Мачей Сломчинский - Ciemna Jaskinia
Здесь есть возможность читать онлайн «Мачей Сломчинский - Ciemna Jaskinia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1968, Жанр: Классический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ciemna Jaskinia
- Автор:
- Жанр:
- Год:1968
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ciemna Jaskinia: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ciemna Jaskinia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ciemna Jaskinia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ciemna Jaskinia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Zamilkli oboje i zaczęli schodzić w kierunku plaży. Ogromne półkole piasków zatoki, jak okiem sięgnąć, wyludnione. Tylko w odległości kilkuset metrów od Mroczków jakiś samotny mężczyzna w czarnych spodenkach kąpielowych wychodził właśnie z wody i brodząc po kolana szedł z wolna ku brzegowi.
— Nie można powiedzieć, żeby ci ludzie doceniali to, co mają pod samym nosem — powiedziała Halina, schodząc powoli grzbietem wydmy i czując pod podeszwami sandałów suchy, sypki piasek. — Taki cudowny dzień, a na plaży żywego ducha, tylko ten jeden facet. — Zatrzymała się, zdjęła sandały, wzięła je do ręki i dalej szła już boso. Piasek był ciepły.
— Stali mieszkańcy pewnie zbierają się, żeby pójść do pracy albo po zakupy, a letnicy, jeżeli już są, śpią jeszcze. Zresztą tu nie ma prawie domów, tylko ta nasza uliczka. Zdaje się, że mieszkają tu sami starsi ludzie. Nie widziałem dzieci ani młodzieży. A dalej pola. Ładny krajobraz: dwie płaszczyzny, jedna wyżej — zielona, druga niżej — niebieska. Gdybym tu mieszkał, mógłbym nie wyjeżdżać do końca życia.
— I ja…
Znowu zamilkli. Halina rozpięła lekką, płócienną sukienkę i zdjęła ją. Zaczęła zbiegać ku motorówce. Ruszył za nią, mając w oczach dwie jaskrawoczerwone plamy jej kostiumu bikini. Biegła szybko, zwinnie, wymachując w jednej ręce sukienką, w drugiej pantoflami. Nagle zatrzymała się i pochyliła.
— Zobacz, jaka śliczna muszla!
— Pełno tu tego jest… — przystanął przy niej i zaczął się rozbierać. Potem podeszli do łodzi, położyli ubrania u wejścia na pomost i wskoczyli na pokład.
— Umiesz to uruchomić? — zapytała, przesuwając dłonią po gładko wylakierowanym słupku poręczy.
— Oczywiście. Nic trudnego. Jeżeli tylko w silniku wszystko jest w porządku. Ale najpierw musimy ją odcumować i wypchnąć.
Łódź tkwiła w rozwidleniu pomostu jak w szczypcach, mocno uwiązana z obu stron nylonowymi, kolorowymi linkami, najwyraźniej na wypadek sztormu, który mógłby uszkodzić burty uderzając nimi o pale. Pokład zakryty był brezentem, który zdjęli i ułożyli na dnie.
Mroczek pochylił się nad silnikiem.
— Benzyna jest… — mruknął cicho. Potem zapalił, nie włączając kontaktu do wału śruby. Silnik zamruczał cicho, — Odwiązujemy!
Rozluźnili sznury i odrzucili je na pomost. Tadeusz przeszedł na rufę łodzi i mocno odepchnął ją nogą. Motorówka miękko wyszła spomiędzy pali i zakołysała się na wodzie.
— Jazda! — włączył silnik na pół gazu. Za rufą zakotłowało się lekko, strzeliła niewielka fontanna piany i łódź szarpnęła ku przodowi. Brzeg cofnął się.
Halina usiadła na nadbudówce i trzymając się poręczy jedną ręką, drugą odgarnęła włosy z czoła.
— Pamiętaj, że twoja żona nie umie pływać! — roześmiała się. — Nie utop mnie!
Głos silnika nasilał się. Tył łodzi zanurzył się lekko, dziób skoczył ku przodowi.
— Nie ma obawy! — krzyknął Mroczek. — Morze spokojne jak stół. Nie będę zresztą robił żadnych sztuczek, tylko wypłyniemy kawałek i zawrócimy. Dobrze nam zrobi po tym wszystkim trochę świeżego powietrza. Potem wykąpiesz się przy brzegu, a ja będę cię pilnował! Cudo, prawda?
— Wspaniale!
Opuściła nogi i rozejrzała się wzdłuż brzegu, który oddalał się coraz bardziej. Pusto. Tylko odległy człowiek na plaży odpoczywał teraz najwyraźniej po kąpieli. Dostrzegła go. Leżał na piasku, ale z tej odległości był tak maleńki, że nie zauważyła ciężkiej polowej lornety, którą uniósł ku oczom, nie odrywając głowy od piasku. Patrzył w ich kierunku.
