Мачей Сломчинский - Jestes tylko diablem

Здесь есть возможность читать онлайн «Мачей Сломчинский - Jestes tylko diablem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Классический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Jestes tylko diablem: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Jestes tylko diablem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Znany prawnik Alexander Gilburne prosi Joe Alexa o pomoc w rozwikłaniu zagadki śmierci jego przyjaciółki. Ze względu na nietypowe okoliczności jej samobójstwa podejrzewa, że została zamordowana. Alex przyjeżdża do Norford, gdzie zapoznaje się z diabelską legendą dotyczącą dziedziców Norford Manor. Śmierć Patrycji stała się bowiem dopełnieniem klątwy, rzuconej na ród Ecclestonów kilkaset lat wcześniej... Joe musi działać szybko, gdyż przepowiednia zapowiada śmierć kolejnej osoby. Zapewnia sobie pomoc Bena Parkera i Scotland Yardu, dzięki czemu nikt obcy nie może przedostać się do posiadłości. Pomimo powziętych środków ostrożności, Diabeł jednak uderza.

Jestes tylko diablem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Jestes tylko diablem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

MERLIN

Wstrzymaj się, czarny niewolniku nocy!

DIABEŁ

Zmiażdżę cię, nędzny! Śmierć tu znajdziesz swoją…

MERLIN

Za mało sił masz, jesteś tylko Diabłem. Odrzuć kształt ludzki i oddal się, pełznąc Na brzuchu twoim cętkowanym, wężu! Siła mych zaklęć rządzi nawet piekłem. Ty pierwszy poznasz moc ich…

(Grzmot i błyskawica nad skalami. Tenibrarum princeps deviatiarum infirorum Deus, hunc Incubum in ignis eterni abisum accipite, aut in hoc carcere tenebroso in sempeternum astringere mando. Skała pochłania go.)

Narodziny Merlina — akt V, scena 1.

Sztuka napisana i grana prawdopodobnie w roku 1612. Pierwsze wydanie in quarto opatrzone nagłówkiem: „Napisana przez Willłama Shakespeare’a i Williama Rowleya”.

I. DIABEŁ PO RAZ PIERWSZY

Kątem oka Joe Alex dostrzegł stojącego w drzwiach nieruchomego Higginsa, który chrząknął cicho. W tej samej chwili doktor Yamamoto uniósł nóż i skoczył lekko ku przodowi.

Joe wykonał błyskawiczny unik i równocześnie spróbował uchwycić uzbrojoną rękę. Dotknął nawet palcami jej przegubu, ale nie zdążył. Dłoń wykonała mały, prawie niedostrzegalny ruch i nóż uderzył w pierś na wysokości serca. Rozległ się cichy, suchy trzask.

— To jest absolutnie beznadziejne! — Joe usiadł na twardym, włosianym materacu, obitym ciemną skórą j zajmującym całą powierzchnię pokoju zupełnie pozbawionego mebli. Oddychał ciężko.

— Nigdy tego nie zrozumiem!

— Nagim przedramieniem otarł pot z czoła.

— Odbiera mi pan całą radość życia, doktorze. Nauczył mnie pan wszystkich sposobów obrony, żeby w końcu pokazać mi, że można mnie zawsze trafić jak dziecko…

— Kiedy uczeń prześcignie nauczyciela, nauczyciel powinien wrócić do szkoły.

— Japończyk rozłożył ręce, jak gdyby pragnął przeprosić gospodarza za to, że nie może dać się pokonać.

— Ale rozumiem pana doskonale. To są oczywiście problemy naszej ambicji. Chociaż celem człowieka jest doskonałość, osiągamy ją zwykle na bardzo wąskim odcinku, jeżeli osiągamy ją w ogóle. Ja na przykład nie umiałbym przecież napisać ani jednego rozdziału którejkolwiek z pańskich, tak licznych i tak zajmujących, powieści…

— Skłonił się lekko przy ostatnich słowach. I chociaż ubrany był tylko w obcisłe jedwabne spodenki, ukłon był tak formalny, jak gdyby sztywny gors koszuli frakowej przeszkodził mu w płynnym wykonaniu tego ruchu.

— Robi pan wielkie postępy — dodał po krótkim namyśle.

— Z całą skromnością — bo przecież jestem pańskim instruktorem — mogę powiedzieć, że potrafi pan uniknąć nawet niespodziewanego uderzenia nożem i obezwładnić każdego człowieka, który spróbuje strzelić do pana z bliska. Myślę oczywiście o zwykłych ludziach, jeżeli wolno nazywać zwykłymi ludźmi tych, którzy używają noża i pistoletu. Istnieje na świecie duża grupa specjalistów (a do nich zaliczam i moją skromną osobę), którzy zawsze pana wyprzedzą. Ale, o ile wiem, żaden z tych ludzi nie zajmuje się atakowaniem niewinnych przechodniów…

— Palcami lewej ręki wyciągnął obite miękką irchą ostrze ćwiczebnego noża, które po uderzeniu wsunęło się w wydrążony trzonek, składając się jak luneta.

— Czy spróbujemy jeszcze raz?

Stojący w drzwiach Higgins poruszył się prawie niedostrzegalnie i chrząknął po raz drugi. Joe spojrzał w jego kierunku.

— Co takiego, Higgins?

— Przed chwilą przyjąłem telefon dla pana, proszę pana. Joe uniósł brwi.

— Jak to? Przecież mówiłem, że nie ma mnie dla nikogo?

