Bukiety po skontrolowaniu wędrują na ciężarówkę. Tuż za budką stoi wywrotka pełna kwiatów. Można je potem wywieźć na teren wydzielonego sektora. Tam, gdzie pogrzebani są tysiącami wrogowie ludu. I wywalić. Cześć waszej pamięci, towarzysze wrogowie! A towarzyszowi Stalinowi trzeba wręczać zupełnie inne kwiaty. Wyhodowane specjalnie na taką okazję w pilnie strzeżonych kremlowskich cieplarniach. I wręczać kwiatów towarzyszowi Stalinowi nie powinien byle kto, komu akurat przyjdzie na to ochota, lecz osoby specjalnie wyselekcjonowane.
III
Nastia rozkłada “Komsomolską Prawdę”, a tam, na całą stronę — Stalin i ona z bukietem. “W imieniu całej radzieckiej młodzieży… znana spadochroniarka Anastazja Strzelecka… kochanemu Stalinowi…”
IV
Po Moskwie krążą plotki: dziewucha znaczy się żyje, buźka na całą stronę wydrukowana. Sympatyczna. Nawet niebrzydka. Z kwiatami. Młodzież radziecka, znaczy się, zebrała kwiaty i jej, znaczy się… A ona — w ich imieniu i na polecenie. Od całej, znaczy się, radzieckiej młodzieży. Samemu towarzyszowi Stalinowi ogromniasty bukiet. A gadali, że się zabiła… To wszystko ten Trocki. Że też natura spłodziła takiego łotra.
Spływają na biurko towarzysza Stalina raporty operacyjne o moskiewskich plotkach w minionym tygodniu. Z podpisem towarzysza Malenkowa. Z podpisem towarzysza Jeżowa. Z podpisem towarzysza Chołowanowa. Jeszcze jakiś nieczytelny gryzmoł. Niezależne źródła podają, że odnotowano nie znane do tej pory, obraźliwe powiedzenie: Łżesz jak Trocki.
V
Widzisz, Nastiu, mam tu pod kluczem czterech najlepszych fachowców: doliniarz, klawisznik, fałszerz, kasiarz.
— Myślałam, że władza radziecka bez gadania śle takich gości pod mur.
— Słusznie. Władza robotniczo-chłopska fałszerzy stawia na równi z trockistami. Trockista to też fałszerz, tyle że polityczny. A władza radziecka bez litości tępi fałszerzy. Oszczędzając najlepszych. Najlepsi mogą się przydać KONTROLI i Rewolucji Światowej. Bo bez fałszerzy i kasiarzy Rewolucja Światowa jest bez szans. Spójrz przez lipo. To Sewastian Iwanowicz. Kasiarz.
Nastia zajrzała do celi: siedzi czterech na posadzce, nogi po turecku, rżną w karty.
— Cóż to, pozwala się w więzieniu grać w karty?
— To więzienie z taryfą ulgową. W końcu to nasi nauczyciele. To oni będą cię uczyć kieszonkowej roboty i obrabiania mieszkań. W KONTROLI takie umiejętności są na wagę złota. Trzymamy tutaj samą śmietankę. Nigdy stąd już nie wyjdą. Tych, którzy nie chcą uczyć, rozwalamy. Stopniowo, po trochu przekazują nam swoją wiedzę i umiejętności. A co do kart… Nie da się im odebrać. Próbowałem.
Chołowanow wszystko może. Pilotuje dowolny samolot. Skacze z każdym spadochronem. Strzela z każdej broni. A tu raptem…
— Wystarczy wejść do celi i zabrać.
— Wchodzimy, to kart nie ma. Rewidujemy celę. Rozbieramy ich do naga, przetrząsamy każdy łach. Nie ma kart. A cela pusta, nie ma gdzie schować. Wychodzimy. Ledwie zasuwa zgrzytnie w drzwiach, a ci już siedzą i rżną dalej.
Jeszcze raz Nastia zajrzała przez judasza. Pusta cela klasztorna. Kamienna posadzka. Potężne mury. W oknie krata, pręty grubsze od ramion Chołowanowa. I tych czterech na ziemi. Wiedzą, że są obserwowani, długo i wnikliwie. Odwzajemnili zainteresowanie, odwrócili maślane spojrzenia w stronę wejścia. Sympatyczne gęby. Cwaniackie.
VI
Przyszło mi do głowy, Gryfie, jak można usprawnić KONTROLĘ.
— Wal śmiało.
— Mamy klasztor pełen dziewczyn. Wszystkie jak malowane. Przejdą szkolenie w klasztorze, potem trzy, cztery lata popracują. Wtedy można je wysłać na prowincję i powsadzać na rozmaite stanowiska u wysoko postawionych towarzyszy. Wszędzie potrzebne są sekretarki, telefonistki, maszynistki, bibliotekarki, pielęgniarki w rządowych sanatoriach i lecznicach… Nasze dziewczyny znają klasztorne reguły, pary z ust nie puszczą. W ten sposób każdy ważny naczelnik będzie miał w swoim otoczeniu po kilka naszych. Można się postarać, żeby były z różnych roczników, nie znały się wzajemnie i dostarczały informacje o każdym z nich i o sobie nawzajem. No jak?
