Dean Koontz - Szepty

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Szepty» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Szepty: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Szepty»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Piękna hollywoodzka scenarzystka uśmierca napastnika, który wdarł się do jej domu. Niebawem zaczyna ją prześladować nieznajomy, łudząco podobny do zabitego. Tymczasem z ręki szaleńca padają kolejne ofiary.

Szepty — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Szepty», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Sam leżał już na łóżku, z zamkniętymi oczyma, jakby spał. Oczywiście jego oczy były zaszyte. A biała koszula nocna nie była koszulą nocną; to była szata grobowa, którą nałożył na niego Avril Tannerton. Bo on nie żył. Ta suka wepchnęła w niego nóż i zabiła go. Był zimny jak kamień od zeszłego tygodnia.

Bruno czuł się zbyt osłabiony, żeby znaleźć ujście dla swego smutku i gniewu. Podszedł do królewskiego łoża i wyciągnął się na swojej połowie, obok siebie.

On sam cuchnął. To był ostry, chemiczny zapach.

Pościel wokół niego samego była poplamiona i wilgotna od ciemnych płynów, które powoli wyciekały z ciała.

Bruna nie obchodził ten bałagan. Jego strona łóżka była sucha. I chociaż sam był martwy i już nigdy nie miał przemówić ani się zaśmiać, czuł się dobrze tylko dlatego, że był w pobliżu siebie.

Bruno wyciągnął rękę i dotknął siebie. Dotknął zimnej, twardej, sztywnej ręki i przytrzymał ją.

Zniknęła część bolesnej samotności.

Bruno nie poczuł się oczywiście cały. Już nigdy nie poczuje się cały, bo jego połowa była martwa. Ale leżąc tu, obok swego trupa, nie czuł się już też taki samotny.

Bruno zasnął przy zapalonej latarce, która rozpraszała mrok w sypialni na poddaszu.

* * *

Gabinet doktora Nicholasa Rudge’a znajdował się na dwudziestym piętrze wieżowca stojącego w samym sercu San Francisco.

Widocznie, pomyślała Hilary, architekt albo nigdy nie słyszał o nieprzyjemnym terminie „obszar trzęsień ziemi”, albo zawarł bardzo korzystny pakt z diabłem. Jedna ściana w gabinecie Rudge’a była cała ze szkła, podzielona na trzy ogromne tafle jedynie dwoma wąskimi, pionowymi stalowymi prętami; za oknem rozciągały się tarasy, zatoka, okazały most Golden Gate i opieszałe pasma mgły z ubiegłej nocy. Coraz szybszy oceaniczny wiatr rozdzierał chmury na strzępy, nad których szarością dominował coraz bardziej z każdą chwilą błękit nieba. Widok był olśniewający.

Po drugiej stronie szklanej ściany, w wielkim pokoju, wokół okrągłej ławy z teku stało sześć wygodnych krzeseł. Prawdopodobnie w tym kącie odbywały się spotkania grup terapeutycznych. Teraz w tym miejscu usiedli Hilary, Tony, Joshua i doktor.

Rudge był uprzejmym mężczyzną, który potrafił osobie przebywającej w jego towarzystwie dać do zrozumienia, że już od dawna nie spotkał kogoś równie interesującego i czarującego. Był łysy stosownie do wszystkich wyświechtanych powiedzonek (jak kula bilardowa, pupa niemowlęcia, kolano), ale miał porządnie przyciętą brodę i wąsy. Był ubrany w trzyczęściowy garnitur z dopasowanym krawatem i chusteczką w kieszonce, ale nie przypominał swym wyglądem bankiera czy dandysa. Wyglądał na człowieka dystyngowanego, godnego zaufania, a przy tym był tak zrelaksowany, jakby miał na nogach tenisówki.

Joshua podsumował treść dowodów, których usłyszenia zażądał doktor, i wygłosił krótki wykład (który chyba rozbawił Rudge’a) na temat obowiązku psychiatry chronienia społeczeństwa przed pacjentem, który wydaje się mieć mordercze skłonności. Podczas kwadransa Rudge usłyszał wystarczająco dużo, by dać się przekonać, że przestrzeganie tajemnicy lekarskiej nie jest w tym przypadku ani roztropne, ani usprawiedliwione. Zgodził się otworzyć dla nich teczkę Frye’a.

– Chociaż muszę przyznać – zauważył Rudge – że gdyby tylko jedno z was przyszło tutaj z tą niewiarygodną opowieścią, to nie darzyłbym go zbytnim zaufaniem. Pomyślałbym, że potrzebna mu moja pomoc medyczna.

– Rozważaliśmy już ewentualność, że wszyscy troje postradaliśmy zmysły – przyznał Joshua.

– I odrzuciliśmy ją – dodał Tony.

