciebie – powiedziała.

– No to w takim razie już zawsze.

* * *

Niebo było ciemne, niskie i złowieszcze. Wierzchołki Mayacamas spowiła mgła.

Peter Laurensky stał na cmentarzu, trzymał ręce w kieszeniach spodni i kulił ramiona, chroniąc się przed chłodem porannego powietrza.

Najpierw korzystając głównie z koparki, potem odrzucając ostatnie osiem czy dziesięć cali ziemi szpadlami, pracownicy cmentarza Okręgu Napa przeborowali się przez miękką ziemię i otworzyli grób Bruno Frye’a. W trakcie pracy użalali się przed szeryfem, że nie zapłacono im dodatkowo za to, że wstali o świcie i przyszli wcześniej do pracy, nie jedząc śniadania, ale nie uzyskali u niego wiele współczucia; jeszcze ich popędzał, żeby pracowali szybciej.

O 7.45 karawanem „Wieczności” przyjechali Avril Tannerton i Gary Olmstead. Kiedy szli zielonym zboczem w kierunku Laurensky’ego, Olmstead miał odpowiednio ponury wygląd, ale Tannerton uśmiechał się i nabierał duże hausty mroźnego powietrza, jakby tylko wyszedł na poranną przechadzkę dla zdrowia.

– Się masz, Peter.

– Się macie.

– Ile do otwarcia? – spytał Tannerton.

– Mówią, że piętnaście minut.

O 8.05 jeden z grabarzy wygramolił się z otworu i powiedział:

– Można go już wyciągać?

– Do dzieła – powiedział Laurensky.

Do trumny były przymocowane łańcuchy i wyciągnięto ją z ziemi za pomocą tego samego urządzenia, które posłużyło do opuszczenia jej nie dalej, jak w zeszłą niedzielę. Spiżowa trumna miała uchwyty i frędzle oblepione ziemią, ale jej reszta była nadal błyszcząca.

O 8.40 Tannerton i Olmstead załadowali wielką skrzynię do karawanu.

– Pojadę za wami do biura koronera – powiedział szeryf.

Tannerton uśmiechnął się do niego szeroko.

– Zapewniam cię, Peter, że nie mamy zamiaru uciekać ze szczątkami pana Frye’a.

* * *

O 8.20 w kuchni Joshui Rhineharta, gdy właśnie wykopywano trumnę na cmentarzu oddalonym o parę mil, Tony i Hilary spiętrzyli w zlewie naczynia po śniadaniu.

– Później je pozmywam – powiedział Joshua. – Wdrapmy się na urwisko i otwórzmy ten dom. Musi nielicho cuchnąć po tych wszystkich latach. Mam tylko nadzieję, że rdza i pleśń nie uszkodziły za bardzo zbiorów Katarzyny. Tysiące razy ostrzegałem przed tym Bruna, ale jego chyba nie obchodziło, czy… – Joshua urwał, zamrugał. – Czy wy słyszycie, co ja plotę? Jasne, że go nie obchodziło, czy to wszystko nie zgnije do cna. To były zbiory Katarzyny, a jego zupełnie nie obchodziło cokolwiek, co sobie ceniła.

Pojechali do winnic „Drzewo Cienia” samochodem Joshui. Dzień był ponury z powodu brudnoszarego światła. Joshua zostawił samochód na parkingu dla pracowników.

Gilbert Ulman jeszcze nie przyszedł do pracy. Był mechanikiem, który poza ciężarówkami i sprzętem rolniczym winnic „Drzewo Cienia” zajmował się jeszcze kolejką linową.

Klucz, który służył do operowania kolejką, wisiał na desce w garażu i nocny dozorca wytwórni, korpulentny mężczyzna nazwiskiem Lannucci, był uszczęśliwiony, mogąc go wręczyć Joshui.

Z kluczem w ręku Joshua prowadził Hilary i Tony’ego na piętro ogromnego, głównego budynku wytwórni, przez biura administracyjne, laboratorium winikulturowe i na koniec do szerokiego pomostu. Połowa budynku była otwarta od parteru aż po sam dach i w tej ogromnej sali stały olbrzymie trzypiętrowe zbiorniki fermentacyjne. Od strony zbiorników napływało wyjątkowo zimne powietrze, a w powietrzu unosił się zapach drożdży. Przy końcu długiego pomostu, w południowo – zachodnim krańcu budynku, weszli przez ciężkie sosnowe drzwi z czarnymi, żelaznymi zawiasami do małego pomieszczenia, otwartego w końcu przeciwległym do tego, którym weszli. Na długości dwunastu stóp brakującej ściany rozciągał się spadzisty dach, chroniący to otwarte pomieszczenie przed deszczem. Wagonik z czterema siedzeniami wisiał na zaczepie pod sufitem pomieszczenia.

* * *

W laboratorium patologicznym unosiła się niewyraźna i nieprzyjemna chemiczna woń. Tak samo pachniał koroner, doktor Amos Garnet, który zawzięcie ssał miętówkę.

W pomieszczeniu znajdowało się pięciu ludzi. Laurensky, Larsson, Garnet, Tannerton i Olmstead. Żaden z nich, z wyjątkiem zawsze dobrodusznego Tannertona, nie był zachwycony faktem, że się tu znajduje.

– Proszę to otworzyć – powiedział Laurensky. – Muszę zdążyć na umówione spotkanie z Joshua Rhinehartem.

Tannerton i Olmstead odsunęli zasuwy w spiżowej trumnie. Resztki grudek ziemi spadły na podłogę, na plastykową płachtę, którą położył tam Garnet. Podnieśli i zsunęli wieko.

Ciało zniknęło.

Wyłożona aksamitem i jedwabiem skrzynia nie zawierała nic oprócz trzech piećdziesięciofuntowych toreb suchej zaprawy murarskiej, skradzionych w ubiegłym tygodniu z piwnicy Avrila Tannertona.

* * *

Hilary i Tony usiedli po jednej stronie wagonika, a Joshua po drugiej. Kolana prawnika ocierały się o kolana Tony’ego.

Hilary trzymała Tony’ego za rękę, kiedy czerwona gondola sunęła powoli w stronę szczytu urwiska. Nie miała lęku wysokości, ale kolejka wydawała się tak wątła, że cały czas zaciskała ze strachu zęby.

Joshua dostrzegł napięcie na jej twarzy i uśmiechnął się.

– Proszę się nie bać. Ten wagonik jest może mały, ale bardzo wytrzymały. I Gilbert znakomicie się nim opiekuje.

Pnąc się stopniowo w górę, wagonik lekko kołysał się na uporczywym porannym wietrze.

Widok na dolinę stawał się coraz bardziej okazały. Hilary starała się koncentrować na nim uwagę, zamiast na trzaskaniu i szczękaniu maszynerii.

Gondola wreszcie dotarła do końca kabla. Wskoczyła na swoje miejsce i Joshua otworzył drzwi.

Kiedy wysiedli na górnej stacji kolejki, opuszczone niebo rozdarł oślepiająco biały łuk błyskawicy i gwałtowny ryk grzmotu. Zaczęło padać,. Był to rzadki, zimny i zacinający deszcz.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Szepty»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Szepty» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Szepty»

Обсуждение, отзывы о книге «Szepty» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x