Wstąpiła do damskiej toalety, gdzie przeczesała włosy grzebieniem i na nowo nałożyła różową szminkę. Spojrzała w lustro i przekonała się, że wygląda świetnie, jak zawsze.
Gubiła się w tym labiryncie korytarzy. Przystanęła, aby się upewnić, że skręciła we właściwą stronę. W lewo, potem do trzecich drzwi. Pokój Johna.
Zanim otworzyła drzwi, zaczerpnęła głęboko powietrza i ułożyła usta w uśmiech. John lubił, gdy była zadowolona. Będzie chciał wiedzieć, jak sobie radzi, stojąc u steru Worthington Enterprises. Zwolniła Morta i nie mogła się doczekać, kiedy powie Johnowi, kogo zatrudniła na jego miejsce.
Pchnęła ciężkie drzwi i weszła.
Niebieskie story były podniesione, co pozwalało posępnemu szaremu porankowi wnikać do środka. Świetlówka na suficie za łóżkiem Johna nie mogła rozproszyć ponurej atmosfery. Czuła zapach lizołu i moczu i zastanawiała się, jak też John to wytrzymuje.
Usiadła na obitym dermą krześle obok łóżka i czekała.
Widocznie jest w łazience, pomyślała, bo łóżko było puste. Właściwie to wyglądało tak, jakby nikt w nim nie spał. Białe prześcieradła były gładkie, a podłożone pod materac rogi tworzyły ostre kanty świadczące o niedawnym prasowaniu.
Podeszła do łazienki i zapukała. Nic.
Zajrzała do środka i spojrzała w jedną stronę, a potem w drugą.
Pusto.
Następna myśl sprawiła, że serce załomotało jej z podniecenia.
Wyszła pośpiesznie z pokoju i ruszyła energicznym krokiem w stronę stanowiska pielęgniarek. Pochyliła się nad kontuarem i popatrzyła w dół na chudą siostrę, która kilka dni wcześniej wyprowadziła ją z pokoju Johna.
– Tak? – Kobieta podniosła głowę, nie kryjąc irytacji z powodu tego, że ktoś jej przeszkadza. Przykro mi, pomyślała Eve.
– Chciałabym się dowiedzieć, gdzie jest mój mąż. Nie ma go w jego pokoju.
– Nie wie pani? – zapytała pielęgniarka.
Dobry Boże! Serce podeszło jej do gardła i przez chwilę myślała, że zemdleje.
Czy ktoś ze szpitala próbował się do niej dodzwonić? W końcu była jego żoną. W niedalekiej przyszłości tej rozpadającej się namiastce szpitala groził proces sądowy.
– Nikt nie zechciał do mnie zatelefonować. I może pani być pewna, że dyrektor tej… tej kliniki dostanie wiadomość od mojego prawnika, zanim słońce zajdzie. – Eve zmusiła oczy do łzawienia i wzięła chusteczkę higieniczną z paczki leżącej na ladzie obok wazonu ze zwiędłymi chryzantemami.
– Proszę pani, przykro mi, że jest pani taka zdenerwowana. Myślałam, że pani wie.
– Czy pani nie byłaby zdenerwowana, gdyby pani mąż umarł? – zapytała Eve. Zaczęła płakać i zorientowała się, że wpatruje się w nią kilka pielęgniarek i kilku lekarzy. Osuszyła oczy i wytarła nos w chusteczkę.
– Och, nie, pani Worthington! Pani mąż nie umarł. – Kobieta wstała i podeszła do niej, okrążając ladę.
Poprowadziła ją w kierunku okropnych zielonych krzeseł z plastiku.
– Proszę usiąść.
Eve musiała być oszołomiona, bo dopiero po paru minutach słowa pielęgniarki dotarły do jej świadomości.
– Pani mąż nie umarł.
Nagle Eve wstała, odrzuciwszy od siebie wszelkie myśli o płaczu.
– Co pani właśnie powiedziała?
– Pan Worthington czuje się świetnie. Właściwie to doktor Foo miał już wypisać go ze szpitala, ale pan Worthington poprosił, aby go przeniesiono.
– Przeniesiono? O czym pani mówi?
– Prosił, aby miejsca nie ujawniano. Nikomu. – Pielęgniarka uśmiechnęła się sztucznie.
– Co to ma znaczyć, na miłość boską?! Jestem jego żoną! – Eve krzyczała, nie przejmując się tymi, którzy akurat byli w pobliżu.
– Może zapyta go pani sama. Właśnie idzie. – Pielęgniarka spojrzała w głąb korytarza na zbliżającą się wysoką postać Adama Worthingtona.
Eve pośpieszyła na jego spotkanie.
– Ty draniu, co ty wyprawiasz?