– Cóż, jeśli jesteście niezrównoważeni – powiedział Rudge – to lepiej mówcie „wszyscy czworo”, ponieważ ja już też w to wierzę.

Przez ostatnie osiemnaście miesięcy (jak wyjaśnił Rudge) spotkał się z Frye’em osiemnaście razy na indywidualnych, pięćdziesięciominutowych posiedzeniach. Po pierwszej wizycie, kiedy stwierdził, że pacjent przechodzi jakieś głębokie zaburzenia, namawiał Frye’a do przychodzenia przynajmniej raz w tygodniu, bo uważał, że problem jest zbyt poważny, jak na posiedzenia tylko raz w miesiącu. Ale Frye nie wyraził zgody na większą częstotliwość wizyt.

– Jak wam mówiłem przez telefon – powiedział Rudge – pan Frye był rozdarty między dwoma pragnieniami. Chciał mojej pomocy i chciał się dostać do korzeni swojego problemu. Ale jednocześnie bał się mi wszystko wyjawić – i bał się tego, czego mógł się dowiedzieć o samym sobie.

– A na co był chory? – spytał Tony.

– Cóż, oczywiście sama choroba – psychiczny problem, który powodował jego niepokoje, napięcia i stresy – była ukryta w jego podświadomości. Dlatego mnie potrzebował. W końcu dałoby się wykryć i znaleźć rozwiązanie tego problemu, gdyby terapia została uwieńczona powodzeniem. Ale nigdy tak daleko nie zaszliśmy. Więc nie mogę wam powiedzieć, co mu dolegało, bo naprawdę nie wiem. Ale myślę, że główny sens pańskiego pytania brzmi – co przede wszystkim sprowadziło do mnie Frye’a? Co go przekonało, że potrzebuje pomocy?

– Tak – wtrąciła Hilary. – Przynajmniej od tego możemy zacząć. Jakie miał objawy?

– Najbardziej niepokojącą rzeczą, przynajmniej z punktu widzenia pana Frye’a, był powtarzający się koszmar senny, którego on bał się panicznie.

Na okrągłej ławie stał magnetofon i obok niego leżały dwie sterty kaset; w jednej stercie było ich czternaście, w drugiej cztery. Rudge pochylił się i wybrał jedną z tych czterech.

– Wszystkie moje konsultacje są nagrywane na kasety, które przechowuję w sejfie – powiedział doktor. – To są taśmy z sesji pana Frye’a. Ostatniej nocy, po rozmowie telefonicznej z panem Rhinehartem, wysłuchałem części tych nagrań, aby zobaczyć, czy mógłbym znaleźć parę reprezentatywnych próbek. Podejrzewałem, że przekonacie mnie do otworzenia teczki, i pomyślałem, że lepiej, jak posłuchacie skarg Bruno Frye’a wygłoszonych jego własnym głosem.

– Znakomicie – powiedział Joshua.

– Ta pochodzi z jego pierwszej sesji – powiedział doktor Rudge. – Przez pierwsze czterdzieści minut Frye nie powiedział prawie nic. To było bardzo dziwne. Wydawał się na zewnątrz spokojny i opanowany, ale widziałem, że jest przerażony i że próbuje ukryć swoje prawdziwe uczucia. Bał się ze mną rozmawiać. Omal nie wstał i nie wyszedł. Ale pracowałem nad nim ostrożnie, bardzo ostrożnie. W ciągu ostatnich dziesięciu minut powiedział mi, dlaczego się do mnie zwrócił, ale nawet wtedy przypominało to wyrywanie zębów. Oto fragment.

Rudge włożył kasetę do magnetofonu i włączył go.

Kiedy Hilary usłyszała znajomy, głęboki, chrzęszczący głos, poczuła, jak ciarki przechodzą ją po kręgosłupie.

Pierwszy odezwał się Frye:

– Mam taki problem.

– Jaki problem?

– W nocy.

– Tak?

– Każdej nocy.

– Chce pan powiedzieć, że ma pan kłopoty ze snem?

– To część tego.

– Czy może pan powiedzieć coś bliżej?

– Mam ten sen.

– Jaki to sen?

– Koszmar.

– Ten sam każdej nocy?

– Tak.

– Od jak dawna to się dzieje?

– Jak tylko sięgam pamięcią.

– Rok? Dwa lata?

– Nie, nie. Znacznie dłużej.

– Pięć lat? Dziesięć?

– Co najmniej trzydzieści. Może dłużej.

– Ma pan każdej nocy ten sam zły sen od co najmniej trzydziestu lat?

– Zgadza się.

– Chyba nie dosłownie każdej nocy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Szepty»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Szepty» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Szepty»

Обсуждение, отзывы о книге «Szepty» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x