John Grisham - Raport “Pelikana”

Здесь есть возможность читать онлайн «John Grisham - Raport “Pelikana”» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Raport “Pelikana”: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Raport “Pelikana”»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zabójstwa sędziów Sądu Najwyższego. FBI i CIA są bezradne. Śledztwo stoi w miejscu. Na trop sprawców wpada studentka prawa. Swoje podejrzenia przedstawia w specjalnym raporcie. I staje się celem płatnych morderców i służb specjalnych.

Raport “Pelikana” — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Raport “Pelikana”», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Czytałem gdzieś o jednym zabójcy.

– Zapomnij o tym. Jeden człowiek nie mógł zabić obu sędziów. Wykluczone!

– Ile biorą tacy sprawni zawodowcy?

– Miliony. Samo zaplanowanie wszystkiego pochłonęło mnóstwo forsy.

– I nie wiecie, kto to zrobił?

– Posłuchaj, Thomas, nie zajmuję się bezpośrednio śledztwem, musiałbyś pogadać z detektywami. Jestem pewny, że wiedzą więcej ode mnie. Znacznie więcej. Ja jestem tylko poślednim rządowym prawnikiem.

– I tylko przypadkiem jesteś po imieniu z pierwszym prezesem Sądu Najwyższego?

– Dzwoni do mnie czasami. Nudzi mnie ta rozmowa. Wróćmy do kobiet. Nie znoszę babrania się w sprawach zawodowych po godzinach urzędowania.

– Rozmawiałeś z nim ostatnio?

– Ależ jesteś upierdliwy, Thomas. Tak, dziś rano zamieniłem z nim dwa słowa. Wydelegował wszystkich dwudziestu siedmiu asystentów, sekretarzy i aplikantów do grzebania w rejestrach federalnych w celu znalezienia poszlak. Bezsensowna robota, o czym nie omieszkałem go poinformować. W każdej sprawie trafiającej na wokandę Sądu Najwyższego występują co najmniej dwie strony i każda z pewnością skorzystałaby na zniknięciu tego czy innego sędziego. W sądach federalnych rozpatruje się tysiące apelacji, które prędzej czy później trafiają tutaj, i zawsze można wybrać jedną z nich i powiedzieć: “Znalazłem! To dlatego ich zabito!” Absurd…

– I co ci odpowiedział?

– Oczywiście zgodził się z moją błyskotliwą analizą. Przypuszczam, że zadzwonił do mnie po przeczytaniu tej historii w “Post”. Chciał sprawdzić, czy uda mu się coś ze mnie wycisnąć. Co za tupet!

Przy stole zatrzymał się kelner i omiótł ich niecierpliwym spojrzeniem.

– Miecznik z grilla z dojrzałym serem. Bez warzyw – zamówił pośpiesznie Verheek, zerknąwszy do menu.

– Dla mnie tylko pieczarki – dodał Callahan i kelner zniknął.

Profesor sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął z niej grubą kopertę. Położył ją na stole obok pustej butelki po piwie.

– Przeczytaj to w wolnej chwili.

– Co to jest?

– Coś w rodzaju raportu.

– Nie znoszę raportów, Thomas. Mówiąc szczerze, nie znoszę prawa, prawników i – pomijając ciebie – uczonych parających się tą dziedziną.

– Autorką jest Darby.

– W takim razie przeczytam to jeszcze dziś.

– Nie zawiedziesz się. Mówiłem ci już, że jest błyskotliwa i bardzo inteligentna. I nawet, jak na studentkę, ma dosyć agresywny stosunek do rzeczywistości. Pisze lepiej od innych, a jej prawdziwą namiętnością, pomijając moją skromną osobę, jest prawo konstytucyjne.

– Biedactwo.

– W zeszłym tygodniu wzięła cztery dni wolnego, zapomniała o mnie i o reszcie świata, i opracowała własną teorię, którą, nawiasem mówiąc, zarzuciła. W każdym razie przeczytaj raport. Rzecz jest fascynująca.

– Kto jest podejrzanym?

Arabowie wybuchnęli głośnym, skrzekliwym śmiechem. Walili się po plecach i rozlewali whisky.

– Nienawidzę pijaków – oznajmił Verheek.

– Rzygać mi się chce na ich widok – dodał Callahan.

Verheek wepchnął kopertę do kieszeni płaszcza wiszącego na oparciu krzesła.

– Co to za teoria?

– Dosyć niezwykła. Przeczytaj koniecznie. Nie zaszkodzi ci to, prawda? Potrzebujecie przecież pomocy.

– Przeczytam tylko ze względu na Darby. Jaka jest w łóżku?

– A jaka jest w łóżku twoja żona?

– Bogata. Podobnie jak pod prysznicem, w kuchni i sklepie spożywczym. Jest bogata zawsze i wszędzie.

– To nie może trwać długo…

– Do końca roku wniesie pozew. Niewykluczone, że załapię się na dom w mieście i trochę drobnych.

– Nie było intercyzy?

– Owszem, była, ale nie zapominaj, że jestem prawnikiem. Intercyza ma więcej dziur niż ustawa podatkowa. Spisał ją mój znajomy. Jak można nie kochać prawa?