– Uspokój się, Eve. Chodźmy gdzieś, żebyśmy mogli spokojnie porozmawiać. – Zwyczajny u Adama pojednawczy ton rozwścieczył Eve. Nie pozwoli, aby traktowanie jej w ten sposób uszło mu płazem. Powie Johnowi, jak tylko się dowie, gdzie go zabrano.
Adam wciągnął ją do dawnego pokoju Johna i pokazał jej gestem, żeby usiadła. Zrobiła to. Choć raz chciała usłyszeć, co ten jej nienawistny pasierb ma do powiedzenia.
– Lepiej, żebyś potrafił mi to wyjaśnić, Adamie. Nigdy w życiu nie byłam taka przerażona. Ta okropna pielęgniarka powiedziała mi, że John umarł. Zadzwonię do mojego prawnika, jak tylko stąd wyjdę. Jeszcze nigdy nie czułam takiego bicia serca. Wiesz, że nie jestem już taka młoda, Adamie. – Z torebki wyjęła chusteczkę z monogramem i otarła nią nos.
– Przestań. Poczekaj z tym przedstawieniem na nową publiczność. – Adam siadł na łóżku ojca i wpatrywał się w macochę.
Eve miała wielką ochotę go uderzyć.
– O czym mówisz? W jednej chwili myślę, że twój ojciec, mój mąż, na litość boską, nie żyje, a w następnej ty na mnie napadasz. Nie będę tego dłużej znosić, Adamie. Mam tego dość.
– Wiesz, o czym mówię, Eve. Nie mam zamiaru tego tolerować. Mój ojciec jest bardzo chory, tym się martwię.
– Pielęgniarka powiedziała, że doktor Foo zamierzał go wypisać. Nie może być zbyt chory, jeśli miał być zwolniony.
– Cóż, przykro mi, że rozwieję twoje złudzenia, ale ta pielęgniarka nie ma pojęcia o tym, o czym mówiła.
– Przypuszczam, że w przeciwieństwie do ciebie? – burknęła Eve. Zawsze był taki przemądrzały.
– Tak. Ciśnienie taty nadal podnosi się do potencjalnie niebezpiecznego poziomu. Nie można pozwolić na to, żeby go denerwowano. Wiedząc, że niektórzy ludzie czasami potrafią go rozdrażnić, poprosił, aby go przeniesiono do innego szpitala, gdzie chce zostać, dopóki nie uda się ustabilizować jego stanu.
– Spodziewasz się, że w to uwierzę? John nigdy nie zrobiłby niczego takiego, nie powiedziawszy mi o tym wcześniej. Za dobrze go znam.
Adam najwyraźniej próbował wyprowadzić ją z równowagi. Nie będzie grała w jego grę.
– Może nie znasz go tak dobrze, jak myślisz. Może pomyliłaś go z kimś, kogo, hm, znasz trochę lepiej.
– Co to znaczy?
– Domyśl się. Proponuję ci umowę, Eve. Zgodzisz się albo nie. Dopóki stan taty się nie poprawi, i to znacząco, tylko ja będę wiedzieć, gdzie on jest. Będę cię na bieżąco informował o jego zdrowiu, przekazywał mu wszelkie wiadomości od ciebie, ale to wszystko. Zresztą nie sądzę, żeby to było dla ciebie istotne. Masz swoje wycieczki do Atlanty i wielkie przedsiębiorstwo, w którym wszyscy muszą spełniać każdy twój rozkaz, więc przypuszczam, że o moim ojcu będziesz myśleć coraz rzadziej.
– Boże, Adamie, naprawdę jesteś małym rozpieszczonym sukinsynem. Jak możesz mówić takie podle rzeczy? A przecież zawsze… miałam dla ciebie tyle zrozumienia. Tolerowałam twoje niegrzeczne zachowanie. Przed laty, kiedy nie chciało ci się przyjechać do domu w odwiedziny, pocieszałam twojego ojca, Adamie. To przede mną wypłakiwał się w nocy.
Adam podniósł się z łóżka i poszedł w stronę drzwi.
– Jak powiedziałem, poczekaj z tym na nową publiczność.
Zamknął za sobą drzwi i Eve żałowała, że go nie uderzyła.
Nie pozwoli, by kierował jej życiem. Myślał, że ma nad nią przewagę, ale ona wiedziała, jak jest naprawdę.
Miała już pasierba na długo zanim pojawił się Adam. I wiedziała, jak sobie z nimi radzić.
* * *
Przez cały poprzedni wieczór Jason Dewitt korzystał z luksusów zapewnianych przez Ritz-Carlton w Buckhead. Pośród osiemnastowicznych antyków czuł się jak w domu, Carlton znany był z atmosfery spokojnej elegancji.
Читать дальше