— Słuchaj! Tu jest woda na dnie! — powiedziała nagle. — Zdaje się, że jej przedtem nie było.
— Niemożliwe. Zawsze jest trochę wody. Pewnie przesiąkła przez brezent w czasie burzy…
Mimo to odruchowo zredukował obroty silnika i spojrzał w dół.
— Przybywa jej! — zawołała Halina z przestrachem. — Tadek, zawracajmy!
Jeszcze przez ułamek chwili jej mąż patrzył na chlupocącą pod stopami wodę, której nagle zaczęło wyraźnie przybywać. Ostro położył ster na burtę i skierował dziób ku brzegowi, dodając gazu. Byli w tej chwili więcej niż o kilometr od przystani.
Halina odruchowo wspięła się na nadbudówkę i podkuliła nogi. Wody było już o wiele więcej. Łódź zwolniła wyraźnie, chociaż Mroczek starał się wycisnąć z silnika, ile się tylko dało. Brzeg był coraz bliżej.
Jeszcze osiemset metrów… siedemset…
Łódź pochyliła się na burtę.
— Cholera! — powiedział cicho Tadeusz.
— Słuchaj! — krzyknęła. — Toniemy! Zobacz, ona…
Nie dokończyła. Łódź stanęła niemal pionowo i zaczęła się osuwać tyłem w głąb.
Mroczek skoczył do wody i natychmiast wypłynął tuż przy burcie.
— Spokojnie, Halina… Skacz na nogi…
— Niee!
Ale skoczyła, bo dziób znowu podniósł się nagle. Morze, zamknęło się nad nią. Nie zdążyła krzyknąć po raz drugi i napić się wody, gdyż pochwyciły ją mocne ramiona, wydźwignęły nad powierzchnię i usłyszała spokojny głos Tadeusza:
— Nie szarp się… rozluźnij mięśnie… nie bój się… dopłyniemy… jest niedaleko… Połóż się na wodzie… trzymam cię… nie puszczę… spokojnie… spokojnie…
Choć przerażenie nie minęło, ale w głosie jego było coś, co stłumiło w niej panikę. Poddała się. Leżała na wodzie, czując, że nogi zapadają się w bezdenną, chłodną przepaść, ale podtrzymujące ją od spodu ramię nie dało im opaść. Posuwali si.
— Poruszaj lekko nogami… — powiedział, oddychając ciężko. — Będziesz się lepiej utrzymywała na powierzchni.
Spróbowała. Uczucie opadania minęło.
Boże — myślała — żeby to było już, żeby to już był brzeg… żebym już była na ziemi, na ziemi, na ziemi…
Mroczek płynął powoli, ale pewnie, zagarniając wodę wolną ręką i pracując nogami. Wiatr wiał od brzegu, czuł go na twarzy, a niewielkie fale, które unosiły ich oboje i opuszczały łagodnie, zdawały się odpychać go od linii lądu. Nie dostrzegł, że leżący na plaży mężczyzna poderwał się i zaczął biec ku morzu, gdyż stało się to niemal w tej samej chwili, kiedy łódź zaczęła tonąć. Ale zauważył teraz jego głowę na powierzchni wody i usłyszał okrzyk:
— Jest pomoc! — powiedział wprost do ucha żony, gdyż głowa jej oparta była niemal o jego szyję. — Trzymaj się. Wszystko będzie w porządku!
— Trzymam się… — powiedziała cicho i zacięła wargi prawie do krwi, bo chciała krzyczeć z przerażenia. Ale szepnęła tylko: — Nie wypuść mnie…
— Spokojnie… spokojnie… Już jesteśmy blisko…Tamten płynął pięknym, miękkim crawlem, zbliżał się
w oczach, Tadeusz zwolnił, silniej objął plecy leżącej na wodzie żony.
— Zaraz będzie dobrze… Dzielna jesteś…
Zobaczył wytrysk wody zagarniętej długim, opalonym na ciemny brąz ramieniem. Płynący znalazł się tuż przy nich, uniósł głowę i przyjrzał im się, najwyraźniej oceniając w mgnieniu oka sytuację jako nie tragiczną, bo uśmiechnął się.
— Niech pani położy ręce na nas obu… — powiedział zdyszanym głosem, wypluwając wodę. — Skończyłem kurs ratowniczy… Proszę się niczego nie obawiać. Nic się pani nie może stać… Do brzegu niedaleko…
Podstawił ramię Halinie, która objęła go kurczowo.
— Trochę lżej — powiedział spokojnie — bo będzie pani nam krępowała ruchy… A jak się pani czuje?
— W porządku… — Mroczek uśmiechnął się ku niemu z wysiłkiem. — Chyba dopłynęlibyśmy, ale dobrze, że pan jest…
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ciemna Jaskinia»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ciemna Jaskinia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ciemna Jaskinia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.