— Nie. Jeśli starannie przygotowałeś tę operację, dobrze zrobiłeś.
Izraelczycy są naszymi wrogami i będą nimi zawsze.
Udało się, Leila uwierzyła w historię, która pomijała prawdziwą rolę Izraelczyków.
Nassiw uśmiechnął się roztargnionym uśmiechem.
Uwagi przyjaciółki musiały go uspokoić, ponieważ czuł, że wersja wydarzeń, którą „sprzedał” Raszidowi, była logiczna.
Zastanawiał się jednak, jak zareagowałaby młoda kobieta, gdyby dowiedziała się prawdy.
Wyczuwając jego niepokój, Leila pochyliła się nad podbrzuszem kochanka.
Gdy poczuł, jak jej usta obejmują jego członek, pożądanie w końcu w nim się obudziło.
Przecenił jednak swoje możliwości.
Szare i zimne oczy Raszida Dauda wciskały się pomiędzy niego i Leilę.
Naprężony penis opadł…
Leila próbowała jeszcze przez jakiś czas go ożywić.
Jednak instynkt podpowiedział jej, że traci czas.
Delikatnie przerwała swoje starania i powiedziała:
— Nic się nie stało.
Zobaczymy się jutro.
Przeklinając Izraelczyków, szef Prewencyjnej Służby Bez pieczeństwa ubrał się, prosząc Boga, by następne spotkanie dało lepsze efekty.
Teraz pozostało mu już tylko wrócić do żony i dzieci.
W melancholijnym nastroju Malko jadł śniadanie w sali restauracyjnej na parterze Commodore, skąd rozciągał się widok na zawsze puste morze.
Od dwóch dni nie miał żadnej wiadomości od generała el Husseiniego.
Poprzedniego wieczora kochał się jeszcze z młodą australijską dziennikarką, lecz resztę czasu spędził bezczynnie.
Fajsal Balaui pozbawiony swojego forda wcale się nie pokazywał, telefonując mimo wszystko regularnie, by się dowiedzieć, czego Malko potrzebuje.
Nie mógł nawet zadzwonić do Jeffa O’Reilly, który zapewne nie wiedział o próbie zabójstwa, którego ofiarą miał paść jego agent.
Jedyną nadzieję Malko pokładał w generale el Husseinim.
Stukot obcasów kazał mu podnieść głowę.
Młoda kobieta wysiadła z windy i zbliżyła się do jego stolika.
Początkowo myślał, że przyszła zjeść tu śniadanie, lecz za trzymała się przy nim z uśmiechem.
— Czy nazywa się pan Malko Linge?
— Tak, Podała mu rękę.
— Jestem Amina Jawal.
Przyszłam zobaczyć się z panem z polecenia Fajsala Balaui.
Należę do LFWP. Dzisiaj o szóstej wieczorem mamy spotkanie w plenerze.
Chcielibyśmy, żeby wziął pan w nim udział, a potem spotkał się z niektórymi z naszych przywódców.
Brakuje nam wielu rzeczy, a pan, zdaje się, jest przedstawicielem UNWRA.
Może mógłby pan nam po móc? Możemy tu po pana przyjechać.
— Jeśli będę mógł pani pomóc, będę zachwycony — zapewnił Malko, któremu zależało na zachowaniu pozorów.
Młoda Palestynka posługiwała się nieco szkolnym angielskim, lecz była urocza, ubrana skromnie w kostium z plisowaną spódniczką.
LFWP był jednym z ruchów palestyńskich chrześcijan, bardzo aktywnych w latach siedemdziesiątych.
Ich przy wódca, stary i schorowany Georges Habasz, nie miał już zupełnie siły, więc ruch stracił bardzo na znaczeniu.
LFWP związał się z Arafatem, którego kiedyś zwalczał…
— Jak pani mnie znalazła? — spytał Malko, trochę zdziwiony.
Uśmiechnęła się.
— Zapytałam w recepcji. To proste.
Jest tylko dwóch gości w Commodore.
Chyba jest pan jedynym obserwatorem reprezentującym instytucję międzynarodową.
A zatem, czy przyj dzie pan wieczorem?
Jeśli pan chce, zabiorę pana z hotelu około piątej.
Potem zorganizuję panu spotkanie z naszym kierownictwem.
— Jeśli będę mógł, przyjdę z przyjemnością — obiecał Malko.
— Dziękuję.
Podała mu rękę i znikła tak samo, jak się pojawiła.
