Ian Fleming - Goldfinger

Здесь есть возможность читать онлайн «Ian Fleming - Goldfinger» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Шпионский детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Goldfinger: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Goldfinger»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Auric Goldfinger: okrutny, inteligentny, frustrująco ostrożny. Oszust w kanaście i krętacz na dużą skalę w życiu codziennym. Takich ludzi James Bond nienawidzi najbardziej. Dobrze się więc składa, że to właśnie Bond otrzymał zbadanie tego co Goldfinger, najbogatszy człowiek w kraju, zamierza zrobić ze swoimi nieuczciwymi zyskami, oraz co łączy go ze Smiersz – ultratajną sowiecką organizacją bezlitośnie likwidujących obcych agentów. 007 odkrywa, że Goldfinger ma niezwykle ambitne i groźne plany: wśród nich są największa kradzież złota w historii oraz masowe morderstwo…

Goldfinger — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Goldfinger», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Pierwszy raz w życiu Bond wpadł w szał. Kolanami i pięściami tłukł szarpiące się cielsko, a głową raz po raz walił lśniącą od potu gębę. Rozedrgana lufa pistoletu usiłowała wziąć go na cel. Jednym ruchem uderzył w nią kantem dłoni i usłyszał metaliczny klekot, z jakim broń potoczyła się między fotele. Pazury Goldfingera wpiły się w szyję Bonda. Agent nie pozostał dłużny i pałce jego rąk zacisnęły się na gardle Goldfingera. Wymacał tętnice i coraz mocniej i mocniej wbijał w nie kciuki. Przygniótł pierś złotnika ciężarem swego ciała i łapiąc z trudem oddech, jeszcze głębiej zanurzył dłonie w opasłej szyi. Wytrzyma? Który z nich pierwszy straci przytomność? On czy Goldfinger? Czy ulegnie jego szponom? Oślizgła, opalona twarz zaczynała się pod nim zmieniać. Robiła się coraz bardziej czerwona, szkarłatnowiśniowa. Powieki opadały i podnosiły się, drżąc coraz szybciej i szybciej. Uścisk na szyi Bonda zelżał. Ręce Goldfingera opadły. Język wysunął mu się z ust i zwisł jak u zdyszanego pasa. W głębi płuc coś mu okropnie zarzęziło. Bond usiadł na znieruchomiałym torsie i wolno, jeden po drugim, odrywał z szyi zesztywniałe palce.

Odetchnął głęboko, ukląkł, potem powoli wstał. Rozejrzał się nieprzytomnie po jasno oświetlonej kabinie. Na fotelu przy kuchni leżała Pussy Galore. Przymocowana pasami, wyglądała jak kupka rzeczy do prania. Dalej, na środku przejścia, leżał niemiecki strażnik. Jego ramię i głowa odchylały się od korpusu pod jakimiś nieprawdopodobnymi kątami. Kiedy maszyna zanurkowała, musiał siedzieć bez pasa i siła odśrodkowa rzuciła nim w sufit jak szmacianą lalką.

Bond potarł twarz. Dopiero teraz poczuł ostre pieczenie na dłoni i policzkach. Opadł ciężko na kolana w poszukiwaniu pistoletu Goldfingera. To był automatyczny colt kalibru.25. Wysunął magazynek. Trzy naboje. W lufie czwarty. Ni to idąc, ni wlokąc się nieprzytomnie, ruszył w stronę fotela Pussy. Rozpiął jej bluzkę i przyłożył dłoń do ciepłej piersi. Serce dziewczyny kołatało się w szalonym rytmie niczym serduszko gołębia. Rozpiął pas bezpieczeństwa, ułożył Pussy na podłodze twarzą w dół, usiadł na niej okrakiem i przez pięć minut uciskał regularnie plecy, żeby przywrócić jej normalny oddech. Kiedy zaczęła z cicha pojękiwać, wstał, zostawił ją samej sobie, powlókł się do martwego Niemca i z futerału, który tamten nosił na ramieniu, wyciągnął załadowanego lugera. Ruszył z powrotem. Na podłodze w zrujnowanej kuchni zobaczył nie stłuczoną butelkę bourbona. Cudem ocalała ze szklanej masakry, toczyła się powoli raz tu, raz tam. Podniósł ją, wyrwał korek i upił łyk. Alkohol palił jak środek dezynfekujący. Wbił korek w szyjkę i poszedł dalej. Przed kabiną pilotów zatrzymał się i myślał chwilę.

Potem, ścisnąwszy mocniej lugera, opuścił dźwignię blokującą drzwi i wszedł do środka.

Obróciły się ku niemu twarze pięciu ludzi. W świetle sączącym się ze wskaźników na tablicy rozdzielczej były sinawoniebieskie. Usta natomiast zamieniły się w owalne plamy czerni, a oczy błyskały białkami. Tutaj ryk silników był jakby mniejszy. Wkoło unosił się zapach papierosów i nieświeży odór strachu. Bond zaparł się nogami w podłogę. W jednym ręku trzymał pewnie dwudziestkę-piątkę Goldfingera, w drugim armatę martwego strażnika.

– Goldfinger nie żyje – powiedział. – Któryś się poruszy albo nie wykona rozkazu i natychmiast dostanie kulę w łeb. Gdzie pilot? Podaj pozycję, kurs, prędkość i wysokość lotu.

