John Grisham - Raport “Pelikana”
Здесь есть возможность читать онлайн «John Grisham - Raport “Pelikana”» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Raport “Pelikana”
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Raport “Pelikana”: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Raport “Pelikana”»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Raport “Pelikana” — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Raport “Pelikana”», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Czytałem gdzieś o jednym zabójcy.
– Zapomnij o tym. Jeden człowiek nie mógł zabić obu sędziów. Wykluczone!
– Ile biorą tacy sprawni zawodowcy?
– Miliony. Samo zaplanowanie wszystkiego pochłonęło mnóstwo forsy.
– I nie wiecie, kto to zrobił?
– Posłuchaj, Thomas, nie zajmuję się bezpośrednio śledztwem, musiałbyś pogadać z detektywami. Jestem pewny, że wiedzą więcej ode mnie. Znacznie więcej. Ja jestem tylko poślednim rządowym prawnikiem.
– I tylko przypadkiem jesteś po imieniu z pierwszym prezesem Sądu Najwyższego?
– Dzwoni do mnie czasami. Nudzi mnie ta rozmowa. Wróćmy do kobiet. Nie znoszę babrania się w sprawach zawodowych po godzinach urzędowania.
– Rozmawiałeś z nim ostatnio?
– Ależ jesteś upierdliwy, Thomas. Tak, dziś rano zamieniłem z nim dwa słowa. Wydelegował wszystkich dwudziestu siedmiu asystentów, sekretarzy i aplikantów do grzebania w rejestrach federalnych w celu znalezienia poszlak. Bezsensowna robota, o czym nie omieszkałem go poinformować. W każdej sprawie trafiającej na wokandę Sądu Najwyższego występują co najmniej dwie strony i każda z pewnością skorzystałaby na zniknięciu tego czy innego sędziego. W sądach federalnych rozpatruje się tysiące apelacji, które prędzej czy później trafiają tutaj, i zawsze można wybrać jedną z nich i powiedzieć: “Znalazłem! To dlatego ich zabito!” Absurd…
– I co ci odpowiedział?
– Oczywiście zgodził się z moją błyskotliwą analizą. Przypuszczam, że zadzwonił do mnie po przeczytaniu tej historii w “Post”. Chciał sprawdzić, czy uda mu się coś ze mnie wycisnąć. Co za tupet!
Przy stole zatrzymał się kelner i omiótł ich niecierpliwym spojrzeniem.
– Miecznik z grilla z dojrzałym serem. Bez warzyw – zamówił pośpiesznie Verheek, zerknąwszy do menu.
– Dla mnie tylko pieczarki – dodał Callahan i kelner zniknął.
Profesor sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął z niej grubą kopertę. Położył ją na stole obok pustej butelki po piwie.
– Przeczytaj to w wolnej chwili.
– Co to jest?
– Coś w rodzaju raportu.
– Nie znoszę raportów, Thomas. Mówiąc szczerze, nie znoszę prawa, prawników i – pomijając ciebie – uczonych parających się tą dziedziną.
– Autorką jest Darby.
– W takim razie przeczytam to jeszcze dziś.
– Nie zawiedziesz się. Mówiłem ci już, że jest błyskotliwa i bardzo inteligentna. I nawet, jak na studentkę, ma dosyć agresywny stosunek do rzeczywistości. Pisze lepiej od innych, a jej prawdziwą namiętnością, pomijając moją skromną osobę, jest prawo konstytucyjne.
– Biedactwo.
– W zeszłym tygodniu wzięła cztery dni wolnego, zapomniała o mnie i o reszcie świata, i opracowała własną teorię, którą, nawiasem mówiąc, zarzuciła. W każdym razie przeczytaj raport. Rzecz jest fascynująca.
– Kto jest podejrzanym?
Arabowie wybuchnęli głośnym, skrzekliwym śmiechem. Walili się po plecach i rozlewali whisky.
– Nienawidzę pijaków – oznajmił Verheek.
– Rzygać mi się chce na ich widok – dodał Callahan.
Verheek wepchnął kopertę do kieszeni płaszcza wiszącego na oparciu krzesła.
– Co to za teoria?
– Dosyć niezwykła. Przeczytaj koniecznie. Nie zaszkodzi ci to, prawda? Potrzebujecie przecież pomocy.
– Przeczytam tylko ze względu na Darby. Jaka jest w łóżku?
– A jaka jest w łóżku twoja żona?
– Bogata. Podobnie jak pod prysznicem, w kuchni i sklepie spożywczym. Jest bogata zawsze i wszędzie.
– To nie może trwać długo…
– Do końca roku wniesie pozew. Niewykluczone, że załapię się na dom w mieście i trochę drobnych.
– Nie było intercyzy?