– Porozmawiajmy o czymś innym.

– O kobietach?

– Mam pomysł. Chcesz poznać tę dziewczynę, prawda?

– Czy mówimy o Darby?

– Tak, o Darby.

– Marzę o tym.

– Na Święto Dziękczynienia wybieramy się na St. Thomas [5]. Może pojechałbyś z nami?

– Czy musiałbym zabrać ze sobą żonę?

– Nie. Nikt jej nie zaprasza.

– Czy Darby będzie biegać po plaży w bikini? Zrobi nam przedstawienie?

– Przypuszczam, że tak.

– Uau! Nie wierzę!

– Wynajmiesz apartament po sąsiedzku i urządzimy sobie bal.

– Cudownie. Cudownie. Po prostu cudownie…

ROZDZIAŁ 13

Gdy telefon zadzwonił cztery razy, włączyła się automatyczna sekretarka. Głos z taśmy słychać było w całym mieszkaniu. Potem biip i cisza. Żadnej wiadomości. Po chwili telefon znów zadzwonił cztery razy i wszystko się powtórzyło. Żadnej wiadomości. Po minucie aparat odezwał się po raz trzeci i Gray Grantham sięgnął po słuchawkę. Usiadł na poduszce i przetarł oczy.

– Kto mówi? – spytał zbolałym głosem.

Na dworze było ciemno. Po drugiej stronie odezwał się cichy, przestraszony baryton.

– Czy to Gray Grantham z “Washington Post”?

– Tak. Kto mówi?

– Nie mogę podać nazwiska – odparł wolno nieznajomy.

Mgła uniosła się sprzed oczu Granthama. Spojrzał na zegar. Była za dwadzieścia szósta.

– Dobra, zapomnijmy o nazwisku. O co chodzi?

– Wczoraj czytałem pański artykuł o Białym Domu i kandydatach.

– Świetnie! – “Jak milion innych” – pomyślał Gray. – Ale dlaczego mówi mi pan o tym o tak nieprzyzwoitej godzinie?

– Przepraszam, ale jadę do pracy i zatrzymałem się przy budce telefonicznej. Nie mogę dzwonić z domu ani z biura. – Rozmówca mówił teraz wyraźniej, ze swadą. Z pewnością był wykształcony.

– Z jakiego biura?

– Jestem adwokatem.

Cudownie. W Waszyngtonie mieszka pół miliona prawników.

– Pracuje pan w prywatnej firmie czy dla rządu?

Nieznajomy zawahał się.

– Hmm… wolałbym nie mówić.

– W porządku. Posłuchaj pan: ja wolałbym spać. Proszę mi powiedzieć, o co panu chodzi, albo…

– Wiem coś o Rosenbergu i Jensenie.

Grantham usiadł na krawędzi łóżka.

– Na przykład co?

Zapadła długa cisza.

– Nagrywa pan tę rozmowę?

– Nie. A powinienem?

– Nie wiem… Mówiąc szczerze, bardzo się boję i nie mogę zebrać myśli, panie Grantham. Proszę tego nie nagrywać. Może pan skorzystać z magnetofonu przy następnej rozmowie, dobrze?

– Wedle życzenia. Słucham, co dalej.

– Czy można ustalić, skąd dzwonię?

– Niewykluczone. Ale dzwoni pan z automatu, prawda? Więc co za różnica?

– Nie wiem. Po prostu się boję…

– W porządku. Przysięgam, że nie nagrywam i że nie będę ustalał, skąd pan dzwoni. A teraz proszę mi powiedzieć, co pana gryzie.

– Cóż… wydaje mi się, że wiem, kto ich zabił.

Grantham wstał.

– To cenna informacja…

– Właśnie. Dlatego mogę zginąć. Sądzi pan, że mnie śledzą?

– Kto? Kto ma pana śledzić?

– Nie wiem. – Głos oddalił się, jakby mężczyzna spoglądał za siebie.

Grantham przechadzał się obok łóżka.

– Spokojnie. Może poda mi pan swoje nazwisko, dobrze? Przysięgam, że nikomu go nie zdradzę.

– Garcia.

– Nazywa się pan inaczej, prawda?

– Oczywiście, podałem pierwsze z brzegu nazwisko, jakie przyszło mi do głowy.

– Dobra, Garcia, mów dalej.

– Nie jestem pewny, ale chyba natknąłem się na coś w biurze… Coś, czego nie powinienem widzieć.

– Masz kopię tego czegoś?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Raport “Pelikana”»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Raport “Pelikana”» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


John Grisham - Camino Island
John Grisham
John Grisham - The Client
John Grisham
John Grisham - The Whistler
John Grisham
John Grisham - Partners
John Grisham
John Grisham - The Last Juror
John Grisham
John Grisham - The Broker
John Grisham
John Grisham - The Activist
John Grisham
John Grisham - The Racketeer
John Grisham
libcat.ru: книга без обложки
John Grisham
libcat.ru: книга без обложки
John Grisham
John Grisham - El profesional
John Grisham
John Grisham - The Brethren
John Grisham
Отзывы о книге «Raport “Pelikana”»

Обсуждение, отзывы о книге «Raport “Pelikana”» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x