Joanna Chmielewska - Babski Motyw

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - Babski Motyw» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Иронический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Babski Motyw: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Babski Motyw»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Przed moją furtką zatrzymała się jakaś nieznajoma facetka. Widziałam ją doskonale, bo akurat robiłam sobie w kuchni herbatę i czekałam, aż mi się woda zagotuje. Facetka popatrzyła na dom, a potem rozejrzała się z uwagą po okolicy, najdłuższe spojrzenie poświęcając wierzbie. Następnie zadzwoniła. Nie wyglądała na brutalnego złoczyńcę, zatem wpuściłam ją od razu, z niepokojem usiłując sobie przypomnieć, czy przypadkiem nie byłam umówiona na jakiś kolejny wywiad. Nie, chyba nie, bo nic mnie nie gryzło w głębi duszy.

Babski Motyw — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Babski Motyw», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zamarłam dokładnie tak samo, jak owa średnia facetka, wpatrzona i wsłuchana w spektakl przy stole.

Z dwóch dziewczyn, jedna była jasną blondynką, odwróconą do nas profilem, druga, ciemnowłosa, prezentowała prawie wyłącznie plecy, a chwilami kawałek policzka.

Przed nimi stały trzy butelki, rozpoznałam je jako koniak, whisky i naszą czystą rodzimą, oraz kilka rozmaitych kieliszków, w tym jeden bardzo duży, do czerwonego wina.

Blondynka, kompletnie pijana, rozmazywała sobie po twarzy łzy i makijaż, ciemnowłosa zaś, zdecydowanie trzeźwiejsza, zajęta nią była tak, że na resztę świata nie zwracała najmniejszej uwagi.

Pamięć mi dopisywała, zwierzenia Barbary Borkowskiej tkwiły w niej rzetelnie, zrozumiałam, że widzę drugą żonę, Urszulkę, obok niej zaś Zenię z księgowości, wykrytą przez Agatę, przyjaciółkę Barbary, via chemik Jureczek. Nie mógł to być nikt inny, skoro najważniejsza przyjaciółka Urszulki padła trupem, w pracy gawędziła tylko z Zenią, a pozostałe baby jej nie lubiły.

– Bo co? – mówiła hipotetyczna Zenia niecierpliwie. – Wyduś to z siebie nareszcie! Bo o co jej chodziło? Bo co?

Urszulka siąkała nosem i nadal niszczyła sobie twarz, nie udzielając wyraźnej odpowiedzi. Zenia do szklaneczki po whisky nalała jej koniaku.

– Dąbrowska Jadwiga jestem – wyszeptała nagle osoba obok mnie, co wskazywało, iż moja obecność wcale nie umknęła jej uwadze.

– Chmielewska – przedstawiłam się odruchowo, również szeptem.

I od razu Dąbrowską Jadwigę ustawiłam na właściwej pozycji. Oczywiście, pani Jadzia do dzieci Barbary…

– Bo ja tego całkiem nie rozumiem – upierała się Zenia przy stole. – Czego ona tak naprawdę chciała? Mówże wreszcie!

– Pie… – wyłkała Urszulka niewyraźnie. – Pie… niędzy…

– Pieniędzy? Za co?! Przecież już jej nie kazałaś udawać? Przedtem, to ja rozumiem, dostała, ale dlaczego teraz?

– Że… żeby… przestać…

– Żeby przestać udawać?

Chlipiąc silniej, Urszulka pokiwała głową i jakoś trafiła do ust szklaneczką z koniakiem. W głosie Zeni pojawił się ton zgrozy.

– Bo jak nie, to będzie ją udawać dalej? I na co jej to? Przecież i tak już przestali wierzyć! W końcu dojdzie do niego!

– No… to… to… właś… nie…

– Ona chciała, żeby doszło do niego…?!

– Jak… jak… jej… nie dam…

– O mój Boże święty…! I ty dlatego…? Ty głupia! I to gdzie, pod Chmielewską…!

– Ona… ona… się… uuuu… parła…

Ze zgrozy prawdopodobnie Zenia na chwilę zamilkła. Chwyciła którąś butelkę, nalała do kieliszka od koniaku i chlupnęła sobie. Zdaje się, że była to czysta. Odetchnęła głęboko.

– Skąd tyś wzięła to kopyto? Na bazarze kupiłaś czy jak?

Urszulka znów potwierdziła bez słowa, niemrawo kiwając głową.

– Jak… jak… ona… nie ma… to… i… ja… – dodała rozpaczliwie sama z siebie, bez dodatkowej zachęty.

Widocznie pod wpływem alkoholu popadała w gadatliwość.

– Znaczy, jak jej nie dasz forsy, to i ty nie będziesz miała – uściśliła Zenia. – A on by tego…? Znaczy, jakby się dowiedział, to by cię rzucił?

Urszulka pokiwała głową z większą energią i podparła brodę pięściami, czy może raczej usiłowała podeprzeć, co napotykało pewne trudności, ponieważ łokcie ześlizgiwały się jej ze stołu. Skorzystała z tego, żeby dłonią uchwycić szklaneczkę.

– Od wczoraj tak pije – wyszeptała obok mnie pani Jadzia.

Pomyślałam, że ma powody, ale wolałam nic nie mówić, żeby nie przeszkadzać przyjaciółkom w salonie. Zenia, najwyraźniej w świecie, nie czuła się jeszcze usatysfakcjonowana.