Pilot przełknął głośno ślinę i nim się odezwał, musiał odczekać, aż mu znowu napłynie do ust.

– Sir, jesteśmy około pięciuset mil na wschód od Goose Bay. Pan Goldfinger powiedział, że będziemy siadać na północ od tego punktu, jak najdalej się da. Mieliśmy wodować maksymalnie przy brzegu, rozdzielić się, spotkać w Montrealu, wrócić i wydostać złoto. Nasza szybkość względem ziemi – dwieście pięćdziesiąt mil na godzinę. Lecimy na wysokości dwóch tysięcy stóp.

– Daleko zalecisz na tej wysokości? Maszyna musi szybko zżerać paliwo, co?

– Tak jest, sir. Według moich obliczeń przy tej szybkości i na takim pułapie utrzymamy się w powietrzu przez dwie godziny.

– Złap sygnał czasu.

– Przed chwilą odebrałem sygnał z Waszyngtonu – wtrącił nawigator. – Jest za pięć piąta rano. Na tej szerokości świt wstanie gdzieś za godzinę.

– Jaka jest pozycja pływającej stacji radiolokacyjnej Charlie?

– Około trzysta mil na północny wschód, sir.

– Dasz radę dolecieć do Goose Bay?

– Nie. Jak nic zabraknie stu mil. Może uda się dotrzeć do północnego wybrzeża, sir.

– Dobrze. Zmień kurs na stację Charlie. Radio, wywołaj ich i dawaj mikrofon.

– Tak jest, sir.

Kiedy Stratocruiser zataczał w powietrzu szeroki łuk, Bond wsłuchiwał się w jednostajny elektroniczny szum i w urywane fragmenty komunikatów dobiegających z głośniczka pod sufitem.

– Stacja radiolokacyjna Charlie, stacja radiolokacyjna Charlie – wołał dźwięcznie radiooperator. – Tu Speedbird 510. G-ALGY wzywa C jak Charlie, G-ALGY wzywa C jak Charlie…

W głośniku odezwał się szorstki głos.

– G-ALGY, podaj swoją pozycję, G-ALGY, podaj swoją pozycję. Tu kontrola obszaru powietrznego w Gander. Pełne pogotowie. G-ALGY…

Usłyszał słaby sygnał dalekiego Londynu. Roztrajkotał się jakiś podekscytowany głos. Za chwilę drugi, trzeci, czwarty. Odzywały się teraz dziesiątki stacji naraz. Oczyma wyobraźni Bond widział, jak napowietrzne posterunki namiarowe koordynują dane, jak nad mapami pochylają się skupieni nawigatorzy, słyszał, jak rozdzwaniają się telefony, słyszał rozgorączkowanych ludzi prowadzących rozmowy w różnych częściach świata. Silny sygnał z Gander zagłuszył wszystkich.

– Pozycja G-ALGY ustalona. Namiar 50N 70E. Cisza w eterze. Mamy bezwzględne pierwszeństwo do nawiązania kontaktu. Powtarzam, pozycja G-ALGY…

Nagle odezwała się stacja Charlie.

– Tu C jak Charlie, tu C jak Charlie wzywa Speedbirda 510. C jak Charlie wzywa G-ALGY. Odezwij się, Speedbird, odezwij się, Speedbird.

Bond wsunął broń Goldfingera do kieszeni i wziął mikrofon. Wcisnął przycisk nadawania i zaczął spokojnie mówić, obserwując czujnie załogę.

– C jak Charlie, tu G-ALGY, tu Speedbird uprowadzony wczoraj wieczorem z lotniska Idlewild. Zabiłem człowieka odpowiedzialnego za porwanie i lekko uszkodziłem samolot przez rozhermetyzowanie. Załogę trzymam na muszce. Nie mam wystarczającej ilości paliwa, żeby wyrobić się do Goose Bay. Będę wodował tak blisko was, jak tylko się da. Proszę o flary.

W głośniku odezwał się nowy głos, głos nawykły do wydawania rozkazów, głos dowódcy.

– Speedbird, tu C jak Charlie. Zrozumiałem cię, G-ALGY, zrozumiałem cię, G-ALGY. Kto mówi? Powtarzam, kto mówi? Over.

Bond uśmiechnął się, gdy wyobraził sobie, jakie wrażenie wywołają jego słowa.

– Speedbird do C jak Charlie. Mówi agent 007 z brytyjskiej Secret Service. Powtarzam, agent numer 007. Tożsamość potwierdzi radio Whitehall. Powtarzam, tożsamość potwierdzi radio Whitehall.

Po drugiej stronie zapadła pełna oszołomienia cisza. Za moment odezwało się kilka stacji naraz, ale jakiś ostry głos, najpewniej ci z Gander, oczyścił eter.

– Speedbird, tu C jak Charlie alias Anioł Gabriel. OK, pogadam z Whitehall. Masz flary. Londyn chce szczegółów…

– Niestety, C jak Charlie – przerwał mu Bond. – Nie mogę trzymać na muszce pięciu ludzi i ucinać grzecznej pogawędki. Podajcie dane o stanie morza i jestem over i out do czasu, aż znajdziemy się nad obszarem wodowania. Over.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Goldfinger»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Goldfinger» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Goldfinger»

Обсуждение, отзывы о книге «Goldfinger» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x