Ian Fleming - Goldfinger

Здесь есть возможность читать онлайн «Ian Fleming - Goldfinger» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Шпионский детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Goldfinger: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Goldfinger»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Auric Goldfinger: okrutny, inteligentny, frustrująco ostrożny. Oszust w kanaście i krętacz na dużą skalę w życiu codziennym. Takich ludzi James Bond nienawidzi najbardziej. Dobrze się więc składa, że to właśnie Bond otrzymał zbadanie tego co Goldfinger, najbogatszy człowiek w kraju, zamierza zrobić ze swoimi nieuczciwymi zyskami, oraz co łączy go ze Smiersz – ultratajną sowiecką organizacją bezlitośnie likwidujących obcych agentów. 007 odkrywa, że Goldfinger ma niezwykle ambitne i groźne plany: wśród nich są największa kradzież złota w historii oraz masowe morderstwo…

Goldfinger — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Goldfinger», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Krótki postój, a potem łagodnie, cicho, prawie z namaszczeniem długi skład minął z szeptem kół stację, pozostawiając za sobą tłumek lokalnych oficjeli wzmocniony obecnie czterema raczej zawstydzonymi konduktorami. Wszyscy trzymali ręce wysoko w górze, jak gdyby błogosławiąc idących na pewną śmierć.

Jeszcze tylko trzydzieści pięć mil, zostało pół godziny! Goldfinger pomyślał o wszystkim. Pielęgniarki roznosiły kawę i pączki, a dla podreperowania nerwów tych, którzy tego potrzebowali, rozdawały po dwie maleńkie tabletki dexedryny. „Siostry” były blade i milczące. Nie żartowały, oszczędzały innym docinków. Pociąg promieniował napięciem.

Po dziesięciu minutach skład nagle gwałtownie zwolnił przy akompaniamencie syku hamulców. Komuś rozlała się kawa. Pociąg prawie stanął, ale sekundę później drgnął i znów nabrał szybkości. Na korbie sterowniczej spoczywała już inna ręka. Maszynista nie żył.

Za chwilę przez wagon przebiegł Strap.

– Zostało tylko dziesięć minut! Dziesięć minut! Ruszać się, panowie! Ruszać się! Oddziały A, B i C do sprzętu! Wszystko idzie jak po maśle. Zachować spokój. Pamiętajcie, co macie robić. – Poleciał do następnego przedziału i Bond słyszał, jak powtarza to samo innym.

Agent zwrócił się do Koreańczyka.

– Słuchaj, małpo, idę teraz do kibla. Panna Masterton też pewnie zechce tam pójść. – Popatrzył na dziewczynę. – Idziesz, Tilly?

– Tak – odparła obojętnie – chyba lepiej pójdę.

– No to idź – rzucił Bond.

Koreańczyk siedzący obok Tilly spojrzał pytająco na Złotą Rączkę. Ten pokręcił przecząco głową.

– Jak jej nie pozwolisz pójść, zacznę rozrabiać. Goldfingerowi to się nie spodoba. Idź, Tilly, zaopiekuję się tymi małpoludami – rzekł Bond.

Złota Rączka wyrzucił z siebie serię warknięć i charkotów, które jego krajan zdawał się rozumieć. Strażnik dziewczyny wstał i powiedział:

– Dobrze, ale bez zamykania się na zatrzask. – Poszedł za nią na koniec wagonu, stanął i czekał, aż wyjdzie.

Za Bondem poszedł Złota Rączka. Kiedy agent znalazł się wewnątrz kabiny, zdjął prawy but, wyjął nóż i wsunął go za pasek spodni. But został teraz bez obcasa, ale tego ranka nikt nic nie zauważy. Bond umył się. Z lustra spojrzały na niego szaroniebieskie, pociemniałe z napięcia oczy. Był bardzo blady. Wyszedł i wrócił na swoje miejsce.

Po prawej, w dali, coś zalśniło. W porannej, przygruntowej mgle zamajaczyły sylwetki niskich budynków. Domy wyłaniały się z oparów jak miraż i wolno przybierały coraz ostrzejsze kształty, które z czasem okazywały się zarysem hangarów i przysadzistej wieży kontrolnej. Lotnisko Godman! Łagodny tętent kół pociągu przechodził w wolny, coraz wolniejszy stukot. Za oknem przesunęły się zabudowania nowoczesnych, wypieszczonych domków – część pasa osiedli wokół Fortu Knox. Zdawały się nie zamieszkane. Za chwilę po lewej stronie ukazała się czarna wstęga Brandenburg Station Road. Bond wychylił się. Lśniąca panorama miasta rozmywała się miękko w lekkiej mgiełce. Wystrzępione jej konturami niebo było krystalicznie czyste! Nad Fort Knox nie unosił się nawet najmniejszy dymek! Nikt z mieszkańców nie gotował wody na poranną kawę! Pociąg zwolnił jeszcze bardziej. Na Station Road musiało dojść do poważnego wypadku. Dwa samochody miały kolizję, jak się zdawało czołową. Z roztrzaskanych drzwi zwisało bezwładne ciało kierowcy. Drugi wóz leżał na dachu niczym martwy żuk. Bondowi serce waliło jak młotem. Minęli główny posterunek nastawczy. Na dźwigniach zwrotnicy zauważył coś białego. Męska koszula. W koszuli zwłoki zwieszające się głową w dół, poniżej linii okna. Rząd nowoczesnych bungalowów. Ktoś ubrany w podkoszulkę i spodnie rozpłaszczony na środku przystrzyżonego trawnika. Siad, którym szła kosiarka, był idealnie równy do miejsca, gdzie leżał człowiek. Tu zaczął wyczyniać dziwaczne zakrętasy i urywał się ostatecznie, ponieważ maszyna wywróciła się i spoczęła na boku w grządce świeżo rozkopanej ziemi. Dalej zerwany sznur na bieliznę i kobieta, która go zerwała, usiłując zachować równowagę. Leżała teraz pod nim, przykryta białym stosem ubrań, ręczników i serwet. Skład jechał z szybkością piechura i wszędzie na każdej ulicy, na wszystkich chodnikach, widzieli nieruchome sylwetki ludzi. Leżeli tam pojedynczo, w małych grupkach, siedzieli w bujanych fotelach na gankach, spoczywali na środku skrzyżowań, gdzie światła nadal migały kolorowymi sygnałami, w samochodach, które zdążyły zaparkować przy krawężniku i w tych, które roztrzaskały się w witrynach sklepów. Śmierć. Trupy, wszędzie trupy. Bezruch, martwa cisza, a w niej stukot żelaznych butów mordercy sunącego wolno przez cmentarz.