– Owszem, była, ale nie zapominaj, że jestem prawnikiem. Intercyza ma więcej dziur niż ustawa podatkowa. Spisał ją mój znajomy. Jak można nie kochać prawa?
– Porozmawiajmy o czymś innym.
– O kobietach?
– Mam pomysł. Chcesz poznać tę dziewczynę, prawda?
– Czy mówimy o Darby?
– Tak, o Darby.
– Marzę o tym.
– Na Święto Dziękczynienia wybieramy się na St. Thomas [5]. Może pojechałbyś z nami?
– Czy musiałbym zabrać ze sobą żonę?
– Nie. Nikt jej nie zaprasza.
– Czy Darby będzie biegać po plaży w bikini? Zrobi nam przedstawienie?
– Przypuszczam, że tak.
– Uau! Nie wierzę!
– Wynajmiesz apartament po sąsiedzku i urządzimy sobie bal.
– Cudownie. Cudownie. Po prostu cudownie…
ROZDZIAŁ 13
Gdy telefon zadzwonił cztery razy, włączyła się automatyczna sekretarka. Głos z taśmy słychać było w całym mieszkaniu. Potem biip i cisza. Żadnej wiadomości. Po chwili telefon znów zadzwonił cztery razy i wszystko się powtórzyło. Żadnej wiadomości. Po minucie aparat odezwał się po raz trzeci i Gray Grantham sięgnął po słuchawkę. Usiadł na poduszce i przetarł oczy.
– Kto mówi? – spytał zbolałym głosem.
Na dworze było ciemno. Po drugiej stronie odezwał się cichy, przestraszony baryton.
– Czy to Gray Grantham z “Washington Post”?
– Tak. Kto mówi?
– Nie mogę podać nazwiska – odparł wolno nieznajomy.
Mgła uniosła się sprzed oczu Granthama. Spojrzał na zegar. Była za dwadzieścia szósta.
– Dobra, zapomnijmy o nazwisku. O co chodzi?
– Wczoraj czytałem pański artykuł o Białym Domu i kandydatach.
– Świetnie! – “Jak milion innych” – pomyślał Gray. – Ale dlaczego mówi mi pan o tym o tak nieprzyzwoitej godzinie?
– Przepraszam, ale jadę do pracy i zatrzymałem się przy budce telefonicznej. Nie mogę dzwonić z domu ani z biura. – Rozmówca mówił teraz wyraźniej, ze swadą. Z pewnością był wykształcony.
– Z jakiego biura?
– Jestem adwokatem.
Cudownie. W Waszyngtonie mieszka pół miliona prawników.
– Pracuje pan w prywatnej firmie czy dla rządu?
Nieznajomy zawahał się.
– Hmm… wolałbym nie mówić.
– W porządku. Posłuchaj pan: ja wolałbym spać. Proszę mi powiedzieć, o co panu chodzi, albo…
– Wiem coś o Rosenbergu i Jensenie.
Grantham usiadł na krawędzi łóżka.
– Na przykład co?
Zapadła długa cisza.
– Nagrywa pan tę rozmowę?
– Nie. A powinienem?
– Nie wiem… Mówiąc szczerze, bardzo się boję i nie mogę zebrać myśli, panie Grantham. Proszę tego nie nagrywać. Może pan skorzystać z magnetofonu przy następnej rozmowie, dobrze?
– Wedle życzenia. Słucham, co dalej.
– Czy można ustalić, skąd dzwonię?
– Niewykluczone. Ale dzwoni pan z automatu, prawda? Więc co za różnica?
– Nie wiem. Po prostu się boję…
– W porządku. Przysięgam, że nie nagrywam i że nie będę ustalał, skąd pan dzwoni. A teraz proszę mi powiedzieć, co pana gryzie.
– Cóż… wydaje mi się, że wiem, kto ich zabił.
Grantham wstał.
– To cenna informacja…
– Właśnie. Dlatego mogę zginąć. Sądzi pan, że mnie śledzą?
– Kto? Kto ma pana śledzić?
– Nie wiem. – Głos oddalił się, jakby mężczyzna spoglądał za siebie.
Grantham przechadzał się obok łóżka.
– Spokojnie. Może poda mi pan swoje nazwisko, dobrze? Przysięgam, że nikomu go nie zdradzę.
– Garcia.
– Nazywa się pan inaczej, prawda?
– Oczywiście, podałem pierwsze z brzegu nazwisko, jakie przyszło mi do głowy.
– Dobra, Garcia, mów dalej.
– Nie jestem pewny, ale chyba natknąłem się na coś w biurze… Coś, czego nie powinienem widzieć.
– Masz kopię tego czegoś?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Raport “Pelikana”»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Raport “Pelikana”» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Raport “Pelikana”» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.