– A Borkowski co? – zaciekawił się Górski. – Bo nawet nie zdążyłem spytać o ten telefon do niego.
Bieżan oderwał się od segregowania papierów, odsunął trochę krzesło od biurka i łypnął okiem w kierunku małej, zakamuflowanej lodóweczki, zawierającej w sobie odrobinę napojów, służbowo wzbronionych. Pozornie służyła do konserwacji drugich śniadań, z konieczności konsumowanych niekiedy późną nocą, a szczególnie przydatna bywała w okresie letnim, kiedy taka, na przykład, kiełbasa mogłaby się zaśmierdnąć.
Pomyślał, że po godzinach pracy i przekazaniu całego chłamu Wesołowskiemu chyba do lodóweczki sięgną.
Wbrew pierwotnym zamiarom kontakt telefoniczny z małżonkiem sprawczyni jednak nawiązał i odbył z nim rozmowę, z której sporządził zaledwie króciutką notatkę, chociaż rozmowa zaliczała się raczej do długich. Borkowski najpierw nie chciał rozmawiać wcale, potem usiłował mu nie uwierzyć, wreszcie potraktował sprawę poważnie i całkiem rzeczowo wyznał, co myśli.
– Nic z tego – powiadomił teraz Bieżan Górskiego z dużą satysfakcją. – Za adwokata zapłaci, ale na tym koniec. Z drugą żoną, w obliczu wydarzeń, nie chce mieć nic wspólnego, zawiódł się na niej, o żadnym morderstwie nic nie wie, ale małżonka już jakiś czas temu przestała mu się podobać. Podejrzewa, że został wprowadzony w błąd… – Podejrzewa…! – prychnął Górski z całym potępieniem, na jakie udało mu się zdobyć.
– Przyśpiesza powrót, będzie pojutrze. Nasza droga Urszulka na kontakt uczuciowy z upragnionym małżonkiem nie ma już co liczyć. Tak mi wyszło z tego gadania, to twardy facet i w pierwszej kolejności ochroni siebie.
– Tak jak przy Barbarze…?
– Dokładnie. Nic mu się nie przyłoży, bo najgorsza jełopa zgadnie, że tajemnicy strzeżono właśnie przed nim, ma prawo być niewinny jak dziecko. A szlachetność okaże, skoro na adwokata jej nie pożałuje. Na świadka go wezwą, nie ma obawy, żadna sędzina tej przyjemności sobie nie odmówi…
– Chyba że będzie sędzia facet…?
– E tam, facet! Żaden facet tego kretyństwa nie rozgryzie, wyłgają się wszyscy i głowę daję, że za stołem usiądzie baba. To babska zbrodnia. A propos, nie wiem, czy wiesz, że ci z Wilanowa w pierwszej chwili stawiali na Chmielewską, masz pojęcie? Przed jej domem, ona nie cierpi wywiadów, facetka szła do niej na wywiad, a cholera ją wie, może skądś zdobyła spluwę i wywaliła do niej w nerwach. Taka im się myśl zalęgła. Całe szczęście, że od razu im przeszło, bo i nas by jeszcze wpuścili w maliny.
– Od razu? – zdziwił się Górski.
– Od razu. Przez psa.
– A…! Pies zaświadczył, że w tym miejscu, skąd padł strzał, Chmielewskiej w żaden sposób być nie mogło. To wiem, jest w protokóle.
– No właśnie. I cały czas się dziwię, jakim cudem ta zaraza umysłowa na psa nie padła. Wygłupili się wszyscy, z wyjątkiem psa, jedyny żywy stwór, który jakiś rozum zachował i nie dał się zmącić. Odporny taki…?
Górski patrzył na szefa zarazem zakłopotany i osobliwie rozpromieniony.
– A, bo major nie wie… Ja się dowiedziałem przypadkiem. Ten pies, to wcale nie pies, tylko suka. Też płci żeńskiej. Nazywa się Beza…
Po bardzo krótkiej chwili na Bieżana spłynęła nadprzyrodzona światłość i nagle poczuł, że dzięki psu płci żeńskiej zaczyna wszystko rozumieć…
A mój kot w rezultacie nie został złapany, koniec
Wiem, o co mnie spytają czytelnicy, a szczególnie czytelniczki. Tak jest, z tym bobem to prawda, żywię się bobem od paru lat i nie tyję ani na włos. Mrożony jest nawet lepszy niż świeży, ponadto gotuje się szybciej, od chwili zawrzenia dziesięć minut wystarczy, ponieważ jest zblanszowany.
Osoby pracowite mogą sobie same zamrozić świeży, z własnej działki albo tanio nabyty na bazarze. Trzeba go przedtem obgotować, najlepiej wrzuciwszy do wrzącej wody.
Pobulgotać chwilę i cześć, potem wystudzić i zamrozić, z tym że to mrożenie wymaga co najmniej -18 stopni. Także szczelnego opakowania.
Osobiście nie mroziłam, zatem odpowiedzialności za to na siebie nie biorę. Znam natomiast doskonale bób świeży, zamrożony bez owego blanszowania. Żadna ludzka siła zjeść tego nie zdoła, nawet gdyby ktoś gotował go później przez całą dobę.
No nie, przesadziłam. Istota konająca z głodu, mając do wyboru własne zelówki, korę drzewną albo ów bób, z całą pewnością wybierze bób i nie jest wykluczone, że nawet się nim pożywi. Raczej bez przyjemności.
Bób jadalny można konsumować przed telewizorem w miejsce chrupek, chipsów, orzeszków, czekoladek, słonych paluszków oraz wszelkich innych, szkodliwych dla figury, produktów. Jeśli ktoś nie lubi bobu, jest wynaturzonym dziwolągiem i niech sobie tyje, ile mu się żywnie podoba. Osobiście takiej istoty nie znam.