Dean Koontz - Szepty

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Szepty» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Szepty: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Szepty»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Piękna hollywoodzka scenarzystka uśmierca napastnika, który wdarł się do jej domu. Niebawem zaczyna ją prześladować nieznajomy, łudząco podobny do zabitego. Tymczasem z ręki szaleńca padają kolejne ofiary.

Szepty — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Szepty», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

To było maksimum kalifornijskiego optymizmu.

Rita Yancy mieszkała na rogu cichej uliczki w małym domku z dużym gankiem od frontu. Przy chodniku rosły przed nim jesienne, biało – żółte kwiaty.

Joshua nacisnął na dzwonek. Hilary i Tony stanęli za nim.

Drzwi otworzyła starsza kobieta z siwymi włosami upiętymi w kok. Miała pomarszczoną twarz, jej niebieskie oczy były bystre i pogodne; uśmiechała się przyjaźnie. Była ubrana w niebieską domową bluzkę, biały fartuch i wygodne buty dla starszej pani. Wycierając ręce w ścierkę zapytała:

– Tak?

– Pani Yancy? – spytał Joshua.

– To ja.

– Nazywam się Joshua Rhinehart.

Skinęła głową.

– Wiedziałam, że pan się zjawi.

– Muszę z panią porozmawiać – powiedział.

– Zdaje się, że jest pan człowiekiem, który albo nie poddaje się łatwo, albo nie poddaje wcale.

– Rozbiję obóz tu na pani ganku, dopóki nie uzyskam tego, po co przyjechałem.

Westchnęła.

– To nie będzie konieczne. Dużo się zastanawiałam nad sytuacją, kiedy pan wczoraj zadzwonił. Stwierdziłam, że nie może mi pan nic zrobić. Absolutnie nic. Mam siedemdziesiąt pięć lat i w moim wieku nie pakuje się kobiet do więzienia ot tak. No więc mogę panu powiedzieć, o co w tym wszystkim chodziło, bo jeśli tego nie zrobię, to będzie mnie pan pewnie zadręczał.

Odsunęła się, otworzyła szerzej drzwi i weszli do środka.

* * *

Bruno obudził się z krzykiem w królewskim łożu na poddaszu.

W pokoju było ciemno. Baterie latarki wyczerpały się, gdy spał.

Szepty.

Otoczyły go zupełnie.

Miękkie, syczące, złe szepty.

Uderzając się po twarzy, karku, piersi i ramionach, próbując strząsnąć te obrzydlistwa, które na niego wpełzły, Bruno spadł z łóżka. Na podłodze było jeszcze więcej tych rojących się, pomykających stworzeń niż na łóżku: tysiące, i wszystkie szeptały. Skowytał i mamrotał, zatykając ręką nos i usta, aby nie dopuścić, by wślizgnęły mu się do środka.

Światło.

Drobiny światła.

Wąskie pasemka światła, świecące nitki światła, zwisające z mrocznej materii pokoju. Niewiele nitek, niewiele światła, ale trochę. To było i tak lepsze niż nic.

Podpełzł, najszybciej jak mógł, w kierunku tych bladych włókien światła, otrząsając z siebie te paskudztwa, i znalazł okno. Było zakryte okiennicami. Światło pochodziło z ich wąskich szczelin.

Bruno stanął chwiejnie, obmacując w ciemności zasuwy w oknie. Kiedy znalazł zamek, nie mógł go przekręcić; był mocno skorodowany.

Krzycząc i otrzepując się jak oszalały, zatoczył się z powrotem w stronę łóżka, odnalazł je w idealnej czerni, schwycił lampę stojącą na stoliku nocnym, przyniósł ją do okna, użył jej jako pałki i rozbił nią szybę. Odrzucił lampę na bok, wymacał zasuwę wewnątrz okiennic, położył na niej dłoń, szarpnął, otarł sobie kciuk, kiedy wybijał zasuwę z zaczepu i zapłakał z ulgą, kiedy poddasze zalała fala światła.

Szepty ustały.

* * *

Bawialnia Rity Yancy – mówiła właśnie na to bawialnia, zamiast używać bardziej współczesnych i mniej barwnych określeń – stanowiła nieomal parodię stereotypowych saloników, w których urocze, malutkie starsze panie powinny spędzać jesień swojego życia. Perkalowe zasłony. Ręcznie haftowane makatki na ścianach – większość z nich ozdobiona natchnionymi powiedzeniami w obramowaniach z drobnych kwiatków i wdzięcznych ptaszków – wisiały wszędzie niczym niezmordowany pokaz dobrej woli, poczucia humoru i złego smaku. Obicia z chwastami. Fotele z bocznymi oparciami pod głowę. Egzemplarze „Reader’s Digest” na zgrabnym stoliku. Koszyk pełen kłębków włóczki i drutów do ręcznych robótek. Kwiaciasty dywan osłonięty dopasowanymi kwiaciastymi bieżnikami. Ręcznie dziane szale udrapowane na siedzeniu i oparciu sofy. Głucho tykający zegar kominkowy.