— Tak jest, proszę pana… — Higgins zawahał się na mgnienie oka. — Oczywiście nie powiedziałem, że pan jest w domu. Ale pozwoliłem sobie pomyśleć, że może lepiej będzie zawiadomić pana, kto dzwoni. Przy aparacie czeka sir Alexander Gilburne. Powiedział, że nie zna pana osobiście, a ponieważ dodał, że ma bardzo ważną, osobistą sprawę, więc pomyślałem, że być może sam pan zechce zadecydować, czy jest pan w domu, czy pana nie ma… — Znowu chrząknął i zamilkł.

— Gilburne?… — powiedział Alex. — Chyba nie ten prawnik? Ale zdaje mi się, że to on ma właśnie na imię Alexander?…

— Tak, proszę pana. Ciągle o nim pisują w gazetach, proszę pana. Ten wielki obrońca. Właśnie dlatego, że jest to osoba tak poważna, pozwoliłem sobie… Czy mam odpowiedzieć, że pana nie ma?

Joe spojrzał na Higginsa z cichą satysfakcją, którą odczuwał co dnia od chwili, gdy szczupły, cichy, siwiejący służący rozpoczął rządy w jego nowym mieszkaniu. Higgins był absolutnie bezbłędny, tak bezbłędny, że wywoływał poczucie niższości. Poza tym posiadał zdumiewająco wielkie wykształcenie. Joe potrząsnął głową.

— Nie. Myślę, że chyba powinienem z nim porozmawiać. — Spojrzał w kierunku Yamamoto. — Muszę pana przeprosić na chwileczkę, doktorze. O ile wiem, pan Gilburne nie należy do ludzi, którzy niepokoją innych dla błahostek… — Podszedł do ściany i zdjął z wieszaka szlafrok, który narzucił na ramiona. — Ciekawe, czego ten człowiek może chcieć ode mnie?

Pytanie to, na które ze zrozumiałych względów nie odpowiedział nikt z obecnych, zgasło bez echa między grubymi ochronnymi matami, przytwierdzonymi do ścian. Alex zatrzymał się w drzwiach.

— Może szklankę soku pomarańczowego, doktorze? Na pewno zdąży pan wypić, zanim wrócę.

Doktor poważnie skinął głową. Higgins uniósł oczy ku górze i skłonił się lekko.

— Z lodem czy bez lodu, proszę pana? — Twarz jego nie zmieniła wyrazu, ale Joe przestępując próg uśmiechnął się lekko. Widać było, że ani tytuł doktorski, ani nienaganne maniery Japończyka nie są w stanie przekonać Higginsa o pozycji towarzyskiej tego gościa.

— Bez lodu, jeśli łaska… — powiedział Yamamoto, stając równocześnie na rękach. Powoli, bez najmniejszego wysiłku zaczął obchodzić w ten sposób pokój. Higgins cicho zamknął drzwi za sobą.

Tymczasem Joe podszedł do telefonu, stojącego na wieku starej skrzyni w hallu.

— Słucham? Alex przy aparacie.

— Nazywam się Gilburne… — zabrzmiał po drugiej stronie przewodu niski, pięknie modulowany głos. Potem nastąpiła krótka, ledwie uchwytna pauza, jak gdyby mówiący spodziewał się, że po wymienieniu swego nazwiska usłyszy coś, co potwierdzi, że jest ono znane Alexowi. Lecz Alex milczał, a pauza była tak krótka, że nie miało to prawie żadnego znaczenia. — Muszę pana przede wszystkim przeprosić za to, że niepokoję o tak wczesnej porze bez listownego uprzedzenia. Ale wypadki, które… — Znowu nastąpiła pauza. — Czy nie przeszkadzam panu w tej chwili?

— Absolutnie nie. Nie jestem zajęty teraz. Czym mogę panu służyć?

— Otóż, gdyby nie sprawiało to panu zbytniego kłopotu i gdyby pan uwierzył, że moje natręctwo jest podyktowane naprawdę ważnym powodem, chciałbym pana prosić o pół godziny rozmowy w pewnej bardzo dla mnie ważnej sprawie. Naturalnie, powtarzam, jeśli…

— Rozumiem — powiedział Joe, chociaż na razie rozumiał tylko, że będzie musiał spędzić część tego upalnego dnia inaczej, niż to sobie zaplanował. — Czy zechciałby pan wpaść do mnie za godzinę, jeżeli to panu dogadza?

— Nawet bardzo. Im prędzej, tym… — Znowu urwał. — Jeżeli nie będzie pan miał nic przeciwko temu, przyprowadzę jeszcze jednego człowieka, tak jak i ja zainteresowanego przedmiotem mojej rozmowy z panem.

Joe raz jeszcze odpowiedział, że nie ma nic przeciwko temu, sir Alexander raz jeszcze przeprosił za natręctwo i odwiesił słuchawkę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Jestes tylko diablem»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Jestes tylko diablem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Мачей Малицкий - Всё есть
Мачей Малицкий
Мачей Сломчинский - Ciemna Jaskinia
Мачей Сломчинский
Мачей Милковский - Татуировка
Мачей Милковский
Fern Michaels - Tylko Ty
Fern Michaels
Мачей Войтышко - Синтез
Мачей Войтышко
libcat.ru: книга без обложки
Мачей Кучиньский
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Мачей Сломчинский - «Мертвая голова»
Мачей Сломчинский
Hans Andersen - Tylko grajek
Hans Andersen
Отзывы о книге «Jestes tylko diablem»

Обсуждение, отзывы о книге «Jestes tylko diablem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x