Do przedziału wpadł z hukiem wiecznie wyszczerzony Billy Ring. Zatrzymał się przy fotelu Bonda.

– O rany! – zawołał z uciechą w głosie. – Stary Gold rzeczywiście zasunął im „głupiego Jasia”, nie? No fakt, szkoda, że paru z nich wybrało się akurat na przejażdżkę. Ale jak to powiadają? Nie zrobisz jajecznicy, jak nie rozbijesz jajek, tak?

Bond siłą rozciągnął usta do uśmiechu.

– Tak.

Ring ułożył swój makabryczny otwór gębowy w kształt litery „O”, wyartykułował rodzaj zdławionego chichotu i poszedł dalej.

Pociąg jechał wolniutko przez Brandenburg Station. Stosy zwłok. Kobiety, mężczyźni, dzieci, żołnierze… Perony były nimi usiane. Jedni leżeli na wznak, spoglądając martwo na zadaszenie, inni nurzali twarze w pyle, jeszcze inni spoczywali na boku. Bond usiłował znaleźć choć ślad jakiegoś ruchu, natknąć się na czyjś w miarę trzeźwy wzrok, zauważyć chociaż minimalny skurcz czyjejś ręki. Nic. Zaraz! Co to było?! Zza zamkniętego okna dobiegło go cichutkie, kocie zawodzenie. Przy kasie biletowej trzy dziecięce wózki. Obok nich, na ziemi, trzy kobiety. Oczywiście! Dzieci płaczące teraz w wózkach piły przecież mleko matek, a nie śmiercionośną wodę!

Złota Rączka wstał. Cały zespół Goldfingera również. Twarze Koreańczyków były wciąż niczym z kamienia, tylko ich oczy mrugały nieustannie jak ślepia nerwowych zwierząt. Niemcy pobledli i spochmurnieli. Nikt na nikogo nie patrzył. W milczeniu ustawili się rzędem w stronę wyjścia i czekali.

Bond poczuł na rękawie dłoń Tilly Masterton.

– Jesteś pewien, że oni tylko śpią? – zapytała drżącym głosem.

– Zdawało mi się, że widziałam coś… Coś w rodzaju piany na ustach niektórych z nich…

Agent też to zauważył. Piana miała różowa wy kolor.

– Pewnie jedli akurat jakieś cukierki, kiedy ich to dopadło. Wiesz, jacy są ci Amerykanie. Zawsze coś żują. Trzymaj się ode mnie z daleka – wymamrotał cicho. – Może dojść do strzelaniny.

– Spojrzał na nią uważnie, żeby sprawdzić, czy zrozumiała. Nie podnosząc wzroku, skinęła niemo głową.

– Będę z Pussy – wyszeptała kącikami ust. – Ona się mną zaopiekuje.

Dla dodania odwagi Bond posłał jej uśmiech.

– Dobrze – rzucił krótko.

Pociąg zastukotał miękko na łączach szyn i łagodnie wyhamował. Lokomotywa zagwizdała przeciągle. Trzasnęły drzwi i wszystkie oddziały wysypały się na peron bocznicy, gdzie zwykle przeładowywano złoto z Federalnej Skarbnicy USA.

Teraz wszystko potoczyło się z wojskową precyzją. Poszczególne drużyny formo wały się w szyki: najpierw uzbrojona w pistolety maszynowe szpica, potem noszowi mający za zadanie wynieść z budynku ciała strażników i pozostałych osób (obecnie gest zupełnie bez znaczenia, myślał Bond) dalej saperzy Goldfingera – dziesięciu ludzi z pękatym, opatulonym w brezent ładunkiem – dalej grupa rezerwowych kierowców oraz kontrolerzy ruchu, a za nimi pielęgniarki uzbrojone teraz w rewolwery. Pielęgniarki miały trzymać się z tyłu razem z silnie uzbrojonymi odwodami. Odwody zaś otrzymały rozkaz poskromienia nieoczekiwanego oporu ze strony tych, którzy, jak to ujął Goldfinger, „mogą się niechcący obudzić”.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Goldfinger»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Goldfinger» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Goldfinger»

Обсуждение, отзывы о книге «Goldfinger» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x