John Grisham - Raport “Pelikana”
Здесь есть возможность читать онлайн «John Grisham - Raport “Pelikana”» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Raport “Pelikana”
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Raport “Pelikana”: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Raport “Pelikana”»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Raport “Pelikana” — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Raport “Pelikana”», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Kocham cię bardziej niż żonę, Thomas. Mówiłem ci to już kiedyś?
– Nie świadczy to dobrze o głębi twojego uczucia.
– Masz rację.
Ruszyli za maitre d’hotel ku małemu stolikowi w kącie sali. Siadywali przy nim zawsze. Callahan zamówił jeszcze jedną kolejkę i poprosił kelnera, żeby nie śpieszył się z podawaniem jedzenia.
– Widziałeś to gówno w “Post”? – spytał Verheek.
– Widziałem. Skąd był przeciek?
– Nie mam pojęcia. Dyrektor dostał listę kandydatów w sobotę rano. Prezydent wręczył mu ją osobiście i w prostych żołnierskich słowach zażądał zachowania tajemnicy. Voyles przez cały weekend nikomu nie pokazywał tego świstka, a dziś rano “Post” wydrukował artykuł z nazwiskami Pryce’a i MacLawrence’a. Kiedy Voyles to przeczytał, wpadł w amok, a kilka minut później zadzwonił prezydent. Dyrektor popędził do Białego Domu i z tego, co wiem, odbyła się tam prawdziwa awantura, podczas której padały słowa powszechnie uznane za niecenzuralne. Voyles chciał obić ryja Coalowi, ale powstrzymał go K.O. Lewis. Bardzo nieprzyjemna sprawa.
Callahan wsłuchiwał się w każde słowo Verheeka.
– Nieźle – mruknął.
– Mówię ci o tym dlatego, że później, po kilku drinkach, będziesz żądał ode mnie pozostałych nazwisk z listy, czego uczynić nie mogę. Chcę nadal być twoim przyjacielem, Thomas.
– Mów dalej.
– Dobra. No więc zapewniam cię na sto procent, że przeciek nie wyszedł od nas. Wykluczone. Nazwiska wyśpiewał ktoś z Białego Domu. Pełno tam ludzi, którzy nienawidzą Coala.
– A jeśli to sam Coal podał te nazwiska prasie?
– Niewykluczone. To śliski sukinsyn. Według pewnej teorii roboczej, rozpracowywanej przez Biuro, Coal podał prasie na talerzu Pryce’a i MacLawrence’a, ponoć prawdziwych fanatyków, żeby napędzić stracha ludności tego kraju, po czym ogłosić nominacje dwóch pozornie umiarkowanych kandydatów. Szef gabinetu zdolny jest do makiawelicznych zagrywek.
– Nigdy nie słyszałem o tych facetach.
– Witaj w klubie. Obaj są bardzo młodzi, ledwo po czterdziestce, i brak im jakiegokolwiek doświadczenia w jurysdykcji. Jeszcze ich nie sprawdzaliśmy, ale, jak już wspomniałem, mówi się, że są radykalnymi konserwatystami.
– A reszta?
– Szybki jesteś. Wypiłem dopiero dwa piwa, a ty już strzelasz pytaniem, na które nie wolno mi odpowiedzieć.
– Czy macie jeszcze te smaczne grzybki nadziewane krabami? – Verheek zwrócił się do kelnera, który przyniósł drinki. – Muszę coś przegryźć. Umieram z głodu.
– Jeszcze raz to samo. – Callahan podał kelnerowi pustą szklankę.
– Błagam, Thomas, nie pytaj mnie o nic więcej. Niewykluczone, że za trzy godziny wyniesiesz mnie stąd na plecach, ale nawet wtedy nie pisnę ani słowa. Sam zresztą wiesz. Powiem ci tylko tyle, że stan umysłów Pryce’a i MacLawrence’a odzwierciedla poglądy wszystkich pozostałych kandydatów z listy.
– I nikt o nich wcześniej nie słyszał?
– W zasadzie tak.
Callahan sączył szkocką i kręcił z niedowierzaniem głową. Verheek zdjął marynarkę i rozluźnił krawat.
– Porozmawiajmy o kobietach.
– Nie.
– Przypomnij mi, ile ona ma lat.
– Dwadzieścia cztery, ale jest nad wiek dojrzała.
– Mógłbyś być jej ojcem.
– Może mógłbym, kto wie…
– Skąd pochodzi?
– Z Denver. Mówiłem ci już!
– Uwielbiam dziewczyny z Zachodu. Są bardzo niezależne, bezpretensjonalne, najchętniej noszą dżinsy i mają długie nogi. Może kiedyś znajdę sobie taką żonę. Jest bogata?
– Nie. Jej ojciec zginął w katastrofie lotniczej przed czterema laty. Razem z matką dostały spore odszkodowanie.
– Więc ma forsę!
– Na życie jej wystarcza.
– Masz jej zdjęcie?
– Nie. Nie jest moją wnuczką ani pudlem.
– Dlaczego nie wziąłeś jej zdjęcia?
– Powiem jej, żeby ci przysłała. Co cię tak bawi?
