John Grisham - Raport “Pelikana”
Здесь есть возможность читать онлайн «John Grisham - Raport “Pelikana”» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Raport “Pelikana”
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Raport “Pelikana”: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Raport “Pelikana”»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Raport “Pelikana” — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Raport “Pelikana”», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Voyles zerwał się na równe nogi.
– Posłuchaj mnie, kutasie! Chcesz lustracji, to zrób se ją sam! I przestań mi rozkazywać jak jakiś pieprzony harcmistrz!
Lewis stanął pomiędzy dyrektorem a Coalem. Prezydent podniósł się z fotela. Przez kilka sekund nikt się nie odzywał. Coal odłożył teczkę na biurko i cofnął się, patrząc gdzieś w bok. Prezydent przyjął rolę mediatora.
– Usiądź, Denton, usiądź…
Voyles wrócił na miejsce, lecz nie spuszczał wzroku z Coala. Prezydent uśmiechnął się do Lewisa.
– Wszyscy jesteśmy przemęczeni – oznajmił pogodnie, po czym zebrani znów zajęli miejsca.
– Panie prezydencie – rzekł Lewis, starając się zachować zimną krew – przejrzymy życiorysy tych ludzi i postaramy się zrobić to bardzo dyskretnie. Musi pan jednak wiedzieć, że nie jesteśmy w stanie zmusić do milczenia osób, z którymi rozmawiamy.
– Tak, panie Lewis, rozumiem. Jednak proszę o wyjątkową ostrożność. Ci ludzie są w większości młodzi i to od nich będzie zależał kształt konstytucji w przyszłości… Nasi kandydaci są konserwatystami, prawdziwymi konserwatystami, i media z pewnością rzucą się na nich jak sępy. Dlatego nie chcę żadnych plam na honorze i trupów w szafach. Żadnego palenia trawki i nieślubnych dzieci, żadnych prezerwatyw w kieszeniach, rozwodów i radykalnych organizacji podczas studiów. Rozumie pan? Żadnych niespodzianek!
– Tak, panie prezydencie. Nie możemy jednak zagwarantować stuprocentowej tajności operacji.
– Spróbujcie, dobrze?
– Tak jest. – Lewis podał teczkę Eastowi.
– Czy to wszystko? – spytał Voyles.
Prezydent zerknął na Coala, który stał przy oknie, obrażony na wszystkich.
– Tak, Denton, to wszystko. Za dziesięć dni chcę mieć raport w sprawie kandydatów. Musimy działać szybko.
– Za dziesięć dni. – Voyles podniósł się.
Callahan był wściekły, kiedy zastukał do drzwi mieszkania Darby. Od jakiegoś czasu czuł się poirytowany, nie mogąc się uporać z własnymi myślami. Miał jej wiele do powiedzenia, ale nie chciał się kłócić. Potrzebował czegoś innego. Darby unikała go od czterech dni. Bawiła się w detektywa i całymi godzinami przesiadywała w bibliotece. Opuszczała zajęcia i nie odpowiadała na telefony – słowem: zaniedbywała go! Wiedział jednak, że kiedy otworzy drzwi, on uśmiechnie się do niej i zapomni o wszystkim.
Trzymał pod pachą litrową butelkę wina, a w dłoniach prawdziwą włoską pizzę od Mamy Rosy. Był ciepły sobotni wieczór. Zastukał ponownie i rzucił okiem na rząd schludnych domków wzdłuż ulicy. Zachrobotał łańcuch, a Callahan rozpromienił się. Gniew prysnął jak bańka mydlana.
– Kto tam? – zapytała Darby, uchylając lekko drzwi.
– Thomas Callahan. Pamiętasz mnie? Stoję tu i błagam o chwilę uwagi. Zabawmy się, że znów jesteśmy przyjaciółmi.
Drzwi otworzyły się i Callahan wszedł do środka. Darby odebrała od niego wino i cmoknęła go w policzek.
– Jesteśmy kumplami? – spytał.
– Jasne! Byłam po prostu zajęta.
Ruszył za nią wąskim korytarzem do kuchni. Gdy mijał pokój, zauważył komputer na stole i porozkładane wszędzie grube księgi.
– Dzwoniłem do ciebie. Dlaczego nie oddzwoniłaś?
– Byłam poza miastem – odparła wyjmując korkociąg z szuflady.
– Mogłem rozmawiać tylko z automatyczną sekretarką.
– Czy chcesz się ze mną kłócić, Thomas?
Spojrzał na jej gołe nogi.
– Nie! Przysięgam, że nie jestem wściekły. Wybacz mi, jeśli sprawiam wrażenie poirytowanego.
– Przestań!
– Kiedy pójdziemy do łóżka?
– Chce ci się spać?
– Przeciwnie. Nie wygłupiaj się, Darby, minęły już trzy noce!