– I tyś ją tam zawiozła własnym samochodem, ty głupia, i tyś myślała, że na tę

Barbarę padnie, ty głupia, przecież cię ludzie widzieli!

Urszulka dla odmiany pokręciła głową.

– Nie… Nikt…

– E tam, nikt, nie ma tak, żeby nikogo nikt nie widział! A od początku mówiłam, żebyś się z nią nie zadawała! Wszystko zgadłam, ale żebyś ją miała kropnąć, to mi do głowy nie przyszło! Było dać jej tej forsy…!

Urszulka nagle wybuchnęła obfitszymi łzami.

– Ona tak… dla draki… mówi… mówi… ła, że… mu powie… Tak sobie… Już nie… już nie… miałam… Ste… Ste… Stefan… zaczął py… py… pytać, na co mi… na co mi tyle… Pcha… pcha… pchała się… i do dzieci… Wi… wi… wi… siała… jak zmo… jak zmora…

Teraz Zenia zaczęła kiwać głową.

– No to nareszcie rozumiem, bo nijak nie mogłam, ale nie myślałam, że to ty, myślałam, że Barbara. Żakiet jej podrzuciłaś do domu, a klucze?

Z profilu było widać, że do Urszulki już nie wszystko dociera.

– Przecież miałaś jej klucze? – powtórzyła Zenia, zdenerwowana. – Coś z nimi zrobiła? Masz je do tej pory?

Z łzawego i nieco błędnego spojrzenia heroiny można było wywnioskować, że tak.

– O Jezu… A tę pukawkę? Wyrzuciłaś?

Z tych samych przesłanek wynikło, że nie.

– I gdzie…?! Ty głupia! Jak już się jej chciałaś pozbyć, trzeba było rozumniej! Ona świnia, ta Fela, wariatka! Gdzie ty to trzymasz? Podrzuciłaś Barbarze?

W pijanej Urszulce błysnęło coś, jakby chytry uśmiech. Skupiła wzrok na kieliszku, który najwidoczniej dodał jej sił.

– Nie zda… nie zda… ży…

– Nie zdążyłaś? Ale chciałaś podrzucić! No nie, to już nie… Za dużo. Nawet nie tak całkiem głupio, ale parszywie. Niechby padło na jakich bandziorów, ty chyba podła jesteś, nie? A ja tu taka zmartwiona przyleciałam, wczoraj mnie o ciebie wypytywali, nic nie powiedziałam, myślałam, że to nie ty…

Z jakąś rozterką, widoczną w plecach, Zenia gwałtownie zaczęła nadrabiać dotychczasową powściągliwość. Nalała sobie koniaku do kieliszka od wina.

– Na męża go złapać, ja rozumiem, każdy by chciał, sama bym się nie obraziła, niech będzie, nawet rąbnąć to pomietło, niech będzie, ona taka przyjaciółka jak z koziego ogona…! A już nawet myślałam, że może i Barbara, nikt by się jej nie dziwił, ale żeby jeszcze i to na nią zwalać…? Nie, ja się zdenerwowałam! Ja bym tak chyba nie mogła… I jak ty tym dzieciom w oczy spojrzysz, jak im przez ciebie matkę powieszą…! Ale powiedz, trudno było…? Ty ją tak od tyłu i od razu trafiłaś? A jakby ona wyżyła…? I co teraz będzie, o mój Boże, sama nie wiem, co zrobić, przez chłopa wszystko, ja bym chyba tak nie mogła…

– Jak ja… jej… niena… niena… widzę… – wyszlochała Urszulka.

– Której?!

– Bar… Bar…

– Barbary? Ty zwariowałaś chyba! To ona ciebie powinna…!

– Przerwę w życiorysie obie mają jak w banku – powiedział nagle cichym głosem ktoś za naszymi plecami.

Grom z jasnego nieba nie uczyniłby większego wrażenia, obie z panią Jadzią doznałyśmy jednakowego wstrząsu. Odwróciłam się z wysiłkiem. Za nami stali podinspektor Bieżan z komisarzem Górskim. Możliwe, że w drzwiach wejściowych tkwiły jeszcze jakieś osoby, ale nie byłam w stanie przenieść spojrzenia dalej.

– Chodźmy stąd – zaproponował Bieżan. – Śpieszyć się już nie trzeba.

W milczeniu ruszyłyśmy ku wyjściu. Zenia za nami kontynuowała monolog, w szybkim tempie zużywając resztę koniaku, bo kieliszek od wina miał dużą pojemność.

– Jak pani myśli, gdzie ona trzyma kluczyki do samochodu? – spytał Bieżan już za drzwiami.

– W torebce albo w kieszeni tego, co miała ostatnio na sobie – odparłam bez namysłu.

– W torebce – mruknęła pani Jadzia.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Babski Motyw»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Babski Motyw» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Wyścigi
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Zbieg Okoliczności
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Kocie Worki
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Jak wytrzymać z mężczyzną
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Krowa Niebiańska
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Trudny Trup
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Rzeź bezkręgowców
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Bułgarski bloczek
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Romans Wszechczasów
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Złota mucha
Joanna Chmielewska
Отзывы о книге «Babski Motyw»

Обсуждение, отзывы о книге «Babski Motyw» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x