— Mądra z ciebie dziewczyna, Nastiu. Ale czy sądzisz, że towarzysz Stalin nie wpadł na ten pomysł bez twojej pomocy? Ten system działa prawie od początku, od 1919 roku.
VII
Sewastian-kasiarz cały jest w tatuażach. Na twarzy, na szyi, na uszach — wszędzie jakieś zabawne rysunki i napisy. Za uszami. Na dłoniach. Na opuszkach palców. Pod paznokciami.
— Dzień dobry, Sewastianie Iwanowiczu.
— Może i dobry.
— Chołowanow powiada, że będziecie uczyć mnie fachu.
— A czego tu uczyć? Bierzesz kasę…
Ogromna piwnica. Swego czasu bolszewicy pościągali tu z całej Rosji masę najróżniejszych sejfów. Wszelkich typów. Klucze trzyma Chołowanow. Wszystkie sejfy pozamykane. Sewastian-kasiarz ma do dyspozycji tylko druciki. I zadanie: otwierać sejfy.
— Weźmy na przykład ten, firma A. Webbley Co., West Bromwich. Angielski. Od czego zaczynamy? Bierzemy drucik.
Sewastian zmrużył powieki, obejrzał drut pod światło, wygiął — i do dziurki. I jeszcze jeden. Pokręcił drucikami. Zamek szczęknął. Sewastian przekręcił rączkę. Sejf był otwarty.
— Ten jest niemiecki. Kruppa. Co z nim robimy? Otwieramy. Po co ma stać zamknięty. A to nasz, rodzimy. Zakłady Putiłowa. Niezły. Naprawdę niezły. A my go: trzask, prask i po wszystkim.
Na niektóre sejfy Sewastian potrzebuje pięć minut, na inne dziesięć. Niepozorny zielony pochłonął mu aż dwadzieścia minut. A potem znowu z górki. Są takie, na które wystarcza minuta. Idzie Sewastian wzdłuż piwnicy i słychać tylko szczęk zamków. Zna je na wylot, każdy już ze sto razy otwierał. Pewnie go już nużą, jak starego nauczyciela, który od dawna zna rozwiązania wszystkich zadań.
— Teraz spróbuj sama.
Resztę nocy Nastia otwierała sejf. Pokaleczyła palce, wyginając druciki na wszystkie strony. A Sewastian siedzi obok, śmieje się pod wąsem.
VIII
Od ósmej rano Nastia powinna spać. Ale jak tu zasnąć? Drwi z niej Sewastian. Nie chce uczyć. Nie chce pokazać: tak i tak. I do Chołowanowa: kogo mi tu przysyłacie? Beztalencie. Pokazujesz jej, co i jak, a ta ni w ząb.
A przecież wiadomo, że nie ma złych uczniów. Są tylko źli nauczyciele. Jeżeli uczeń nie pojmuje, znaczy, że nauczyciel nie potrafi przekazać swojej wiedzy, brak mu talentu pedagogicznego.
Trudno o coś gorszego i bardziej upokarzającego, niż tkwić osiem godzin przy putiłowskim sejfie, bez skutku dłubiąc drutem i gwoździami w dziurce od klucza. Z rozgoryczenia zbiera jej się na płacz. To takie powiedzenie: zbiera się na płacz. Rzeczywiście, przykro jej, ale nic nie zmusi jej do płaczu. Więc tylko zgrzyta zębami. Osiem godzin biegu, to nic trudnego. Ale osiem godzin stać przed sejfem, rozdrapując go w bezsilnej wściekłości, to istne tortury.
A Chołowanow tylko się śmieje. Kiedyś zdradził Nasti swój słaby punkt: nie potrafi znaleźć kart w celi Sewastiana. Niech i ona poczuje własną niemoc.
IX
Rosja spowita w mroku. Z wolna nadciąga świt. Na bocznicy stoi NACZSPECREMBUD-12. Wokół pustka. Śpi speckoduktor Ciech Ciechowicz. Zakończył dzień pracy. Nie śpią Nastia i Chołowanow. Za godzinę podciągnie drezyna z platformą. Na platformie typowy ładunek — skrzynie wypełnione szpulami cienkiego stalowego drutu. Masa drutu. Skrzynie są strasznie ciężkie. Każdy skład taboru NACZSPECREMBUD wyposażony jest w specjalne podnośniki: jeden odbiera skrzynie, drugi ładuje z powrotem. Raz w tygodniu, w nocy z piątku na sobotę, do mijanki na 913 kilometrze przetacza się wagon stalowego drutu.
Читать дальше