Hilary i Tony usiedli na skraju sofy, jakby się bali oprzeć i odważyć na ryzyko pogniecenia narzuty. Hilary zauważyła, że wszystkie ozdóbki i antyki były odkurzone i porządnie wypolerowane. Miała uczucie, że Rita Yancy zerwie się i pobiegnie po ściereczkę do kurzu w momencie, gdy ktoś spróbuje dotykać i podziwiać te bezcenne przedmioty.

Joshua usiadł na fotelu. Tył jego głowy i ręce spoczywały na pokrowcach.

Pani Yancy usiadła na jej wyraźnie ulubionym krześle; wydawało się, że czerpała z niego część swego charakteru, a ono z kolei czerpało od niej. Hilary pomyślała, że można wyobrazić sobie panią Yancy i krzesło, jak się zrastają w jedno organiczno – nieorganiczne stworzenie z sześcioma nogami i skórą z puszystego aksamitu.

Staruszka podniosła błękitno – zielony szal, który leżał złożony na podnóżku. Rozpostarła go i przykryła się nim.

Nastąpiła chwila zupełnego milczenia, podczas której nawet zegar kominkowy, zdawało się, przestać tykać; jakby zatrzymał się dla nich czas, jakby momentalnie zamarzli i magicznie przenieśli się, wraz z pokojem, na odległą planetę, aby tam stać się eksponatami na wystawie oddziału antropologii Ziemi, należącego do jakiegoś pozaziemskiego muzeum.

Potem Rita Yancy odezwała się i to, co powiedziała, całkowicie zniszczyło jej słodki obraz, jaki wyrobiła sobie o niej Hilary.

– No, to pewne jak cholera, że nie ma co owijać w bawełnę. Nie chcę marnować całego dnia na tę pieprzoną, durną sprawę. Bierzmy się do tego od razu. Chcecie wiedzieć, dlaczego Bruno Frye płacił mi co miesiąc pięćset dolców. To była forsa za milczenie. Płacił mi, żebym trzymała gębę na kłódkę. Jego matka też mi płaciła tyle samo co miesiąc przez prawie trzydzieści pięć lat i kiedy umarła, Bruno zaczął przysyłać czeki. Muszę przyznać, że mnie to diabelnie zdziwiło. W dzisiejszych czasach niezwykły to synek, który płaci tyle pieniędzy, aby ochronić reputację swojej mamuśki – a szczególnie po tym, jak ona kopnęła w kalendarz. Ale płacił.

– Innymi słowy szantażowała pani pana Frye’a, a przedtem jego matkę? – spytał zaskoczony Tony.

– Nazwij to pan, jak chcesz. Forsa za milczenie albo szantaż, albo jak sam pan uważasz.

– Z tego, co pani dotychczas powiedziała – zauważył Tony – wnioskuję, że prawo nazwałoby to szantażem i niczym więcej.

Rita Yancy uśmiechnęła się do niego.

– Czy pan myśli, że to słowo budzi we mnie zgrozę? Myśli pan, że się boję? Że cała w środku drżę? Synciu, pozwól sobie powiedzieć, że oskarżano mnie o gorsze rzeczy w swoim czasie. Chcesz użyć słowa szantaż? No, jeśli chodzi o mnie, to sobie go używaj. Szantaż. To właśnie to. Lepszej nazwy temu dać nie można. Ale oczywiście, jeśli jesteś tak durny, aby wlec starszą panią do sądu, to wtedy nie użyję tego słowa. Powiem, że uczyniłam wielką przysługę Katarzynie Frye dawno temu i że ona uparła się mi za to płacić comiesięczny czek. I tak nie macie dowodów, co nie? Przecież dlatego ustaliłam, że to przede wszystkim ma być raz na miesiąc. No bo szantażyści walą raz i zmiatają, a prokuratorowi łatwo wyśledzić, że się tak nachapali. Ale kto uwierzy, że jakiś szantażysta zgodziłby się na skromną, comiesięczną wpłatę na swoje konto?

– Nie mamy zamiaru oskarżać pani o popełnienie przestępstwa – zapewnił ją Joshua. – I zupełnie nas nie interesuje odzyskiwanie tych pieniędzy, które pani zapłacono. Wiemy, że byłoby to daremne.

– Dobrze – powiedziała pani Yancy. – Bo nieźle bym się z wami żarła, gdybyście tylko spróbowali.

Wygładziła swój szal.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Szepty»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Szepty» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Szepty»

Обсуждение, отзывы о книге «Szepty» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x