– Ty, najdroższy. Wielki Thomas Callahan, król kobiet jednorazowego użytku, śmiertelnie zakochany!
– Bredzisz.
– Pobiłeś rekord. Jak długo to już trwa? Dziewięć… dziesięć miesięcy? Niemożliwe! Wytrzymałeś prawie rok z jedną kobietą! Zasmucasz mnie, Thomas.
– Dokładnie osiem miesięcy i trzy tygodnie, ale nie mów o tym nikomu, dobrze, Gavin? Nie jest to dla mnie łatwe. Narażam na szwank swoją reputację.
– Przysięgam, że dochowam tajemnicy. Podaj mi tylko parę szczegółów. Ile ma wzrostu?
– Pięć stóp osiem cali, waży sto dwanaście funtów, ma długie nogi, nosi obcisłe levisy, jest niezależna i bezpretensjonalna, słowem – typowa dziewczyna z Zachodu.
– Znajdę sobie taką, zobaczysz! Ożenisz się z nią?
– Oczywiście, że nie! Dopij drinka.
– Czy… hmmm… jesteś jej wierny?
– A czy ty jesteś wierny żonie?
– Jasne, że nie, do cholery! Nigdy nie byłem wierny. Ale nie mówimy o mnie, Thomas. Rozmawiamy o naszym Valentino, uwodzicielskim Callahanie, mężczyźnie, który co miesiąc paraduje z najnowszą wersją najwspanialszej kobiety świata! Powiedz mi, Thomas… i nie okłamuj najlepszego przyjaciela… spójrz mi w oczy i powiedz, czy postanowiłeś trwać w monogamii?
Verheek prawie leżał na stole i chichotał głupkowato.
– Ciszej! – Callahan rozejrzał się po sali.
– Odpowiedz!
– Podaj mi pozostałe nazwiska z listy. Wtedy ci odpowiem.
Verheek wyprostował się.
– Ładna zagrywka. W zasadzie sam mogę sobie odpowiedzieć na to pytanie. Według mnie zakochałeś się, ale jesteś tchórzem i nie chcesz się do tego przyznać. Wpadłeś po same uszy, facet!
– Dobra, wpadłem. Lepiej ci teraz?
– Znacznie lepiej. Kiedy ją poznam?
– A kiedy ja poznam twoją żonę?
– Mylisz pojęcia, Thomas. Między nami jest subtelna, acz zasadnicza różnica. Ty wcale nie chcesz poznać mojej żony, ja natomiast marzę o spotkaniu z Darby. Kapujesz? Zapewniam cię, że nasze kobiety bardzo różnią się od siebie.
Callahan uśmiechnął się i pociągnął łyk szkockiej. Verheek usiadł wygodniej i skrzyżował nogi. Podniósł zieloną butelkę do ust.
– Jesteś spięty, chłopie – rzucił Callahan.
– Wybacz. Chcę się dzisiaj upić.
Kelner przyniósł grzyby na rozgrzanych patelniach. Verheek wepchnął do ust dwie faszerowane pieczarki i żuł wściekle. Callahan spoglądał na niego spod oka. Sam nie czuł głodu – whisky skutecznie tłumi łaknienie – i postanowił odczekać kilka minut. Zresztą zawsze wolał pić niż jeść.
Przy stole obok usiadło czterech Arabów, głośno rozmawiających w swoim języku. Wszyscy jak jeden mąż zamówili jacka danielsa.
– Gavin, kto ich zabił?
Verheek przeżuwał grzyby, a potem przełknął z trudem.
– Nawet gdybym wiedział, nie mógłbym ci powiedzieć. Ale przysięgam, że nie wiem. Zdumiewająca i wielce zagadkowa sprawa. Mordercy zniknęli bez śladu. Wszystko było bardzo starannie zaplanowane i doskonale wykonane. Żadnych poszlak.
– Dlaczego akurat ci dwaj?
Kolejna pieczarka powędrowała do ust Verheeka.
– To proste. Tak proste, że łatwo to przeoczyć. Obaj stanowili idealny cel. Rosenberg nie miał nawet systemu alarmowego w swojej posiadłości. Każdy przyzwoity włamywacz mógł sobie wejść i wyjść bez żadnego problemu. A nieszczęsny Jensen włóczył się nocami po podejrzanej okolicy. Sami wystawili się na strzał. W chwili gdy ich mordowano, pozostała siódemka sędziów była u siebie w domach obstawiona agentami FBI. Dlatego wybrano Rosenberga i Jensena.
– Kto ich wybrał?
– Ktoś bardzo nadziany. Mordercy byli zawodowcami i zapewne natychmiast po robocie wywieziono ich z kraju. Według nas było ich czterech, może więcej. Krwawą jatkę u Rosenberga mógł urządzić jeden facet. Natomiast przy Jensenie pracowało co najmniej dwóch. Jeden na straży plus facet z linką, który go zamordował. Trzeba pamiętać, że choć do takich przybytków nie walą tłumy, kino było otwarte dla widzów i przez to niebezpieczne. Spisali się jednak na medal, na złoty medal…
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Raport “Pelikana”»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Raport “Pelikana”» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Raport “Pelikana”» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.