– Pięć. Co to za pizza? – Wyciągnęła korek i nalała wino do kieliszków.
Callahan nie spuszczał z niej oczu.
– No… wiesz… Jeden z tych sobotnich specjałów. Remanent z całego tygodnia: ogonki krewetek, zzieleniałe jajka, wąsy raków. Wino też nie jest najwyższego gatunku. Nie najlepiej stoję z gotówką, a jutro wyjeżdżam z miasta, więc muszę ograniczyć wydatki, no, a ponieważ wyjeżdżam, pomyślałem sobie, że wpadnę i dam się dzisiaj ukochać, żeby nie kusiło mnie zabranie do wyra jakiejś zarażonej panienki z DK. Co ty na to?
Darby otworzyła pudełko z pizzą.
– Według mnie to kiełbasa z papryką.
– Czy mimo tej niedogodności ukochasz mnie?
– Kto wie…? Może później. Teraz pij wino i baw mnie rozmową. Brakowało mi tego.
– A mnie nie. Nagadałem się z twoją sekretarką.
Wziął swój kieliszek, butelkę z winem i chodził za dziewczyną krok w krok. Darby włączyła muzykę. Rozsiedli się wygodnie na sofie.
– Upijmy się – zaproponował.
– Jesteś taki romantyczny!
– Tylko wtedy, gdy widzę ciebie.
– Piłeś przez cały tydzień.
– Nieprawda! Przez cztery piąte tygodnia. I to przez ciebie, bo unikałaś mnie jak ognia.
– Co ci jest, Thomas?
– Trzęsie mnie. Jestem spięty i potrzebuję towarzystwa, żeby się rozluźnić.
– Upijemy się, ale tylko trochę. – Umoczyła wargi w alkoholu i zarzuciła Thomasowi nogi na kolana. Wstrzymał oddech jak człowiek cierpiący katusze.
– O której lecisz? – spytała.
Callahan wypił jednym haustem wino.
– O wpół do drugiej. Bez przesiadek na krajowe w Waszyngtonie. O piątej mam się zarejestrować, o ósmej uroczysty obiad. Niewykluczone, że później wyjdę na ulicę i zawyję z nie zaspokojonej miłości.
– Może nie będziesz musiał – uśmiechnęła się. – Może zostaniesz u mnie na noc. Ale najpierw porozmawiajmy.
Callahan odetchnął z ulgą.
– Mogę rozmawiać przez dziesięć minut, potem stracę panowanie nad sobą.
– Co masz w planie na poniedziałek?
– Osiem godzin górnolotnej debaty nad przyszłością Piątej Poprawki. Następnie komitet organizacyjny przedstawi sprawozdanie z pierwszego dnia konferencji i nikt go nie zaakceptuje. We wtorek kolejna debata, kolejne sprawozdanie, może burzliwa wymiana zdań? Potem zakończymy obrady i nie osiągnąwszy niczego wrócimy do domów. Przylecę późnym wieczorem we wtorek i chciałbym nie zwlekając spotkać się z tobą. Poszlibyśmy do jakiejś miłej restauracji, a potem zabrałbym cię do siebie na intelektualną pogawędkę i rozwiązły seks. Gdzie pizza?
– W kuchni. Zaraz przyniosę.
Głaskał jej nogi.
– Nie odchodź. Wcale nie jestem głodny.
– Po co jeździsz na te konferencje?
– Należę do stowarzyszenia wykładowców prawa, jestem profesorem i różni ludzie spodziewają się, że będę przemierzał kraj i uczestniczył wraz z bandą wykształconych idiotów w spotkaniach i konferencjach kończących się sprawozdaniami, których nikt nie czyta. Gdybym nie pojechał, dziekan pomyślałby sobie, że nie wnoszę wkładu w życie uniwersyteckie.
Darby dolała mu wina.
– Jesteś cynikiem, Thomas.
– Wiem. Miałem ciężki tydzień. Rzygać mi się chce, jak pomyślę, że niedługo banda neandertalczyków zacznie poprawiać konstytucję. Od dziesięciu lat żyjemy w państwie policyjnym. Nie mogę nic na to poradzić, więc pewno rozpiję się na dobre.
Darby sączyła wino i wpatrywała się w Callahana. Grała cicha muzyka, w pokoju panował półmrok.
– Szumi mi w głowie – powiedziała.
– Jak zwykle. Wypijasz półtora kieliszka i odchodzisz w niebyt. Gdybyś była Irlandką, mogłabyś pić przez całą noc.
– Mój ojciec był w połowie Szkotem.
– Za mało. – Callahan oparł skrzyżowane nogi na stoliczku do kawy i wyciągnął się. Delikatnie masował jej kostki.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Raport “Pelikana”»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Raport “Pelikana”» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Raport “Pelikana”» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.