Malko był tylko trochę zdziwiony: palestyńscy chrześcijanie byli o wiele swobodniejsi niż pozostali Palestyńczycy, dlatego wiele kobiet walczyło w ich szeregach bez kompleksów.
Tak jak słynna Leila Khaled, pierwsza kobieta, która uprowadziła samolot.
Zdecydował, że jeśli nie zdarzy się nic nowego, pójdzie na tę manifestację, sprawdziwszy wcześniej, czy Fajsal wie o tej propozycji.
Było to zabawniejsze, niż tkwić tu bezczynnie w oczekiwaniu na telefon.
Poza tym Amina Jawal była urocza.
Mały chłopiec z ogoloną czaszką, wystrojony w odświętne ubranie, niezgrabny w swojej marynarce w kratkę i białej koszuli z czerwonym krawatem, z namaszczeniem deptał amerykańską flagę, wymachując przy tym rękami: w jednej ręce trzymał czerwoną chorągiewkę z napisem LFWP, a w drugiej chromowanego, automatycznego kolta 45, którego ledwie dał radę podnieść.
Na scenie naprzeciwko niego mistrz ceremonii wzywał nie wielką grupę zgromadzonych do oporu.
Spotkanie odbywało się na środku ulicy, w samym centrum obozu al Szati, który był ważną strefą wpływów LFWP.
Około stu osób spokojnie siedziało na krzesłach ustawionych na środku jezdni, pod wielkim portretem Che Guevary.
Wbrew buntowniczym hasłom, wszystko to było poczciwe, grzeczne i zakrawało na kpiny.
Do chłopca dołączyli inni, już nie tak elegancko ubrani, młodzi ludzie, a trochę starsi ochotnicy układali w tym czasie wielki dywan z fałszywych izraelskich flag, niedbale podrobionych.
Malko odwrócił głowę i napotkał spojrzenie Aminy Jawal, siedzącej skromnie na sąsiednim krześle.
Tak jak się umówili, przyjechała po niego do Commodore o piątej.
Błogosławiona rozrywka!
Po telefonie do Fajsala, który potwierdził, że miała się z nim skontaktować Amina Jawal, znana działaczka LFWP, dzień mijał mu bardzo wolno, w całkowitej bezczynności.
Odrzucił propozycję Kyley Cam.
która chciała, by „zaczaił się” z nią na wątpliwe wyjście Arafata.
Dziennikarka całe dnie spędzała czekając cierpliwie, by przez kilka sekund zobaczyć w przelocie palestyńskiego przywódcę.
Ludzie z ochrony zaczynali ją uważać za gruppie Abu Amara!
— Prawda, że są odważni?
— mruknęła Amina Jawal.
Chłopcy deptali teraz sumiennie izraelskie flagi.
Potem podnieśli je, a wtedy starsi spośród nich podpalili materiał, używając do tego benzyny.
Teraz pojawiło się wielu mężczyzn o twarzach zakrytych kefiami.
Zaczęli strzelać w powietrze krótkimi seriami z kałasznikowów.
Był to bardzo kosztowny spektakl, ze względu na cenę amunicji w Gazie.
Wystrojony chłopiec zmęczył się i poszedł odpocząć u stóp estrady, a porzuconego kolta uznał za swoją prawowitą własność młody, wąsaty mężczyzna, który schował go do wewnętrznej kieszeni kurtki.
Malko powiedział sobie, że gdyby Izraelczycy mieli tylko takich prze ciwników jak ci, mogliby spać spokojnie przez dwieście lat.
Ci ludzie, pomimo ich widocznej determinacji, nie liczyli się zupełnie.
Wszędzie powiewały czerwone flagi ze skrótem LFWP, wymieszane z kilkoma sztandarami w kolorach palestyńskich.
Zapadał zmierzch.
Po wystrzeleniu ostatnich, słabych serii, manifestanci zaczęli się rozchodzić.
Amina wstała.
— Pójdziemy na spotkanie z naszymi przywódcami — zaproponowała.
Prawdziwymi fedainami.
Malko wahał się, gdyż nie miał ochoty brać udziału w wykładzie propagandowym, lecz Amina patrzyła na niego tak błagalnie, że dał się skusić.
Urodziwa Palestynka, zuchwała, według norm obowiązujących na Środkowym Wschodzie, ciekawiła go i pociągała.
— Zgoda — powiedział — jestem do pani dyspozycji.
Wstając, o mało nie zgubił wielkiego desert eagle, który nosił na plecach, wciśnięty za pasek od spodni i ukryty pod kurt ką.
Читать дальше